Dupa
Był późny wieczór. Marcel wymknął się z domu. Pobiegł do piwnicy, gdzie na noc zamykane były psy wraz z kotem. Pogłaskał Pysiulka i Monsterka, po czym wziął Misia na ręce. Ucałował szczeniaka w nos, wsunął go pod swoją bluzę, po czym prędko wrócił do domu.
Szymon i Daniela byli już u siebie w sypialni, toteż chłopiec bez większych trudności przeszmuglował Misia do swojego pokoju. Ułożył pieska na swoim łóżku.
- Będziesz spał w nogach - rzekł czułym głosem. - Ale teraz włożę cię pod kołdrę, na wypadek, gdyby ktoś tu przylazł...
Nie minęło wiele czasu, gdy do pokoju Marcela weszła Daniela. Była zdenerwowana.
- Co znowu? - rzekł chłopiec wsuwając ręce pod kołdrę.
- Masz tu psa. Marcelek, ile razy ci mówiłam, że psa nie wnosimy do domu? Jego miejsce jest na dworze.
- Mamo, o co ci znowu chodzi? Nie mam żadnego psa. Śpię. Przychodzisz, budzisz mnie! Opanuj się!
Daniela szybkim krokiem podeszła do łóżka chłopca. Chwyciła jego kołdrę.
- Mamo, przestań! Jesteś nienormalna! - wrzasnął chłopiec mocno trzymając drugą stronę kołdry.
- Marcel, puszczaj tę kołdrę i mnie nie denerwuj! Masz tu psa, wiem o tym. Pies idzie spać do piwnicy!
- Nie mam psa i nie zabieraj mi, no! Ja śpię! Rozumiesz to?
- Od kiedy śpisz pod kołdrą? Przecież zawsze zrzucasz kołdrę na podłogę?
- I co ci do tego?!
Daniela puściła kołdrę. Chłopiec ucieszył się. Był przekonany, że za moment matka wyjdzie z jego pokoju i nie będzie go już niepokoić. Ale Daniela miała inne plany.
Chwyciła syna za łokieć, po czym pociągnęła go w swoją stronę. Marcel podniósł się z łóżka. Tuż za nim, spod kołdry wyszedł Misiu.
- Mam dość! - wrzasnęła, gdy tylko dostrzegła pieska. - Wykończysz mnie, dziecko...
Marcel wyrwał się z uścisku matki. Wziął szczeniaka na ręce.
- Masz go natychmiast wynieść do piwnicy - powiedziała zdenerwowana.
- Nie - odparł chłopiec z powrotem kładąc się na łóżku. - I wyjdź z mojego pokoju, bo chcę spać.
- Marcel, ja nie żartuję. Za moment pójdę po pasek!
- To sobie idź.
Wtem do pokoju Marcela wszedł Szymon.
- Co się tu dzieje? - spytał patrząc na żonę. - Słychać was w całym domu.
Daniela odwróciła się w stronę męża. Szymon dostrzegł, że jego żonie znów trzęsą się obydwie dłonie. Zmarszczył brwi.
- Nikodem powiedział mi, że Marcel przyniósł do domu psa...
- Co?! - wrzasnął Marcel. - Zabiję go! - dodał zeskakując z łóżka. Z nerwami pobiegł w stronę drzwi. Szymon go złapał.
- Spokojnie! - krzyknął mężczyzna.
Marcel szarpał się. Myślał tylko o tym, by podbiec do Nikodema i uderzyć go pięścią w twarz.
- Uspokoisz się?! Marcel! - krzyknął Szymon. - Hej!
- Puść mnie! - wrzasnął chłopiec. Z całej siły kopnął Szymona w nogę.
- Nie! Tak nie będziemy robić! - rzekł Szymon podniesionym głosem. - Idź po ten pasek! - zwrócił się do żony.
- Tatuś, nie! - odezwał się Marcel. Przestał wyrywać się z rąk Szymona. Uspokoił się. - Ty nic nie rozumiesz... - szepnął.
- To mi wytłumacz. Słucham cię.
Marcel wziął głęboki oddech. Spuścił nisko głowę.
- Tatuś, bo ja tak bardzo bym chciał, żeby Misiu spał ze mną. Przecież to mój pies... Czemu nie może ze mną spać?
- Chodź, usiądziemy... - rzekł Szymon kierując syna w stronę łóżka. Obaj usiedli obok siebie. Marcel wziął pieska na kolana.
- Synku, miejsce pieska jest na dworze. To jest decyzja moja i mamy... A teraz, proszę wynieść Misia tam, skąd go wziąłeś. Raz!
- Tatuś... Ale ja się założyłem, a Niko postąpił nie fair.
Wtem do pokoju Marcela weszła Daniela. Trzymała w ręce złożony na pół cienki, skórzany pasek. Oparła się o ścianę. Marcel pobladł.
- Niko mnie nienawidzi, nie mogę bawić się w tortury, nie mogę spać z psem, mama chce mnie zbić. Moje życie jest do dupy!
- No jest... - przyznał Szymon.
Marcel popłakał się. Mocno przytulił się do Szymona.
- Już dobrze... Już nie becz...
- Jak mam nie beczeć? - rzekł zapłakany chłopiec. - Przegrałem stówę... Założyłem się z Nikodemem o to, że dzisiaj Misiu będzie spał u mnie... A on poszedł i naskarżył na mnie mamie...
- Marcel, nikt nikomu nie będzie dawał stówy. A z Nikodemem sobie jutro porozmawiam, albo jeszcze dzisiaj... Zobaczymy... A teraz wynieś psa do piwnicy.
- Naprawdę nie może spać ze mną?
- Nie. Nie może.
Dopiero teraz Marcel odkleił się od Szymona. Wziął pieska, po czym wyszedł ze swojego pokoju. Przechodząc obok Danieli, zrobił obrażoną minę. Kobieta chciała trzepnąć Marcela paskiem w tyłek, ale powstrzymała się.
Szymon uśmiechnął się do żony.
- Ucz się ode mnie... Zamiast krzyczeć, lepiej jest spokojnie dziecku wytłumaczyć co i jak... - rzekł.
- Tak, z pewnością - odparła ironicznie.
Marcel wyniósł Misia do piwnicy. Zdenerwowany wbiegł po schodach na piętro. Wszedł do pokoju Nikodema. Zwalił brata z łóżka, po czym kopnął go nogą w brzuch.
- Masz za swoje, debilu! - wrzasnął na całe gardło.
Momentalnie do pokoju Nikodema wbiegli rodzice chłopców. Ujrzeli Marcela stojącego nad zwiniętym w kłębek Nikodemem. Marcel zrobił nogą kolejny zamach. Nim zdążył kopnąć brata poraz drugi, Szymon złapał chłopca za łokieć. Zaprowadził go do pokoju obok. Po drodze wziął pasek z rąk żony.
Marcel rozpłakał się. Wyrwał się z uścisku ojca, po czym wszedłszy do swojego łóżka, ukrył się pod kołdrą.
- Tatuś, przepraszam... - rzekł załamującym się głosem.
Szymon usiadł na łóżku. Zdjął z chłopca kołdrę. Chwycił go za rękę. Przyciągnął do siebie. Przełożył przez kolano. Spuścił dół od piżamy, po czym wymierzył synowi pięć mocnych pasów za każdym razem precyzyjnie uderzając w to samo miejsce. Marcel przygryzł zębami róg od jaśka. Mimo to głośno płakał.
Po laniu Szymon podciągnął piżamę chłopca, po czym wymierzył mu jeszcze jednego solidnego klapsa ręką.
- Do spania! - rzekł podniesionym głosem.
Chłopiec wszedł do łóżka. Głośno płakał. Długo nie mógł się uspokoić.
Nikodem do północy słyszał przez ścianę ciche łkanie brata. Wiedział, że w dużej mierze przyczynił się do tego, że Marcel dostał lanie. Przecież gdyby Nikodem nie doniósł na niego Danieli, Marcel nie wpadłby na pomysł, by go skopać.
Około dwunastej w nocy Nikodem zdecydował, że zajrzy do brata.
- Hejo... Przepraszam cię, Marcel - rzekł Nikodem ze smutkiem.
- Idź... Chcę być sam... - odparł Marcel.
- Chcesz? Przyniosę ci Misia...
- Nie chcę. Spadaj... - odparł Marcel odwracając głowę w stronę ściany.
- Mogę zobaczyć twoją dupę?
- Nikodem spadaj! - wrzasnął chłopiec na nowo wybuchając płaczem.
Nikodem zacisnął zęby, po czym poszedł do siebie. Ułożył się wygodnie w łóżku, po czym szybko zasnął.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro