Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Listy cz. 2

Była godzina dwunasta trzydzieści. Marcel siedział w fotelu przy kominku. Czytał w myślach list, który napisał do Nikodema. Uśmiechnąwszy się do Szymona, złożył kartkę na pół.
- Skończyłem. Zawołać Nikocrafta?
- Kogo?
- Nikodema, a kogo?
- A wołaj.
- Nikodem!!! - krzyknął chłopiec.
Jedenastolatek wolnym krokiem zszedł po schodach.
- Mogę spytać, dlaczego Marcel może trzymać w domu psa a ja nie? - rzekł Nikodem spoglądając na Misia śpiącego pod stopami Marcela.
- Może mój pies nie gryzie butów, dywanów i nie sra byle gdzie tak, jak twój! - odparł Marcel kąśliwie.
- Nikodem, napisałeś list? - odezwał się Szymon.
Chłopiec skinął głową. Wymienił się listem z Marcelem. Szymon z uśmiechem patrzył, jak jego synowie w skupieniu czytają otrzymane listy.
- Ty jednak masz porządnie z głową... - rzekł Marcel po chwili. - Tato, wiesz, co on napisał? Mam przeczytać?
- Czytaj - rzekł Szymon.
Nikodem uśmiechnął się, po czym usiadł wygodnie na kanapie. Przytulił się do jaśka. Z zadowoleniem spoglądał na rozentuzjazmowanego Marcela.

Mój od niedawna Bracie,

Piszę ten list, bo tata mi kazał to zrobić. Muszę Cię w nim przeprosić, więc Cię przepraszam.
Trochę mi głupio, że wyrzuciłem Ci gacie na drzewo, ale nie myślałem, że polecą tak wysoko. Jakbyś częściej je zmieniał, nie byłyby takie ciężkie...

- Czubek... - szepnął Marcel odrywając na chwilę wzrok od listu. Spojrzał z uśmiechem na brata, po czym kontynuował czytanie.

No i jeszcze przepraszam Cię za to, że Ci tak przywaliłem, ale nie myślałem, że jesteś taką beksą, że od razu się poryczysz.
Tak na zakończenie tego listu dodam, że czekałem na Ciebie na kajaku chyba przez dwie godziny. Gdybyś do mnie przylazł, poszedłbym do domu i przyniósłbym Ci gacie.

Z pozdrowieniami
Nikodem

PS: Mój Bracie, na drzewie wiszą Twoje osrane gacie!

Chłopcy uśmiechnęli się do siebie.
- Nie wiedziałem, że z ciebie, Niko, taki poeta - rzekł Szymon biorąc do ust łyk zimnej już kawy. Kątem oka spojrzał na wiszący na ścianie zegar. Nie mógł się doczekać powrotu Danieli z pracy. Zamierzał pokazać jej listy napisane przez chłopców.
- To teraz ja przeczytam... - rzekł Nikodem rozkładając złożoną kartkę papieru. - Nie wiem, czy rozczytam te bazgroły...
- Właśnie, że ładnie pisałem - odezwał się Marcel.
- Jak pięcioletnie dziecko z dysleksją i dysgrafią... Nieważne. Uwaga, czytam...

Niko,
Sorka za to, że powiedziałem, że jesteś Mega Dupkiem i za to, że na Ciebie nasikałem. Ja bym się na Ciebie za coś takiego na pewno nie obraził.
A i sorka za to, że chciałem ci zdjąć gacie. Ale to byłoby mega mocne zobaczyć minę taty, jak wbiegasz do domu na golasa... Szkoda, że ta akcja nie wypaliła, ale całe wakacje przed nami więc spoko. Jeszcze zdążę ci nieraz zdjąć gacie z dupy.
I się na mnie, dupku, nie obrażaj, bo sam święty nie jesteś.
Marcel.

Odczytawszy list, Nikodem odłożył poduszkę na kanapę. Podszedł do Marcela. Szeroko się do niego uśmiechnął.
- Tato, a możemy iść z Marcelem popływać w jeziorze? - spytał po chwili.
- Jasne... Ale zanim pójdziecie, Marcelek, podejdź do mnie na słowo...
Chłopiec podniósł się z fotela. Podszedł do taty.
- Co znowu? - spytał.
- Powiedz mi chłopcze, czy ty popłynąłeś wczoraj na drugą stronę jeziora?
- Tak, ale nigdy więcej tego nie zrobię - rzekł Marcel.
- No dobrze... Jesteś wolny.
Marcel poszedł w kierunku drzwi. Po chwili wrócił do salonu.
- Zapomniałem o tobie! - zawołał biegnąc w kierunku leżącego na włochatym dywanie szczeniaka.
Chwyciwszy pieska, poszedł na dwór, gdzie czekał na niego Nikodem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro