Kawa
Była godzina siódma rano, gdy Daniela klepnęła męża w policzek. Szymon otworzył oczy.
- O co chodzi? - odezwał się.
- Dlaczego tu śpicie? - spytała szeptem.
- Cii...
Szymon podniósł się z kanapy. Zaprowadził małżonkę do sypialni. Oboje usiedli na łóżku.
- Lusia, Marcel dostał w nocy wysokiej gorączki. Nie chciałem, żeby spał z Nikodemem... Wiesz, jak Niko rzuca się na łóżku. Pewnie nieraz uderzyłby Marcela przez sen.
- Dlaczego mnie nie obudziłeś?
- Nie było takiej potrzeby...
Daniela przytuliła się do piersi męża. Spojrzała mu w oczy.
- Skarbie, chcę dowiedzieć się, kto w tak bestialski sposób potraktował moje dziecko... Kiedy Marcel się obudzi, porozmawiamy z nim. Będzie musiał wyznać nam prawdę...
- Lusia...
- Co Lusia? Nie pozwolę, żeby jakiś zwyrodnialec katował moje dziecko.
- Lusia...
- Nie, Szymon... Coś ci powiem. Jak dowiem się, kto go tak zbił, a na pewno się dowiem, to temu komuś chyba oczy wydrapię...
- To Ada - rzekł Szymon.
Daniela spojrzała pytająco na męża.
- Co, Ada? - spytała.
- Ten zwyrodnialec to twoja kuzynka, Ada.
- Szymon, błagam cię! Skąd ci to przyszło do głowy?
- Słyszałem rozmowę chłopaków. To Ada zbiła Marcela.
Daniela pobladła na twarzy. Chwyciła się za obydwiema rękoma za głowę.
- To on jej odstąpił pokój, a ona zrobiła mu coś takiego?
Daniela wybuchnęła płaczem. Szymon ją przytulił.
- Już dobrze... - szepnął.
- Jak można być tak okrutnym? Nie! Idę do niej! - oznajmiła wstając z kanapy. Szymon przytrzymał żonę za rękę. Pociągnął ją ku sobie.
- Lusia, spokojnie. Trzeba to mądrze rozegrać... Nie wiemy, o co poszło. Założę się, że Marcel też nie jest bez winy... Dzieciaki wstaną, zjedzą śniadanie, porozmawiamy z nimi... Zobaczymy, co powiedzą.
Daniela pokiwała głową.
- Masz rację - szepnęła, po czym przytuliła się do męża. Szymon ucałował ją w skroń. - Zrobisz mi kawę, skarbie? - spytała po chwili.
- Pewnie - odparł wstając z kanapy.
Trzydziestopięciolatek poszedł do salonu. Tymczasem Daniela otworzyła wielką przesuwną szafę. Przez moment zastanawiała się nad tym, w co się ubrać. Ostatecznie zdecydowała się na bordową tunikę i krótkie, jeansowe spodenki.
Szymon wstawił wodę na kawę. Daniela weszła do kuchni. Zbliżyła się do męża stojącego przy kuchennym blacie.
- Co będziesz robił? - spytała.
- Zrobię kawę mojej ukochanej żonie - odparł.
Daniela przytuliła się do pleców męża.
- Kocham cię - szepnęła. - Idę do łazienki - dodała po chwili.
- No, dobrze...
Szymon schylił się do dolnej szafki. Wyciągnął z niej patelnię. Zamierzał zrobić na śniadanie francuskie omlety.
Tymczasem Daniela podeszła do komody. Uchyliła lekko górną szufladę. Wyciągnęła z niej kabel od ładowarki do tabletu, po czym pobiegła po schodach na górę.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro