Powrót
Marcel obudził się o siódmej trzydzieści. Wyciągnął spod łóżka bagażową torbę. Znajdowały się w niej między innymi spodnie i koszulka z krótkim rękawem. Marcel zabrał je, po czym poszedł do łazienki się przebrać.
Gdy wrócił do pokoju, spakował wszystkie swoje rzeczy do torby, usiadł na łóżku.
Do "siódemki" weszła pielęgniarka. Z uśmiechem spojrzała na rozpromienionego chłopca.
- A ty już ubrany? - zdziwiła się. - Wypisy do domu dopiero po czternastej.
- Co? Mam tu siedzieć do czternastej? - posmutniał.
- No, niestety...
Pielęgniarka chwyciła chłopca za rękę.
- Gdzie masz wenflon? - spytała. - Kto pozwolił ci go wyjąć?
- No bo miałem iść do domu... - odparł.
- Marcel, Marcel...
Pielęgniarka nakłuła rękę chłopca. Założyła mu nowy wenflon. Podłączyła kroplówkę.
- Kładź się do łóżka - powiedziała zdejmując Marcelowi z nóg tenisówki. - Gdzie masz klapki?
- W torbie...
Wtem do "siódemki" weszli rodzice Marcela wraz z Nikodemem. Przywitali się z pielęgniarką.
- Mały nie może się doczekać powrotu do domu. Jak widać już jest gotowy do wyjścia! - zaśmiała się.
- O której możemy go zabrać? - spytał Szymon.
- Wypisy wydajemy po czternastej - oświadczyła. - Proszę spytać lekarza, czy można zabrać chłopca już teraz... Ale i tak będzie trzeba przyjechać odebrać wypis...
Marcel uśmiechnął się.
- To ja porozmawiam z lekarzem. Zaraz wracam - rzekł Szymon.
Marcel był podekscytowany. Patrzył na spływającą w przezroczystym wężyku kroplówkę.
- Pielęgniarka mnie wyzwała, bo sobie wyjąłem wenflon z ręki - pochwalił się, gdy tylko pracownica szpitala wyszła z sali. - Jak kroplówka się skończy, to sobie ten wenflon sam wyjmę - dodał uśmiechając się do mamy.
- Oj, Marcel - westchnęła Daniela.
- Ja też bym chciał mieć takie coś w ręce - odezwał się Nikodem. - To cię boli?
- Nie, nie boli - odparł Marcel. - Nie każdy dostaje takie coś... Ten mały dzieciak, co tam leży wciąż sobie wyrywał wenflon i za karę dostaje czopki w tyłek rano i wieczorem - zaśmiał się.
- Za karę? - westchnęła Daniela.
- No, przecież mówię... Ja byłem cały czas grzeczny, więc mnie to na szczęście ominęło...
- Skarbie, ten chłopczyk dostaje czopki, bo po pierwsze jest mały... A po drugie, skoro wyrywa z rączki wenflon to nie ma innego sposobu na podanie mu leków - powiedziała Daniela.
- Można jeszcze dać lekarstwo do buzi, ale on wypluwa - rzekł Marcel. - Niko, co się nie odzywasz? Dużo nabroiłeś, jak mnie nie było w domu? Pewnie tak...
- Nic nie nabroiłem - rzekł jasnowłosy chłopiec. - Wczoraj tata zabrał mnie na lody... Kupiliśmy ci prezent. Czeka na ciebie w domu...
- Ciekawe co... Oby to był zestaw do torturowania ciebie! - zaśmiał się Marcel.
Do "siódemki" weszła pielęgniarka. Zmierzyła temperaturę leżącemu w łóżeczku dwulatkowi.
- Proszę pani! - zawołał Marcel. - A czy mógłbym dostać kilka igieł i strzykawek do zabawy w tortury? - spytał.
- Marcel! - odezwała się Daniela. - Uspokoisz się?
Pielęgniarka nie odpowiedziała ani słowem. Uśmiechnęła się do Danieli, po czym wyszła z sali.
Po chwili w drzwiach stanął Szymon.
- Wracam do domu? - spytał chłopiec wstając z łóżka.
- Tak... Jak tylko spłynie ci kroplówka... - odparł.
Nikodem podskoczył z radości. Cieszył się, że w końcu on i jego rodzina wrócą do domu, do Zajezierza. To była wspaniała wiadomość.
- Można tą kroplówkę jakoś przyśpieszyć? - rzekł Marcel majsterkując przy białym, maleńkim pokrętle.
- Marcel, zostaw tę kroplówkę, dobrze? - rzekł Szymon.
- Dobrze... - odparł chłopiec. - Zrobię to tylko dlatego, że mnie o to ładnie poprosiłeś...
- Ale mądraliński - rzekł Szymon uśmiechając się do żony.
- Koniec kroplówki! - zawołał Nikodem po chwili. - Pobiegnę po pielęgniarkę.
- Gdzie koniec kroplówki? Jeszcze jedna trzecia nie zleciała - odparł Szymon.
- Ale zanim przyjdzie pielęgniarka, to kroplówka zleci do końca...
- Idź, Niko... - szepnął Marcel.
Nikodem wyszedł z sali. Daniela usiadła na łóżku obok syna. Ucałowała go w czoło.
Szymon popatrzył na nich z uśmiechem. Był niezwykle przejęty powrotem Marcela do domu.
Te ostatnie dni to był ciężki okres zarówno dla Marcela jak i dla jego rodziców. Nagle zachorowanie chłopca dało Szymonowi wiele do myślenia. Uświadomił sobie, jak kruche jest życie i jak ważne w życiu są więzi rodzinne. Postanowił sobie, że zrobi wszystko, by jego rodzina była szczęśliwa.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro