Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Piasek

Szymon i Daniela siedzieli na piasku przytuleni do siebie. Przez kilka minut nie odzywali się do siebie. On spoglądał na fale, zaś ona wpatrywała się w zamyślone oczy męża.
- Ile miałeś w życiu kobiet? - spytała nagle, zupełnie nieoczekiwanie.
Szymon zamyślił się. Zmarszczył brwi.
- Nie wiem... Niech policzę! - zaśmiał się. - Lusia, mam zasady, których się trzymam. Seks tylko w obrębie małżeństwa... Oprócz ciebie i Agaty, nie miałem innych kobiet.
Daniela uśmiechnęła się. Pogłaskała męża po policzku.
- A ty, ilu miałaś facetów?
- Tylko ciebie... - odparła.
- A Marek?
- Marek to była pomyłka... Nigdy go nie kochałam... Tęsknisz czasem za nią?
Szymon wziął głęboki oddech. Chwycił leżącą na piasku gałązkę. Zamyślił się.
- Czyli tęsknisz... - szepnęła. - Brakuje ci jej, prawda?
- Chodzi o to, skarbie... To trudne... Kocham ciebie i tylko ciebie... Ale Nikodem... Chciałbym, żeby ona żyła, żeby widziała, jak on wypowiada pierwsze słowa, jak mówi "mama", jak stawia pierwsze kroki, jak idzie poraz pierwszy do szkoły... Tak się cieszyła, że zostanie mamą... Lusia, ile ona miała lat, gdy zmarła? To było jeszcze dziecko... Nie mogę jej z tobą porównywać, bo tu nie ma czego porównywać...
- Mieszkaliście tu, w tym domu?
- Tak - przyznał. - Dopiero później, po jej śmierci, tata podzielił działkę w Toruniu na pół i postawił mi dom... Chcieli mieć mnie i Nikodema na oku.
Daniela zamyśliła się. Jeszcze mocniej wtuliła się w ramiona męża.
- Dlaczego przez te wszystkie lata nie poślubiłeś żadnej kobiety, co? Tylko nie mów, że nie miałeś takiego pragnienia, bo na pewno ci w to nie uwierzę...
- Wiesz, długo dochodziłem do siebie po jej śmierci... Kiedy Nikodem był mały to z nim spędzałem każdą wolną chwilę...
- No tak, ale nie uwierzę w to, że dziewczyny nie oglądały się za tobą... Jesteś przystojny, inteligentny, kasiasty... No dobrze... To z innej beczki... Powiedz mi, mój panie i władco, dlaczego właśnie mnie sobie upatrzyłeś?
- To akurat proste pytanie... - zaśmiał się. - To zasługa Marcela... Jak mogłaś dać mu do ubrania na rozpoczęcie roku jeansy i bluzę z kapturem, co?
Daniela uśmiechnęła się.
- Tylko na niego spojrzałem... Od razu wiedziałem, że to będzie trudny rok.
- Serio?
- No... Chciałem od początku pokazać mu, kto tu rządzi... No i pokazałem... Pamiętam to, jak dziś... A następnego dnia podpisał ławkę długopisem...
- Odwiozłeś go wtedy do domu... Jejku, jaka ja byłam spanikowana, kiedy przyszedłeś do mnie do domu!
- Od razu się w tobie zakochałem... Byłaś taka zabawna...
- Zabawna? Raczej niezdarna... Pamiętasz, jak wbiłam ci śrubokręt w ramię?
- Lusia! Do dziś mam bliznę! A najlepsze jest to, że miałaś przynieść kombinerki, a ty przyleciałaś ze śrubokrętem w ręce...
- I się poślizgnąłeś! - wybuchnęła śmiechem.
- I dobrze... Kiedy pochyliłaś się nade mną z tym bandażem... Chciałem cię wtedy pocałować...
- Serio? Ty, brzydalu! Dostałbyś w twarz!
- Bałem się, że znowu weźmiesz śrubokręt i mnie nim zadźgasz!
- Dowcipniś!
Szymon ucałował żonę w czubek głowy.
- Kocham cię, skarbie - rzekł. - I was, moje malutkie dzieciątka... - dodał kładąc obydwie dłonie na brzuchu małżonki.
Po chwili oboje ujrzeli zmierzającego w ich stronę Marcela. Chłopiec trzymał w ręku gałązkę zerwaną z płaczącej wierzby. Gdy był już blisko rodziców, przyśpieszył kroku.
- Hejo! - zawołał. - Tato, jest sprawa... Ale w cztery oczy...
- Mów przy mamie... - odparł Szymon.
- No, właśnie nie...
- Na ucho mi powiedz.
Marcel uklęknął przy siedzącym na piasku ojcu.
- Tatuś, a wrzucimy mamę do jeziora? - spytał szeptem.
Szymon uśmiechnął się. Wstał, po czym otrzepał dłonie z piasku. Uśmiechnął się do Marcela. Ten, podskoczył z radości. Nie przypuszczał, że to jego za moment Szymon wrzucił do wody.
- Tatuś, nie mnie! Mamę! - wołał kurczowo trzymając się ramion ojca.
Po chwili Szymon wszedł po pas do wody. Marcel nie przestawał się śmiać. Nie mógł się doczekać, kiedy Szymon wrzuci go do jeziora.
W końcu nastał ten moment. Marcel zanurkował. Szybko wypłynął na powierzchnię wody.
- Zrobisz to jeszcze raz? - spytał chwytając się ramienia ojca.
- No zrobię, zrobię! - odparł mężczyzna.
Daniela siedziała tuż przy brzegu jeziora. Z uśmiechem patrzyła na męża i syna. W pewnym momencie poczuła, że łza kręci jej się w oku. Pociągnąwszy nosem, otarła ją z policzka.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro