Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Powrót

Marcel obudził się o siódmej trzydzieści. Wyciągnął spod łóżka bagażową torbę. Znajdowały się w niej między innymi spodnie i koszulka z krótkim rękawem. Marcel zabrał je, po czym poszedł do łazienki się przebrać.
Gdy wrócił do pokoju, spakował wszystkie swoje rzeczy do torby, usiadł na łóżku.
Do "siódemki" weszła pielęgniarka.  Z uśmiechem spojrzała na rozpromienionego chłopca.
- A ty już ubrany? - zdziwiła się. - Wypisy do domu dopiero po czternastej.
- Co? Mam tu siedzieć do czternastej? - posmutniał.
- No, niestety...
Pielęgniarka chwyciła chłopca za rękę.
- Gdzie masz wenflon? - spytała. - Kto pozwolił ci go wyjąć?
- No bo miałem iść do domu... - odparł.
- Marcel, Marcel...
Pielęgniarka nakłuła rękę chłopca. Założyła mu nowy wenflon. Podłączyła kroplówkę.
- Kładź się do łóżka - powiedziała zdejmując Marcelowi z nóg tenisówki. - Gdzie masz klapki?
- W torbie...
Wtem do "siódemki" weszli rodzice Marcela wraz z Nikodemem. Przywitali się z pielęgniarką.
- Mały nie może się doczekać powrotu do domu. Jak widać już jest gotowy do wyjścia! - zaśmiała się.
- O której możemy go zabrać? - spytał Szymon.
- Wypisy wydajemy po czternastej - oświadczyła. - Proszę spytać lekarza, czy można zabrać chłopca już teraz... Ale i tak będzie trzeba przyjechać odebrać wypis...
Marcel uśmiechnął się.
- To ja porozmawiam z lekarzem. Zaraz wracam - rzekł Szymon.
Marcel był podekscytowany. Patrzył na spływającą w przezroczystym wężyku kroplówkę.
- Pielęgniarka mnie wyzwała, bo sobie wyjąłem wenflon z ręki - pochwalił się, gdy tylko pracownica szpitala wyszła z sali. - Jak kroplówka się skończy, to sobie ten wenflon sam wyjmę - dodał uśmiechając się do mamy.
- Oj, Marcel - westchnęła Daniela.
- Ja też bym chciał mieć takie coś w ręce - odezwał się Nikodem. - To cię boli?
- Nie, nie boli - odparł Marcel. - Nie każdy dostaje takie coś... Ten mały dzieciak, co tam leży wciąż sobie wyrywał wenflon i za karę dostaje czopki w tyłek rano i wieczorem - zaśmiał się.
- Za karę? - westchnęła Daniela.
- No, przecież mówię... Ja byłem cały czas grzeczny, więc mnie to na szczęście ominęło...
- Skarbie, ten chłopczyk dostaje czopki, bo po pierwsze jest mały... A po drugie, skoro wyrywa z rączki wenflon to nie ma innego sposobu na podanie mu leków - powiedziała Daniela.
- Można jeszcze dać lekarstwo do buzi, ale on wypluwa - rzekł Marcel. - Niko, co się nie odzywasz? Dużo nabroiłeś, jak mnie nie było w domu? Pewnie tak...
- Nic nie nabroiłem - rzekł jasnowłosy chłopiec. - Wczoraj tata zabrał mnie na lody... Kupiliśmy ci prezent. Czeka na ciebie w domu...
- Ciekawe co... Oby to był zestaw do torturowania ciebie! - zaśmiał się Marcel.
Do "siódemki" weszła pielęgniarka. Zmierzyła temperaturę leżącemu w łóżeczku dwulatkowi.
- Proszę pani! - zawołał Marcel. - A czy mógłbym dostać kilka igieł i strzykawek do zabawy w tortury? - spytał.
- Marcel! - odezwała się Daniela. - Uspokoisz się?
Pielęgniarka nie odpowiedziała ani słowem. Uśmiechnęła się do Danieli, po czym wyszła z sali.
Po chwili w drzwiach stanął Szymon.
- Wracam do domu? - spytał chłopiec wstając z łóżka.
- Tak... Jak tylko spłynie ci kroplówka... - odparł.
Nikodem podskoczył z radości. Cieszył się, że w końcu on i jego rodzina wrócą do domu, do Zajezierza. To była wspaniała wiadomość.
- Można tą kroplówkę jakoś przyśpieszyć? - rzekł Marcel majsterkując przy białym, maleńkim pokrętle.
- Marcel, zostaw tę kroplówkę, dobrze? - rzekł Szymon.
- Dobrze... - odparł chłopiec. - Zrobię to tylko dlatego, że mnie o to ładnie poprosiłeś...
- Ale mądraliński - rzekł Szymon uśmiechając się do żony.
- Koniec kroplówki! - zawołał Nikodem po chwili. - Pobiegnę po pielęgniarkę.
- Gdzie koniec kroplówki? Jeszcze jedna trzecia nie zleciała - odparł Szymon.
- Ale zanim przyjdzie pielęgniarka, to kroplówka zleci do końca...
- Idź, Niko... - szepnął Marcel.
Nikodem wyszedł z sali. Daniela usiadła na łóżku obok syna. Ucałowała go w czoło.
Szymon popatrzył na nich z uśmiechem. Był niezwykle przejęty powrotem Marcela do domu.
Te ostatnie dni to był ciężki okres zarówno dla Marcela jak i dla jego rodziców. Nagle zachorowanie chłopca dało Szymonowi wiele do myślenia. Uświadomił sobie, jak kruche jest życie i jak ważne w życiu są więzi rodzinne. Postanowił sobie, że zrobi wszystko, by jego rodzina była szczęśliwa. 

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro