Gorączka
Była godzina dwudziesta druga trzydzieści. Daniela i Szymon dawno już spali, gdy do ich sypialni wszedł Nikodem. Chłopiec podszedł do ojca. Dmuchnął mu do ucha. Szymon się przebudził.
- Co jest? - spytał.
- Marcel nie może spać i płacze... Odkrywa się i przykrywa...
Szymon spojrzał na znajdujący się na szafce zegarek. Podniósł się z łóżka. Wspólnie z synem poszedł na poddasze.
W pokoju Nikodema było zapalone światło. Marcel leżał na boku. Popłakiwał. Szymon przykucnął przy chłopcu.
- Marcelek... Co się dzieje? - odezwał się. Wyciągnął rękę w stronę dziecka, po czym pogłaskał je po czole. - Smyku, ty jesteś cały rozpalony... Zaraz przyniosę ci termometr i coś na opad gorączki...
- I picie - szepnął chłopiec.
- I picie - powtórzył Szymon. - Nikuś, może wpuść tu trochę świeżego powietrza... Otworzysz okno?
- Pewnie - odparł chłopiec. - Tato, dobrze, że cię zawołałem?
- Tak, smyku - odparł Szymon głaszcząc Nikodema po jasnych włosach. - Posiedź z bratem. Ja zaraz przyjdę...
- Okej.
Gdy tylko Szymon wyszedł z pokoju Nikodema, ten otworzył okno, po czym usiadł przy Marcelu. Popatrzył na brata ze współczuciem.
- Marcel, słyszałem jak mama z tatą mówili, że masz pręgi na dupie... Kto cię zbił? Ada? - spytał.
- A co?
- Powiedz mi... Nie wygadam. Słowo.
- Ada... Za to, że zrobiłem pogrzeb lalce...
Nikodem zastanowił się przez moment.
- Nie wierzę... - rzekł z namysłem. - Sory, Marcel, ale Ada to dziewczyna - dodał po chwili. - Dałeś się pobić dziewczynie?
- Niko, to jest wariatka... Związała mnie, niby w zabawie... Nie miałem szans... Nie męcz mnie już...
- Okej - odparł Nikodem przyglądając się bratu. - Marcel, a mogę zobaczyć twoją dupę?
- Nikodem, czy ty musisz być taki ciekawski? Możesz...
Nikodem uśmiechnął się, po czym zsunął piżamę z pośladków brata.
- Masakra! - krzyknął. - Masz całą dupę w paski! Ale ci Ada przywaliła!
Wtem do pokoju chłopców wszedł Szymon. Spojrzał badawczo na Nikodema.
- Co ty powiedziałeś? Powtórz - rzekł.
- Nic - odparł chłopiec podciągając piżamę brata. Marcel ugryzł zębami róg od poduszki. Z jego oczu znów potoczyły się łzy.
- Boli mnie - szepnął.
- Marcelek, usiądź... Napijesz się...
Szymon podał chłopcu kubek z wodą. Marcel się napił, po czym ponowne wszedł pod rozgrzaną kołdrę. Ojciec wsunął mu termometr pod pachę.
- Ada cię tak załatwiła? Tak? - rzekł patrząc Marcelowi w podpuchnięte oczy.
- Nie... - westchnął malec.
- Kłamiesz.
- Papla wszystko wypapla - burknął Marcel.
- I dobrze... Nikuś, zamknij już to okno...
Gdy tylko termometr zapikał, Marcel podał go ojcu do ręki.
- Umieram? - odezwał się chłopiec.
- Ile ma gorączki? - spytał Nikodem kładąc się obok brata.
- Sporo, trzydzieści osiem i sześć kresek...
Powiedziawszy to, Szymon wyciągnął z plastikowego pudełeczka przeciwgorączkową tabletkę. Podał ją chłopcu do ręki.
- Połknij to...
- Nie przełknę... Mama mi zawsze rozkrusza i rozpuszcza w wodzie...
- Marcel, nie rozśmieszaj mnie. Ile ty masz lat? Co?
- Dziesięć - odparł Marcel na poważnie.
- Okej... Chodź... Prześpisz się dzisiaj w salonie... Będziesz miał stamtąd blisko do łazienki, a ja będę miał cię na oku - rzekł Szymon pomagając chłopcu usiąść.
- Nie mam siły iść...
Szymon chwycił Marcela, po czym zaniósł go na parter. Położył chłopca na szerokim fotelu. Przykrył kocem. Prędko zabrał się za rozkładanie i ścielenie kanapy.
Po kilku minutach Marcel leżał już pod kołdrą. Ojciec rozkruszył tabletkę łyżeczką, po czym rozpuścił ją w ciepłej wodzie. Tak przygotowany specyfik wlał synowi do ust.
- Kładź się i śpij...
- Bo Ada...
- Marcel, jutro pogadamy... Jesteś rozpalony... Zamykaj oczka. Ale już...
Szymon położył się na łóżku obok chłopca. Jeszcze raz dotknął dłonią rozpalonego czoła Marcela.
- Bo Ada jest dziewczyną... - szepnął Marcel.
- To prawda, Ada jest dziewczyną. A ty jesteś chłopakiem. A teraz jest noc i czas spać. Dobranoc, synku...
- No... - odparł chłopiec zwalając z siebie kołdrę.
Szymon poczekał, aż Marcel zaśnie. Po kilkunastu minutach jeszcze raz wsunął chłopcu pod pachę elektroniczny termometr. Gorączka nieznaczne spadła.
Marcel spał niespokojnie. Kręcił się, pojękiwał.
W pewnym momencie przytulił się do Szymona. Ten, ucałował go w rozpalone czoło.
- Śpi, Marcelek - szepnął ciepłym głosem.
Chłopiec mocno zacisnął zęby. Zapłakał przez sen. Szymon czuł, że za moment pęknie mu serce. Ale nie pękło.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro