Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Ośrodek

Szymon odwiedził Marcela w samo południe. Chwilę porozmawiał z Luśką, po czym przystąpił go realizacji swojego planu.
- Marcelek, trzymaj się. Luśka, widzimy się wieczorem - rzekł. - Niko, jedziesz ze mną!
Jedenastolatek pożegnał się z bratem, po czym poszedł z ojcem w stronę wyjścia. Po chwili obaj stali już przy aucie.
Nikodem usiadł na przednim fotelu pasażera. Zastanawiał się nad tym, dokąd zabiera go ojciec. Po około dwudziestu minutach jazdy Szymon zatrzymał auto na niewielkim parkingu.
- Jesteśmy na miejscu - rzekł mężczyzna odpinając pasy. - Wysiadka.
- Ale gdzie my jesteśmy? - spytał chłopiec.
- Zaraz się wszystkiego dowiesz... 
Po chwili Szymon wraz z Nikodemem wysiedli z samochodu. Przeszli przez szeroko otwartą bramę. Kilka minut później stali już przy wejściu do dużego, żółtego budynku.
- Tato, co to za miejsce? To nie jest śmieszne... Wracajmy do domu... - rzekł chłopiec widząc kilkoro nastolatków siedzących na ławce nieopodal budynku.
- Przeczytaj szyld - rzekł Szymon.
- Wojewódzki Ośrodek Terapii Uzależnień i Współuzależnień. Tato, po co mnie tu przywiozłeś? - spytał przestraszony chłopiec.
- Chciałbym, żebyś zobaczył to miejsce... Nie bój się. Nie zostawię cię tutaj... Zrobię to następnym razem, gdy weźmiesz do ust alkohol.
Nikodem rozpłakał się.
- Przestań beczeć - rzekł Szymon otwierając drzwi od budynku.
Obaj weszli do środka. W oczy rzuciły im się jasne ściany obklejone kolorowymi rysunkami.
- Dobra... Weszliśmy... - szepnął Nikodem. - Możemy już wracać do domu?
Szymon uśmiechnął się. Chwycił syna za ramię, by mieć pewność, że ten mu nie ucieknie. Obaj podeszli do recepcji.
Nieprzyjemna z wyglądu kobieta wykonała krótki telefon. Po chwili do Szymon podszedł tęgi mężczyzna. Zamienili kilka zdań. Z ich rozmowy wynikało, że byli umówieni.
- Nie ma co tracić czasu. Znajdujemy się w ośrodku leczenia uzależnień. Najwięcej dzieciaków, które do nas trafiają to tak zwane dzieciaki z dobrych domów... Najczęściej osoby te zaczęły sięgać po alkohol w bardzo młodym wieku mając trzynaście, czternaście lat - rzekł mężczyzna. - Oprowadzę was. - Tu na wprost mamy jadalnię - rzekł otwierając masywne dwuskrzydłowe drzwi.
Nikodem przykleił się do prawej ręki ojca. Mocno go trzymał.
Jego oczom ukazały się trzy rzędy kwadratowych stolików.
- Tutaj nasi podopieczni jedzą posiłki trzy razy dziennie.
- Pewnie codziennie mają podawane kotlety schabowe? - rzekł Szymon puszczając oko do znajomego.
- Pracuję tu od dwudziestu lat i nigdy jeszcze na obiad nie były podawane kotlety. Z reguły na obiad podaje się zupy... Żurek, ogórkową, krupnik...
- A ile razy w tygodniu dzieciaki jedzą na śniadanie chleb z Nutellą?
Mężczyzna głośno się zaśmiał.
- Takie delikatesy to nie u nas - rzekł po chwili. - Pokażę wam pierwszy lepszy pokój... - dodał prowadząc Szymona i Nikodema na piętro. Otworzył drzwi.
Szymon pchnął Nikodema do środka.
- Mamy tu pokój luksusowy - zaśmiał się mężczyzna. - Dwuosobowy... Pozostałe pokoje są trzyosobowe, a nawet czteroosobowe... Każdy dzieciak ma swoje łóżko i szafkę... W pokoju jest stolik i dwa krzesła... W zasadzie nic więcej.
- Chcesz zobaczyć, jakie wygodne łóżko? - rzekł Szymon uśmiechając się do syna.
Nikodem kiwnął przecząco głową.
- Śmiało.
- Nie chcę... - szepnął chłopiec.
- A proszę mi powiedzieć, jak długo trwa takie leczenie dzieciaka, które pije alkohol?
- Taka terapia trwa najczęściej cztery tygodnie... Co ważne, osoby tu przebywające nie mogą mieć ze sobą żadnych telefonów ani tabletów. Jeśli chcą zadzwonić do domu, mogą... Ale tylko z telefonu w recepcji.
Nikodem jeszcze mocniej ścisnął rękę ojca.
- Wracajmy już - szepnął.
- Pokażę wam jeszcze łazienkę. Na każdym piętrze są takie dwie... - rzekł otwierając białe drzwi.
- Nikuś, śmiało... - rzekł Szymon lekko popychając przed sobą chłopca. Chciał, by malec zobaczył na własne oczy stare, pożółkłe płytki i, aby poczuł zapach zbliżony do fetoru publicznych toalet.
Chłopiec zbladł na twarzy. Szymon to dostrzegł. Wyciągnął rękę do mężczyzny. Mocno ją uścisnął.
- Bardzo panu dziękuję za oprowadzenie...
- Gdyby coś to dzieciaka można zapisać w recepcji - rzekł mężczyzna.
- Dziękuję. Damy młodemu ostatnią szansę na poprawę. Ostatnią... - rzekł Szymon patrząc na przerażone dziecko.
Po chwili Nikodem i jego ojciec wyszli z ośrodka. Chłopiec puścił rękę taty. Podbiegł do samochodu.
- Jak się podobała wycieczka? - rzekł Szymon zbliżywszy się do syna. Położył mu rękę na ramieniu. - Przyjrzyj się dokładnie temu miejscu. Jeśli jeszcze raz weźmiesz mi do ust chociaż łyk alkoholu, przywiozę cię tu i zostawię.
Nikodem wziął głęboki oddech.
- Zrozumiałeś?
- Tak, tato... Zrozumiałem - szepnął chłopiec. - Wracajmy do domu...
- Wsiadaj do auta.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro