# 8
Nie będę komentować dzisiejszego rozdziału ha ha ha ... troszkę mi przygrzało dziś, wybaczcie... Miłej lektury!!!
Maciek
Leżę w łóżku ze swoją piękną i ponętną żonką, a ona pręży się i wygina przede mną w każdą możliwą stronę. Jest dzika i seksowna, moja diablica w skórze anioła.
– Osz ty moja wygłodniała bestyjo!
– Osz ty mój wygłodniały wilkołaku! Byłeś dziś, jak pies Pluto mój kochany. – mówi żonka.
– A ty byłaś moja szyneczką i szczerze mam ochotę ponownie zatopić swoje zęby w twoim ciele. Zobacz jak mi wyrczy mały Maciuś. – śmieję się i pokazuję na swoje krocze.
Róża robi wielkie oczy i nie czekając dłużej bierze do ust sterczącego członka i bawi się nim liżąc go, ssąc i podgryzając zębami.
– O na Boga Róża!! – sapię i stękam, bo to co ona wyprawia z moim penisem, to przechodzi ludzkie pojęcie.
– Jesteś mistrzynią w robieniu loda! – krzyczę głośno i zalewam żonie usta swoim nasieniem.
Róża słodko uśmiechnięta, kładzie się na plecach, patrzy na mnie, dając mi znać, żebym się nią zajął.
Nie czekam dłużej na nic i atakuję językiem słodką cipeczkę żony. Kolistymi ruchami języka, liżę całą jej muszelkę i cicho mruczę, a brunetka jeszcze mocniej wypycha biodra do przodu, jęcząc tak głośno, że sam jeszcze raz się zleję.
Kiedy doprowadzam ją na sam szczyt ekstazy, szczęśliwy kładę się obok zmęczonej i zadowolonej małżonki i dłońmi gładzę po jej wspaniałym nagim ciele. Podziwiam każdy milimetr jej aksamitnej skóry i nie mogę uwierzyć, że spotkałem na swojej drodze taką osobę, jak Róża.
– Kocham cię maluszku. – mówię cicho, po czym całuje jej słodkie usta.
– Ja ciebie też mój wielkoludzie. – odpowiada.
Brunetka wstaje z łóżka, zakłada na siebie bieliznę i szlafrok, a ja robię wielkie oczy.
– Dokąd ty się wybierasz? Nawet nie próbuj wychodzić z tego pokoju, bo i tak nie masz ze mną szans. Jak będzie trzeba to dopadnę cię na korytarzu i wezmę wypieprzę pod ścianą.
– Maciek nie mów mi tak, bo moja cipka już szaleńczo pulsuje.
– To rozbieraj się i chodź tu do mnie lisico moja! Tyle dni cię nie widziałem, zasypiałem sam, albo wcale nie spałem. Tęskniłem za tobą. Umarłbym bez ciebie, gdybyś mnie zostawiła. – mówię.
– Ja za tobą też tęskniłam, ale nadal jestem zła na ciebie.
– Wiem kwiatuszku. Wynagrodzę ci to. Może pojedziemy do galerii i kupisz sobie seksowną bieliznę, a potem ja będę ją z ciebie zrywał zębami?
– To będziesz mi musiał kupić dużo majteczek.
– Wykupię nawet cały sklep myszko! Chodź do swojego rycerza i zajmij się jego biednym giermkiem. – Róża na moje słowa wybucha głośnym śmiechem i kręci tylko głową...
Co ja poradzę, że ją tak bardzo kocham i najchętniej nie wypuszczałbym jej z wyra.
– Idę po Maxa, niech kobieta trochę odpocznie. Z dwójką dzieci jest trochę roboty.
– Nie idź, tylko nie ten potwór. Matko... mam go dosyć. Darł kapcia przez cały czas, mówię ci, to był istny koszmar.
– Wariat! – śmieję się żona. – Brakowało mu mamusi, dlatego.
– No też bym się darł, jakby moja mama tak wyglądała, jak ty i zostawiła mnie z takim ojcem jak ja.
– Załóż gacie, zaraz wracam. – Róża wychodzi z sypialni i po chwili wraca z Maxem.
– Miałeś się ubrać. Nie świeć pitolem przy dziecku. – Róża klepie mnie po nodze i każe się ubrać.
– A co on tam wie. Jest mały i jeszcze nic nie rozumie. Zresztą on też ma pisiorka, więc luz.
– Zdziwiłbyś się stalusku, co ja wiem...
Brunetka tylko kręci głową, po czym kładzie małego rozdartego diabła obok mnie, a ten w tym samym momencie zaczyna płakać. O nie... mam dosyć... co ja mu zrobiłem, że on tak na mnie reaguje...?
– Widzisz? I tak jest od prawie tygodnia.
– Zabaw go na moment, ja tylko skoczę do kuchni, zrobić mu mleko. – Róża wychodzi, zostawiając mnie z tykającą bombą.
Spoglądam na płaczącego syna i robię zbolałą minę. No dobra muszę cię czymś zająć...
Robię do Maxa głupkowate miny, ale ten zaczyna wyć jeszcze bardziej. Matko kochana, oszaleję!!!
Może zrobił kupę w majty?... Przybliżam twarz do pupy dziecka i wącham może faktycznie się zkasztanił. Niucham, niucham, ale nic nie czuję, więc przybliżam twarz jeszcze bliżej i wtedy mój syn puszcza głośnego, śmierdzącego bąka, a mi wykręca od smrodu nos. Zaraz puszczę pawia! Odskakuję od niego i krzywię się, jakbym najadł się cytryny, a Max zaczyna się śmiać...O to kreatura przebrzydła... Zrobił to specjalnie...
Zdejmuję mu śpioszki i zostawiam go w samym pampersie. Zaczynam się z nim wygłupiać i robię mu ustami pierdzioszka na brzuszku. Max znowu zaczyna płakać, a ja zaraz zwariuję.
– Nie wyj, bo zachowujesz się, jak ciota, a nie facet. – mówię do syna i znowu zaczynam się z nim drażnić, a ten wyje jeszcze głośniej.
Mamusia zostawia mnie samego z tym zalośniętym golylem i znowu mi ucieka. Mamusiu zabiez mnie od tego stalego capa i daj mi cycusia...
Płaczę na cały głos, by po wkuzać go tloszkę, a ten zacyna mnie obwąchiwać. Wącha i wącha, a ja w tym momencie puscam gazy z pupy, a tatuś odskakuje i ksywi się stlaśnie. Zacynam się śmiać i wesoło macham swoimi nózkami. Tata zacyna mnie lozbielać i kuje mnie blodą w bzusek.
Co on lobi, do cholely? To boli mnie, a ten pacam myśli, ze mi jest fajnie... Płaczę mocniej, kiedy do pokoju wchodzi moja mamusia.
– Mamusia! Kochana... dawaj mi cycka, bo jestem głodny! – kzycę głośno i macham ląckami.
Mama siada na bzegu łózka i bieze mnie na lęce. Zadowolony, ze zalaz dostanę do buzi jędlnego cycusia, seloko otwieram buzię, gotowy do ataku na rózowego sutka, ale kiedy mama wpycha mi do buzi gumowego smocka, to zacynam płakać.
– Co ty mi kobieto dajes? Ja chcę mlecka z twojego cycusia, a nie z jakiegoś gumowego kondona!
– No już maluszku zjedz troszkę mleczka, a mamusia cię zaraz przytuli do piersi i ulula do snu.
– No dobla. Zgoda, niech ci będzie. – myślę sobie i biolę gumowego smoka do ust. To mleko jest nie doble i wolę mlecko mamusi, ale skolo się nie da, to tlutno...
Zjadam całe mlecko, a mamusia podnosi mnie, zeby mi się odbiło. Patzę na stalego wielkimi ocami, a ten lobi do mnie głupie miny.
Ja ci dam ty staluchu niedobly!!!
– Aaaa!!! – zacynam płakać i machać ląckami, a mama ksycy na tate i udeza go lęką po głowie.
Zacynam się śmiać, a mój tata się oblaza i lobi smutną minę.
Mamusia pzytula mnie do pielsi, a ja od lazu kładę na niej swoje łapki i zacynam dotykać tych dwóch wielkich piłecek.
Alez ja jestem scęśliwy, ze mam taką mamusię.
– Zobacz jaki jest zadowolony.
– Jakbym miał takiego cycka przy twarzy, też byłbym szczęśliwy.
– Widzis, co tlaciś? Staly capie, ona jest moja i nie oddam ci jej. – myślę sobie, po cym zamykam ocka i zasypiam, pzytulony do cudownych pielsi.
***
– Co dziś robimy? – pyta Alan, kiedy przygotowujemy wspólnie śniadanie dla naszych kobiet.
– Nie wiem, może zostaniecie u nas i zjemy razem obiad, a potem się pomyśli. Może pójdziemy z dzieciakami na spacer?
– No ok, ale obiadu już nie robimy! – śmieję się kuzyn, a następnie zanosi przygotowany posiłek do salonu, gdzie siedzą już nasze kobiety.
– Jak pięknie pachnie. – Róża przeciąga się seksownie na krześle, po czym całuje moje usta i dziękuje za śniadanie.
– W końcu to ja robiłem jajecznicę na bekonie. – wtrąca się Alan. – Mnie też dasz takiego soczystego buziaka?
– Ja zaraz dam ci soczystego kopa w jaja! – mówię do kuzyna, a Lea zaczyna się śmiać.
Jemy wspólne śniadanie, a chłopaki leżą na kolorowym bujaku i oglądają bajkę. Oglądają to za dużo powiedziane, bo są za mali, ale wygląda to tak, jakby na nią patrzyli. Olek jest grzeczny, jak aniołek, tylko jak zwykle Maxowi coś nie odpowiada i marudzi, krzywiąc się na wszystkie strony.
– Co to za gówno w tym pudle leci? Dajcie jakąś dupecke, któla zatańcy dla nas.- zacynam kzyceć i płakać, na co mój staly wstaje od stołu i podchodzi do mnie i mojego dlętwego kuzyna.
– Co jest maluszki? – pyta i spogląda na nas. – Nie podoba wam się bajeczka?
– Jasne, ze się nie podoba! Puść coś innego! – kzycę głośno i macham ląckami.
Domyślił się jeee!!! Tata skace po kanałach i suka coś, co nam się spodoba, ale wybiela same gówniane ploglamy, więc zacynam głośniej płakać.
– Nie to? Nie podoba się wam to?
– Nie! Daj na jakieś dupecki!- ojciec pzełanca dalej, a kiedy na eklanie pojawia się tańcąca pani z cycusiami na wiezchu, to zacynam się śmiać i machać ladośnie ląckami.
– To wam się podoba? – pyta.
– Alan! Nie wierzę! Zobacz, co oni chcą oglądać?
– Dupy! Przecież to faceci! Coś ty myślałeś, że jak mali to nic nie rozumieją? Zostaw ich, niech się uczą od małego.
– Dobze mówis wujek! – Fajny z niego gość! Jak będę duzy, to będę taki jak wujek Alan. Będę wylywał wszystkie dupy.
– Ale ty jesteś głupi! – mówi mój kuzyn, któly siedzi obok mnie.
– Zamknij się cioto jedna i bądź cicho! Myślis, ze jak już siedzisz, to wszystko ci wolno? Patrz na te cudowne cycki i bądź cicho! – kzycę na Ola i udezam go lącką po głowie, a ten, jak baba zacyna płakać. – Ciota!
– Nie mów do mnie tak i nie bij mnie, bo zobacys co ci zlobię!
– Co mi zlobis? – pytam.
– Jesce nie wiem, ale zobacys. – Na słowa kuzyna zacynam się chichlać, az dostaję ckawki.
Patzymy na lozeblanie kobitki w telewizoze, a mój kuzyn zaklywa ląckami ocy.
– Co ty lobis? – pytam.
– To jest obzydliwe! Ja chcę swoją bajeckę o lisku!
– Liska, to ty mas w majteckach, tu się ucys zycia. Patz i się uc.
– Ja nie chcę. Ty jesteś za mały na takie zecy.
– Ucę się od najmłodsych lat, zeby być, jak twój staly! Będę tlenował boks i laski będą za mną piscały, a ty zostanies ciotą numel jeden!
– Wolę być kimś innym niz ty! – odpowiada i oblaca głowę w dlugą stlonę, obrazony.
Ech z tą lodziną....
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro