Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Pomocnicy

Po śniadaniu Szymon zaprowadził chłopców do kanciapy. Wyprowadził stamtąd kosiarkę spalinową.
- Niko, podaj bańkę z benzyną i lejek - rzekł odkręcając korek przy silniku.
- A gdzie są? - spytał chłopiec.
- No, rozejrzyj się.
Nikodem prędko przyniósł pięciolitrową bańkę. Postawił ją na trawie tuż przy kosiarce.
Szymon westchnął głęboko.
- Chłopaki, trochę inicjatywy - rzekł. - Niko, wlej benzynę do zbiorniczka... Tylko nie przelej...
Chłopiec ponownie chwycił w ręce dużą bańkę.
- Muszę to odkręcić - rzekł siłując się z niebieską, plastikową nakrętką. - Ale ktoś mocno zakręcił... Tato, może ty spróbuj...
- Oj, chłopaki.
Szymon uzupełnił brak benzyny w zbiorniku. Nikodem odniósł baniak na jego miejsce. Mężczyzna odpalił maszynę.
- Marcel! Proszę ładnie skosić trawnik. - Tu masz napęd...
- Okej - rzekł chłopiec zakładając na głowę czapkę z daszkiem.
Szymon uśmiechnął się. Niezmiernie cieszyło go to, że obydwaj chłopcy są tak chętni do pomocy. Przez chwilę przyglądał się pracy Marcela. Chłopiec powoli spacerował z kosiarką po dużym podwórku. Chciał jak najlepiej wywiązać się z powierzonego mu przez ojca zadania.
Dla Nikodema Szymon przewidział inną pracę. Chłopiec miał umyć i odkurzyć jego auto.
- Niko, najważniejsze są progi i nadkola... Te miejsca - rzekł mężczyzna schylając się nieco. - Auto ma lśnić - dodał. - Jak umyjesz je i odkurzysz, przyjdź do domu. Dam ci płyn do szyb.
- Tato, bez przesady... Wolę kosić trawę! - rzekł Nikodem krzyżując ręce.
- Praca to nie koncert życzeń. Masz tu ścierkę...
- A ty co będziesz robił? - spytał malec nieco poirytowany zadaniem zleconym mu przez ojca.
- Ja mam swoją robotę. Nie powiem ci jaką, bo to niespodzianka.
Szymon pogłaskał syna po głowie, po czym poszedł do kanciapy. Wyniósł stamtąd spory stos desek i skrzynkę z narzędziami. Zakasał rękawy, po czym zabrał się do pracy.
Szymon nie zdążył wymierzyć ani jednej deski, gdy spostrzegł biegnącego w jego kierunku Marcela. Chłopiec otarł ręką czoło. Przykucnął tuż przy skrzynce z narzędziami. Zajrzał do środka.
- Co będziesz robił? - spytał.
- Dowiesz się w swoim czasie - odparł mężczyzna wyjmując ze skrzynki ołówek i miarę.
- Tato, pomogę ci - rzekł chłopiec biorąc do ręki piłę do cięcia drewna. - Młotek będzie potrzeby? - spytał po chwili.
- No, tak. Ale później.
- Okej.
Szymon wymierzył długość pierwszej deski, zrobił na niej kreskę ołówkiem. Marcel bez słowa przejął deskę z jego ręki, po czym przyłożył metalową piłę do narysowanej kreski.
- Synku...
- Chcę się nauczyć - szepnął chłopiec uśmiechając się do taty. Z determinacją zabrał się za cięcie deski.
Szymonowi zaimponowała postawa chłopca. Wymierzył kolejną deskę, po czym bez słowa podał ją Marcelowi do ręki. Chłopiec uśmiechnął się.
Po chwili obaj usłyszeli dźwięk odpalanej kosiarki. To Nikodem zabrał się za ścinanie trawy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro