Śniadanko na tarasie
Był piękny poranek. Delikatny wiatr poruszał gałęziami drzew. Po tarasie skakały szare wróbelki. Odfrunęły, gdy Szymon otworzył drzwi na oścież.
Wyniósł tacę ze śniadaniem na taras. Usiadł na ławce przy drewnianym stoliku.
Po chwili ujrzał Danielę. Kobieta miała na sobie ciepły, pluszowy szlafrok. Nim usiadła do stołu, czule pocałowała męża w usta.
- Jakie wykwintne śniadanko - odezwała się. - Dziękuję ci, mój mężu.
- Serio myślisz, że jajecznica z samym szczypiorkiem to wykwintne danie? - zaśmiał się.
- Jest i chlebek...
- No tak... To przeważa szalę zwycięstwa na twoją stronę.
Daniela skosztowała przygotowanej przez męża jajecznicy.
- Smakuje ci chociaż? - spytał Szymon.
- Jeszcze jak! - odparła.
- Cieszę się, że odzyskałaś apetyt...
- No ja też... - powiedziała z uśmiechem. Wzięła do ręki skibkę razowego pieczywa. Posmarowała ją masłem. - Szymon, o której Marcel wrócił do domu? - spytała.
- Jakoś po zmroku... - odparł.
- Szymon, powiedz mi. Słowo, że się nie zdenerwuję...
- Było jakoś po dwunastej - rzekł. - Rozmawiałem z nim chwilę. Powiedział, że bał się wrócić do domu.
- I słusznie, że się bał - odparła popijając jajecznicę herbatą. - Dzisiaj spuścisz mu lanie. Możesz nawet mu wlać na goły tyłek. Ma zapamiętać do końca życia, że nie wolno znęcać się nad młodszymi dziećmi. No co tak patrzysz? Znasz go od roku. Nie wiesz, co ja z nim miałam w poprzedniej szkole. Dzieciaki z młodszych klas bały się na niego spoglądać! Każdego tygodnia byłam wzywana do szkoły... Marcel popchnął, Marcel kopnął, Marcel naubliżał... Wiesz dlaczego przeniosłam go do innej szkoły? Marcel z dwoma kolegami upatrzyli sobie najspokojniejszą dziewczynkę z całej klasy i postanowili pobawić się z nią w tortury.
- Lusia, mówisz o małym chłopcu, jak o kryminaliście...
- Nie przerywaj mi. Przywiązali ją do krzesła, rozpuścili kredę w wodzie i na siłę wlewali jej to do gardła... Szymon, ja po prostu nie chcę, żeby mój syn krzywdził słabsze dzieci. Rozumiesz ty mnie?
- Tak. Oczywiście... - odparł. - Ale uważam, że Marcel przez ostatni rok bardzo się zmienił i nie należy go karać za to, co robił w przeszłości...
- Szymon, Marcel ma zostać ukarany nie za to, co robił w przeszłości, ale za to, że torturował Amelię i Julcię. I masz ukarać go na tyle skutecznie, że przez resztę życia będzie wzdrygał się na samą myśl o zabawie w tortury. Okej?
- Okej - odparł Szymon drapiąc się z tyłu głowy.
- Dobrze... Skarbie, dziękuję ci za śniadanie. Jesteś naprawdę kochany. Lecę do łazienki...
- No, leć - odparł Szymon przecierając oczy.
Wiele myśli chodziło mu po głowie. Nie chciał bić Marcela, a Lusia zdawała się być w tej sprawie nieugięta. Z drugiej strony rozumiał obawy żony. Wiedział, że Daniela myśli rozsądnie i, że tym razem Marcel naprawdę zasłużył na porządne lanie. Nie wiedział, jak postąpić.
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro