Niebieska karta
Szymon i Marcel stali obok siebie oparci plecami o ścianę. Patrzyli w stronę drzwi. Nie mogli się doczekać, kiedy w końcu Daniela wyjdzie z gabinetu pani Kownackiej.
- Pojedziemy na lody na rynek? - odezwał się Marcel.
- Pewnie. Ale najpierw zawieziemy was do babci Danki.
Nikodem wsunął iPhone do kieszeni.
- A dlaczego? - spytał.
- My z mamą musimy jechać na spotkanie z prawnikiem...
- Aha, spoko - odparł Nikodem.
- A potem przyjedziecie po nas i pojedziemy na lody? - odezwał się Marcel.
- Tak, synku - rzekł Szymon. - O co cię pani pytała? Powiedz coś.
- O ciebie - szepnął Marcel.
- Żartujesz. Co jej powiedziałeś?
- No, że bijesz mnie skórzanym pasem na gołą dupę... - rzekł chłopiec.
Szymon momentalnie zrobił się blady jak ściana. Bez słowa usiadł na krześle.
Marcel stanął pod drzwiami. Starał się podsłuchać choć fragment rozmowy mamy z panią psycholog. Bezskutecznie.
Po chwili z gabinetu wyszła Daniela. Minę miała dość poważną.
- A tobie co? - zwróciła się do męża. - Źle się czujesz? Chodź, wyjdźmy na zewnątrz...
Szymon podniósł się z krzesła. Tym razem to Marcel otworzył wielkie, ciężkie drzwi.
- Spytała mnie o to, od jak dawna Marcel wie o tym, że Marek jest jego ojcem... - powiedziała Daniela spoglądając na męża. - Pytała, dlaczego nie powiedziałam mu o tym wcześniej... Masakra... Szymon, co ci? Wszystko z tobą okej?
- Nie pytała cię o mnie?
- Nie. Dlaczego miałaby pytać o ciebie? - zdziwiła się.
Szymon nacisnął palcem immobiliser. Nikodem i Marcel wsiedli do auta.
- Młody powiedział jej, że go biję...
Danielę zamurowało. Pośpieszyła w stronę auta.
- Marcel, co ty naopowiadałeś pani psycholog? - spytała.
- Nic, a co? - odparł chłopiec.
- Powiedziałeś jej, że tata cię bije?
- No. Założą mu niebieską kartę? - spytał chłopiec.
- Brak mi słów...
Daniela wsiadła do auta. Bez słowa przejrzała się w lusterku. Szymon wziął kilka głębokich oddechów.
- Doigrałeś się - odezwała się Daniela, gdy tylko Szymon zajął w samochodzie miejsce kierowcy. - Może ja będę kierować... Jesteś zdenerwowany.
- Nie jestem zdenerwowany - odparł wkładając kluczyk do stacyjki. Odpalił auto. Silnik zgasł.
- Jednak jestem... - odparł po chwili.
- Zmieniamy się - westchnęła Daniela wychodząc z pojazdu.
Szymon bez sprzeciwu przesiadł się na miejsce pasażera. Zamknął powieki. Oddychał głęboko. Próbował się uspokoić. Bezskutecznie.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro