Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Lody

Tego dnia Nikola nie przyszła do szkoły. Marcel był z tego powodu nieswój. Gdy dzieciaki z jego klasy biegały po boisku za piłką, chłopiec siedział na ławce obok Szymona. W pewnym momencie uderzył się otwartą dłonią w czoło.
- Co znowu? - odezwał się Szymon.
Chłopiec pochylił się nad plecakiem. Otworzywszy zamek, wyciągnął z tornistra swojego szczeniaka.
- Mój kochany Misiaczek - rzekł pieszczotliwie.
- Marcel! Wziąłeś psa do szkoły? - odezwał się Szymon.
Chłopiec położył szczeniaka na swoich kolanach. Pogłaskał go po malutkiej, okrągłej główce.
- Chciałem go pokazać Nikoli... - odparł.
- Połóż go na trawie. Niech sobie pobiega... Nie przynosi się zwierząt do szkoły.
- Wiem tato... Ale sam widzisz, że nie mamy już lekcji...
Szymon podrapał się z tyłu głowy. Wziął szczeniaka z rąk chłopca, po czym przeniósł go na krótko ściętą, zieloną trawę.
- Za ile minut dzwonek? - spytał Marcel.
- Za niecałe pięć minut...
- Mama wraca z nami do domu?
- Tak... Może pojedziemy jeszcze na lody...
Marcel uśmiechnął się.
- Jakie lody lubisz najbardziej? - spytał Szymon po chwili.
- Wszystkie lubię... Miętowych nie cierpię... Najbardziej to chyba czekoladowe i karmelowe... A ty, tato?
- Ja też nie lubię miętowych - odparł Szymon. - Wszystkie pozostałe mogą być. Jak byłem dzieckiem, moja mama robiła mi pyszne lody... Poprosimy ją kiedyś o przepis. Weź pieska. Za chwilę dzwonek.
- Okej.
Marcel zeskoczył z ławki. Prędko wziął na ręce swojego szczeniaka. Ruszył w stronę auta.
- Marcel, plecak! - zawołał Szymon.
Chłopiec prędko się wrócił. Rozległ się dzwonek kończący lekcję. Nikodem podbiegł do taty. Był cały zdyszany.
- Jedziemy do domu, czy na świetlicę? - spytał wyciągając z plecaka butelkę mineralnej wody.
- Trzymaj kluczyki... Czekajcie na mnie w aucie... Okej?
- Okej! - odparł chłopiec.
Prędko pobiegł w stronę samochodu. W połowie drogi dogonił Marcela.
Tymczasem Szymon przerzucił swoją skórzaną torbę przez ramię, po czym podniósł się z ławki. Nieoczekiwanie podbiegła do niego Agata. Trzymała w dłoni białą kopertę. Nieśmiało wręczyła ja wychowawcy.
- To dla pana - szepnęła, po czym prędko uciekła w stronę przystanku autobusowego.
Szymon wsunął kopertę do skórzanej torby, po czym poszedł do księgowości po Lusię.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro