Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozmowa

Szymon odwiózł ojca do domu. Gdy wjeżdżał na podwórko ujrzał siedzącego na drabinie Nikodema. Wyszedłszy z auta podszedł do syna.
- Niko, chodź pogadamy - rzekł pomagając chłopcu zejść z piątego szczebla.
- Co tato?
- Nikodem... Chciałem cię spytać, czy masz jakieś przemyślenia odnośnie naszej wczorajszej wycieczki...
Chłopiec momentalnie nabrał powagi. Nie było mu do śmiechu. Nie wiedział, co odpowiedzieć.
- Niko, dzisiaj na siedemnastą pojadę z tobą do psychologa. Porozmawiasz sobie z panią zarówno o Minecraftcie jak i o swoich alkoholowych wyskokach.
- Tato, ja nie chcę... Nie będę nigdy więcej pił wódki, ani niczego innego. Przysięgam.
- Niko, spokojnie. Nic się nie bój, synku. Będę tam z tobą. Masz problem... Chcę ci pomóc.
- Tato, no!
- Nikodem, postanowione... O szesnastej trzydzieści masz być gotowy do wyjazdu. Czy to jest jasne?
- Nie... Nie chcę nigdzie jechać. Przecież ci tłumaczę, że nie będę więcej pił alkoholu... Tato, słuchasz mnie w ogóle?
- Słucham. A ty mnie słuchasz? Nie zmienię zdania, Niko. Po wizycie u pani psycholog zabiorę cię do księgarni. Kupimy Marcelowi książkę o border collie. Ty też sobie wybierzesz, co tam będziesz chciał. Później pojedziemy na lody i może jeszcze uda nam się przed wieczorem odwiedzić Marcela.
Nikodem spuścił nisko głowę. Był podenerwowany.
- Tato, ja nie chcę nigdzie jechać... - rzekł jeszcze raz. - Daj mi ostatnią szansę, proszę cię...
Szymon przytulił syna.
- Nikuś, spokojnie synek - powiedział czułym głosem. - Nie ma się czym denerwować. Naprawdę. Chodźmy do babci... Zobaczymy, co dobrego zrobiła na obiad.
Szymon objął chłopca ramieniem, po czym zaprowadził go do domu dziadków.
Danuta smażyła kotlety schabowe. Ziemniaki dochodziły. Nikodem usiadł przy stole. Miał nietęgą minę.
- A temu co? - odezwała się Danuta.
Szymon bez słowa podszedł do kuchenki indukcyjnej. Zajrzał w garnki.
- Za ile czasu będzie obiad? - spytał.
- Za chwilkę... - odparła. - Niko, weź na stół talerze i sztućce.
Chłopiec niechętnie podszedł do szafki. Wykonał polecenie babci, po czym ponownie usiadł na krześle.
- Zawołaj dziadka na obiad - odezwała się Danuta.
- A co ja jestem? Chłopiec na posyłki? - obruszył się.
Po chwili poczuł na sobie wzrok niezadowolonego ojca. Podniósł się z krzesła. Wbiegł po schodach na piętro.
- Nikodem robi się niedobry - odezwała się Danuta.
- Widzę przecież... Nie mam pomysłu, jak do niego trafić. Rozmowy niewiele dają. Pasek też na dłuższą metę nie zdaje egzaminu...
- Zapamiętaj synku jedną rzecz... Lepszy przykład niż długi wykład. Masz teraz urlop. Poświęć Nikodemowi czas. Zróbcie coś razem...
- Mama myśli, że nie poświęcam mu czasu? Wciąż coś wymyślam... Staram się angażować chłopaków we wspólne zajęcia. Dopiero co robiłem z nimi budy dla psów. Chodzimy razem na spacery... Codziennie wieczorem zachodzę do jednego, potem do drugiego, żeby powiedzieć im "dobranoc". To jest czas, kiedy mogą mi powiedzieć o wszystkim...
Danuta zamyśliła się. Zdjęła garnek z ziemniakami z płyty indukcyjnej. Wylała wodę do zlewu.
- Nie wiem, synku, nie wiem... Pogadaj z nim szczerze. Powiedz mu, że martwisz się o niego... Że do niedawna był grzeczny, a teraz zrobił się pyskaty i zastanawiasz się nad tym, co jest tego powodem... Szczera rozmowa na pewno nie zaszkodzi. A może akurat się czegoś sensownego od niego dowiesz...
Szymon zmarszczył brwi. Dostrzegł schodzącego po schodach Franciszka. Tuż za nim szedł Nikodem. Obaj usiedli przy stole.
- Siadaj synku - powiedziała Danuta spoglądając na Szymona.
Po chwili podała obiad.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro