Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Obraza

Marcel, Nikodem i Ada siedzieli na kanapie. Jedli ciasto.
- Jak będziesz chciała to możemy iść na rowery - odezwał się Marcel. - Tu w okolicy jest dużo fajnych miejsc...
- Jakich miejsc? - zdziwiła się.
- No, na przykład stóg! - odezwał się Nikodem. - Albo młyn, ale tam nie wolno nam chodzić...
- To cię tam zaprowadzimy, żebyś wiedziała, gdzie nie wolno... - rzekł Marcel.
- No okej - odparła uśmiechając się.
- Jest też mega zarąbisty garaż Oliwera! Ale tam... Kurcze... Tam też nie możemy chodzić... Ale możemy jechać do Aleksa!
- A kto to jest ten Aleks? - zapytała.
- To taki nasz znajomy, który ma garaż i stodołę... Bawiłaś się kiedyś w tortury?
- Nie - odpowiedziała.
Wtem do salonu weszła Daniela. Usiadła obok młodszej kuzynki.
- Cieszę się, że przyjechałaś... Zaraz wujek przyjdzie z twoim plecakiem...
- A, bo zostawiłam plecak w aucie! - zawołała.
- Nie szkodzi. Marcel, odstąpisz Adzie swój pokój, prawda? - spytała Daniela.
- Ja? A czemu nie Nikodem? - spytał chłopiec.
- Bo wczoraj powiedziałeś, że nie będziesz spał u siebie - usłyszał w odpowiedzi. - Poza tym Ada jest naszym gościem. Chcemy, żeby dobrze się czuła.
Chłopiec kiwnął twierdząco głową. Daniela odetchnęła z ulgą. Bała się, że Marcel za wszelką cenę będzie bronił praw do swojego pokoju. Jego postawa mile ją zaskoczyła.
- Możesz mieć mój pokój - rzekł. - Chodź... Pokażę ci, który to! - dodał wkładając do ust kawałek ciasta.
Troje dzieci pobiegło po schodach do pokoju Marcela.
- Wow! Ale super! - zachwyciła się. - Masz świetne meble, biurko - dodała dotykając palcem drewnianego blatu. - I łóżko... Mogę? - spytała spoglądając na Marcela.
- Jasne - odparł.
Dziewczynka usiadła na łóżku.
- Jaki twardy materac...
- Dobrze się na nim odrabia lekcje - rzekł Marcel z uśmiechem na ustach. - Masz tu kartki i kredki. Możesz sobie rysować, jeśli lubisz. Lubisz?
- Tak - odpowiedziała. - I lubię czytać... Masz jakieś książki? - spytała.
- Dwie o border collie i jedną o dinozaurach...
Nagle do pokoju Marcela wszedł Szymon. Szczerze uśmiechnął się do chłopca. Daniela opowiedziała mu o tym, że Marcel zgodził się odstąpić kuzynce swój pokój. Szymonowi trudno było w to uwierzyć.
- Ada, twój plecak - rzekł stawiając ciemnozielony tornister na podłodze.
- Dzięki - odparła.
Marcel zmierzył ojca wzrokiem.
- Do tego pokoju się puka - rzekł marszcząc brwi.
Szymon zignorował słowa chłopca. Podszedł do okna. Otworzył je na oścież.
- Przewietrzymy tu trochę - rzekł.
- Tato, a czy możemy zabrać Adę na rowery? - odezwał się Nikodem.
- A dokąd chcecie jechać? - spytał Szymon.
- Ja powiem! - odezwała się Ada. - Chłopaki chcieli pokazać mi jakiś stóg. Nie mam pojęcia, co to może być.
- Pokażemy jej dom Oliwera i Aleksa - dopowiedział Nikodem.
- No dobrze. Ale teraz chodźcie na śniadanie.
- Ja nie jestem głodny - rzekł Marcel robiąc obrażoną minę.
Szymon w mig pojął, że chłopiec znowu się na niego gniewa. Postanowił wziąć go na stronę i porozmawiać z nim w cztery oczy.
- Niko, Ada, idźcie się najeść. Marcel za moment do was dołączy - rzekł.
- Uuu! - zawołał Nikodem. - Trzymaj się, Marcel!
- Spadaj - odparł chłopiec siadając na łóżku.
Po chwili Szymon spoczął obok niego. Spojrzał mu głęboko w oczy. Chłopiec się zawstydził.
- Marcelek, czy ty jesteś na mnie obrażony? - spytał.
- Tak.
- A mogę spytać, z jakiego powodu? Przez te dwa klapsy?
Marcel spuścił głowę na dół.
- Bo ja tak niechcąco powiedziałem... A ty od razu... No wiesz - szepnął przecierając ręką oko.
- Marcelek, nie wolno ci mówić do mamy, że jest głupia. Mama się o ciebie troszczy, kocha cię najbardziej na świecie, a ty tak się do niej odzywasz?
- Niechcąco - westchnął chłopiec. - No dobrze... Chciałeś mi przylać, okej. Ale naprawdę musiałeś to zrobić przy Adzie? - wydusił z siebie.
- Tak. Wiesz dlaczego? Bo chciałem, żebyś się zawstydził. I myślę, że teraz będziesz miał dobrą nauczkę na przyszłość i więcej razy nie odezwiesz się do mamy w ten sposób, tym bardziej przy gościach. Mam rację?
- Masz - szepnął chłopiec.
- No, dobrze... Pogadaliśmy sobie. To co, zgoda?
- Nie - westchnął chłopiec.
Szymon wziął głęboki oddech.
- Tato, zły jestem na ciebie i tyle. Mogę się trochę na ciebie pogniewać? - spytał.
- Możesz - rzekł Szymon podnosząc się z łóżka. - Chodź na śniadanie. Raz, dwa!
Marcel wyprzedził ojca. Pobiegł do salonu. Usiadł przy stole.
- Chlebuś z Nutellą? - ucieszył się. - Mamo, a czy pożyczysz Adzie swój rower? - spytał biorąc do ręki kubek z herbatą.
- Jasne - odpowiedziała.
Chłopiec jednym ciurkiem wypił ciepły napój. Chwycił kanapkę.
- To jedziemy? - spytał.
- Marcelek, pozwól Adzie i Nikodemowi zjeść śniadanie - powiedziała Daniela.
- Okej. Mamo, a dasz nam parę złotych na lody?
- A dam - odparła wstając od stołu. - Dziesięć złotych wystarczy?
- Na lody starczy, ale na lody i na picie już nie - westchnął.
Kobieta wyciągnęła z portfela dwadzieścia złotych. Podała je Marcelowi do ręki.
- Dzięki mamuś. Jesteś wspaniała - rzekł.
- Godzinę temu powiedziałeś, że jestem głupia...
- Bo byłaś... Ale teraz jesteś wspaniała!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro