Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Brulion

Marcel leżał na łóżku. Spoglądał w okno. Patrzył na parking znajdujący się tuż przy szpitalu. Uśmiechnął się, gdy spostrzegł podchodzącego do niego Kornela.
- Siema Marcel - rzekł chłopiec. - Idziesz do świetlicy?
- Nie...
Kornel usiadł na krześle obok łóżka Marcela.
- I jak się mieszka z dyrkiem? - spytał. - Siedzisz całymi dniami i się uczysz?
- Pogięło cię? - spytał Marcel z uśmiechem. - Jasne, że nie... Od początku wakacji ani razu nie wspomniał o szkole... Pod tym względem jest spoko, przynajmniej na razie.
- Jedziecie gdzieś na wakacje?
- Do babci miałem jechać, ale się rozchorowałem... A ty?
- W sierpniu mamy jechać na tydzień do Chorwacji.
- Jacie...
Wtem do "siódemki" wszedł Nikodem wraz z rodzicami. Zdziwił go widok leżącego w łóżku Marcela. Spodziewał się raczej tego, że jego brat będzie szalał wózkiem po korytarzu albo bawił się z dzieciakami w świetlicy.
Marcel leżał na plecach. W prawą rękę miał wprowadzony wenflon. Był blady na twarzy.
- I jak się czuje nasz chory? - odezwała się Daniela. - Babcia ugotowała dla ciebie zupkę - dodała wyjmując z torby hermetycznie zamykaną miseczkę.
- Jaką? - spytał chłopiec.
- Pomidorówkę.
- Bez marchewki?
- Bez marchewki.
- To zjem - szepnął.
Szymon bezzwłocznie pomógł chłopcu się podnieść. Podwyższył mu oparcie od łóżka. Poprawił poduszkę.
- Kornel, kiedy do domu cię wypisują? - spytał Szymon.
- Podobno jutro - odparł chłopiec. - Mama mówiła, że miałem wstrząśnienie mózgu - powiedział z dumą.
- Prawdziwy mózgowiec z ciebie! - zaśmiał się Nikodem.
- Niko, a jak Misiulek, Pyskulek i Monsterek? - spytał Marcel po chwili.
- No dobrze... Są u babci... Jak jechaliśmy samochodem to Misiu się zlał u babci na siedzeniu!
- Mój Misiu? A to świnia! - rzekł Marcel uśmiechając się do brata. - Dostał karę?
- Nie.
- Należało dać mu pstryczka w nos, to by więcej razy tak nie robił - rzekł Marcel. - Najadłem się. Mama, powiedz babci, że dzięki za zupkę.
Daniela i Szymon spojrzeli na siebie, po czym oboje się uśmiechnęli. Szymon zajrzał do wiszącej na krześle torby.
- Mam coś dla ciebie... Taki mały prezent - rzekł.
- Nie mogę jeść żelków - odparł Marcel smutnym głosem.
- Tym razem to nie żelki. Proszę - rzekł Szymon wyjmując z torby brulion firmy Oxford w giętkiej, plastikowej oprawce.
Marcelowi pojawił się błysk w oczach.
- Jajku - szepnął nie odrywając wzroku od podarunku. - Jest świetny... Dziękuję. A coś do rysowania? - spytał podnosząc wzrok na Szymona.
- Może być zestaw ołówków?
- Jasne, tato! Dzięki! - ucieszył się. Z wdzięcznością uśmiechnął się do rodziców.
Nikodem odsunął się od Marcela. Pociągnął Kornela za rękaw od piżamy. Oboje wyszli na korytarz. Usiedli na parapecie.
- Super, że Marcel dostał prezent od rodziców a ja nie - rzekł Nikodem. - Jak ja rozwaliłem sobie nogę i miałem szytą to nie dostałem od nikogo żadnego prezentu.
- Hm... Marcelowi pewnie się strasznie nudzi, bo prawie w ogóle nie wstaje z łóżka. Niech sobie ma ten zeszyt i parę ołówków - odparł Kornel. - Zamiast mu zazdrościć, sam powinieneś coś mu kupić. Jak moja młodsza siostra leżała w szpitalu, bo miała mieć wycinane migdałki, to ze swojego kieszonkowego kupiłem jej lalkę Barbie.
- Żartujesz! - zdziwił się chłopiec.
- Nie żartuję. Wiesz, jak się cieszyła? Jak głupia!
Nikodem zastanowił się przez chwilę. Zmarszczył jasne brwi. Nic nie odpowiedział.
Po chwili obaj chłopcy ujrzeli zmierzających w ich stronę rodziców Kornela. Jego ojciec to bardzo postawny mężczyzna. Trzymał na rękach czteroletnią Zuźkę. Matka chłopca nijak komponowała się ze swoim mężem - ze względy na filigranową budowę ciała wyglądała raczej jak jego córka niż żona.
Kornel zeskoczył z parapetu, po czym wybiegł rodzicom na spotkanie. Oboje go ukochali. Siostra wręczyła mu własnoręcznie zrobioną laurkę.
- Żenada - pomyślał Nikodem, po czym zszedł z parapetu i poszedł posiedzieć z Marcelem.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro