Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Puszka

Szymon i Franciszek siedzieli na tarasie. Pili kawę. Marcel i Nikodem zanieśli do kuchni wszystkie naczynia po obiedzie. Danuta postanowiła wyręczyć synową w zmywaniu naczyń. Przy okazji sprawdziła, jaki porządek Daniela ma w kuchennych szafkach.
- Babciu, a będziemy mogli z Marcelem zabrać do Torunia swoje rowery? - spytał Nikodem ani na chwilę nie odstępując od Danuty.
- Dwa rowery na pewno się nie zmieszczą do bagażnika - odpowiedziała kobieta wyciągając z szafki czysty ręcznik.
- To najwyżej możemy zabrać deskorolki... - podpowiedział Marcel. - Babciu, wiesz, że jesteś bardzo ładna? - dodał uśmiechając się do matki Szymona. Kobieta zarumieniła się.
- Prawdziwy czaruś z ciebie, Marcelku - odparła.
Wtem ni stąd ni zowąd, w kuchni pojawiła się Daniela. Była wzburzona.
- Nikodem! Do ojca! - krzyknęła chwytając chłopca za przedramię.
I to był ten moment, na który czekał Marcel. Nikodem zrobił zdziwioną minę. Zupełnie nie wiedział, o co chodzi Danieli.
Kobieta wyprowadziła go na taras.
- Zobacz, co znalazłam w szafie Nikodema! - krzyknęła stawiając na stole puszkę po piwie.
Marcel wybuchnął śmiechem.
- Dobry jesteś, Niko! Takie rzeczy ukrywa się pod łóżkiem, gdzie nikt nie zagląda, a nie do szafy!
Szymon szarpnął Nikodema ku sobie. Zdenerwował się bardzo.
- Nikodem, skąd ta puszka wzięła się w twoich rzeczach? - spytał odkładając kubek z kawą.
- Nie wiem. Słowo, że ja jej tam nie włożyłem - rzekł chłopiec.
- Nikodem, dość! Proszę teraz pójść do swojego pokoju i czekać tam na mnie. Zaraz do ciebie przyjdę i porozmawiamy sobie, synu, w cztery oczy!
- Tato, posłuchaj mnie. Nie miałem w szafie żadnego piwa... - szepnął Nikodem.
- To skąd się tam wzięło?! Niko, dość! W tej chwili do swojego pokoju!
Wtem na taras wyszła Danuta. Marszcząc brwi spojrzała na zdenerwowanego syna.
- Szymon, co to za krzyki?
- Uzasadnione - odparł mężczyzna wskazując Nikodemowi drzwi. Chłopiec zamiast wejść do mieszkania, przytulił się do Danuty.
- Babciu, ja naprawdę nie miałem piwa w szafie - szepnął wybuchając płaczem. - Powiedz to tacie...
- Biegiem do pokoju, powiedziałem! Masz trzy sekundy, żeby przejść przez te drzwi! W przeciwnym wypadku dostaniesz lanie tu i teraz! Przy wszystkich!
- Szymon! - krzyknął Franciszek. - Uspokój się! Wysłuchaj tego, co Nikodem próbuje ci powiedzieć.
- Raz!
- Tatuś, to nie moje piwo... Przysięgam!
- Dwa!
- Niko, idź... Tata nie żartuje - odezwała się Daniela.
Chłopiec jeszcze mocniej przytulił się do babci.
- Trzy!
Nie bacząc na obecność rodziców, żony i Marcela, Szymon wyjął pasek zza szlufek spodni. Nikodem pojął, że od lania dzielą go sekundy.
- Mama puści mojego syna! - rzekł Szymon ze wzburzeniem patrząc na Danutę.
- Synku, jesteś zdenerwowany.
- Tak! Jestem! Mam prawo być zdenerwowany! Puszczaj go!
Mężczyzna wyrwał syna z rąk babci. Marcel wtulił się w ramiona mamy. Miał nadzieję, że za moment zobaczy, jak Nikodem otrzymuje od taty lanie.
Tymczasem Szymon wprowadził przerażonego Nikodema do domu. Przez zamknięte drzwi słuchać było zarówno uderzenia pasem jak i płacz chłopca.
Daniela usiadła na krześle. Spuściła nisko głowę.
- W takiej sytuacji chyba lepiej będzie jeśli chłopcy pojadą do was na wakacje w innym terminie.
Danuta i Franciszek spojrzeli na siebie z powagą.
- Nie, córeczko. Dzisiaj weźmiemy chłopców na wakacje - odparła stanowczo.
- Zobaczymy, co powie Szymon.
- Szymon nie ma nic do gadania.
Daniela nie chciała kłócić się z teściową, toteż nic nie odpowiedziała. Młoda mężatka dobrze wiedziała, że w starciu z Szymonem to Danuta nie ma nic do gadania. Zwłaszcza jeśli chodzi o Nikodema i Marcela.
Po chwili Szymon wyszedł na taras. Spojrzał na matkę.
- Szymon, jesteś niepoprawny - powiedziała Danuta wstając z krzesła. Szybkim krokiem pomaszerowala w stronę salonu. Wzięła w objęcia zapłakanego wnuka. Podciągnęła mu spodnie.
- Już dobrze, kochanie... Babcia jest przy tobie... - szepnęła czułym głosem. - Zaraz weźmiemy twoją torbę i pojedziesz do babci i dziadka na wakacje...
Po kilku minutach Danuta wyprowadziła z mieszkania wciąż szlochającego wnuka.
- Szymon, zabieram dzieci do siebie - oznajmiła.
- Bardzo proszę - odparł mężczyzna przyglądając się synowi.
- Marcel, w salonie są wasze plecaki - odezwała się Daniela. - Zanieś je do samochodu babci.
- Dobrze! - zawołał chłopiec. Prędko wykonał polecenie matki.
- Tylko pożegnam się z Misiem, Pysiulkiem i z Monsterkiem! - zawołał biegnąc w stronę pupili. Wyściskał każdego z nich po kolei, po czym nie żegnając się z rodzicami wsiadł do samochodu Danuty.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro