Bulimia
Zbliżała się dwudziesta pierwsza trzydzieści. Marcel i Nikodem leżeli już w swoich łóżkach. Szymon zajrzał do obywdu chłopców, by powiedzieć im "dobranoc" i zgasić światło.
Nim wszedł do sypialni, wziął głęboki oddech. Chciał porozmawiać z żoną na temat jej samopoczucia. Wiedział, że musi być wobec niej bardzo delikatny, bo sprawa była dość drażliwa.
Daniela siedziała na łóżku. Miała na sobie różowy szlafrok. Wyciągała wsuwki z włosów. Szymon uśmiechnął się do niej. Usiadł obok.
- Jak się czujesz? - zaczął.
- Dobrze, a co? - odparła.
- Nie mdli cię?
- Nie. Przeszło mi...
Szymon wstał z łóżka. Podszedł do okna. Zasłonił rolety. Ponownie usiadł przy żonie. Chwycił ją za rękę.
- Lusia, jutro pojedziemy do lekarza...
- Do jakiego znów lekarza? Szymon! Tłumaczę ci, że już mi przeszło. Nie wymyślaj mi chorób, proszę cię! - wybuchnęła.
- Lusia, posłuchaj mnie... Nie zachowujesz się normalnie... Nie jesz, wymiotujesz... Martwię się o ciebie.
- Nie musisz...
- Muszę, jestem twoim mężem! Kocham cię... Nie chcę, żebyś robiła sobie krzywdę...
- Co proszę? Teraz to ja już w ogóle nie rozumiem, o co tobie chodzi. Mów jaśniej.
- Masz bulimię - odparł.
- Co takiego? Skarbie, nie mam bulimii, ani anoreksji... Nic mi nie jest. Ty to masz wybujałą wyobraźnię! Bulimia! Szymon, puknij się w głowę! Nie mam żadnej bulimii.
- Okej. Niech ci będzie... - rzekł przechodząc na drugą stronę łóżka. - Jeśli jutro usłyszę, że cię mdli, zobaczę że nie jesz, albo że biegniesz do łazienki, wpakuję cię do samochodu i zawiozę do psychiatry...
- Szymon!
- A teraz do łóżka spać!
Daniela spojrzała z nerwami na męża. Wstała z łóżka, podeszła do komody. Chwyciła leżącego na niej białego, pluszowego misia. Mocno go przytuliła.
- Kocham cię misiu - szepnęła. - Ty jeden mnie rozumiesz i potrafisz pocieszyć...
Powiedziawszy to wytknęła język na męża. Szymon uśmiechnął się.
- No chodź... Już się nie obrażaj.
- Spadaj - odparła krótko.
- Lusia... No chodź, bo marznę bez ciebie.
- Marzniesz? - zaśmiała się.
Rzuciła miśka na podłogę, po czym zbliżyła się do łóżka. Usiadła tyłem do męża. Szymon czule ją objął. Zaczął pieszczotliwie całować ją po szyi i po policzku.
- Chodź do mnie... Tęskniłem za tobą przez cały dzień - szepnął jej od ucha.
Daniela uśmiechnęła się. Zdjęła szlafrok, po czym położywszy się na łóżku, wtuliła się w ramiona męża.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro