Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Osiem

W drodze do domu, Szymon kupił chłopakom pizzę. Zrobił to ponieważ nie miał ochoty gotować dla nich obiadu - był zmęczony i marzył tylko o tym, by wsunąć pod głowę poduszkę i położyć się spać.
Marcel i Nikodem usiedli przy kuchennym stole. Otworzyli płaski kartonik. W salonie zapachniało.
- Ja się kładę - rzekł Szymon siadając na kanapie. - Marcelek, jak się najesz, weź się, proszę za tabliczkę mnożenia. Wczoraj ci ją odpuściłem, ale dzisiaj na pewno cię przepytam.
- Tato, wyluzuj... Moja mama leży w szpitalu, a ja mam uczuć się tabliczki?
- Tak. Widzisz w tym coś dziwnego?
- Przez ciebie pizza spadła mi na podłogę!
Chłopiec schyliwszy się, wszedł pod stół. Podniósł kawałek pizzy, po czym wyniósł go na dwór.
- Misiu! Obiad! - zawołał. - Niko, wypuściłeś psy z piwnicy?
- Nie, a co? - odezwał się Nikodem.
- A gówno! - odparł Marcel ponownie wychodząc na taras. Pobiegł w stronę piwnicy. Otworzył drzwiczki. Zarówno Misiu jak i Monster zaczęli skakać wokół Marcela.
- Przestań! Monster, do nogi! Misiu, łap kota! - zaczął wydawać komendy.
Po chwili wbiegł do domu cały zdyszany. Rzucił kota Szymonowi na brzuch.
- Marcel, ja śpię! Bierz mi tego kota na dwór - rzekł Szymon podniesionym głosem.
- Wyluzuj. Pysiu przyszedł zjeść resztki z pizzy - powiedział Marcel uśmiechając się do Nikodema.
Po chwili do mieszkania wbiegły psy. Monster jako pierwszy zaczął obwąchiwać miejsce, na którym jeszcze przed chwilą leżał kawałek pizzy.
- Misiu wskoczył na łóżko. Położył się w nogach u Szymona.
- Tato, nie chcę cię budzić, - zaczął Marcel - ale nawet nie wiesz, kto leży z tobą na kanapie...
- Ten ktoś przez chwilę gryzł moją skarpetkę, a później polizał mnie po nodze... Domyślam się, że to nie byłeś ani ty ani Nikodem. A po drugie, ja śpię...
- A może Misiu z tobą spać? - spytał chłopiec.
- Niech śpi... Ale, proszę cię, synku... Nie odzywaj się już do mnie, bo próbuję zasnąć. Porozmawiamy, gdy wstanę... Na temat tabliczki mnożenia sobie porozmawiamy.
- Tato!
- Cicho już - rzekł mężczyzna zdejmując poduszkę spod głowy. Bez namysłu przykrył sobie nią twarz.
Marcel zamknął karton, w którym znajdowały się jeszcze cztery kawałki pizzy. Uśmiechnął się do brata.
- Niko, idziemy się kąpać czy co robimy? - rzekł po chwili.
Szymon otworzył oczy. Usiadł na kanapie. Po chwili wstał. Podszedł do regału. Wyciągnął z niego zielony podręcznik. Podał go Marcelowi do ręki.
- Oto, co będziecie robić... Marcel, na bodajże trzeciej stronie masz pięknie rozpisaną tabliczkę mnożenia do stu. Proszę się nauczyć tego na pamięć. A ty, Nikodem masz przypilnować brata i go przepytywać. Jasne? - rzekł.
- Tak - odparł Nikodem. - To idziemy na hamak się uczyć...
- No, dobrze... To idźcie...
Szymon ponownie położył się na kanapie, zaś chłopcy wyszli na dwór. Marcel rzucił książkę na stół znajdujący się na tarasie.
Obaj chłopcy położyli się obok siebie na hamaku.
- Masakra - rzekł Marcel. - O co mu chodzi z tą tabliczką? Przecież dobrze wie, że są wakacje... Miałem czwórkę z matmy więc po co się mnie czepia... Normalny ojciec olałby sprawę... A ten nie!
- A umiesz chociaż coś z tej tabliczki?
- No jasne... Kiedyś się jej uczyłem i dostałem piątkę z odpowiedzi... Tylko mi się sporo zapomniało.
- Ile jest cztery razy cztery?
- Szesnaście. No to akurat każdy głupi wie - odparł Marcel.
- A pięć razy pięć?
- Niko, nie bądź śmieszny... Tata nie będzie mnie pytał o takie łatwe, tylko zaraz osiem razy dziewięć... Osiem razy siedem... On zawsze mi się pyta o osiem, bo wie, że nie umiem mnożyć przez osiem...
- To naucz się tylko mnożenia przez osiem i tyle... Masz tak... Osiem, szesnaście, dwadzieścia cztery, trzydzieści dwa, czterdzieści....
- Do czterdziestu to wcale mnie nie spyta... Wynik musi być mega trudny, powyżej pięćdziesięciu.
- To jeszcze lepiej... Naucz się tylko ile jest osiem razy siedem... To masz pięćdziesiąt sześć... Potem osiem razy osiem... Sześćdziesiąt cztery... Osiem razy dziewięć... Siedemdziesiąt dwa... I styknie...
- Ej... To ja sobie to gdzieś na ręce napiszę i tyle... Nie będę się tego uczył, jak jakiś debil. I tak do września zapomnę - rzekł Marcel schodząc z hamaku.
Pobiegł w stronę domu. Szymon mocno spał. Chłopiec nie chciał go obudzić. Pogłaskał pieska leżącego w nogach ojca, po czym wyciągnął z szuflady długopis.
Pędem ruszył z powrotem w stronę hamaku. Nikodem jeszcze raz podyktował bratu kilka liczb. Marcel napisał je sobie na lewej dłoni, po czym położył się na hamaku. Zamknąwszy oczy, odpoczywał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro