# 4
Róża
Nie mogę w to uwierzyć, nie mogę pojąc tego , jak mój mąż mógł zrobić, coś tak bezmyślnego, jak mógł narazić swoje i innych życie?...
Miałam go za dorosłego i rozważnego człowieka, a tym czasem okazał się zwykłym siusiu majtkiem z mózgiem robaka.
Jestem na niego wściekła, że ukrywał przede mną ten fakt i na zawołanie kłamał. Ciekawe, co robił, kiedy wysyłałam go na większe zakupy? Brał taksówkę, czy jechał naszym autem?
Teraz wszystko kojarzę... nagła decyzja o sprzedaży Audi i głupie wymówki, że powiększyła się nam rodzina. Jestem na niego taka wściekła, że mam ochotę go udusić gołymi rękoma, albo jeszcze lepiej... unieważnić nasz ślub...
Perfidnie mnie okłamał i bez mrugnięcia okiem patrzył mi w oczy, przysięgając mówić prawdę i tylko prawdę, w każdej sytuacji. Pierdolenie...
Jestem zła na Leę, że mi o tym nie powiedziała, bo miałam ją za przyjaciółkę, ale z drugiej strony znam Alana i wiem , jaki potrafi być. Już ja im wszystkim pokażę!!!
Mój zajebisty mąż kłamca popamięta, za wszystkie czasy... Muszę coś wymyśleć, co go totalnie skompromituje... Jedną karę już dla niego mam, a nad kolejną pomyślę... mam sporo czasu.
Siedzę przy stole, popijam sok pomarańczowy i spoglądam na mojego męża zdrajcę, jak pijany i zadowolony bawi się przednio, tańcząc ze wszystkimi pannami. Już ci niedługo zniknie ten uśmieszek z twarzy, myślę sobie i postanawiam go trochę podenerwować.
Podchodzę do jego kuzynów i zaczynam z nimi perfidnie flirtować tak, żeby mój wstrętny ogr to widział i dostał szału. Nic takiego się nie dzieję, bo mój małżonek, totalnie nawalony i roześmiany nawet mnie nie zauważa, co jeszcze bardziej mnie irytuje...
Gotuję się we mnie krew i zaraz wybuchnę, albo zrobię mu krzywdę przy wszystkich i sprzedam tym zachowaniem Alana...
Róża spokojnie... załatwisz tę gnidę i pożałuje za wszystko, co zrobił, a najbardziej za to, że bezczelnie kłamał!
Wpadam na pewien pomysł i mimowolnie się do siebie uśmiecham, zacierając dłonie, by móc już zrealizować swój plan. Nie będę się denerwować, bo to mi dziś nic nie pomoże... Dziś mam zamiar się świetnie bawić i nie zwracać uwagi na zdrajcę!
Tańczę z ojcem mojego męża, kiedy to Maciek chwiejnym krokiem podchodzi do nas i mówiąc, że to odbijany, porywa mnie w swoje ramiona, bełkocząc śmieci do ucha.
Capi alkoholem, a ja nie mam zamiaru z nim dyskutować, ani ułatwiać mu niczego.
- Kocham cię skarbie ty mój. - Maciek sapie mi do ucha, a ja odchylam głowę do tyłu.
- Coś nie tak myszeńko moja? - pyta, spoglądając swoim mętnym wzrokiem w moje oczy.
Ledwo się powstrzymuję, by mu nie przywalić i złamać jego śliczny, prosty nos, ale uśmiecham się sztucznie i mówię.
- Nie, jest wszystko ok, tylko jestem zmęczona i mam ochotę już jechać do domu.
Maciek robi cwaniacki uśmieszek, porusza biodrami w dwuznaczny sposób, ocierając się o mnie swoim wielkim fiutem.
- Noc poślubna ci się marzy kochanie? Chcesz, żebym cię wypieprzył porządnie? Tak, jak dawniej? Masz na mnie ochotę? Ja już jestem twardy i taki napalony. - dyszy w moją twarz, a ja zaraz zwymiotuję. Zobaczysz noc poślubną, jak świnia niebo...
Mam ochotę strzelić go w papę i zatkać tę jego zakłamaną gębę, ale silę się na sztuczny uśmiech i odpowiadam.
- O tak mój ogierze. Chcę, żebyś mnie wypieprzył na wszystkie możliwe sposoby tak, żebym kwiczała i prosiła byś przestał.
- Jedziemy do domu! - chrypi mi w twarz i ciągnie w stronę wyjścia.
Wsiadamy do wynajętej limuzyny i jedziemy do naszego mieszkania, a ja mam ochotę go dosłownie zatłuc. Maciek w samochodzie, zachowuje się jak wygłodniałe zwierzę, całuje mnie i dosłownie gryzie, a ja muszę udawać, że mi się to podoba. W normalnych warunkach pewnie już uprawialibyśmy seks w tym samochodzie, ale teraz owładnęła mną złość i ogromna chęć zemsty.
Kiedy wysiadamy z windy, Maciek bierze mnie na ręce i wchodzi do domu, przenosząc mnie przez próg, miażdżąc moje usta w namiętnym pocałunku. Kocham go, jak wariatka i cała moja złość ulatuje gdzieś daleko. Mam ochotę na seks, a mój mężczyzna jest władczy i stanowczy, co bardzo mi się podoba. Całujemy się namiętnie, a Maciek zaczyna zrywać ze mnie sukienkę. W tym momencie przytomnieję i odrywam się od jego napuchniętych od pocałunków ust.
- Och, kochanie daj mi chwilkę, muszę przypudrować nosek. Idź mój misiu do naszej sypialni i czekaj tam na mnie. Zaraz do ciebie wracam. - ledwo dyszę, bo jestem podniecona na maxa, ale nie ... nie mogę, nie chcę!!!
Pokażę mu... zakłamanemu chujowi, że mnie się nie okłamuje.
- Dobrze skarbie, tylko się pospiesz, bo płonę! - Maciek całuje moje usta, po czym chwiejnym krokiem wbiega na schody i kieruje się do naszej sypialni.
Staram się unormować swój przyspieszony oddech i cholerne podniecenie w majtkach, żeby nie zwariować. Muszę go przetrzymać, żeby zasnął, bo na pewno dziś nie będzie żadnej nocy poślubnej, ani tym bardziej podróży poślubnej.
Zdejmuję z siebie białą sukienkę i w samej bieliźnie wchodzę po schodach do góry zobaczyć, co robi mój mąż.
- Kochanie długo jeszcze? - woła zza uchylonych drzwi, a ja zaczynam panikować. - Jestem twardy i cały twój. Pośpiesz się, bo zmarznę!
- Już kochanie! Daj mi chwilkę, zaraz do ciebie przyjdę, ty mój jaskiniowcu! - krzyczę i chowam się do łazienki.
Idę pod prysznic, rozkoszując się gorącą wodą, która spływa na moje ciało z deszczownicy, rozluźniając moje napięte mięśnie.
Siedzę w łazience z dobrą godzinę i mam nadzieję, że tyle wystarczy, żeby Maciek walnął w kimono.
Na paluszkach opuszczam pomieszczenie i cicho podchodzę do drzwi naszej sypialni, zaglądając do środka.
Maciek śpi na plecach, rozwalony na całym łóżku, zupełnie nagi i lekko pochrapuje.
Uśmiecham się na ten widok, po czym idę do drugiej sypialni, układam się w mięciutkiej pościeli, a zasypiając, układam w głowie plan zemsty....
***
Maciek
Budzę się sam w łóżku. Jestem nagi i zziębnięty. Łeb mnie napierdala, a ciśnienie w mózgu jest takie wysokie, że zaraz czaszka mi eksploduje... Gdzie Róża?... myślę, po czym zwlekam się z łóżka i szukam w szufladzie jakiś bokserek.
Ubrany w dres, wychodzę z pokoju i idę do kuchni przyszykować jakieś śniadanie, dla siebie i mojej pięknej panny młodej. Zastanawiam się, co się wczoraj wydarzyło i dlaczego nie było Róży obok mnie? Może już zeszła na dół?...
Nie ma jej ani w salonie, ani w kuchni... dziwne... No nic, może bierze kąpiel, myślę sobie i zabieram się za przygotowanie śniadania. W między czasie łykam jakieś specyfiki na kaca, a kiedy chcę zabrać się za przygotowanie posiłku, na dół schodzi moja śliczna żona.
Jest coś nie tak, bo nawet się nie uśmiecha na mój widok, wręcz przeciwnie, robi złą minę i siada przy stolę w salonie.
- Cześć moja najdroższa. - witam się z Różą, podchodzę do niej, a kiedy chcę dać jej buzi, ona odchyla głowę, po czym wstaje z krzesła.
- Co się stało? - pytam zdziwiony, drapiąc się po karku.
- Nic! - warczy zła.
- No przecież widzę. Coś zrobiłem nie tak? - próbuję się czegoś dowiedzieć, ale brunetka nie ułatwia mi zadania, nie chcąc nic powiedzieć.
- Nie, no skądże znowu! - odpowiada podniesionym tonem.
Nic nie rozumiem, ale póki co, nie będę się tym przejmował, więc zabieram się za robienie dla nas śniadania.
Kiedy wszystko jest gotowe, zanoszę wszystko do salonu, gdzie siedzi moja małżonka. Stawiam przed nią kawę i sok pomarańczowy, po czy wracam do kuchni, po tacę z jedzeniem.
Nakładam na talerz jajecznicę i robię żonce tosta. Zadowolony stawiam przed nią talerz, a Róża trąca ręką w niego, gdzie całe jedzenie ląduje prosto na podłodze.
Nie no, co jest grane, do kurwy nędzy? Czy zrobiłem coś nie tak? Jestem wściekły dziwnym zachowaniem mojej małżonki, ale silę się na pozorny spokój i pytam.
- Kochanie. Coś się stało? Coś zrobiłem, że się na mnie gniewasz? O co ci chodzi? - pytam spokojnie.
- Gówno się stało! - Róża krzyczy, wstaje od stołu i idzie do góry.
Słyszę tylko trzask zamykanych drzwi od pokoju. Jest wyraźnie wściekła, ale za cholerę nie wiem, o co może jej chodzić.
Siedzę w salonie zszokowany zachowaniem Róży i próbuję sobie przypomnieć coś, z poprzedniego wieczoru, ale za cholerę nic nie pamiętam... musiałem się nieźle nawalić.
Myślę, myślę i już wiem!!! Nie było nocy poślubnej, bo musiałem usnąć, czekając na Różę, ale zaraz... Naprawdę byłaby zła o takie coś?... Mój mózg przegrzany, nic więcej nie wymyśli, więc postanawiam zadzwonić do Alana i zapytać jego, może on więcej pamięta.
- Cześć stary! - witam się z kuzynem, ale ten tylko sapie i stęka do słuchawki.
- Kurwa, serca nie masz debilu? Umieram, a ty mi tu dzwonisz z samego rana. Czego?!
- Alan, zrobiłem coś wczoraj nie tak, podczas naszego wesela?
- Co masz na myśli? Mów po ludzku, albo się rozłączę. - warczy zły i skacowany kuzyn.
- Róża jest na mnie wściekła i nie odzywa się do mnie od rana, a ja nie wiem, co jest grane. - mówię i mam nadzieję, że kuzyn rozjaśni moją lukę w pamięci.
- Alan! Jesteś tam? - pytam, już lekko zirytowany ciszą panującą po drugiej stronie, kiedy to mój kuzyn odchrząkuje i wypala, jak z procy.
- A bo ja wiem! Może zaliczyłeś kogoś w kiblu i Róża cię nakryła?
- Bardzo kurwa jego mać, zajebana w dupę śmieszne! - krzyczę
- Nie drzyj na mnie pizdy i daj mi spać, później przyjedziemy z Leą do was, bo umówiłem się z twoją matką po odbiór małego, a potem poprawiny człowieku, więc spierdalaj teraz i daj mi spać!
- Dziękuję ci kutasie za pomoc! - krzyczę wkurzony i zakańczam połączenie.
Co jest? O co jej chodzi? Co do jasnej, ciasnej?!!! Katuję się pytaniami i sam nie wiem, o co może chodzić...
Kiedy zbieram się na odwagę i chcę porozmawiać ze swoją żoną, ona schodzi na dół, staje przede mną i mówi.
- Jedziemy na zakupy!
- Teraz? Jest godzina dziewiąta rano, niedziela.
- A co to mi przeszkadza? Potrzebuję podjechać do galerii i kupić kilka drobiazgów na nasze poprawiny. - odpowiada zimnym tonem. - Aaa... Ty prowadzisz! - O kurwa!!! Jestem pozamiatany!!!
Myśl chuju, myśl!!!
- Kochanie, ja nie bardzo mogę, bo wczoraj za dużo wypiłem i nie wytrzeźwiałem do końca. - mówię spokojnie i podchodzę bliżej brunetki, próbując załagodzić całą sytuację.
Róża cmoka cwaniacko ustami i robi dziwną miną, a po chwili odpowiada.
- Tak? Hmm... bardzo dziwne...
- Co jest kochanie dla ciebie dziwnego? - pytam.
- Jakoś miesiąc temu nie przeszkadzało ci, że jesteś najebany jak meserszmit i razem ze swoim równie popierdolonym kuzynem rozbijaliście się do kurwy nędzy po całym Krakowie! - O ja pierdolę!!!!
Na słowa Róży, moje nogi robią się, jak z waty i zaraz się przewrócę. Wytrzeszczam gały i zastanawiam się skąd to wie.
- Kochanie, ale jak? Skąd ty...?
- Pierdol się złamasie!!! Jesteś zwykłym, podłym i zakłamanym chujem!
- Kochanie! To nie tak... proszę cię, daj mi wszystko wytłumaczyć. - błagam żonę i padam na kolana, a jednocześnie przeklinam Alana, bo już wiem, że wie wszystko od niego.
Chuj złamany i sprzedajna świnia, a nie kuzyn!!
- Nie mam czasu na kolejne twoje kłamstwa! Od ponad miesiąca mnie okłamujesz i nawet nic sobie z tego nie robisz, by powiedzieć mi prawdę! Mam ochotę napluć ci w ten twój zakłamany ryj, ale zemszczę się na tobie i nigdy, przenigdy już mnie nie okłamiesz! - Róża wrzeszczy, po czym uderza mnie z całej siły w twarz.
- Kochanie! To nie tak! Proszę cię... wysłuchaj mnie!
- Nie mam czasu, bo jak już powiedziałam, mam coś do załatwienia, a skoro ty nie masz prawo jazdy, muszę sama sobie poradzić! - próbuję zatrzymać Różę i wyjaśnić jej wszystko, ale brunetka wybiega wściekła z domu, zostawiając mnie samego.
- Kurwa!!! - krzyczę głośno i uderzam pięścią w ścianę, kalecząc sobie całą dłoń.
Miotam się po całym domu, kiedy do drzwi dzwoni dzwonek. Myśląc, że to Róża zapomniała klucza, biegnę otworzyć, jak na złamanie karku, lecz w progu okazuje się, że to tylko zdradziecka świnia z Leą.
Rzucam się na Alana i zaczynam okładać go pięściami, kiedy do akcji wkracza ciężarna Lea i odciąga mnie od kuzyna, totalnie zła.
- Co ty robisz? Powaliło cię?! - krzyczy, a ja momentalnie się uspokajam.
- Ta szmata mnie sprzedała i powiedziała Róży, że straciłem prawko!
- To ja jej powiedziałam Maciek! - odpowiada brunetka, a ja dostaję w tym momencie przysłowiowego liścia w twarz.
- Jak mogłaś?! - krzyczę.
- Przepraszam, ale to moja przyjaciółka i musiałam.
- Lea, przestań i nie kryj mnie. To ja jej powiedziałem, ale nie zrobiłem tego specjalnie. Byłem pijany i tak wyszło, nie chciałem tego. Zresztą Maciek... Powinieneś jej o tym powiedzieć, a nie ukrywać miesiąc tego, co się wydarzyło. - mówi spokojnym głosem Alan, a ja nie wiem, co mam zrobić.
Z jednej strony brunet ma rację, ale z drugiej...
Siedzimy w salonie we trójkę i rozmawiamy, co zrobić, by Róża mi wybaczyła, kiedy to drzwi od mieszkania się otwierają i do środka wchodzi moja uśmiechnięta żona.
Podbiegam do niej i całuję jej usta, a Róża się tylko uśmiecha, spoglądając raz na mnie, raz na Alana i Leę.
- Kochanie wybacz mi! - padam na kolana i błagam o wybaczenie, kiedy Róża wyjmuje z torby jakieś szmaty i rzuca je w moją twarz.
- Co to jest ? - pytam.
- Skoro zachowałeś się jak bałwan i totalna pizda, okłamując mnie, to założysz te ciuchy na siebie i pokażesz wszystkim jakim jesteś dużym dzieckiem i jebaną ciotą! - mówi i śmieje się cwaniacko.
Spoglądam zdezorientowany na żonę, to na kuzyna i jego towarzyszkę, nic nie rozumiejąc.
- Na co czekasz? Zakładaj te ciuchy! - ponagla mnie brunetka, a ja zaczynam oglądać rzeczy zakupione przez moją żonę.
- Chyba sobie żartujesz? - krzyczę.
- Nie krzycz na mnie i zakładaj te ciuszki na poprawiny, albo...
- Albo co?! - przerywam żonie, wkurwiony.
- Albo z nami koniec! Skoro miesiąc temu mogłeś zrobić z siebie dałna i kretyna, to dziś zrobisz to po raz drugi!
- Mam ubrać na siebie te obcisłe gacie? - krzyczę.
- A ja mówię nie wyraźnie? - odpowiada śmiejąc się ze mnie.
- Chyba sobie robisz jebane żarty!
- Nie kurwa! Nie robię! Albo założysz na siebie ten strój Robin Hooda w obcisłym trykocie, albo nara! Dodatkowo chciałam cię poinformować drogi małżonku, że w podróż poślubną pojadę z Leą.
- Że kurwa co?! - nie no ja chyba śnię! Uszczypnijcie mnie, żebym się obudził , bo to jakiś koszmarny sen!
Alan podchodzi do mnie, wyrywa mi z rąk zielony strój, ogląda go z każdej strony, po czym oddaje mi go i wraca do Lei, a po chwili wybucha głośnym śmiechem, łapiąc się za brzuch.
- Wybieraj mój mężu. - mówi zołza moja żona i śmieje się z Alanem. Tylko Lea, jakoś dziwnie spokojna, chyba nie do końca świadoma, tego, co się tu właśnie dzieje.
- Popamiętasz mnie! - krzyczę i wkurwiony idę do łazienki, założyć pedalski i upokarzający strój.
Nie, nie, nie ma chuja we wsi, żebym ja w tym pojechał na poprawiny!
Chuj mnie jasny strzeli, jak ja w tym wyjdę!!! Przecież ja wyglądam, jak pedał zielony Hood z Herwood!!! Dodatkowo ten strój obciska moje wielkie jaja i wyglądam, jakbym miał jebaną przepuklinę.
Zabiję ją, albo zrobię jej takiego wstydu na poprawinach, że szybko każe mi zdjąć ten spedalony strój...Boże... jeszcze ta czapka z pawim piórem... Stwórco na górze, czemu mi to robisz?
- Kochanie! Czekamy na ciebie. Nie daj nam długo na siebie czekać! - krzyczy Róża, a ja robię się czerwony ze złości.
Raz, dwa, trzy i wychodzę z łazienki w swoim zajebistym, zielony i okropnie obcisłym stroju. Kiedy wchodzę do salonu, słychać tylko paniczny śmiech i pokładanie się na podłogę.
Róża wyje ze śmiechu, a Alan tarza się po podłodze. Lea z kolei, próbuje być poważna, ale nie wytrzymuje, łapie się za kroczę i krzyczy.
- Ja pierdolę! Sikam!!!!!
Mnie wcale nie jest do śmiechu, wręcz przeciwnie... wszystkich bym zajebał gołymi rękoma.
- Ale masz cohones stary! Jaja ci się odznaczają i przyciągają uwagę, jak cholera!!! Zrobisz furorę na poprawinach. - krzyczy, dławiący się śliną Alan.
- Nie wyjdę w tym! Stracę reputację u wszystkich! - wydzieram się na cały dom.
- Twój wybór kochanie. - Róża podchodzi do mnie, przelotnie całuje moje usta, obraca się na pięcie, wołając Alana i Leę i kierują się w stronę drzwi.
Przed samym wyjściem Róża staje, obraca się w moją stronę, cmoka szelmowsko ustami i mówi.
- Kochanie nie zapomnij kapelusika. Aaa... i pośpiesz się, czekamy w limuzynie.
Jestem skończony w swojej karierze... Przecież jak wyjdę tak na korytarz, a na recepcji mnie ktoś zobaczy, to przecież zadzwonią do czubków i zamkną mnie w domu bez klamek...
Jak ja mam wejść na salę pełną gości i udawać, że jest wszystko w porządku... Przecież ja wyglądam jak pedał i niespełna rozumu debil...
Ha ha, kolejny rozdział za nami... No to Róża się zemściła na brzydkim mężulku... Kochani życzę Wam spokojnego i udanego wieczorku... Pozdrawiam Alicja:*:*:*:*:*:*
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro