Książka
Zgodnie z obietnicą po wizycie u psychologa Szymon zabrał Nikodema na lody. Obaj usiedli przy stoliku na rynku, a kelnerka podała im po dużym pucharku kolorowych lodów.
- Nie było tak źle, co? - rzekł Szymon uśmiechając się do syna.
- No, nie... Ta pani psycholog jest okej - odparł Nikodem.
- Pokaż, jaką książkę sobie kupiłeś...
Nikodem wyjął z reklamówki książkę o psach beagle. Szymon był pod wrażeniem zakupu syna. Nie przypuszczał, że Nikodem interesuje się psami tej rasy do tego stopnia, że jest chętny czytać o nich książkę.
- Będę tresował swojego Monsterka - rzekł. - A ta książka mi w tym pomoże.
- Bardzo słusznie - odparł Szymon. - To mi się podoba - rzekł. - Pożyczysz mi ją? Chciałbym dowiedzieć się czegoś więcej o Monsterku... Może tu jest wyjaśnione, dlaczego małe Monsterki niszczą wszystko, co im staje na drodze.
- Tato, proszę cię... Monster nie niszczy wszystkiego... - rzekł chłopiec.
- No, nie, nie... Schowaj książkę... Jak lody?
- W życiu nie jadłem lepszych - rzekł chłopiec. - No z wyjątkiem tych smerfowych i tych o smaku gumy balonowej.
- Ja też w życiu nie jadłem lepszych...
- Korzystając z okazji, że miło się nam rozmawia... Tatuś, a czy ty czasem nie zapomniałeś o czymś?
- O czym? - spytał Szymon.
- No nie wiesz? O kieszonkowym przecież...
- Nie, nie zapomniałem. Żadne polskie prawo nie mówi, że rodzice są zobowiązani wypłacać dzieciom comiesięczne kieszonkowe.
- Tato...
- Niko, macie pełne skarbonki pieniędzy. Dopiero, co dostaliście od jednych i od drugich dziadków po sto złotych...
- Tato, jak mam się nauczyć oszczędzać, jeśli nie będę dostawał kieszonkowego?
- Niko, chcesz kieszonkowe? Okej.
Szymon uśmiechnął się, po czym wyciągnął z portfela pięć złotych. - Proszę - rzekł.
- Dziękuję. Trochę mało, ale dobre i to - szepnął chłopiec.
- Otóż to - odparł mężczyzna z uśmiechem.
Nikodem wstał z krzesła.
- Skoczę sobie po napój. Kupić ci też? - spytał.
- Wystarczy ci ta piątka? - spytał Szymon ponownie otwierając portfel.
- Nie wiem... Daj jeszcze jedną piątkę. Co ci kupić? Fantę?
- Tak... Niech będzie Fanta...
Nikodem pobiegł w stronę pobliskiej budki. Tymczasem Szymon spojrzał w wyświetlacz swojego smartfonu.
Ucieszył się, gdy spostrzegł, że otrzymał smsa od żony. Prędko go odczytał.
- Szymon, do szpitala przyjechała twoja mama... Ratuj mnie.
Mężczyzna głośno się zaśmiał. Po chwili Nikodem wrócił do stolika.
- Babcia pojechała w odwiedziny do Marcela - rzekł Szymon.
- Biedny Marcel... - westchnął chłopiec. - Nie dość, że jest chory, to jeszcze jakby tego było mało, babcia go odwiedziła... Masakra...
- No, masakra - rzekł Szymon spoglądając na rozbawioną twarz syna. - Masakra...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro