Osiem
W drodze do domu, Szymon kupił chłopakom pizzę. Zrobił to ponieważ nie miał ochoty gotować dla nich obiadu - był zmęczony i marzył tylko o tym, by wsunąć pod głowę poduszkę i położyć się spać.
Marcel i Nikodem usiedli przy kuchennym stole. Otworzyli płaski kartonik. W salonie zapachniało.
- Ja się kładę - rzekł Szymon siadając na kanapie. - Marcelek, jak się najesz, weź się, proszę za tabliczkę mnożenia. Wczoraj ci ją odpuściłem, ale dzisiaj na pewno cię przepytam.
- Tato, wyluzuj... Moja mama leży w szpitalu, a ja mam uczuć się tabliczki?
- Tak. Widzisz w tym coś dziwnego?
- Przez ciebie pizza spadła mi na podłogę!
Chłopiec schyliwszy się, wszedł pod stół. Podniósł kawałek pizzy, po czym wyniósł go na dwór.
- Misiu! Obiad! - zawołał. - Niko, wypuściłeś psy z piwnicy?
- Nie, a co? - odezwał się Nikodem.
- A gówno! - odparł Marcel ponownie wychodząc na taras. Pobiegł w stronę piwnicy. Otworzył drzwiczki. Zarówno Misiu jak i Monster zaczęli skakać wokół Marcela.
- Przestań! Monster, do nogi! Misiu, łap kota! - zaczął wydawać komendy.
Po chwili wbiegł do domu cały zdyszany. Rzucił kota Szymonowi na brzuch.
- Marcel, ja śpię! Bierz mi tego kota na dwór - rzekł Szymon podniesionym głosem.
- Wyluzuj. Pysiu przyszedł zjeść resztki z pizzy - powiedział Marcel uśmiechając się do Nikodema.
Po chwili do mieszkania wbiegły psy. Monster jako pierwszy zaczął obwąchiwać miejsce, na którym jeszcze przed chwilą leżał kawałek pizzy.
- Misiu wskoczył na łóżko. Położył się w nogach u Szymona.
- Tato, nie chcę cię budzić, - zaczął Marcel - ale nawet nie wiesz, kto leży z tobą na kanapie...
- Ten ktoś przez chwilę gryzł moją skarpetkę, a później polizał mnie po nodze... Domyślam się, że to nie byłeś ani ty ani Nikodem. A po drugie, ja śpię...
- A może Misiu z tobą spać? - spytał chłopiec.
- Niech śpi... Ale, proszę cię, synku... Nie odzywaj się już do mnie, bo próbuję zasnąć. Porozmawiamy, gdy wstanę... Na temat tabliczki mnożenia sobie porozmawiamy.
- Tato!
- Cicho już - rzekł mężczyzna zdejmując poduszkę spod głowy. Bez namysłu przykrył sobie nią twarz.
Marcel zamknął karton, w którym znajdowały się jeszcze cztery kawałki pizzy. Uśmiechnął się do brata.
- Niko, idziemy się kąpać czy co robimy? - rzekł po chwili.
Szymon otworzył oczy. Usiadł na kanapie. Po chwili wstał. Podszedł do regału. Wyciągnął z niego zielony podręcznik. Podał go Marcelowi do ręki.
- Oto, co będziecie robić... Marcel, na bodajże trzeciej stronie masz pięknie rozpisaną tabliczkę mnożenia do stu. Proszę się nauczyć tego na pamięć. A ty, Nikodem masz przypilnować brata i go przepytywać. Jasne? - rzekł.
- Tak - odparł Nikodem. - To idziemy na hamak się uczyć...
- No, dobrze... To idźcie...
Szymon ponownie położył się na kanapie, zaś chłopcy wyszli na dwór. Marcel rzucił książkę na stół znajdujący się na tarasie.
Obaj chłopcy położyli się obok siebie na hamaku.
- Masakra - rzekł Marcel. - O co mu chodzi z tą tabliczką? Przecież dobrze wie, że są wakacje... Miałem czwórkę z matmy więc po co się mnie czepia... Normalny ojciec olałby sprawę... A ten nie!
- A umiesz chociaż coś z tej tabliczki?
- No jasne... Kiedyś się jej uczyłem i dostałem piątkę z odpowiedzi... Tylko mi się sporo zapomniało.
- Ile jest cztery razy cztery?
- Szesnaście. No to akurat każdy głupi wie - odparł Marcel.
- A pięć razy pięć?
- Niko, nie bądź śmieszny... Tata nie będzie mnie pytał o takie łatwe, tylko zaraz osiem razy dziewięć... Osiem razy siedem... On zawsze mi się pyta o osiem, bo wie, że nie umiem mnożyć przez osiem...
- To naucz się tylko mnożenia przez osiem i tyle... Masz tak... Osiem, szesnaście, dwadzieścia cztery, trzydzieści dwa, czterdzieści....
- Do czterdziestu to wcale mnie nie spyta... Wynik musi być mega trudny, powyżej pięćdziesięciu.
- To jeszcze lepiej... Naucz się tylko ile jest osiem razy siedem... To masz pięćdziesiąt sześć... Potem osiem razy osiem... Sześćdziesiąt cztery... Osiem razy dziewięć... Siedemdziesiąt dwa... I styknie...
- Ej... To ja sobie to gdzieś na ręce napiszę i tyle... Nie będę się tego uczył, jak jakiś debil. I tak do września zapomnę - rzekł Marcel schodząc z hamaku.
Pobiegł w stronę domu. Szymon mocno spał. Chłopiec nie chciał go obudzić. Pogłaskał pieska leżącego w nogach ojca, po czym wyciągnął z szuflady długopis.
Pędem ruszył z powrotem w stronę hamaku. Nikodem jeszcze raz podyktował bratu kilka liczb. Marcel napisał je sobie na lewej dłoni, po czym położył się na hamaku. Zamknąwszy oczy, odpoczywał.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro