Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Dupa

Był późny wieczór. Marcel wymknął się z domu. Pobiegł do piwnicy, gdzie na noc zamykane były psy wraz z kotem. Pogłaskał Pysiulka i Monsterka, po czym wziął Misia na ręce. Ucałował szczeniaka w nos, wsunął go pod swoją bluzę, po czym prędko wrócił do domu.
Szymon i Daniela byli już u siebie w sypialni, toteż chłopiec bez większych trudności przeszmuglował Misia do swojego pokoju. Ułożył pieska na swoim łóżku.
- Będziesz spał w nogach - rzekł czułym głosem. - Ale teraz włożę cię pod kołdrę, na wypadek, gdyby ktoś tu przylazł...
Nie minęło wiele czasu, gdy do pokoju Marcela weszła Daniela. Była zdenerwowana.
- Co znowu? - rzekł chłopiec wsuwając ręce pod kołdrę.
- Masz tu psa. Marcelek, ile razy ci mówiłam, że psa nie wnosimy do domu? Jego miejsce jest na dworze.
- Mamo, o co ci znowu chodzi? Nie mam żadnego psa. Śpię. Przychodzisz, budzisz mnie! Opanuj się!
Daniela szybkim krokiem podeszła do łóżka chłopca. Chwyciła jego kołdrę.
- Mamo, przestań! Jesteś nienormalna! - wrzasnął chłopiec mocno trzymając drugą stronę kołdry.
- Marcel, puszczaj tę kołdrę i mnie nie denerwuj! Masz tu psa, wiem o tym. Pies idzie spać do piwnicy!
- Nie mam psa i nie zabieraj mi, no! Ja śpię! Rozumiesz to?
- Od kiedy śpisz pod kołdrą? Przecież zawsze zrzucasz kołdrę na podłogę?
- I co ci do tego?!
Daniela puściła kołdrę. Chłopiec ucieszył się. Był przekonany, że za moment matka wyjdzie z jego pokoju i nie będzie go już niepokoić. Ale Daniela miała inne plany.
Chwyciła syna za łokieć, po czym pociągnęła go w swoją stronę. Marcel podniósł się z łóżka. Tuż za nim, spod kołdry wyszedł Misiu.
- Mam dość! - wrzasnęła, gdy tylko dostrzegła pieska. - Wykończysz mnie, dziecko...
Marcel wyrwał się z uścisku matki. Wziął szczeniaka na ręce.
- Masz go natychmiast wynieść do piwnicy - powiedziała zdenerwowana.
- Nie - odparł chłopiec z powrotem kładąc się na łóżku. - I wyjdź z mojego pokoju, bo chcę spać.
- Marcel, ja nie żartuję. Za moment pójdę po pasek!
- To sobie idź.
Wtem do pokoju Marcela wszedł Szymon.
- Co się tu dzieje? - spytał patrząc na żonę. - Słychać was w całym domu.
Daniela odwróciła się w stronę męża. Szymon dostrzegł, że jego żonie znów trzęsą się obydwie dłonie. Zmarszczył brwi.
- Nikodem powiedział mi, że Marcel przyniósł do domu psa...
- Co?! - wrzasnął Marcel. - Zabiję go! - dodał zeskakując z łóżka. Z nerwami pobiegł w stronę drzwi. Szymon go złapał.
- Spokojnie! - krzyknął mężczyzna.
Marcel szarpał się. Myślał tylko o tym, by podbiec do Nikodema i uderzyć go pięścią w twarz.
- Uspokoisz się?! Marcel! - krzyknął Szymon. - Hej!
- Puść mnie! - wrzasnął chłopiec. Z całej siły kopnął Szymona w nogę.
- Nie! Tak nie będziemy robić! - rzekł Szymon podniesionym głosem. - Idź po ten pasek! - zwrócił się do żony.
- Tatuś, nie! - odezwał się Marcel. Przestał wyrywać się z rąk Szymona. Uspokoił się. - Ty nic nie rozumiesz... - szepnął.
- To mi wytłumacz. Słucham cię.
Marcel wziął głęboki oddech. Spuścił nisko głowę.
- Tatuś, bo ja tak bardzo bym chciał, żeby Misiu spał ze mną. Przecież to mój pies... Czemu nie może ze mną spać?
- Chodź, usiądziemy... - rzekł Szymon kierując syna w stronę łóżka. Obaj usiedli obok siebie. Marcel wziął pieska na kolana.
- Synku, miejsce pieska jest na dworze. To jest decyzja moja i mamy... A teraz, proszę wynieść Misia tam, skąd go wziąłeś. Raz!
- Tatuś... Ale ja się założyłem, a Niko postąpił nie fair.
Wtem do pokoju Marcela weszła Daniela. Trzymała w ręce złożony na pół cienki, skórzany pasek. Oparła się o ścianę. Marcel pobladł.
- Niko mnie nienawidzi, nie mogę bawić się w tortury, nie mogę spać z psem, mama chce mnie zbić. Moje życie jest do dupy!
- No jest... - przyznał Szymon.
Marcel popłakał się. Mocno przytulił się do Szymona.
- Już dobrze... Już nie becz...
- Jak mam nie beczeć? - rzekł zapłakany chłopiec. - Przegrałem stówę... Założyłem się z Nikodemem o to, że dzisiaj Misiu będzie spał u mnie... A on poszedł i naskarżył na mnie mamie...
- Marcel, nikt nikomu nie będzie dawał stówy. A z Nikodemem sobie jutro porozmawiam, albo jeszcze dzisiaj... Zobaczymy... A teraz wynieś psa do piwnicy.
- Naprawdę nie może spać ze mną?
- Nie. Nie może.
Dopiero teraz Marcel odkleił się od Szymona. Wziął pieska, po czym wyszedł ze swojego pokoju. Przechodząc obok Danieli, zrobił obrażoną minę. Kobieta chciała trzepnąć Marcela paskiem w tyłek, ale powstrzymała się.
Szymon uśmiechnął się do żony.
- Ucz się ode mnie... Zamiast krzyczeć, lepiej jest spokojnie dziecku wytłumaczyć co i jak... - rzekł.
- Tak, z pewnością - odparła ironicznie.
Marcel wyniósł Misia do piwnicy. Zdenerwowany wbiegł po schodach na piętro. Wszedł do pokoju Nikodema. Zwalił brata z łóżka, po czym kopnął go nogą w brzuch.
- Masz za swoje, debilu! - wrzasnął na całe gardło.
Momentalnie do pokoju Nikodema wbiegli rodzice chłopców. Ujrzeli Marcela stojącego nad zwiniętym w kłębek Nikodemem. Marcel zrobił nogą kolejny zamach. Nim zdążył kopnąć brata poraz drugi, Szymon złapał chłopca za łokieć. Zaprowadził go do pokoju obok. Po drodze wziął pasek z rąk żony.
Marcel rozpłakał się. Wyrwał się z uścisku ojca, po czym wszedłszy do swojego łóżka, ukrył się pod kołdrą.
- Tatuś, przepraszam... - rzekł załamującym się głosem.
Szymon usiadł na łóżku. Zdjął z chłopca kołdrę. Chwycił go za rękę. Przyciągnął do siebie. Przełożył przez kolano. Spuścił dół od piżamy, po czym wymierzył synowi pięć mocnych pasów za każdym razem precyzyjnie uderzając w to samo miejsce. Marcel przygryzł zębami róg od jaśka. Mimo to głośno płakał.
Po laniu Szymon podciągnął piżamę chłopca, po czym wymierzył mu jeszcze jednego solidnego klapsa ręką.
- Do spania! - rzekł podniesionym głosem.
Chłopiec wszedł do łóżka. Głośno płakał. Długo nie mógł się uspokoić.
Nikodem do północy słyszał przez ścianę ciche łkanie brata. Wiedział, że w dużej mierze przyczynił się do tego, że Marcel dostał lanie. Przecież gdyby Nikodem nie doniósł na niego Danieli, Marcel nie wpadłby na pomysł, by go skopać.
Około dwunastej w nocy Nikodem zdecydował, że zajrzy do brata.
- Hejo... Przepraszam cię, Marcel - rzekł Nikodem ze smutkiem.
- Idź... Chcę być sam... - odparł Marcel.
- Chcesz? Przyniosę ci Misia...
- Nie chcę. Spadaj... - odparł Marcel odwracając głowę w stronę ściany.
- Mogę zobaczyć twoją dupę?
- Nikodem spadaj! - wrzasnął chłopiec na nowo wybuchając płaczem.
Nikodem zacisnął zęby, po czym poszedł do siebie. Ułożył się wygodnie w łóżku, po czym szybko zasnął.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro