Koszula
O godzinie dziesiątej trzydzieści Daniela spojrzała na wiszący na ścianie zegar.
- Jejku, już ta godzina?! - odezwała się sama do siebie. - Szymon, pomógłbyś mi z tymi gołąbkami. O dwunastej będą rodzice... Zamiast gołąbków dostaną tatar zawinięty w liście kapusty...
- Na pewno nie jest aż tak źle - odparł Szymon podchodząc do kuchennego blatu. - W czym problem? - dodał przykładając usta do ramienia żony. Ucałował je.
- Pomóż mi zawijać farsz w kapustę...
- A pomogę. Marcel! Nikodem! - zawołał.
Chłopcy zbiegli ze schodów.
- Proszę umyć ręce i pomóc mamie lepić gołąbki. Raz, dwa! - rzekł płucząc dłonie pod bieżącą wodą. Podwinął rękawy od koszuli, po czym wyciągnął z garnka z wodą kilka liści białej kapusty.
Po chwili dzieciaki wyszły z łazienki. Obydwaj chłopcy stanęli przy blacie.
- Co mam robić? - spytał Marcel spoglądając na mamę.
Daniela zademonstrowała członkom rodziny, w jaki sposób należy zawijać gołąbki. Chłopaki zabrali się do roboty. Kobieta nie przypuszczała, że robienie gołąbków sprawi chłopcom tak wiele radości.
Gdy Szymon i dzieciaki kończyli zawijać gołąbki, Daniela wyciągnęła z dolnej szafki duży garnek. Przykryła jego dno kilkoma liśćmi kapusty. Pośpiesznie układała w nim gołąbki.
- Ostatni - rzekł Marcel wybierając z miski resztę farszu.
- Bardzo wam dziękuję za pomoc - powiedziała Daniela z uśmiechem.
- Pięć złotych się należy - zażartował Marcel.
- Ja ci zaraz dam pięć złotych! - odparła kobieta. - Chłopaki, ubierzcie białe koszule na przyjazd babci i dziadka. Dobrze?
- Dobrze, ale jeśli tata też ubierze białą koszulę i krawat - odparł Marcel.
- Zrobisz to? - powiedziała Daniela spoglądając na męża.
Szymon uśmiechnął się do żony.
- Marcel, ubierzesz białą koszulę. Nie ma na ten temat żadnej dyskusji. A to, w co ja się ubiorę, będzie zależało wyłącznie ode mnie...
Chłopiec zrobił obrażoną minę. Spojrzał z góry na Szymona.
- Zrobię, jak będę chciał. Nikt nie będzie mi mówił, co mam robić - rzekł Marcel spoglądając na ojca.
- Marcel, przestań - odezwała się Daniela. Czuła, że za moment wybuchnie awantura.
- Mamo, ja nie lubię tej głupiej koszuli. Ubrałem ją na zakończenie roku, żeby nie robić tacie przypału w szkole... Ale do obiadu? - dodał błagalnym głosem.
- Marcel, babcia z dziadkiem odwiedzają nas tak rzadko. Mógłbyś się ten jeden jedyny raz poświęcić się i ubrać tę koszulę - kontynuowała Daniela.
- Nie rozumiem, dlaczego w ogóle z nim na ten temat rozmawiasz? Ma powiedziane, że ma ubrać koszulę. Jak nie ubierze, to sam mu ją włożę - rzekł Szymon. - No i z czego się śmiejesz? - dodał spoglądając na rozbawioną minę Marcela.
- Schowam ją i tyle... - rzekł chłopiec.
- Powiedz mu, że też ubierzesz białą koszulę i będzie po sprawie - powiedziała Daniela.
- Właśnie, że nie ubiorę białej, tylko zieloną...
- A ja tę czarną koszulkę w czachy i bluzę z nietoperzem na plecach - odparł Marcel uśmiechając się do ojca.
Szymon zmarszczył brwi. Rozmowa z synem zaczęła go powoli denerwować.
- Skarbie, nie słuchaj go - szepnęła Daniela. - On tak gada tylko po to, żeby ci zrobić na złość.
- O której przyjadą babcia z dziadkiem? - spytał Marcel po chwili.
- Mają być na dwunastą - odparła kobieta.
- Okej... Idę uszykować sobie tę głupią koszulę, zanim tacie puszczą nerwy - zaśmiał się chłopiec.
- Marcel! - krzyknął Szymon.
- No co? - odparł chłopiec wzruszając ramionami. Nie mówiąc nic więcej pobiegł na piętro.
Daniela dokładnie wyczyściła blat. Umyła naczynia.
- Serio ubierzesz zieloną? - spytała.
- Pewnie. Marcel nie będzie mi mówił, w co mam się ubrać - odparł Szymon.
- A ja? - spytała Daniela głaszcząc męża po włosach z tyłu głowy.
- Ty to co innego - odparł.
- Ubierz białą koszulę... Będzie elegancko. I skocz do sklepu po kwiaty na stół. Okej?
- Mam jechać do Torunia po kwiaty? - spytał z niedowierzaniem.
- Mógłbyś?
- Lusia, nie przesadzasz? To tylko twoi rodzice... Nie prezydent...
- No wiem, ale nigdy jeszcze tutaj nie byli... Chciałabym ich tak wyjątkowo ugościć.
- Mamy cały gar gołąbków! Czego chcieć więcej?! - zaśmiał się.
- Nabijasz się ze mnie...
- Trochę tak... Zabawna jesteś czasem... To znaczy dość często... Kocham cię za to...
Daniela uśmiechnęła. Wtuliła się w ramiona męża.
- Też cię kocham... Najbardziej na świecie - szepnęła.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro