Mega pakiet
Zaraz po wyjściu z samochodu chłopiec ruszył w kierunku trampoliny. Szymon go cofnął.
- Marcel, a ty dokąd? Chodź do mnie natychmiast!
Marcel odwrócił się w stronę ojca. Podszedł do niego ze spuszczoną nisko głową.
- Przecież przeprosiłem - rzekł wchodząc do salonu.
Usiadł na kanapie. Szymon rzucił na komodę kluczyki od auta.
- Siedź tu. Zaraz do ciebie przyjdę - rzekł kierując się w stronę kuchennego aneksu.
Marcel zacisnął zęby. Do jego uszu dotarła cicha rozmowa rodziców.
- Jak ten chłopiec się czuje? - spytała Daniela.
- Nic mu nie będzie... Zrobisz mi kawę?
- Pewnie...
- Idę z nim pogadać...
Marcel przytulił się do leżącej na kanapie poduszki. Szymon usiadł obok niego.
- Co szkrabie? - odezwał się w końcu. - To kiedy jedziesz do Aleksa bawić się w tortury, co?
- Nie będę się z nim w to bawił - westchnął chłopiec. - Tak tylko go nabrałem...
- No, z pewnością! - zaśmiał się Szymon. - Posłuchaj mnie, synku. Za to, że podłożyłeś nogę Aleksowi nie będziesz skakał na trampolinie przez dwa dni. Za to, że powiedziałeś, że nie wyrobisz z powodu zapachu, jaki panuje w jego domu, pozmywasz naczynia po obiedzie, a gdy już to zrobisz, usiądziesz przy tym stole i będziesz się na głos uczył tabliczki mnożenia przez dwie godziny...
Marcel czuł, że za moment wybuchnie płaczem.
- To nie koniec kary... Za to, że zdecydowałeś się wspomnieć o zabawie w tortury, rekwiruję ci iPhone na siedem dni. Masz dzisiaj zakaz wychodzenia z domu. Ewentualnie pozwalam ci siedzieć na tarasie. Wszystko jasne?
- Tak... - szepnął chłopiec.
- To świetnie, że się zrozumieliśmy. Proszę teraz przynieść mi swój iPhone.
- Dobrze... - odparł Marcel wstając z kanapy. Spojrzał z nerwami na ojca. To nie umknęło uwagi Szymona.
- I się nie obrażaj, bo potraktowałem cię wyjątkowo łaskawie - rzekł. - Za takie zachowanie, jakie dzisiaj zaprezentowałeś, powinieneś dostać porządne lanie!
- Przepraszam... - zreflektował się chłopiec.
- Przynieś ten iPhone.
Chłopiec poszedł po schodach do swojego pokoju. Gdy wrócił, Szymon rozstawiał talerze na stole.
- Połóż na komodę - zwrócił się do nieco zmieszanego chłopca.
Marcel posłusznie odłożył swój iPhone w wyznaczone miejsce.
- Zawołać Nikodema na obiad? - spytał przecierając ręką oko.
- Zawołaj - usłyszał w odpowiedzi.
Nikodem siedział na tarasowych schodach. Odpoczywał.
- Masz przyjść na obiad - rzekł Marcel.
- I co? Dostałeś? - odezwał się Nikodem.
- Nie... Mam mega pakiet kar...
- A, spoko... Na trampolinę też?
- Też - wyznał chłopiec.
- To masz przerąbane...
- No, mam... - szepnął Marcel. - Chodź na obiad... Kotlety są.
- Okej - rzekł Nikodem wstając ze schodów.
Obaj weszli do domu.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro