Obraza
Marcel, Nikodem i Ada siedzieli na kanapie. Jedli ciasto.
- Jak będziesz chciała to możemy iść na rowery - odezwał się Marcel. - Tu w okolicy jest dużo fajnych miejsc...
- Jakich miejsc? - zdziwiła się.
- No, na przykład stóg! - odezwał się Nikodem. - Albo młyn, ale tam nie wolno nam chodzić...
- To cię tam zaprowadzimy, żebyś wiedziała, gdzie nie wolno... - rzekł Marcel.
- No okej - odparła uśmiechając się.
- Jest też mega zarąbisty garaż Oliwera! Ale tam... Kurcze... Tam też nie możemy chodzić... Ale możemy jechać do Aleksa!
- A kto to jest ten Aleks? - zapytała.
- To taki nasz znajomy, który ma garaż i stodołę... Bawiłaś się kiedyś w tortury?
- Nie - odpowiedziała.
Wtem do salonu weszła Daniela. Usiadła obok młodszej kuzynki.
- Cieszę się, że przyjechałaś... Zaraz wujek przyjdzie z twoim plecakiem...
- A, bo zostawiłam plecak w aucie! - zawołała.
- Nie szkodzi. Marcel, odstąpisz Adzie swój pokój, prawda? - spytała Daniela.
- Ja? A czemu nie Nikodem? - spytał chłopiec.
- Bo wczoraj powiedziałeś, że nie będziesz spał u siebie - usłyszał w odpowiedzi. - Poza tym Ada jest naszym gościem. Chcemy, żeby dobrze się czuła.
Chłopiec kiwnął twierdząco głową. Daniela odetchnęła z ulgą. Bała się, że Marcel za wszelką cenę będzie bronił praw do swojego pokoju. Jego postawa mile ją zaskoczyła.
- Możesz mieć mój pokój - rzekł. - Chodź... Pokażę ci, który to! - dodał wkładając do ust kawałek ciasta.
Troje dzieci pobiegło po schodach do pokoju Marcela.
- Wow! Ale super! - zachwyciła się. - Masz świetne meble, biurko - dodała dotykając palcem drewnianego blatu. - I łóżko... Mogę? - spytała spoglądając na Marcela.
- Jasne - odparł.
Dziewczynka usiadła na łóżku.
- Jaki twardy materac...
- Dobrze się na nim odrabia lekcje - rzekł Marcel z uśmiechem na ustach. - Masz tu kartki i kredki. Możesz sobie rysować, jeśli lubisz. Lubisz?
- Tak - odpowiedziała. - I lubię czytać... Masz jakieś książki? - spytała.
- Dwie o border collie i jedną o dinozaurach...
Nagle do pokoju Marcela wszedł Szymon. Szczerze uśmiechnął się do chłopca. Daniela opowiedziała mu o tym, że Marcel zgodził się odstąpić kuzynce swój pokój. Szymonowi trudno było w to uwierzyć.
- Ada, twój plecak - rzekł stawiając ciemnozielony tornister na podłodze.
- Dzięki - odparła.
Marcel zmierzył ojca wzrokiem.
- Do tego pokoju się puka - rzekł marszcząc brwi.
Szymon zignorował słowa chłopca. Podszedł do okna. Otworzył je na oścież.
- Przewietrzymy tu trochę - rzekł.
- Tato, a czy możemy zabrać Adę na rowery? - odezwał się Nikodem.
- A dokąd chcecie jechać? - spytał Szymon.
- Ja powiem! - odezwała się Ada. - Chłopaki chcieli pokazać mi jakiś stóg. Nie mam pojęcia, co to może być.
- Pokażemy jej dom Oliwera i Aleksa - dopowiedział Nikodem.
- No dobrze. Ale teraz chodźcie na śniadanie.
- Ja nie jestem głodny - rzekł Marcel robiąc obrażoną minę.
Szymon w mig pojął, że chłopiec znowu się na niego gniewa. Postanowił wziąć go na stronę i porozmawiać z nim w cztery oczy.
- Niko, Ada, idźcie się najeść. Marcel za moment do was dołączy - rzekł.
- Uuu! - zawołał Nikodem. - Trzymaj się, Marcel!
- Spadaj - odparł chłopiec siadając na łóżku.
Po chwili Szymon spoczął obok niego. Spojrzał mu głęboko w oczy. Chłopiec się zawstydził.
- Marcelek, czy ty jesteś na mnie obrażony? - spytał.
- Tak.
- A mogę spytać, z jakiego powodu? Przez te dwa klapsy?
Marcel spuścił głowę na dół.
- Bo ja tak niechcąco powiedziałem... A ty od razu... No wiesz - szepnął przecierając ręką oko.
- Marcelek, nie wolno ci mówić do mamy, że jest głupia. Mama się o ciebie troszczy, kocha cię najbardziej na świecie, a ty tak się do niej odzywasz?
- Niechcąco - westchnął chłopiec. - No dobrze... Chciałeś mi przylać, okej. Ale naprawdę musiałeś to zrobić przy Adzie? - wydusił z siebie.
- Tak. Wiesz dlaczego? Bo chciałem, żebyś się zawstydził. I myślę, że teraz będziesz miał dobrą nauczkę na przyszłość i więcej razy nie odezwiesz się do mamy w ten sposób, tym bardziej przy gościach. Mam rację?
- Masz - szepnął chłopiec.
- No, dobrze... Pogadaliśmy sobie. To co, zgoda?
- Nie - westchnął chłopiec.
Szymon wziął głęboki oddech.
- Tato, zły jestem na ciebie i tyle. Mogę się trochę na ciebie pogniewać? - spytał.
- Możesz - rzekł Szymon podnosząc się z łóżka. - Chodź na śniadanie. Raz, dwa!
Marcel wyprzedził ojca. Pobiegł do salonu. Usiadł przy stole.
- Chlebuś z Nutellą? - ucieszył się. - Mamo, a czy pożyczysz Adzie swój rower? - spytał biorąc do ręki kubek z herbatą.
- Jasne - odpowiedziała.
Chłopiec jednym ciurkiem wypił ciepły napój. Chwycił kanapkę.
- To jedziemy? - spytał.
- Marcelek, pozwól Adzie i Nikodemowi zjeść śniadanie - powiedziała Daniela.
- Okej. Mamo, a dasz nam parę złotych na lody?
- A dam - odparła wstając od stołu. - Dziesięć złotych wystarczy?
- Na lody starczy, ale na lody i na picie już nie - westchnął.
Kobieta wyciągnęła z portfela dwadzieścia złotych. Podała je Marcelowi do ręki.
- Dzięki mamuś. Jesteś wspaniała - rzekł.
- Godzinę temu powiedziałeś, że jestem głupia...
- Bo byłaś... Ale teraz jesteś wspaniała!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro