Puszka
Szymon i Franciszek siedzieli na tarasie. Pili kawę. Marcel i Nikodem zanieśli do kuchni wszystkie naczynia po obiedzie. Danuta postanowiła wyręczyć synową w zmywaniu naczyń. Przy okazji sprawdziła, jaki porządek Daniela ma w kuchennych szafkach.
- Babciu, a będziemy mogli z Marcelem zabrać do Torunia swoje rowery? - spytał Nikodem ani na chwilę nie odstępując od Danuty.
- Dwa rowery na pewno się nie zmieszczą do bagażnika - odpowiedziała kobieta wyciągając z szafki czysty ręcznik.
- To najwyżej możemy zabrać deskorolki... - podpowiedział Marcel. - Babciu, wiesz, że jesteś bardzo ładna? - dodał uśmiechając się do matki Szymona. Kobieta zarumieniła się.
- Prawdziwy czaruś z ciebie, Marcelku - odparła.
Wtem ni stąd ni zowąd, w kuchni pojawiła się Daniela. Była wzburzona.
- Nikodem! Do ojca! - krzyknęła chwytając chłopca za przedramię.
I to był ten moment, na który czekał Marcel. Nikodem zrobił zdziwioną minę. Zupełnie nie wiedział, o co chodzi Danieli.
Kobieta wyprowadziła go na taras.
- Zobacz, co znalazłam w szafie Nikodema! - krzyknęła stawiając na stole puszkę po piwie.
Marcel wybuchnął śmiechem.
- Dobry jesteś, Niko! Takie rzeczy ukrywa się pod łóżkiem, gdzie nikt nie zagląda, a nie do szafy!
Szymon szarpnął Nikodema ku sobie. Zdenerwował się bardzo.
- Nikodem, skąd ta puszka wzięła się w twoich rzeczach? - spytał odkładając kubek z kawą.
- Nie wiem. Słowo, że ja jej tam nie włożyłem - rzekł chłopiec.
- Nikodem, dość! Proszę teraz pójść do swojego pokoju i czekać tam na mnie. Zaraz do ciebie przyjdę i porozmawiamy sobie, synu, w cztery oczy!
- Tato, posłuchaj mnie. Nie miałem w szafie żadnego piwa... - szepnął Nikodem.
- To skąd się tam wzięło?! Niko, dość! W tej chwili do swojego pokoju!
Wtem na taras wyszła Danuta. Marszcząc brwi spojrzała na zdenerwowanego syna.
- Szymon, co to za krzyki?
- Uzasadnione - odparł mężczyzna wskazując Nikodemowi drzwi. Chłopiec zamiast wejść do mieszkania, przytulił się do Danuty.
- Babciu, ja naprawdę nie miałem piwa w szafie - szepnął wybuchając płaczem. - Powiedz to tacie...
- Biegiem do pokoju, powiedziałem! Masz trzy sekundy, żeby przejść przez te drzwi! W przeciwnym wypadku dostaniesz lanie tu i teraz! Przy wszystkich!
- Szymon! - krzyknął Franciszek. - Uspokój się! Wysłuchaj tego, co Nikodem próbuje ci powiedzieć.
- Raz!
- Tatuś, to nie moje piwo... Przysięgam!
- Dwa!
- Niko, idź... Tata nie żartuje - odezwała się Daniela.
Chłopiec jeszcze mocniej przytulił się do babci.
- Trzy!
Nie bacząc na obecność rodziców, żony i Marcela, Szymon wyjął pasek zza szlufek spodni. Nikodem pojął, że od lania dzielą go sekundy.
- Mama puści mojego syna! - rzekł Szymon ze wzburzeniem patrząc na Danutę.
- Synku, jesteś zdenerwowany.
- Tak! Jestem! Mam prawo być zdenerwowany! Puszczaj go!
Mężczyzna wyrwał syna z rąk babci. Marcel wtulił się w ramiona mamy. Miał nadzieję, że za moment zobaczy, jak Nikodem otrzymuje od taty lanie.
Tymczasem Szymon wprowadził przerażonego Nikodema do domu. Przez zamknięte drzwi słuchać było zarówno uderzenia pasem jak i płacz chłopca.
Daniela usiadła na krześle. Spuściła nisko głowę.
- W takiej sytuacji chyba lepiej będzie jeśli chłopcy pojadą do was na wakacje w innym terminie.
Danuta i Franciszek spojrzeli na siebie z powagą.
- Nie, córeczko. Dzisiaj weźmiemy chłopców na wakacje - odparła stanowczo.
- Zobaczymy, co powie Szymon.
- Szymon nie ma nic do gadania.
Daniela nie chciała kłócić się z teściową, toteż nic nie odpowiedziała. Młoda mężatka dobrze wiedziała, że w starciu z Szymonem to Danuta nie ma nic do gadania. Zwłaszcza jeśli chodzi o Nikodema i Marcela.
Po chwili Szymon wyszedł na taras. Spojrzał na matkę.
- Szymon, jesteś niepoprawny - powiedziała Danuta wstając z krzesła. Szybkim krokiem pomaszerowala w stronę salonu. Wzięła w objęcia zapłakanego wnuka. Podciągnęła mu spodnie.
- Już dobrze, kochanie... Babcia jest przy tobie... - szepnęła czułym głosem. - Zaraz weźmiemy twoją torbę i pojedziesz do babci i dziadka na wakacje...
Po kilku minutach Danuta wyprowadziła z mieszkania wciąż szlochającego wnuka.
- Szymon, zabieram dzieci do siebie - oznajmiła.
- Bardzo proszę - odparł mężczyzna przyglądając się synowi.
- Marcel, w salonie są wasze plecaki - odezwała się Daniela. - Zanieś je do samochodu babci.
- Dobrze! - zawołał chłopiec. Prędko wykonał polecenie matki.
- Tylko pożegnam się z Misiem, Pysiulkiem i z Monsterkiem! - zawołał biegnąc w stronę pupili. Wyściskał każdego z nich po kolei, po czym nie żegnając się z rodzicami wsiadł do samochodu Danuty.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro