Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Scyzoryk

Zbliżała się godzina czternasta. Szymon leżał na hamaku. Miał zamknięte powieki. Słońce przyjemnie grzało go w twarz.
- Tato - usłyszał cichy głos Marcela. - Śpisz?
- Nie... Leżę sobie - odparł nie otwierając oczu. - Co tam, smyku?
Chłopiec usiadł na trawie. Oparł się plecami o drzewo, do którego był przyczepiony hamak.
Nie wiedział, jak rozpocząć rozmowę z ojcem. Wziął głęboki oddech.
- Jesteś zrelaksowany? - spytał.
Szymon uśmiechnął się.
- No, jestem...
- I nie będziesz się złościć?
- Nie... O czym chciałeś pogadać, co?
- O tej głupiej tabliczce mnożenia - westchnął chłopiec. - Bo ja nie umiem się uczyć, kiedy ty na mnie patrzysz... Tym bardziej nie umiem uczyć się przy stole... Ja, jak mieszkałem tylko z mamą to zawsze odrabiałem lekcje i uczyłem się na łóżku, wiesz?
- Nie wiedziałem o tym - odparł Szymon.
- Na łóżku albo na podłodze - dopowiedział.
- Okej, smyku.
- A co do tej tabliczki, to Nikodem mi zdradził metody na dziewiątki...
- Metody na dziewiątki? - zdziwił się Szymon.
- No... Spójrz na swoje palce u rąk... Masz ich dziesięć, prawda?
- No, prawda - rzekł Szymon z uśmiechem.
- I robisz tak... Jeden razy dziewięć równa się... uwaga! Chowasz jeden palec... Dziewięć! Dwa razy dziewięć, chowasz drugi palec, zostaje osiem palców, więc osiemnaście... Trzy razy dziewięć, chowasz trzeci palec i masz siedem, czyli dwadzieścia siedem... Cztery razy dziewięć, chowasz palec i ile masz palców?
- Sześć - odparł Szymon.
- Czyli trzydzieści sześć.
- Pięć razy dziewięć... Zostaje pięć palców, czyli czterdzieści pięć... Potem sześć razy dziewięć, zostają cztery palce, czyli pięćdziesiąt cztery...
- No, mądre to... - rzekł Szymon z namysłem.
- Siedem razy dziewięć, chowasz kolejny palec... Zostały ci trzy palce, więc wynik to sześćdziesiąt trzy... Osiem razy dziewięć chowasz palec. Ile zostało?
- Dwa - odparł Szymon.
- Czyli jaki jest wynik?
- Siedemdziesiat dwa? - spytał.
- Tak! - odpowiedział chłopiec. - Potem masz osiem razy dziewięć... Jeden palec ci został, więc wynik to osiemdziesiąt jeden... I pozamiatane!
- No, Marcel! Umiesz mnożyć przez dziewięć! Jestem pod wrażeniem - rzekł Szymon uśmiechając się do chłopca.
- No, a druga metoda jest taka... Masz kartkę... - rzekł wyjmując ze spodni maleńki notesik i ołówek. - I piszesz w słupku dziewięć razy jeden, dziewięć razy dwa, dziewięć razy trzy... I tak do dziewięć razy dziesięć... A potem stawiasz wszędzie równa się... Dziewięć razy jeden, to wiadomo, że dziewięć... A kolejne to piszesz od góry do dołu jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem... A teraz od dołu do góry piszesz znowu jeden, dwa, trzy, cztery, pięć, sześć, siedem, osiem... I masz wyniki!
Szymon z niedowierzaniem patrzył na poprawnie wykonane obliczenia.
- Ale z was spryciarze - rzekł.
- Najbardziej to się boję tego mnożenia przez osiem... Na to nie ma sposobu. Trzeba się nauczyć i tyle...
- Chodź do mnie... Pouczymy się razem, co?
Malec zawahał się.
- Nie, bo znowu się na mnie zdenerwujesz...
- Nie zdenerwuję się. Słowo. No, chodź.
Marcel niepewnie podniósł się z trawy. Zbliżył się do hamaka.
- Połóż się koło mnie... No, nie bój się... Chodź - rzekł robiąc miejsce dla chłopca.
Marcel połóżył się obok Szymona.
- Zrobimy tak... Obaj zamykamy oczy i na zmianę zadajemy sobie pytania z tabliczki mnożenia... Można liczyć na palcach...
Chłopiec zamknął powieki. Uśmiechnął się.
- To najpierw ja tobie zadam... Dziewięć razy osiem!
- Siedemdziesiąt dwa?
- No, chyba - szepnął chłopiec.
- No, na pewno. To teraz ja zadaję pytanie... Ile jest pięć razy pięć?
- Łatwizna! Każdy głupi wie, że dwadzieścia pięć... Tatuś, osiem razy osiem?
- Sześćdziesiąt cztery. Siedem razy trzy?
- Do czterdziestu to umiem... Spoko. Dwadzieścia osiem... Tato, a czy mogę cię o coś zapytać?
- No, pytaj śmiało.
- Po co tobie i mamie były potrzebne te kajdanki, co?
- Hm... Smyku, to były kajdanki mamy. Musiałbyś ją o to zapytać - odparł mężczyzna.
Marcel zamyślił się przez moment. Zmarszczył brwi.
- O której te zawody zrobimy? - spytał po chwili.
- Teraz jest największy skwar... Może trochę później, co?
- Okej... Chciałbym wygrać... Ale wiesz, co? Nauczę się dzisiaj tej tabliczki do stu. Chociaż o to jedno przestaniesz się mnie czepiać.
Szymon uśmiechnął się. Objął chłopca ramieniem. Pocałował w czoło.
- Synuś, kiedy już nauczysz się tej tabliczki, wezmę cię od miasta i kupię ci coś fajnego...
- A co? - spytał chłopiec.
- Nie wiem... Ale Niko dostał dzisiaj prezent, a ty nic sobie nie przywiozłeś znad morza...
- Jak nie? Mam kamyki!
- No tak... Kamyki...
- A jeśli koniecznie chcesz mi zrobić prezent to niech to będzie scyzoryk... Taki zarąbisty... Prawdziwy. Okej?
- No, nie wiem - odparł mężczyzna. - Zastanowię się.
- Okej - szepnął chłopiec. - Ale mnie zmuliło...
- No, mnie też... Śpimy?
- Tak - szepnął chłopiec, po czym położył głowę na piersi Szymona. Ten, pogłaskał go po włosach. Po chwili obaj zamknęli powieki. Zasnęli.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro