Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 3

Maciek

Minął miesiąc odkąd moja Różyczka urodziła mi syna i straciłem prawo jazdy. Od tego czasu bardzo uważam, żeby prawda nie wyszła na jaw. Błagałem nawet Alana i Leę, by nie pisnęli słowa, o tym zdarzeniu i dużo mnie to kosztowało...

Alan mnie wyzywał, że miał przez dwa tygodnie post, a Lea wkurzona jest na mnie do dziś. Przy każdym wspólnym spotkaniu we czwórkę, daję mi znać, że ma mnie na oku i jeśli zrobię jeszcze jakąś głupotę, to Róża się o wszystkim dowie.

Ja myślę, że jeśli przez ten miesiąc się nie dowiedziała, to jakoś przepękam do końca terminu zawieszenia mojego prawka.

Swoje auto sprzedałem i kupiłem większe... takie bardziej rodzinne. Róża na początku bardzo się dziwiła, bo przecież dotychczasowe auto było moją perełką i nie chciałem się z nią rozstawać, ale jak mus, to mus. Jak odzyskam prawo jazdy, to kupię sobie drugie...

Od miesiąca siedzę w domu z moim małym synkiem i przyszłą żoną, pracując nad nową książką. Róża zaraz po porodzie wróciła do pracy, twierdząc, że musi stracić parę kilogramów do ślubu i choć kilka razy dziennie przyjeżdża do domu nakarmić Maxa, to wszystko jest na mojej głowie. Dobrze, że Zosia mi pomaga, bo nie ogarnąłbym tego sam.

Max rozdarty jak stare prześcieradło, płacze co chwilę i je więcej niż ja. Jak tak dalej pójdzie, to będzie większy ode mnie, a Róży zabraknie pokarmu... Zresztą i tak już musimy go dokarmiać modyfikowanym mlekiem, bo mu ciągle mało.

Wielki klocek tylko je, wyje i sra, jak stary chłop... Dosłownie ja robię mniejsze kupy i zdecydowanie mniej „dają".

Pracuję w swoim gabinecie, kiedy do środka wpada mój szajbnięty kuzyn i krzyczy od progu.

- Cześć pijaku i piracie drogowy!

- Przytkaj twarz, bo ci zaraz urwę jęzor i więcej minety Lei nie zrobisz! - warczę przez zaciśnięte zęby.

- Spoko gościu! Dziewczyn nie ma w domu, poszły z chłopakami na spacer. Ja przyszedłem zobaczyć, co u przyszłego pana młodego słychać... Denerwujesz się przed jutrzejszym wyrokiem? - pyta mnie i zaczyna się śmiać.

- Nie, nie denerwuję się. Nie mogę się doczekać, kiedy Róża zostanie moją żoną. A kiedy kolej na was? - pytam.

- Lea chce poczekać. - odpowiada.

- A ty? - pytam.

- Ja to bym ją już zaobrączkował, żeby mi jej nikt nie sprzątnął sprzed nosa, ale jakoś wytrzymam te kilka miesięcy. Układa się nam wspaniale, a Lea zrobiła ogromne postępy od momentu, kiedy spotkałem ją po raz pierwszy u mnie w siłowni. Jest uśmiechnięta i radosna, pozbyła się kompleksów i nawet teraz, kiedy jest bardziej puszysta, nie wstydzi się tego. Kocham jej pełne kształty i teraz jeszcze bardziej mi się podoba. Jest za co chwycić i wytarmosić. Mówię ci, jak się dorwałem do niej wczoraj, to myślałem, że ją zajadę. Po wszystkim stwierdziła, że już nigdy nie zrobi ma takiej przerwy od seksu, bo może tego nie przeżyć. Mówię ci stary... byłem niewyżyty, jak pies Pluto. Rzuciłem się na kość i nie chciałem puścić. - Alan podjarany opowiada o swoich łóżkowych podbojach, a ja tylko wzdycham i kręcę głową.

- A tobie co? Ty dalej nie ciupciałeś? - pyta i robi zdziwioną minę.

- Wczoraj się kochaliśmy. Róża w końcu pozwoliła mi dojść do siebie, od czasu porodu.

- No, a co ty myślałeś, że od razu po porodzie ci nogi rozłoży? Kto, jak kto, ale ty, jako lekarz powinieneś wiedzieć, ile trwa okres regeneracji i tych wszystkich pierdół.

- Nie o to chodzi! - krzyczę. - Wiem ile to wszystko trwa, nie musisz mnie o tym uświadamiać, ale było jakoś inaczej.

- Jak? Za mocno ją zszyli i nie mogłeś wsadzić kutasa?

Ten jak coś powie, to klękajcie narody... myślę sobie i dalej kręcę głową, masując sztywny kark.

- Nie jest już taka ciasna, jak była, a ja czułem się, jakbym wkładał kutasa w słoik z dżemem. - na moje słowa Alan wybucha śmiechem, a ja nie widzę w tym nic śmiesznego. - Z czego się durniu śmiejesz?! Zobaczysz sam, kiedy Lea urodzi.

- Człowieku, dobry tekst...słoik z dżemem... muszę to zapamiętać.

- Jesteś dureń i nie można z tobą poważnie pogadać. - mówię zły.

- Oj daj spokój, żartuję sobie, mów!

- Może byliśmy zdenerwowani i nie wystarczająco rozluźnieni? Max nam daje popalić ostatnio. Róża była jakaś spięta i nieobecna, podczas seksu, dodatkowo mówiła, że ją boli, a ja sobie myślałem... Co cię kobieto boli, jak ja czuję luz?!

- Maciek, ty jesteś upośledzony! Przecież to dopiero miesiąc... Dajże wam czas, a zobaczysz, że jej kwoczka wróci do swoich rozmiarów. - pociesza mnie kuzyn.

- A ty co taki nagle ekspert od tych spraw się zrobiłeś?! - pytam zdziwiony.

- A żebyś wiedział, że ekspert! Po porodzie Amandy, jak głowa Olka rozwaliła jej piździochę, to zaopatrzyłem się w kilka interesujących książek, w tym twoją idioto i wiem, że to mięsień jak każdy inny i potrzebuje czasu na regeneracje. Pisałeś o tym, a robisz się jak płacząca ciota... Buu Maciuś ekspert, nie wie, że cipka musi ćwiczyć! Kup jej jakieś kulki, albo co tam jej trzeba kupić. Załaduj jej w małą i niech ściska cipką. Jak wyćwiczy małą, to zmiażdży ci kutasa! - nabija się ze mnie dekiel, ale ma sporo racji. Co ja taki w gorącej wodzie kąpany? Wszystko musi mieć swój czas.

- Może masz rację. - odpowiadam, głośno wzdychając.

- Zobaczysz, jutro ślub, a potem zabawa do białego rana. Rozluźnicie się i pójdziecie na całość w noc poślubną. Dzieciaki będą ze starymi, a my będziemy korzystać z zabawy i hulanek. Tylko kuzynie... nie jedź do samego Wrocławia, bo będziesz znowu bawił... pamiętaj wysiadaj w Kątach Wrocławskich. - Alan robi poważną minę, kiwając palcem w jedną i w drugą stronę, a ja wybucham śmiechem.

- Ty jesteś jedyny w swoim rodzaju Alan!

- A jakże! Chodź moja męska cioto, walniemy po kielichu. Róża pewnie będzie chciała cię wysłać na zakupy, a tak będziesz miał wymówkę, że jesteś dziagnięty. Tylko chłopie, jak ty dasz radę to przed nią ukrywać tyle czasu, to ja nie wiem.

Sam się nad tym zastanawiam...

***

- Ogłaszam was mężem i żoną. Możesz pocałować pannę młodą. - Ksiądz kończy mówić, a ja całuję usta mojej małżonki, a w koło słychać oklaski zebranych gości.

- Moja żona. - chrypię w jej twarz, pomiędzy pocałunkami.

- Mój mąż. - odpowiada Róża i ponownie złączamy nasze usta w namiętnym pocałunku. - Kocham cię Maciuś.

- A ja ciebie krasnalu. - mówię uśmiechnięty i cholernie szczęśliwy.

Uśmiechnięci i szczęśliwy, wychodzimy przed kościół, by dosłownie dopadli nas goście z gratulacjami i życzeniami. Nie może się odbyć bez mojej zwariowanej matki seksoholiczki i ojca niewyżytego seksualnie. Matka całuje nas na zmianę i życzy dużo dzieci, po czym podchodzą rodzice Róży i także składają nam życzenia. Brat mojej małżonki, po raz pierwszy stoi sam, o własnych siłach, co powoduję ogromne wzruszenie u Róży.

Kiedy kończą się ostanie życzenia, jesteśmy gotowi jechać na wesele.

Jestem szczęśliwy, jak cholera i nigdy, przenigdy nie pozwolę jej od siebie odejść... Jest moja, aż po grób i nic, ani nikt tego nie zmieni.

Pierwszy toast, pierwszy taniec, przemowa rodziców, nasza, ponowne gratulacje i zabawę czas zacząć.

Maxa i Olka, bawi na zmianę moja i Róży mama, co jest nam dziś bardzo na rękę, bo to w końcu nasza noc.

Alan z Leą wywijają na parkiecie, a Alan jak to on, robi z siebie błazna, co wszyscy wręcz w nim uwielbiają, a Lea uśmiechnięta jest od ucha do ucha. Cieszę się ogromnie, że im się ułożyło i mój kuzyn wreszcie poszedł po rozum do głowy i przestał skakać z kwiatka na kwiatek.

Tańczę z moją piękną żoną, kiedy kątem oka spoglądam na nawalonego kuzyna, który ewidentnie zaczyna się nudzić. Co chwilę przerywa grającej orkiestrze, wymyśla jakieś zabawy i konkursy, żeby tylko rozweselić gości. Widzę, że jest zły i totalnie znudzony muzyką, jaką gra orkiestra. Obserwuję go i wiem, do słowie czuję to w kościach, że Alan coś zmaluje.

Mam rację...

Alan nawalony, jak autobus, wchodzi na scenę i zaczyna krzyczeć, że orkiestra jest do bani i sam lepiej potrafi zaśpiewać.

O mój Boże... co on wyprawia?...

***

Alan

Jezu Chryste! Co za denna orkiestra! Kurwa od początku, to ja nakręcam tą imprezę, dwoję się i troję, żeby goście się świetnie bawili i wyręczam pizdę z mikrofonem...

Na wszystkich świętych!!! Za co mój kuzyn płaci, to ja nie wiem. Alan czas dać prawdziwy popis, mówię do siebie, po czym wchodzę na scenę i głośno krzyczę.

- Buu, buu!! Jesteście do bani! Tak, jak wy, to dziecko z przedszkola śpiewa! Zaraz wam pokażę prawdziwy i niepowtarzalny talent! - Facet z mikrofonem, patrzy na mnie zszokowany, ale kiedy chce coś powiedzieć, wyrywam mu z dłoni mikrofon i trącam swoim boczkiem w jego wielkie, tłuste dupsko.

Facet, kurwa nie potrafi śpiewać, jest otyły i ma zadyszkę... Spoglądam na resztę orkiestry, a kiedy widzę ich uśmiechy, to wiem, że czas zacząć prawdziwą bibkę.

Wyganiam grubasa ze sceny i chwiejnym krokiem ustawiam się na środku podestu. Odwracam się jeszcze do reszty ekipy mówiąc, co będzie grane i zwracam się go gości.

Wiem, że po tym występie, będę miał przepierdolone u Maćka, Lea urwie mi fujarę, a Róża zakopie w ogródku, ale raz kozie śmierć. Wybaczą mi, bo jestem nawalony.

- Witaaaammmm wszzzyssstkkichhh! A teerraazz prrawwdzziwyy, jeedyynnyy i niepoowtarzalnny wyyystęppp. Oto ja! Pannowie zaszszynamy!!!

Orkiestra zaczyna grać, a ja śpiewam miotając się po scenie, jak Nergal podczas swoich koncertów.

https://youtu.be/cmYy7REexxw

„...Komar to jest zwierzę, kurwa jego mać,
jak cię nie ujebie to nie może spać,
hej, czy widzisz komara, jak mu dupa świeci
przypierdol mu gazetą on wyżej nie poleci

Mówi do mnie ojciec, synu nie masz racji
komar szuka dupy do - o kopulacji.
hej czy widzisz komara, jak mu dupa świeci
przypierdol mu gazetą, on wyżej nie poleci.

Lata komar w nocy, lata komar w dzień
ciągle widzę jego pierdolony cień,
hej czy widzisz komara jak mu dupa świeci
przypierdol mu gazetą, on wyżej nie poleci..."

Jestem nawalony, ale widzę, że gościom podoba się mój występ. Wszyscy wybuchają gromkim śmiechem, po czym wychodzą na parkiet i śpiewają razem ze mną. Nawet Maciek i Róża się śmieją...Jestem jebanym geniuszem i chyba założę swój zespół. Będę grał ludziom na weselach i stanę się sławny...

Czuję się, jak gwiazda „Idola", taki jestem zajebisty... a jak!

Śpiewam już dobrą godzinę i wymyślam przeróżny repertuar, a goście szaleją. Nawet babunia Maćka wywija z dziadkiem, ruszając pośladkami, przy jego kroczu... Wow, będę miał koszmary, ale co tam... poświęcę się.

Kiedy chcę zacząć kolejną piosenkę, na scenę wpada Róża i ciągnie mnie na parkiet.

- Alan kochany, zatańcz ze mną i daj zarobić temu biednemu mężczyźnie na chleb, bo wykończyłeś całą konkurencje.

- Różyczko mojjjaa... Wieszzz, żeee cię kofam? - bełkoczę jej do ucha, uwieszając się kobiecie na ramieniu.

- Wiem wariacie. Ja ciebie też kocham i jestem szczęśliwa, że znalazłeś swoją drugą połówkę. - mówi, a ja się uśmiecham, myśląc mojej cudownej Lei.

- Kocham ją, jak wariat tak, jak ciebie kocha Maciek. Czasami ma pojebane pomysły, jak jazda po pijaku, ale tak to...

- Co?! - odrywa się ode mnie brunetka, spoglądając w moje oczy z szokiem wymalowanym na twarzy.

- Czy ja to powiedziałem na głos? - pytam i walę się dłonią w czoło.

- Tak! Powiedziałeś to, więc nie kręć, tylko mów mi tu, jak na świętej spowiedzi, o co chodzi, bo urwę ci jaja! - No to mam przejebane...myślę sobie i próbuję wyjść z tej rozmowy bez szwanku, wymyślając jakąś historyjkę, ale Róża jest na to za mądra.

Pozostaje mi tylko powiedzieć jej prawdę i szykować sobie grób, bo Maciek mnie zajebie!!!

- O kurwa!!! Już ja mu pokażę... Jutra nie doczeka! - Róża wściekła, próbuje się wyszarpać z mojego uścisku, ale ja jej nie pozwalam, bo choć przez moment muszę chronić swoje jaja, przez wściekłym Maćkiem, kiedy to już się dowie, kto go sprzedał.

- Róża! Błagam cię... zachowaj pozory do końca nocy, bo Maciek będzie wiedział, że to ja.

- Miałam cię za przyjaciela! - odpowiada zła. - Lea też wie?

- Tak, ale ja jej nie pozwoliłem nic mówić. Na mnie możesz się gniewać, ale ją oszczędź. - błagam upartą babę i mam nadzieję, że rozegra to w należyty sposób.

Róża chwilę milczy, zastanawiając się nad czymś, a po chwili mówi do mnie stanowczym tonem.

- Oszczędzę twoje nędzne jaja, na jakiś czas, ale obu was załatwię! - uśmiecha się do mnie, po czym odchodzi, zostawiając mnie samego.

Jestem trupem, ełnuchem, bez jaj! Mam przejebane!!!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro