Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rodzina

Była godzina siedemnasta trzydzieści, gdy Szymon i Daniela wyszli na taras. Na ich widok Marcel natychmiast przestał skakać na trampolinie. Bezzwłocznie wbiegł do domu. Usiadł przy stole i zaczął na nowo uczyć się tabliczki mnożenia.
- Widzisz, jaki usłuchany? - rzekł Szymon do Danieli. - Straszak zdał egzamin - zaśmiał się. - Wystarczy na młodego spojrzeć i już wie, co i jak.
- Lubisz dominować nad innymi, co? - skwitowała go.
- Lubię porządek - odparł. - W domu każdy powinien znać swoje miejsce... Dzieci powinny słuchać rodziców i mieć do nich szacunek.
- No tak... W tym akurat wyjątkowo się z tobą zgodzę - odparła Daniela siadając na ławce. Wyciągnęła do niego rękę. Usiadł obok niej. - Powiedz mi, Szymon, jakie miejsce twoim zadaniem powinna zajmować żona...
Mężczyzna uśmiechnął się do Danieli. Objął ją ramieniem.
- Hm... Żona powinna wspierać męża we wszystkim... - odparł.
- We wszystkim powiadasz? A czy żona ma coś do powiedzenia? Czy to mąż jest panem i władcą? Co?
- Generalnie to mąż jest panem i władcą, ale jest na tyle wspaniałomyślny, że słucha zdania żony i bierze je pod uwagę przy podejmowaniu decyzji - wyjaśnił.
- Jesteś wspaniały! - zadrwiła. - Dzięki ci, mój panie.
Szymon głośno się zaśmiał.
Wtem do małżonków podszedł Nikodem. Usiadł między matką a ojcem.
- Bo ja chciałem jechać do Oliwera... - rzekł. - Mogę?
Szymon uśmiechnął się do syna.
- A nie będziesz robił z nim wina? - spytał.
- Nie. Słowo - rzekł chłopiec.
- A nie będziesz łaził z nim po dachach?
- Nie. Na pewno nie - odparł jedenastolatek.
- Ani nie pojedziesz z nim do starego młyna?
- Nie, nie pojadę tam...
- Niko, możesz jechać do Oliwera, ale weź swój iPhone. Jak będę dzwonił do ciebie, masz odebrać. Dobrze?
- Dobrze, tato.
- I przed ósmą masz być z powrotem w domu.
- Okej.
Chłopiec pobiegł do kanciapy po rower. Po chwili wrócił na taras. Podszedł do rodziców.
- A mogę zabrać ze sobą Monsterka? - spytał patrząc na nich błagalnym wzrokiem.
- Jasne. Monster to twój pies. Możesz go ze sobą zabrać - rzekł Szymon.
Chłopiec uradował się bardzo. Wziął szczeniaka na ręce, po czym włożył go do przymocowanego do kierownicy koszyka. Po chwili wyjechał z podwórka.
Szymon chwycił żonę za rękę. Wstał z ławki. Pociągnął Danielę ku sobie.
- Dokąd idziemy? - spytała.
- Poskakać na trampolinie - odparł.
- Serio? - zaśmiała się.
- Serio!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro