Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Koszula

O godzinie dziesiątej trzydzieści Daniela spojrzała na wiszący na ścianie zegar.
- Jejku, już ta godzina?! - odezwała się sama do siebie. - Szymon, pomógłbyś mi z tymi gołąbkami. O dwunastej będą rodzice... Zamiast gołąbków dostaną tatar zawinięty w liście kapusty...
- Na pewno nie jest aż tak źle - odparł Szymon podchodząc do kuchennego blatu. - W czym problem? - dodał przykładając usta do ramienia żony. Ucałował je.
- Pomóż mi zawijać farsz w kapustę...
- A pomogę. Marcel! Nikodem! - zawołał.
Chłopcy zbiegli ze schodów.
- Proszę umyć ręce i pomóc mamie lepić gołąbki. Raz, dwa! - rzekł płucząc dłonie pod bieżącą wodą. Podwinął rękawy od koszuli, po czym wyciągnął z garnka z wodą kilka liści białej kapusty.
Po chwili dzieciaki wyszły z łazienki. Obydwaj chłopcy stanęli przy blacie.
- Co mam robić? - spytał Marcel spoglądając na mamę.
Daniela zademonstrowała członkom rodziny, w jaki sposób należy zawijać gołąbki. Chłopaki zabrali się do roboty. Kobieta nie przypuszczała, że robienie gołąbków sprawi chłopcom tak wiele radości.
Gdy Szymon i dzieciaki kończyli zawijać gołąbki, Daniela wyciągnęła z dolnej szafki duży garnek. Przykryła jego dno kilkoma liśćmi kapusty. Pośpiesznie układała w nim gołąbki.
- Ostatni - rzekł Marcel wybierając z miski resztę farszu.
- Bardzo wam dziękuję za pomoc - powiedziała Daniela z uśmiechem.
- Pięć złotych się należy - zażartował Marcel.
- Ja ci zaraz dam pięć złotych! - odparła kobieta. - Chłopaki, ubierzcie białe koszule na przyjazd babci i dziadka. Dobrze?
- Dobrze, ale jeśli tata też ubierze białą koszulę i krawat - odparł Marcel.
- Zrobisz to? - powiedziała Daniela spoglądając na męża.
Szymon uśmiechnął się do żony.
- Marcel, ubierzesz białą koszulę. Nie ma na ten temat żadnej dyskusji. A to, w co ja się ubiorę, będzie zależało wyłącznie ode mnie...
Chłopiec zrobił obrażoną minę. Spojrzał z góry na Szymona.
- Zrobię, jak będę chciał. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić - rzekł Marcel spoglądając na ojca.
- Marcel, przestań - odezwała się Daniela. Czuła, że za moment wybuchnie awantura.
- Mamo, ja nie lubię tej głupiej koszuli. Ubrałem ją na zakończenie roku, żeby nie robić tacie przypału w szkole... Ale do obiadu? - dodał błagalnym głosem.
- Marcel, babcia z dziadkiem odwiedzają nas tak rzadko. Mógłbyś się ten jeden jedyny raz poświęcić się i ubrać tę koszulę - kontynuowała Daniela.
- Nie rozumiem, dlaczego w ogóle z nim na ten temat rozmawiasz? Ma powiedziane, że ma ubrać koszulę. Jak nie ubierze, to sam mu ją włożę - rzekł Szymon. - No i z czego się śmiejesz? - dodał spoglądając na rozbawioną minę Marcela.
- Schowam ją i tyle... - rzekł chłopiec.
- Powiedz mu, że też ubierzesz białą koszulę i będzie po sprawie - powiedziała Daniela.
- Właśnie, że nie ubiorę białej, tylko zieloną...
- A ja tę czarną koszulkę w czachy i bluzę z nietoperzem na plecach - odparł Marcel uśmiechając się do ojca.
Szymon zmarszczył brwi. Rozmowa z synem zaczęła go powoli denerwować.
- Skarbie, nie słuchaj go - szepnęła Daniela. - On tak gada tylko po to, żeby ci zrobić na złość.
- O której przyjadą babcia z dziadkiem? - spytał Marcel po chwili.
- Mają być na dwunastą - odparła kobieta.
- Okej... Idę uszykować sobie tę głupią koszulę, zanim tacie puszczą nerwy - zaśmiał się chłopiec.
- Marcel! - krzyknął Szymon.
- No co? - odparł chłopiec wzruszając ramionami. Nie mówiąc nic więcej pobiegł na piętro.
Daniela dokładnie wyczyściła blat. Umyła naczynia.
- Serio ubierzesz zieloną? - spytała.
- Pewnie. Marcel nie będzie mi mówił, w co mam się ubrać - odparł Szymon.
- A ja? - spytała Daniela głaszcząc męża po włosach z tyłu głowy.
- Ty to co innego - odparł.
- Ubierz białą koszulę... Będzie elegancko. I skocz do sklepu po kwiaty na stół. Okej?
- Mam jechać do Torunia po kwiaty? - spytał z niedowierzaniem.
- Mógłbyś?
- Lusia, nie przesadzasz? To tylko twoi rodzice... Nie prezydent...
- No wiem, ale nigdy jeszcze tutaj nie byli... Chciałabym ich tak wyjątkowo ugościć.
- Mamy cały gar gołąbków! Czego chcieć więcej?! - zaśmiał się.
- Nabijasz się ze mnie...
- Trochę tak... Zabawna jesteś czasem... To znaczy dość często... Kocham cię za to...
Daniela uśmiechnęła. Wtuliła się w ramiona męża.
- Też cię kocham... Najbardziej na świecie - szepnęła.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro