Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Agata

Po kilkunastu minutach jazdy autem Jasińscy dotarli na miejsce. Marcel nie mógł się doczekać, kiedy w końcu weźmie na ręce psy i kota. Prędko odpiął pasy. Wysiadł z samochodu jako pierwszy.
- Misiu! Monster! - zawołał.
Po chwili zza drzewa wybiegły dwa psiaki. Mknęły wprost na Marcela. Misiu był szybszy. Znalazł się u boku swego pana jak pierwszy.
- Marcelek, nie kładź się na trawie - odezwała się Daniela. - I nie pozwalaj, żeby skakały ci po brzuchu.
- Mamo, wyluzuj - odparł pozwalając zwierzętom lizać się po twarzy i szyi. - Monster, jak ty urosłeś. Zrobił się z ciebie prawdziwy potwór!
- Marcel, zejdź z trawy. Mówię do ciebie, dziecko. Chcesz na nowo trafić do szpitala?
- Nie chcę - odparł. - Mój Misiu! Mamo, zobacz jak się stęskniły za mną!
Daniela wtuliła się w ramiona męża. Była szczęśliwa, że w końcu jej dziecko wróciło do domu.
- Chłopaki, chodźcie do domu... Chcieliśmy z wami porozmawiać - rzekł Szymon puszczając oko do żony.
- Później. Teraz bawię się z moimi ukochanymi psiutkami - odparł ani na chwilę nie odrywając wzroku od zwierząt.
- Cały Marcel... - westchnął Szymon. - Chodź skarbie... Zrobimy kawkę...
- Okej...
Małżonkowie weszli do domu. Po chwili Nikodem usiadł na trawie obok Marcela. Wziął na ręce Monsterka. Przytulił go do swojej piesi.
- Chodź do domu... Dam ci ten prezent, który kupiłem ci zaraz z tatą...
Chłopiec podniósł się z trawy. Po chwili obaj ruszyli w stronę tarasu. Marcel nacisnął klamkę, pchnął drzwi i oto jego oczom ukazał się salon przyozdobiony kolorowymi balonami. Na kuchennym stole stał duży, czekoladowy tort w kształcie misia żelka i dwie miski pełne owoców.
Marcel zaniemówił. Nie spodziewał się takiego powitania. Wzruszył się. Niewiele brakowało, by się popłakał.
- Jejku... Nie wiem, co powiedzieć... - szepnął. - Dziękuję...
Daniela przytuliła syna.
- Witaj w domu, Marcel - powiedziała uśmiechając się do chłopca.
- Mamy dla was prezenty - odezwał się Szymon. Zniknął na moment. Gdy wrócił, trzymał w obydwu rękach jednakowe kolorowe torebki. Jedną z nich wręczył Marcelowi, drugą Nikodemowi. Chłopcy uśmiechnęli się do siebie.
- Błagam... Niech to będzie zestaw do torturowania Nikodema - rzekł Marcel zamykając oczy. Po chwili zajrzał do torebki.
- Zegarek? Tato, to był twój pomysł, prawda? - rzekł nieco zawiedziony.
- Tak, mój... - odparł mężczyzna.
- Nie, dobra. Dzięki - rzekł chłopiec.
- Bardziej ucieszyły się z paczki żelków niż z markowego zegarka... Nie rozumiem tej dzisiejszej młodzieży... - zaśmiał się Szymon.
Marcel odłożył swój podarunek na komodę, po czym usiadł przy stole.
- Sami nie zjemy tego wszystkiego... - westchnął.
- Oczywiście, że nie... O! Są nasi goście! - zawołała Daniela.
Zarówno Marcel jak i Nikodem wybiegli na taras. Ujrzeli nieznany samochód. Po chwili drzwi od auta otworzyły się.
- Nikola... - szepnął chłopiec. - Siema! - zawołał wybiegając dziewczynce na spotkanie.
Mama Nikoli przywiozła również Kornela i Agatę.
Zarówno Marcel jak i Nikodem nie posiadali się z radości. Natychmiast oprowadzili swoich gości po podwórku. Pokazali im psy i kota.
- Pysiaku! Jak ty urosłeś! - zawołała Nikola na widok kota, którego przed wakacjami podarowała Marcelowi. - Wcale bym cię nie poznała, gdybym nie wiedziała, że ty to ty!
Jasińscy zaprosili do salonu matkę Nikoli. Kobieta była nieco skrępowana. Wszak, Szymon jest dyrektorem szkoły, do której uczęszcza jej córka. Mimo obaw, kobieta skorzystała z zaproszenia.
Szymon wstawił wodę na kawę, zaś Daniela zawołała dzieciaków do domu. Każdemu ukroiła po dużym kawałku tortu.
- Szkoda, że nie mieszkacie już w Toruniu - odezwała się Nikola.
- Tu jest milion razy fajniej - rzekł Marcel. - Mamy własną łódź... Zabiorę cię na rejs...
- Serio, Marcel? Nie mówisz serio! - ucieszyła się.
- Mówię serio... Tylko ciii... - dodał przykładając palec do ust.
Nikola uśmiechnęła się. Nie mogła się doczekać, kiedy Marcel spełni dane jej słowo i będzie mogła płynąć łódką u jego boku.
Miała nadzieję, że jeszcze tego dnia poraz pierwszy w życiu Marcel pocałuje ją w usta. Marzyła o tym, jak o niczym innym.
Kiedy dzieciaki zajadały się słodkimi przekąskami i owocami, Jasińscy wraz z matką Nikoli wyszli na taras. Usiedli wygodnie na drewnianym stole.
- Cieszę się, że w końcu mogę panią poznać - odezwała się Daniela. - Nasz Marcelek jest zauroczony pani córką.
- Zdaje się, że są parą - odpowiedziała kobieta. - Marcel to naprawdę uroczy chłopiec...
Szymon się zaśmiał. Daniela zmierzyła go wzrokiem.
- Był kiedyś u mnie w domu po kota. Ale się z niego naśmiałam. Tłumaczył kocicy, że musi zabrać jej jedno kociątko, ale tak będzie lepiej dla wszystkich.
- Cały Marcel - odezwała się Daniela. - On gada z jedzeniem...
- Z żelkami - dopowiedział Szymon.
Wtem otworzyły się tarasowe drzwi. Pięcioro dzieci wybiegło z domu. Wszyscy ruszyli w stronę jeziora.
- Nikodem! - zawołał Szymon.
Chłopiec zawrócił. Podszedł do ojca.
- Niko, nie za daleko od domu... Możecie się bawić w domku na drzewie, ewentualnie pozwalam siedzieć w kajaku.
- A po Oliwera możemy? I z Oliwerem na stóg słomy? - spytał chłopiec.
- Na jaki znów stóg?
- No tam jest... Niedaleko!
- Nikodem, nie wydziwiaj. Bawcie się przy domu. Tak?
Chłopiec skinął lekko głowę.
- Tak - odparł, po czym pobiegł w stronę grupki dzieciaków.
- Jejku, super tu macie... Dom, jezioro... Też bym tak chciała - zachwyciła się Agata. - Chciałabym mieć takiego przystojnego i mądrego tatę jak wy... - dodała.
Marcel wybuchnął śmiechem. Nie mógł się uspokoić. Tymczasem Nikodem stał w bezruchu i z politowaniem wpatrywał się w koleżankę.
- Oj, nie chciałabyś! - rzekł Marcel że śmiechu trzymając się za brzuch.
- Chciałabym bardzo...
- Super! - rzekł Nikodem uderzając się ręką w czoło. - Agata zakochała się w moim tacie!
- Ciszej, bo usłyszy! - krzyknęła zawstydzona dziewczynka.
- Zaraz pójdę mu to powiedzieć - rzekł Nikodem z uśmiechem na twarzy.
- Niko, nie bądź taki! - wrzasnęła.
- Już pozamiatane... Niko wygada. To papla... - odezwał się Marcel.
- Niko nie jest taki, nie wygada. Prawda Niko?
- Nie wygadam, ale pod jednym warunkiem - rzekł Nikodem.
Agata utkwiła wzrok w jasnowłosym chłopcu.
- Co mam zrobić? - spytała.
Nikodem zbliżył się do Marcela.
- Bawimy się z nią w tortury? - szepnął bratu do ucha.
Marcel uśmiechnął się.
- Będziesz musiała zrobić trzy rzeczy... Jeśli ich nie zrobisz, powiemy tacie, że się w nim zakochałaś...
- No dobra! Mówcie już, co mam zrobić. Miejmy to za sobą!
- Co?! - obruszyła się Nikola. Stanęła twarzą w twarz z Marcelem. Groźnie na niego wejrzała. - Jeśli wygadacie cokolwiek panu Jasińskiemu, nigdy w życiu się do was nie odezwę! - przygroziła.
Zarówno Marcel jak i Nikodem zupełnie zignorowali słowa Nikoli. Wzięli ze sobą Kornela, po czym odeszli na bok. Namówili się.
Dziewczyny zbliżyły się do jeziora. Zdjęły buty. Weszły do wody. Spacerowały w niej po kolana.
- Pierwsze zadanie! - krzyknął Marcel biegnąc w stronę dziewczyn. - Pierwsze zadanie! - powtórzył zdyszany.
Wziął kilka głębokich oddechów.
- Kornel, ty powiedz... To był twój pomysł... Ja nie mam siły gadać...
Kornel uśmiechnął się do Agaty.
- Musisz pokazać nam cycki - rzekł bezpośrednio.
- Co? Chyba żartujesz! - wrzasnęła Nikola. - Agata! Ani mi się wasz!
- Idę do taty - rzekł Nikodem. - Powiem, że się w nim zakochałaś i chcesz iść z nim na randkę - zaśmiał się.
- Nikodem! Debilu! Nigdzie nie pójdziesz i nic nikomu nie powiesz! - wrzasnęła Nikola. - Marcel, z czego się tak cieszysz? - dorzuciła spoglądając na swojego chłopaka.
- No co? - rzekł rumieniąc się lekko. - Wymyślimy jej inne zadanie... - dodał spoglądając na Nikolę.
- Ten jak się słucha dziewczyny! - zaśmiał się Nikodem.
- Właśnie, Marcel! Słuchasz się Nikoli! - dopowiedział Kornel.
- Nie słucham się, ale pomysł Kornela był głupi... Niech Gatka pokaże nam stanik.
- Marcel! - wrzasnęła Nikola.
Trzej chłopcy wybuchnęli śmiechem. Marcel śmiał się najgłośniej.
- Pokażę im... - szepnęła Agata.
- Gatka, nie! Oni się tylko nabijają... Żaden z nich nie pójdzie do pana Jasińskiego, a nawet jeśli pójdzie i coś mu powie, to wszystkiemu zaprzeczymy i tyle...
Agata uśmiechnęła się. Podwinęła spodenki, by móc jeszcze głębiej wejść do wody.
- Chłopaki... Wrzucimy je do wody? - szepnął Marcel. - One chyba na to czekają... Najpierw weźmy Nikolę...
- Marcel, spadaj! Ja wszystko słyszę! - krzyknęła blondwłosa dziewczynka.
Jednak nim zdążyła wyjść z wody trzej chłopcy podbiegli do niej. Marcel chwycił Nikolę za nogi, zaś Nikodem i Kornel za ręce. Dziewczynka głośno piszczała. Chłopcy wnieśli ją do głębokiej wody, po czym z rozmachu wrzucili ją do jeziora.
- Co za debile! - wrzasnęła płynąc w stronę brzegu.
Chłopcy prędko ruszyli w pościg za uciekającą między drzewami Agatą. Dziewczynka zwinnie się przed nimi ukrywała. W końcu jednak została schwytana.
- Bierzemy ją! - zawołał Marcel. Stracił zapał, gdy dostrzegł wyłaniającego się zza krzaków Szymona.
Mężczyzna usłyszał pisk dziewczyn, toteż przyszedł sprawdzić, czy nikomu nic się nie stało.
- Chłopaki, proszę puścić koleżankę! - rzekł Szymon stanowczo. - Czyj to był pomysł? Marcel, twój, prawda?
Chłopiec zarumienił się. Nim zdążył cokolwiek powiedzieć, do grupki dzieciaków dołączyła przemoczona Nikola. Dziewczynka stanęła przy Marcelu.
- Zaraz wyschnę... - szepnęła spoglądając na wychowawcę.
Szymon wziął głęboki oddech, po czym przywoławszy do siebie Nikodem i Marcela odszedł z nimi na bok.
- Chłopaki, jeszcze jedna taka akcja i będzie koniec imprezy. Zrozumiano? - rzekł na poważnie.
- Tak - odpowiedzieli obydwaj naraz.
Nie mówiąc nic więcej Szymon ruszył w stronę domu.
- Tato! - zawołał Nikodem po chwili.
Mężczyzna odwrócił się przodem do dzieciaków. Pięć par oczu utkwiło w nim wzrok. Agata struchlała. Czuła, że Nikodem za moment ją podkabluje.
- Tato! Bo Agata się w tobie zakochała! - krzyknął chłopiec. Był niezwykle ciekaw reakcji ojca.
- Mylisz, że w to uwierzę? - rzekł Szymon puszczając oko do uczennicy.
Agata uśmiechnęła się. Jasiński poszedł na taras.
- A miało być tak fajnie! - wrzasnął zdenerwowany Marcel. - Po co się, debilu odzywałeś? Zrobiłaby trzy rzeczy! Może nawet pokazałaby ci stanik... Brak mi słów na ciebie, Niko!
- Sory - rzekł Nikodem schylając nisko głowę.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro