# 5
Maciek
Wychodzę z domu w swoim zielonym, zajebiście obcisłym trykocie, czapce z pawim piórem i tego samego koloru zjebanych kierpcach na nogach. Rozglądam się po całym korytarzu, upewniając się, czy nie ma nikogo z sąsiadów, następnie wciskam przycisk windy i błagam Boga, by tam również nikogo nie było.
Do tej pory się zastanawiam, jakim cudem się na to zgodziłem?...
To proste kretynie!!! Chcesz mieć nadal żonę, to musisz pocierpieć za swoją głupotę i zrobić z siebie totalne pośmiewisko.
Droga windą mija w ekspresowym tempie, a teraz spotkanie z recepcjonistą budynku... Panie Boże, dlaczego mi to robisz?... Chuj tam... powiedziałem A, to wypada powiedzieć B.
Wysiadam z windy i szybkim krokiem przemierzam, przez główny hol, gdzie w recepcji siedzi pan Zdzichu.
...Uff... całe szczęście dziś jego zmiana, a nie tej ślicznej blondynki z długimi nogami.
– Witam panie Maćku, o jaki oryginalny strój. A co to bal przebierańców? – pyta starszy mężczyzna, a ja się tylko uśmiecham i przebierając nogami jak gejsza, opuszczam pomieszczenie.
Wpadam do limuzyny zziajany i spocony jak cholera, na co moja żonka zaczyna chichotać ze swoją przyjaciółeczką... Cholerna solidarność jajników!!
– Co takie roześmiane jesteście? – pytam i spoglądam na kuzyna, który płaczę ze śmiechu i wcale nie polepsza swojej sytuacji w tym momencie.
– A tak kochanie... Mam świetny humor, wręcz tryskam energią. – odzywa się radosna Róża, a ja przewracam oczami.
– Do prawdy kochanie? Bardzo się cieszę, że z mojego powodu, twój humor wrócił na właściwe tory. A co masz w tej siateczce? – pytam żonki i spoglądam na reklamówkę, którą aktualnie trzyma w dłoniach.
– Ach to?! A to drugi, identyczny strój. Wzięłam go na wypadek, jakbyś postanowił, przez przypadek zniszczyć ten. – odpowiada i uśmiecha się do mnie szelmowsko.
– Nie będzie takiej potrzeby kochanie, ten strój jest odjazdowy i zawsze chciałem taki mieć w swojej garderobie. – mówię z nutką złośliwości.
Kiedy dojeżdżamy pod wynajęty dworek, gdzie odbyć się mają nasze poprawiny, zaczynam się pocić i coraz bardziej denerwować tym, że zrobię z siebie totalnego błazna.
Dziewczyny wysiadają z samochodu jako pierwsze, a Róża zostawia reklamówkę na siedzeniu... W tym momencie do głowy przychodzi mi pewien pomysł.
– Kochanie idźcie, my z Alanem zaraz do was dołączymy. – mówię spokojnym tonem i silę się na delikatny uśmiech.
– Coś nie tak kochanie? Czyżbyś się rozmyślił? – pyta uśmiechnięta kreatura, a ja uśmiecham się do niej jeszcze bardziej, a następnie odpowiadam.
– Skądże znowu skarbie mój. Zaraz do was dołączymy.
– Dobrze, tylko nie pozwól gościom zbyt długo czekać.
– Ależ oczywiście krasnalku mój.
– W takim razie czekamy na was w środku. – Róża zamyka drzwi samochodu i wraz z Leą wchodzą do środka pałacyku, gdzie zabawa już trwa w najlepsze.
– Co ty odwalasz Maciek? Wiesz, że jak nie wejdziesz do środka w tym stroju żółwia, to Róża się z tobą rozwiedzie? – krzyczy na mnie wystraszony kuzyn, a ja się tylko przebiegle uśmiecham.
– To jest strój Robin Hooda i nie bój żaby... wejdę w nim do środka, ale najpierw biegnij po flaszkę. Muszę się znieczulić, bo nie wejdę tam na trzeźwo.
– Maciek, ale....
– Kurwa, czy choć raz możesz się zamknąć i zrobić to, o co cię proszę i nie biadolić, jak emerytka z hemoroidami? – warczę na kuzyna, mając dosyć jego biadolenia.
– No ok, mogę. W takim razie kupię dwie, bo ja też nie mam ochoty wchodzić tam na trzeźwo. Tu, niedaleko widziałem monopolowy, zaraz jestem, a ty nigdzie nie uciekaj i czekaj tu na mnie!
– Spokojnie Alanku, nigdzie się nie wybieram. – odpowiadam i uśmiecham się do niego, układając sobie już plan w głowie.
Alan znika, a po pięciu minutach jest z powrotem z dwiema flaszkami wódki i sokiem do popity.
Nie tracąc czasu, otwieram butelkę wódki i zaczynam wypijać przeźroczystą ciecz prosto z butelki, popijając sokiem. W moje ślady idzie kuzyn i po około piętnastu minutach jesteśmy już nieźle wstawieni.
– No starrryyy niee piłłłeeemm jeeeszzze wóóódki z gwinnnnta w takkkiim tempieee! – bełkocze kuzyn, a ja rzucam mu reklamówkę z zapasowym strojem na kolana i mówię.
– Ubieraj to!
– Coo?! – pyta, patrząc na mnie zamulonym wzrokiem.
– Góównnnoo! Ubieraj! To przezzz cieeebie terrraz paaradujęęe w tym ziellonyym trykocie, więccc pójdzieszzzz ze mnąąą na pośśśmieewiskoo.
– Chhhybba cięęę jaja swędząąa!
– Nie, ale zarraz ciebie będziee ryj swędziałłł, jak ci przyjebięęę! – Alan patrzy na mnie z mordem w oczach, ale grzecznie zakłada zielony strój Robin Hooda.
– No i elegannsio!! A teraz chodź moja seksownaaa dupeczko. Muszę ci powiedzieć, że masz boskie jajeczka w tym przebraniu. – nabijam się z Alana, a ten chyba momentalnie trzeźwieje, bo dosłownie morduje mnie wzrokiem.
– Zajebię cię pedale! Wyglądamy, jak Dark Queen i zamkną nas w pokoju bez klamek!
– Przynajmniej sam się tak nie czuję, a z tobą kuzynie na koniec świata pójdę. Idziemy! – mówię, po czym wychodzimy z samochodu i chwiejnym krokiem podążamy do środka, gdzie czekają już na nas wszyscy goście.
– Alanek, zróbmy furorę! – krzyczę, uderzając bruneta w plecy.
– Kurwa! Płuca wypluje! Hamuj się trochę, jebany cyborgu!
– Myszko moja pierś do przodu i dupcia się kręci... Idziemy...
***
Alan
Chyba mnie całkowicie pojebało, że zgodziłem się na założenie tego pedalskiego stroju. Te zielone rajtuzy uwierają mnie w jaja i czuję się, jakbym ubrał na siebie wielkiego kondona.
Jestem wściekły na Macka, ale jakoś to przeżyje. Od zawsze byłem niezłym odpałem, więc zrobienie z siebie idioty przed setką gości nie robi mi żadnej różnicy, ale mój kuzyn mnie popamięta...
Po raz ostatni spoglądam na zapijaczoną mordę Maćka, a potem wchodzimy do środka.
Na nasz widok wszyscy goście stają jak sparaliżowani, a zjebana orkiestra przestaję grać. Wszystkie pary oczu gości, są skierowane na mnie i na Maćka.
Dobra... zabawę czas zacząć... Ostatni raz patrzę na Maćka, Maciek na mnie, dajemy sobie znak i pewnym krokiem wchodzimy dalej, dając niezły popis....
Zachowujemy się, jak modelki na wybiegu idąc prosto przed siebie z profesjonalną miną, stawiając kroki, jak zawodowe szczudła. Zachowujemy się, jak profesjonaliści, kręcąc kuperkami w jedną i drugą stronę.
Maciek pozbywa się wstydu i zaczyna się bawić, a ja wraz z nim. Odpierdalamy niezłe show, a nasze kobiety zabijają nas wzrokiem. Widzę, że Róży nie podoba się ten widok, bo ewidentnie chciała upokorzyć swojego kłamczuszka, ale od czego jestem ja?!
Wszyscy zebrani goście zaczynają klaskać, gwizdać i śmiać się z naszego popisu.
– Udało się Alan! – krzyczy podniecony Maciek i zaczyna podnosić mnie do góry.
– Zostaw mnie pedale! Mogę ci pomóc, ale mnie nie dotykaj, bo jesteś obleśny w tym stroju, a przez ciebie będę miał traumę do końca życia!
– Co to ma znaczyć, do cholery jasnej? – Róża zła podbiega do nas i warczy, jak rozwścieczony york, gotowy do zaatakowania nogi swojego właściciela.
Maciek obojętny na jej zachowanie, wpija się w jej usta i namiętnie całuje, a ja wybucham głośnym śmiechem.
– Brawo dla młodej pary! – krzyczę głośno, a następnie podchodzę do grubasa na scenie, wyrywam mu mikrofon i proponuję konkurs.
– Kochani moi, zważywszy na to, że ja tu jestem największą atrakcją, a zaraz za mną mój waleczny Robin, który schudł... proponuję zabawę!!! – wzrokiem badam każdy zakamarek sali i szukam odpowiednich przedmiotów, po czym schodzę ze sceny i chwytam w dłoń kolorową ozdobę w kształcie koła, która będzie służyła jako tarcza strzelnicza.
Wracam na swoje miejsce na scenie i proszę panie, które odpowiedzialne są dziś za utrzymanie porządku, by przyniosły miotły z magazynku.
– Kochani, proponuję zabawić się w rzut miotłą do celu! Jeśli ktoś trafi do celu, będzie mógł pocałować namiętne usta panny młodej. – mówię i ledwo powstrzymuję się od wybuchu śmiechem, bo właśnie widzę wściekły wzrok mojej kobiety, a jeszcze bardziej wkurwiony wzrok Róży.
Spoglądam również na zachowanie mojego nad wyraz zazdrosnego kuzyna, ale jego zachowanie całkowicie mnie zaskakuje. Maciek cieszy się jak korki, robiąc przy tym przezabawne miny i dosłownie chrumka jak mała świnka, klaszcząc głośno w dłonie.
– Chętnych zapraszam pod scenę. – nawołuję gości do zabawy, a wszyscy panowie, jak jeden mąż biegną w moją stronę. Młodzi i starzy, grubi i chudzi, z zębami i bez... wszyscy pragną zasmakować ust panny młodej.
Konkurs trwa w najlepsze, a ja zaraz się zeszczam ze śmiechu. Faceci, jak mali chłopcy napierdalają miotłami, próbując trafić do celu, by pocałować Różę. Kiedy osiemdziesięcioletni staruszek wygrywa, zaczyna skakać i klaskać w dłonie, co najmniej, jakby wygrał na loterii.
– Gratuluję dziadziusiowi! – ogłaszam jego zwycięstwo i mówię, że może pocałować pannę młodą.
Dziadek zadowolony, wyjmuje z ust sztuczną szczękę, chowa ją do kieszeni, przeciera usta rękawem marynarki i podchodzi do wkurwionej Róży.
Maciek przewraca się na podłogę, a wraz z nim ja i połowa sali, a dziadunio całuje Różę.
Po namiętnym pocałunku, wszyscy zaczynają klaskać i głośno gwizdać, a ja próbuję spierdolić ze sceny, niepostrzeżenie, by nie zarobić od brunetki w ryj. Niestety nie udaje mi się to, bo wściekła Róża dogania mnie, przy drzwiach i wali pięściami po mojej głowie.
Nie wytrzymuję i kładę się na zimną posadzkę, pozwalając brunetce się na mnie wyżyć.
– Ty padalcu, ty zdrajco!!! Jak mogłeś mu pomóc? To miała być moja słodka zemsta, a ty wszystko zepsułeś!!! Czekaj wytatuowany dupku, już ja wam pokażę!!! Popamiętacie mnie raz na zawsze. – Róża mnie okłada malutkimi piąstkami, a ja leżę i płaczę ze śmiechu, kiedy Maciuś przychodzi mi z odsieczą, odciągając swoją emocjonalnie rozchwianą żonkę.
– Kochanie uspokój się. – Maciek śmieje się jak żaba i ledwo odciąga Różę, która mnie nadal atakuje.
Wszyscy goście się śmieją i pstrykają nam zdjęcia, a ja zdaję sobie sprawę, że moje wesele będzie tak samo wyglądać... To najlepsza impreza, na jakiej dane mi było być...
Róża się pozornie uspakaja, a grubas na scenie wymyśla kolejną zabawę, a mianowicie ściąganie balonów, przywieszonych do sufitu.
Oczywiście wraz z kuzynem zgłaszamy się do zabawy i zadowoleni jak małe dzieci próbujemy tępym, jak ten grubas nożem obciąć wstążkę, by złapać balon. Są różne techniki i próby... Jedni podskakują, inni rzucają dekle nożami, a ja mówię do Maćka.
– Maciek, właź mi na barana!
– Mam ci wejść na plecy? – pyta nawalony brunet.
– Na szyję. Opleciesz mi nogi na szyi, ja cię podsadzę, a ty obetniesz wstążki i balony będą nasze.
Maciek chwilę myśli, następnie się zgadza, a ja kucam, żeby mógł usiąść mi na karku.
– O ja pierdolę! Kurwa ile ty ważysz?! – moje nogi się rozjeżdżają na boki, a krempel mi zaraz pęknie, ale twardo próbuję się podnieść.
Kiedy udaje mi się podnieść, moja równowaga zostaje zachwiana, po ilości spożytego alkoholu i zaczynam się przechylać w bok, a wtedy uda Maćka zaciskają się na mojej szyi, a na karku czuję jego wielkiego fiuta.
O nie!!! Tak się bawić nie będziemy...myślę sobie, po czym drę się na całe gardło.
– Kurwa! Weź zabierz tego wielkiego, śmierdzącego chuja z mojej szyi! Zgniatasz mi udami głowę, a twój ogromny pitol napiera na moją szyję! – na moje słowa Maciek wybucha panicznym śmiechem i zaczyna specjalnie poruszać biodrami, jeszcze mocniej dźgając mnie fiutem po głowie.
Nie wytrzymuję tego i zrzucam go na podłogę, po czym rzucam się na niego i zaczynamy się tarzać po całym parkiecie. Musimy wyglądać bardzo zabawnie, bo znowu cała sala wymięka i wybucha śmiechem.
Tak chcesz ze mną pogrywać drogi kuzynie? To zobaczymy zaraz... myślę sobie i wściekły wstaję z podłogi, poprawiam swój seksowny zielony trykocik, zakładam kierpca na stopę i kieruję się w stronę sceny, by ponownie wyrwać mikrofon grubasowi.
– Moi drodzy... Korzystając z okazji, że się tu dziś znaleźliśmy, chciałem zaśpiewać piosenkę mojej kochanej Różyczce, będącej na nowej drodze życia, z moim ukochanym i NAJZAJEBISTRZYM kuzynem. Róża to dla ciebie!!! Cała prawda o Maćku!!! Orkiestra dajesz!
..."Dziewczyno rzuć tego pedała, będziesz się z nim marnowała
to jest gejoza na bok czesany, grzywa w chuj w dupę szarpany
pizda waży kilo dwieście, tyle co gówno leżące w agreście,
a na mieście, to on wygląda jak kurwa leżąca koło ronda.
Chcę żebyś pomyślała: chcesz faceta, czy pedała?
W sumie z niego to jest świr, robi sobie manicure
jeszcze kurwa ta torybka, a na oczach czarna krytka.
Ja pierdole co za lala, co on kurwa odpierdala?
toć to pizda jest mamusi na żel grzywę robić musi.
Dziewczyno moja bez przesady, on może być cwelem u chady,
ale nie twoim chłopakiem, on goli nogi, jebany klakier.
Grzywa kurwa jak pantera siedzi pizda u fryzjera
Kryńci fryzur jak shakira, wygląda jak tania zdzira.
Lepiej znajdź se herkulesa, co ma hajs i mercedesa,
a ta lala niech spierdala, niech do fryzjera wypierdala.
Będę twoim ochroniarzem, będę spełnieniem marzeń,
będę grał ci na gitarze i postawię setę w barze.
Tylko rzuć tego pedała, a nie będziesz żałowała.
Olej go, wyjeb za drzwi i przyjdź do mnie mówię ci...
Giry ma ćińkie jak ogórki, daj mu laska swoje rurki
i obcisłe jeansy, niedługo jebnie ci leginsy.
Chuj wie co mu do łba strzeli, jak sypia w różowej pościeli.
W sumie nic już mnie nie zdziwi, na oczy kładzie plastry kiwi.
Pedał robi se maseczki, pociachaj jeszcze ogóreczki
i majteczki kup różowe, bo czerwone są chujowe.
Dostanie w trąbę i się zwinie, wyląduje, aż na Ukrainie.
Skurwysynie, pizdo chuda, nie rób się na Robin Hooda.
Weź rajtuzy wyjeb w kosz, ty to chyba z garem mosz.
Jebnij laska go torebką, to zabiorą go karetką.
Bo to pedał, krakowiaczek waży mniej od wycieraczek (...)
Będę twoim ochroniarzem, będę spełnieniem marzeń,
będę grał ci na gitarze i postawię setę w barze,
tylko rzuć tego pedała, a nie będziesz żałowała
olej go, wyjeb za drzwi i przyjdź do mnie mówię ci...
Dziewczyno rzuć tą pizdeczkę ja ci strzelę palcóweczkę...
Bo ten związek nie da rady pasujecie do siebie jak mezo do chady
czyli ni chuja i jeszcze trochę weź go olej bo robi wiochę!..."
Kończąc swój zajebisty występ, cmokam ustami w stronę wkurwionego Maćka, po czym patrzę na tarzającą się ze śmiechu po podłodze Różę.
Schodzę ze sceny, podchodzę do swojej cudownej kobiety i całuję jej słodkie usteczka, po czym zabieramy naszego synka z pomieszczenia obok sali, gdzie siedzi z cioteczką i synem kuzyna i opuszczamy dworek, jadąc prosto do naszego mieszkania...
Maciek pewnie mnie jutro przetrąci, ale dziś mam to w dupie...
Hej wszystkim!!! I jak Wam się podobał rozdział? Pozdrawiam Alicja...:*:*:*:*:*:*
Ps. Miłego popołudnia...
A wyobrażacie sobie Maćka w stroju tygryska?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro