# 7
Hej wszystkim... Dziś mniej śmiesznie, ale mimo wszystko zapraszam na rozdział... Pozdrawiam Alcia:*:*:*:*
Maciek
Od kilku dni Max drze się jak opętany, a ja z Alanem dwoimy się i troimy, żeby go uspokoić. Ten mały diabeł śpi, jak mysz pod miedzą. Każdy najmniejszy szelest, a on wydziera kapcia pod niebiosa, jest marudny i nieznośny. Olek to anioł, a mój Max... Boże święty... zwariuję.
Myślałem, że popracuję nad nową książką, a tym czasem nawet na chwilę nie usiadłem do niej. Odkąd Róża pojechała, prawie nie śpię i mało jem. Max wymaga stałej uwagi i żeby był spokojny muszę go nosić na rękach.
Alan pomaga mi, ile może, ale sam już załamuje ręce, bo Olek, a Max, to dwa różne dzieciaki.
Myślałem, że obsługa dziecka nie jest taka skomplikowana, a tym czasem chylę czoła wszystkim kobietom, za ich cierpliwość i oddanie. Nie wyobrażam sobie teraz, żebym miał zrobić coś w domu, a o obiedzie już nie wspomnę. Max to istny diabeł i nie wiem, jak długo wytrzymam. Jestem zmęczony i głowa mi pęka, a ten ciągle płacze. Jest najedzony, przewinięty, a nadal marudzi...
Alan od rana buszuje w sieci i szuka wiadomości, jak uspokoić dziecko i jakie mogą być objawy ciągłego płaczu. Wzywałem już nawet lekarza do domu, ale stwierdził, że Max, to okaz zdrowia i nawet kolek nie ma, więc ja się kurwa pytam... co jest do kurwy nędzy?!
Okropnie tęsknię za moją żoną i cholernie mi jej brakuje. Codziennie do siebie dzwonimy, ale nie mówię jej, że sobie nie daje rady, bo nie chcę wyjść na nieudacznika. Jeszcze trochę i wróci, a ja będę mógł w końcu odpocząć i popracować.
Właśnie robię dziesiąty kilometr po własnym domu z synem na rękach, by ten w końcu się uspokoił i usnął. Sam potrzebuję snu, bo dosłownie słaniam się na nogach, a Max, jak nie spał, tak nie śpi i tylko kwili i marudzi.
- Alan on ciągle płacze... co mam zrobić?
- Czekaj szukam. - odpowiada kuzyn i patrzy w ekran laptopa w poszukiwaniu jakiś rozwiązań.
- Ale ja mam już dosyć, co mam zrobić? Pospiesz się, bo się zaraz przewrócę. - warczę na niego zły i totalnie zrezygnowany.
- A kurwa zamknij się, bo zaraz z tobą oszaleję! Próbuję się skupić, a słyszę tylko twoje jebane narzekanie. Jak nie ty marudzisz, to ten mały psychopata. Jak nie wiesz, co robić, to wsadź mu kutasa w buzię, to może się uspokoi!
- Nie pomagasz mi dupku!
Nogi mi wchodzą w dupę i wydeptałem już ścieżkę po swoim mieszkaniu, którędy chodzę z Maxem, tam i z powrotem.
- Mam! - krzyczy radośnie kuzyn i podrywa się z miejsca. - Dawaj go do nosidełka i chodź za mną.
- Co ty kombinujesz? - pytam zdezorientowany.
- Zamknij twarz i rób, co mówię.
Zabieram nosidełko i podążam za kuzynem.
- Co robimy w mojej łazience? - pytam Alana, bo już całkowicie go nie rozumiem.
- Gówno! Pomyślałem, że wezmę prysznic, a ty umyjesz mi plecy i kutasa! Debil. Wkładaj Maxa do nosidełka i połóż go na pralce.
- Ale po co? Co ty znowu wymyśliłeś?
- Jeszcze jedno słowo, a zrobię ci z jaj miazgę, albo druty telegraficzne!
- Dobra, dobra już! Co ty taki nerwowy? - pytam i wkładam Maxa do nosidełka.
- Jezu kochany, jak ty byłeś taki sam, jak teraz jest twój syn, to na miejscu ciotki, przy pierwszej lepszej okazji, sprzedałbym cię na targu, albo zostawił w okienku nadziei.
Nie mam już siły na kłótnie z moim przygłupim kuzynem, więc tylko obserwuję to co robi. Alan ustawia pralkę na wirowanie i kładzie na niej nosidełko. Pralka się telepie na wszystkie strony i strasznie hałasuje. Już mam zjebać tego debila, za niedorzeczny pomysł, ale kiedy chcę coś powiedzieć, Max momentalnie się uspakaja i usypia.
- Nie kurwa, nie wierzę. - mówię i otwieram usta z wrażenia. To my się głowimy i skaczemy koło niego, jak niedorozwinięci przez tyle dni, a wystarczyło włączyć pralkę i po kłopocie. Co to za dziecko? - pytam Alana i spoglądam na niego, na co ten się tylko uśmiecha i mówi.
- Król Maciuś II, syn Maciusia I, niezły odpał i przypał!
- Dzięki kuzynie! Wiedziałem, że zawsze mogę na tobie polegać.
- Zawsze do usług kochany. - odpowiada, a następnie chce opuścić pomieszczenie, ale wołam za nim, by się zatrzymał.
- Co mam teraz zrobić? Przecież nie zostawię go tu samego?
- A co mnie to gówno obchodzi? Ja zrobiłem swoje. Idę do Ola, a ty weź sobie krzesło i siedź przy nim, albo zdejmij go z pralki na podłogę, może wystarczy mu hałas. - spoglądam na Alana, chwilę się zastanawiając, po czym delikatnie zdejmuję syna z wirującej pralki i stawiam go na podłodze.
Przymykam oczy i modlę się, żeby się nie obudził, ale całe szczęście Max śpi w najlepsze, a ja wychodzę z kuzynem z łazienki i wracamy do salonu, pomyśleć co dalej.
Siedzę nieżywy w salonie, rozłożony na sofie i ledwo panuję nad powiekami, które się same zamykają.
- Mam pomysł! - woła radośnie kuzyn, klaszcząc w dłonie.
- Jaki? - pytam i spoglądam na niego jednym okiem.
- Zadzwońmy po nianię, albo nie! Zróbmy casting.
- Co?
- No normalnie. Zaraz wystawię ogłoszenie w necie, że poszukujemy opiekunki do czterech samotnych mężczyzn.
- Jebnięty! - odpowiadam i zamykam na chwilę zmęczone oczy.
- No dobra, to był żart, ale do dwóch maluszków, może skusi się jakaś fajna łania.
Nie, ja nie wierzę, w to co słyszę... Lea wyjechała na tydzień, a jemu dupy w głowie. Podrywam się z miejsca i ostrym tonem mówię do debila.
- Chuj cię już swędzi? Powiedziałem ci, że jak skrzywdzisz Leę, to urwę ci fiuta, a twoją dupę nadzieję na pal!
- Spokojnie kolo! Nie mam zamiaru zdradzać mojej kobiety, ale co ci zaszkodzi popatrzeć na ładną kobietę, która będzie się zajmowała twoim synem?... Przecież to nie zbrodnia... Nawet jej nie dotkniemy, tylko popatrzymy i w końcu będziesz miał czas się wyspać. Nasze cipunie wrócą z wycieczki i nawet się nie zorientują, że mieliśmy pomoc. Twoja żonka będzie zadowolona i dumna z ciebie, że sobie poradziłeś. - jego pomysły zawsze kończyły się niewypałem, ale w sumie ma trochę racji, bo naprawdę potrzebuję snu.
- Dobra pisz to ogłoszenie. - mówię znudzony.
***
Jakieś cztery godziny męczącego castingu później...
Alan
Maciek odpadł po jakiś dwóch godzinach naszego castingu na nianię razem z Maxem, który najadł się i poszedł w kime na ojca rękach. Teraz śpią oboje na kanapie, jak te cioty, a ja z Olkiem twardo przesłuchujemy kandydatki.
Zjawiło się dużo naprawdę fajnych kobitek, oczywiście kilka emerytek też przyszło, ale ich się akurat łatwo pozbyłem, zostawiając najładniejsze kwiaty.
- A teraz moje panie, proszę się przejść po pomieszczeniu w jedną i drugą stronę i się za reprezentować, z jak najlepszej strony. - mówię do uśmiechniętych kobiet i sam się szeroko uśmiecham.
Panie są naprawdę śliczne, ale żadna nie dorównuje urodą mojej Lei, którą kocham ponad życie.
- Bardzo dobrze, świetnie! A teraz moje panie tyłem do mnie. - Maciek nagle zrywa się ze snu i wystraszony rozgląda się na wszystkie strony.
- Co, co jest?!
- Nic debilu! Nie rób wstydu, tylko podziwiaj piękne widoki. - szepce Maćkowi do ucha i szczerzę się do ładniutkich pań.
- Co ty odpierdalasz? Miałeś znaleźć nianię, a nie kurwę do towarzystwa. Co to kurwa ma być? Pojebało cię całkowicie? Mam zostawić dziecko pod opieką pięknej kretynki?
- Oj zamknij się pacanie już wybrałem, ale chciałem sobie chociaż popatrzeć. Z tobą nigdy nie ma prawdziwej zabawy... Pieprzony nudziarz!! - warczę na kuzyna i przewracam oczami.
- No dobra moje panie... Pani Jolanta zostaje, a reszcie bardzo dziękujemy za poświęcony czas.
Kobiety złe opuszczają mieszkanie, a pani Jola uśmiechnięta i zadowolona podchodzi do mojego synka i bierze go na ręce, całuje i przytula. Kobieta jest ładna, zgrabna i ma doświadczenie. Jest po trzydziestce, ale ma warunki muszę przyznać i to ciepła i miła osoba. Olek od razu się uśmiecha, gaworząc do nowej opiekunki.
- A ten maluszek na pana rękach, to pewnie daje popalić? - Kobieta zerka na Maćka i lekko się uśmiecha.
- Tak, trochę tak. - odpowiada kuzyn, po czym wstaje z kanapy, a w tym samym czasie Max rozdziera kapcia.
- Bosko! - krzyczę i zakrywam dłońmi swoje biedne bolące uszy.
Pani Jola kładzie Olka na puchowym dywanie, po czym podchodzi do Maćka i zabiera od niego małego, a ten cholera jasna, jak za sprawą czarodziejskiej różdżki momentalnie się uspokaja.
- Ja też bym się uspokoił, jakby mnie takie piersi przytuliły. - żartuję sobie, a Maciek uderza mnie w tył głowy.
- Proszę sobie odpocząć, ja zajmę się tymi słodziakami, a potem przygotuje obiad. - mówi kobieta, a ja momentalnie się uśmiecham bardzo szeroko, bo mój żołądek ucieknie mi zaraz do dupy, jak czegoś nie zjem.
- Anioł! - mówię i ciągnę Maćka na górę.
- Chodź dupku, odpoczniemy chwilę.
Idziemy do Maćka pokoju, a ten jak kłoda ląduje ciałem na miękkim materacu, zamykając oczy. Nie chcę mi się już nigdzie iść, więc kładę się obok kuzyna.
- Co ty robisz? Ja nie pedał. Idź do siebie. To moje łóżko w którym śpię tylko z żoną. - Marudzi ciota, a ja dostanę zaraz wylewu.
- Zamknij się i śpij, póki możesz. Nie bój się, twoja zarośnięta, śmierdząca dupa mnie nie interesuje.
- O wypraszam sobie... Nie mam owłosionej dupy, bo się depiluję, a jeśli chodzi o higienę, to...
- Morda, kurwa! - krzyczę na Maćka i walę go poduszką po łbie.
***
Róża
Wracamy z Leą do domu wcześniej, bo już nie możemy wytrzymać z tęsknoty za naszymi facetami. Tymi dużymi i tymi małymi.
Teściowa i moja mama zostają w spa do końca tygodnia, bo należy im się trochę odpoczynku.
- Cholernie tęsknię za Maćkiem i Maxem. - mówię do przyjaciółki, prowadząc samochód.
- Ja też. - odpowiada Lea.
- Alan dzwonił do mnie codziennie i mówił mi, co mi zrobi, kiedy wrócę. - Lea rozmarzona i zaczerwieniona spogląda na mnie nieśmiało i tylko wzdycha, jak zakochana nastolatka.
- Ej! Ty mała niewyżyta kocico! - śmieję się i trącam ją ręką.
- A żebyś wiedziała! Kocham go, jak wariatka, a seks z nim... to po prostu bajka i totalna eksplozja, fajerwerki i ogromna bomba atomowa!
- Uważaj, bo mi się zaraz zapalisz!
- Już się nie mogę doczekać, kiedy zasmakuję jego ust, wczepię się w jego włosy i oddam się mu bez reszty.
- Lea! - krzyczę, śmiejąc się już na całe gardło.
- Róża, ja po prostu strasznie go kocham, a on jest dla mnie taki dobry... Kocham jego, małego Olusia i nasze nienarodzone dzieciątko.
- Cieszę się, że Alan dał ci szczęście, a ty jemu.
- Ja też. - odpowiada rozpromieniona. - A powiedz mi, jak z Maćkiem się wam układa? No wiesz, ostatnio się trochę między wami popsuło. - wzdycham, chwilę myśląc.
- Miałam dużo czasu, żeby przemyśleć nasze małżeństwo i to całe gówno, które się ostatnio między nami wydarzyło. Maciek mnie okłamał, ale ja też pewnie bym się bała powiedzieć prawdy w takiej sytuacji. Nie wiem, jak bym się zachowała, ale już nie chcę o tym myśleć. Wiem jedno... Kocham go i chcę z nim spędzić resztę swojego życia. Muszę go przeprosić za swoje zachowanie. On mnie przepraszał non stop, a ja odwaliłam mu ten numer z przebraniem. Wiesz jacy są faceci? - odrywam na moment wzrok od jezdni i spoglądam na przyjaciółkę.
- Niestety wiem. Powiem ci, że faktycznie przesadziłaś z tą karą dla niego, tym bardziej, że Maciek uchodzi za najlepszego specjalistę, jest ceniony i odniósł ogromny sukces. To wszystko zwichnęło jego poczucie wartości.
- Wiem, cholera. Zrobię wszystko, żeby się z nim pogodzić.
Jedziemy już dobrych kilka godzin, a kiedy na dworze zaczyna się robić szaro, w końcu dojeżdżamy na miejsce.
Parkuję auto w garażu, a następnie idziemy do windy, robiąc naszym mężczyzną miłą niespodziankę.
- Ciekawe, co robią nasi chłopcy i czy sobie radzą? - mówię do roześmianej Lei, po czym wychodzimy z windy, a ja po cichu otwieram drzwi mieszkania.
Wchodzimy do środka po cichu na paluszkach, by zaskoczyć i zrobić niespodziankę chłopakom, ale wszędzie panuje względna cisza.
- Dziwne. - szepce do brunetki i kierujemy się w stronę salonu.
W pomieszczeniu, w łóżeczku śpią w najlepsze nasze dzieci, a po chłopakach ani śladu.
- Co jest grane? Gdzie Maciek z Alanem? - Lea rozgląda się po całym mieszkaniu, kiedy nagle naszym oczom ukazuje się obca kobieta, wychodząca z łazienki, która znajduje się obok siłowni mojego męża.
- Co jest kurwa mać?! - własnym oczom nie wierzę ... Kobieta na nasz widok staje, jak wryta i nie wie, co ma powiedzieć. Jezu ona jest pół naga i świeci ogromnymi cyckami.
Z mojego ciała, cała krew płynie do mózgu, a moja twarz przybiera kolor purpury.
- Czym mogę służyć? Kim panie są? - lafirynda jedna odzywa się słodko i zasłania ręką odsłonięte dwie podupadłe mleczarnie.
- Ja ci kurwa dam! Czym mogę służyć. - szybkim krokiem podchodzę do gołej lafiryndy i walę ją torebką po głowie.
- Ty lapituto, ty szmato!!! Co ty robisz w moim domu, do tego naga?! Gdzie mój mąż? - krzyczę i walę raz za razem ją po głowie. - Lea! - krzyczę do brunetki. - Pomóż mi! - na moje słowa dziewczyna podbiega do mnie i w ruch idzie również jej torebka.
Walimy szmatę po łbie, a ta nawet nie może powiedzieć ani słowa, bo wrzeszczymy na całe gardło.
Już ja pokażę tej zdradzieckiej świni, co potrafię... Urwę mu jaja... Ja głupia chciałam go przepraszać, a ten chuj tymczasem się zabawia z kurwami!
- Ty szmato zapluta! Wyrwę ci wszystkie kłaki. Nie widziałaś dziwko obrączki na jego palcu? Kurwo mała?
- Ale to jakieś nieporozumienie. - krzyczy wystraszona kobieta i próbuje się bronić, ale napadły ją dwie wariatki, więc nie ma z nami szans.
Okładamy ją torbami i wrzeszczymy na całe gardło, nasze dzieci się budzą, a z góry zbiegają Alan z Maćkiem i na nasz widok stają jak wryci.
- Kochanie? - mówi Maciek.
- Myszka? - odzywa się Alan.
- Co wy tu robicie? - pytają zgodnie chórem.
- A co chuje blade? Myśleliście, że do naszego powrotu będziecie się z kurwami zabawiać? A tu proszę, SUPRISE!!! Chcę rozwodu! - wrzeszczę, po czym podchodzę do łóżeczka i wyjmuję z niego swojego płaczącego syna i przytulam do piersi, żeby się uspokoił. Lea idzie w moje ślady i podnosi Olka.
- Przepraszam najmocniej. Może ja się wytłumaczę. - odzywa się kurwa roznegliżowana, a ja morduję ją w tym momencie wzrokiem, a Lea obcina jej tasakiem łeb.
- Mężowie pań zatrudnili mnie dziś do opieki nad maluszkami, a sami poszli spać, bo wyglądali jak tysiąc nieszczęść. Zajęłam się chłopcami, nakarmiłam, wykąpałam i położyłam spać. Przepraszam bardzo, poszłam tylko do łazienki przeprać bluzkę, bo Maxowi się ulało. Ja naprawdę nie chciałam sprawiać kłopotów. Dodatkowo ugotowałam obiad. - stoję jak wariatka i patrzę raz na zaspanego męża, raz na wystraszoną kobietę i nie wiem, co zrobić.
Chyba się trochę wygłupiłam... Nastaje niezręczna cisza, którą przerywa Alan. Podbiega do kobiety, wręcza jej zwitek pieniędzy, przeprasza i kieruje do łazienki, by się ubrała, po czym podchodzi do Lei, zabiera jej Olka, całuje jej usta i mówi.
- Moja lisica, walczyłaś o mnie? Kocham cię, ty mój pączusiu najdroższy. - Lea robi słodką minkę aniołka i wtula się w ramiona mężczyzny.
Ja nadal stoję i patrzę na zmęczonego męża. Jest taki słodki i zaspany. Widzę, że ledwo patrzy na oczy, a twarz ma smutną i przygnębioną. Nie czekam już na nic i podchodzę do niego, po czym cicho pytam.
- Nie zdradziłeś mnie?
- Nie kochanie moje. Kocham tylko ciebie, mój kwiatuszku i nawet nie zwracam uwagi na inne kobiety. Cieszę się, że wróciłaś. Usychałem za tobą z tęsknoty. - szepce, a następnie wpija się w moje usta, całując mnie żarliwie i mocno.
Do pomieszczenia z powrotem wchodzi kobieta, tym razem ma na sobie do połowy mokrą bluzkę, podchodzi do sofy, zakłada na siebie żakiet i idzie w stronę wyjścia, a ja się czuję fatalnie. Podchodzę do kobiety i mówię.
- Przepraszam, czy może pani zaczekać? - Kobieta staje w miejscu i patrzy na mnie z miną zbitego psa. - Bardzo panią przepraszam za nasze zachowanie. Rozumie pani jak to wyglądało? Bardzo panią przepraszam w swoim i w przyjaciółki imieniu.
- Właśnie - odzywa się Lea, a ja tylko przewracam oczami... to się wysiliła...
Kobieta się uśmiecha i podaje mi dłoń, odwzajemniam jej gest i pytam.
- Zostanie pani z dziećmi? Zapłacimy podwójnie.
- Nie trzeba, wystarczy mi tyle, ile zapłacił mi pan Alan. Tak zostanę z maluszkami, nie ma problemu. To aniołki. Proszę zająć się mężami, a ja sobie tu poradzę ze wszystkim. I nie gniewam się. Sama mam męża i zachowałabym się na waszym miejscu tak samo, jakbym zobaczyła w swoim domu obcą kobietę.
Kamień spada mi z serca i uśmiecham się szczerze do kobiety. Przepraszam ją raz jeszcze, oddaję jej Maxa, po czym łapię męża za rękę i prowadzę go prosto do naszej sypialni, gdzie bardzo długo i namiętnie wyznajemy sobie naszą miłość i godzimy się kilka razy. Jestem szczęśliwa i kocham męża ponad życie...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro