# 16
Szesnaste urodziny Maxa...
Dziś kończę szesnaście lat i tata obiecał mi odjazdową imprezę, pod warunkiem, że moje oceny się poprawią, a ja zacznę traktować życie poważnie.
Czyli to niemożliwe...
Z imprezą także mogę się pożegnać, ale mimo wszystko zaprosiłem do siebie kilku kumpli z klasy. Napijemy się browara, popatrzymy na jakieś fikołki w necie i będzie śmiesznie.
Siedzę w swoim pokoju i zastanawiam się, jak zorganizować jakiś alkohol i przemycić go do swojego pokoju tak, żeby zgredzik nic nie pokapował, kiedy dzwoni mój telefon.
Zerkam na wyświetlacz i szeroko się uśmiecham... To wujcio... nie mógł trafić lepiej. Może on mi pomoże załatwić jakieś trunki, w końcu Olka też zaprosiłem do siebie.
- Cześć wujku, świetnie, że dzwonisz! - cieszę się do słuchawki, jak kretyn i czekan na jego reakcje.
- Cześć smyku, co tam? Jak nowa dziara? Zadowolony jesteś? - pyta wujaszek.
Wujek Alan zasponsorował mi już drugi tatuaż, za co jestem mu bardzo wdzięczny i cholernie się z niego cieszę.
Pierwszy tatuaż zrobiłem sobie w wieku piętnastu lat i myślałem, że ojciec wyrzuci mnie z domu, kiedy przez przypadek go zobaczył, podczas jednego z treningów boksu.
Zdjąłem wtedy koszulkę, zapominając o tatuażu, a pech chciał, że ojciec był wtedy u wujka na siłowni i jakoś tak wyszło, że zajrzał zobaczyć, jak mi idą treningi, na które zresztą razem z wujkiem musiałem go błagać o zgodę.
Nasze prośby trwały długo i obiecałem ojcu, że jeżeli pozwoli mi trenować boks, to uspokoję się trochę i nie będę sprawiał tylu kłopotów, bo całą energię wyładuję na ringu. Na początku nie było o tym mowy, a broń Boże...
„ ... Jesteś za mądry, żeby obrywać po mordzie, masz większe aspirację, niż krwawy sport. Będziesz miał krzywy nos i rozwalone uszy. Uszkodzą ci coś w mózgu, a ja już całkiem przez ciebie zwariuję..."
To były jego stałe gadki, dopóki nie postawiłem na swoim. Zgodził się niechętnie, ale powiedział, że będzie miał mnie na oku. Cieszyłem się, jak dziecko i poświęciłem się treningom w zupełności. Nie sprawiałem już tylu kłopotów, ale jeśli chodzi o szkołę, to za wiele się nie zmieniło.
- Wujku, dziara jest zajebista, tylko teraz to już nie wiem, jak mam się ukrywać przed ojcem, bo widać ją, jak cholera, przecież nie będę ciągle w długim rękawie chodził?
- Spoko, zostaw to mnie, coś wymyślimy, kiedy już zauważy. - wujaszek próbuje mnie uspokoić, ale doskonale pamiętam słowa ojca, kiedy zobaczył pierwszy tatuaż.
„ ... Zrób jeszcze chociaż jeden tatuaż, a kolejny jebnę ci centralnie na czole, a dodatkowo to będzie wielki, różowy kutas!..."
- Wiem, że ty mnie zawsze wybronisz. - mówię.
- No jasne, że tak, bo jesteś swój chłop... żeby Olek chciał trochę wyluzować, to bym się cieszył.
- Wujku, właśnie! Mam prośbę. Dziś mam urodziny, a jak dobrze wiesz, ojciec mi nie zrobi nic, za moje oceny. Pomyślałem sobie, że zaproszę kilku kumpli, posiedzimy u mnie w pokoju i chociaż się jakiegoś browara napijemy, ale...
- Ale, ale, ale... Alę, to zgwałcili w parku! Spoko ziomeczku... mam ci zorganizować kilka browców, czy zabrać starych z domu, byś mógł sobie poszaleć? - pyta wujek, a ja sam nie wierzę w to, co słyszę.
- Mówisz serio? Mógłbyś?
- Powiem tak... Mogę załatwić ci trunki i zabrać zgredów do siebie, ale, jeśli ty odwalisz jakiś numer i zrobisz totalny odpał i rozwalisz chatę do góry nogami, to na mnie nie licz. O niczym nie wiedziałem, o niczym nie słyszałem! Całą winę w razie wu bierzesz na siebie?
- Masakra! Jesteś najlepszym wujkiem pod słońcem! Nie martw się, nie rozniosę mieszkania. Zaproszę tylko kilku kolegów, może jakąś koleżankę, posiedzimy, napijemy się i może Olek w końcu zaliczy, albo chociaż pocałuje dziewczynę.
- Tylko żadnych narkotyków! I tak ci nie wierzę, bo znając ciebie, po tej imprezie twój ojciec urwie mi jaja, ale trudno... Już się w życiu na ciupciałem, więc poświęcę się dla ciebie. A powiedz mi, Maciek zgodził się, żebyś zaprosił kilku kolegów?
- Tak. Pytałem go wczoraj. Powiedział, że imprezy mi nie zrobi, bo sam wiesz jakie mam oceny, ale przyjaciół mogę zaprosić.
- Ok. Daj mi chwilę, zaraz coś zorganizuję i podrzucę Olka.
- Wujku?
- Co? - milczę chwilę, śmiejąc się, bo kiedy zadam to pytanie, to mnie zabije, ale muszę to usłyszeć z jego ust, więc pytam.
- A czy Judysia może przyjechać też? Ostatnio jej urosło tu i ówdzie i no wiesz...? - Nie jest mi dane powiedzieć nic więcej, bo w słuchawce słychać już tylko kurwy pod moim adresem.
- Jak ci zaraz dam, urosło jej tu i ówdzie, to ci zmaleje, tu i tam! Szczylu, nie drażnij mnie, bo ci zrobię z twojej ślicznej buźki świński ryj. - zaczynam się śmiać, jak nienormalny i dławię się śliną.
Wiedziałem, że wujek tak zareaguje. On jest chory na punkcie Judyty i serio, ta dziewczyna ma przerąbane. To jego oczko w głowie i chroni jej, jak jajka. Dziewczyna jest naprawdę śliczna, ale ma zawsze za sobą ogon, nie ważne gdzie wychodzi. Wujek oszalał i goni wszystkich adoratorów córki.
- Żartowałem wujcio. Spokojnie, bo ci żyłka pęknie. - mówię do zdenerwowanego mężczyzny, gdy ten tylko wzdycha, każe mi spadać i się rozłącza.
Po rozmowie z wujaszkiem dzwonię do kilku kumpli i koleżanek i zapraszam na imprezę. Dziewczyny mają przyjść później, kiedy to wujek już wyciągnie rodziców z domu. Zadowolony zacieram ręce i cieszę się z dzisiejszego wieczoru, bo mam nadzieję, że posmakuję znowu młodych cipek.
W klasie jestem największy i dziewczyny za mną piszczą. Dodatkowo laski lubią niegrzecznych chłopców, więc mam o wiele łatwiej wyrwać dupeczkę od innych, a sam fakt, że ćwiczę boks ciągnie je do mnie, jak muchę do lepu.
Szybki prysznic, świeże ciuchy i zadowolony schodzę do salonu, gdzie siedzą rodzice.
- Co tam Max? - pyta ojciec, odrywając wzrok od ekranu telewizora.
Siedzi przyklejony do mamuśki i głaska ją po włosach. Oni są, jak para nastolatków i pomimo wieku, nadal się bardzo kochają. Nie mogę powiedzieć o nich nic złego, bo mam naprawdę świetnych rodziców, tylko ojciec jest zbyt spanikowany, jeśli chodzi o mnie. Ciągle mi powtarza, żebym uważał i nie robił nic głupiego.
- Nic ciekawego. Zaprosiłem kilku kumpli, jeśli nie macie nic przeciwko. - mówię i siadam na kanapie, obok ojca.
- Nie mamy nic przeciwko, tylko zachowywać się proszę w miarę, jak ludzie. - mówi mama i uśmiecha się do mnie, wystawiając te swoje śnieżnobiałe zęby.
Muszę powiedzieć, że moja mama pomimo wieku, jest piękną i zadbaną kobietą. Nie wygląda na swoje lata, jak i ojciec, który do dziś ćwiczy i dba o swój wygląd.
Moje koleżanki wzdychają na widok mojego zgredzika, a koledzy ostrzą sobie fiuty na widok mojej mamy.
- Jasne mamusiu. Posiedzimy u mnie w pokoju, obejrzymy jakiś mecz i zamówimy pizzę.
- Możecie sobie siedzieć w salonie, bo my z mamą idziemy do wujka Alana.
Czyli wujaszek się postarał... cudownie!!! ... myślę sobie i uśmiecham się do siebie...
- Przygotuję ci kilka zakąsek i jakieś napoje. - mama wstaje z kanapy i wychodzi do kuchni, a ja jestem jej naprawdę wdzięczny.
- Chcesz jakieś piwo? - pyta ojciec, a ja wytrzeszczam oczy, nie wierząc w to, co przed chwilą usłyszałem z jego ust.
- Mówisz poważnie? - pytam.
- Jak masz mi pić po kątach, to wypij piwo w domu. Tylko nie przesadzajcie i z kulturą Max. Odkąd zacząłeś trenować, to głupoty ci trochę minęły i mam nadzieję, że mnie nie zawiedziesz?
- Dzięki ci tato.
- W lodówce masz kilka piw, powinno wystarczyć. - mówi, po czym wstaje i wychodzi z salonu.
Dzwonek do drzwi i pierwsi goście...
- Ja otworzę! - krzyczę i biegnę do drzwi, by przywitać Piotrka i Romka.
- Siema chłopaki! Macie alko? - pytam po cichu i rozglądam się dookoła, czy na horyzoncie nie ma rodziców.
- Mamy. Jasne, że mamy. Podprowadziłem ojcu jedną butelkę, a Romek poprosił brata, żeby kupił małą flaszeczkę. - cieszy się Piotrek, a ja zacieram ręce, bo nie mogę się już doczekać, aż impreza się rozkręci na dobre.
- Dobra, to schowaj ją w plecaku i zostaw go w przedpokoju.
Siadamy w salonie i włączamy telewizor na jakiś kanał muzyczny, kiedy z kuchni wychodzi moja mama i niesie nam napoje i przekąski.
- Dzień dobry pani Różo. - chłopaki chórem witają się z moją rodzicielką i obcinają jej ciało od góry do dołu.
- Witajcie chłopaki. Tu macie małe przekąski, piwo w lodówce i napoje. Max zabierz resztę z kuchni, ja idę się przebrać, bo jak zwykle ojciec będzie mnie potem pospieszał. - mama uśmiecha się szeroko, po czym idzie schodami do góry i zamyka się w sypialni.
Spoglądam na kumpli i trącam ich, bo odprowadzają wygłodniałym wzrokiem moją matkę, mając brzydkie myśli w tych pustych łbach.
- Ej! To moja matka! - upominam kolegów, lekko wkurzony.
- Stary, ale ty masz mamuśkę! Ulala... Co ja bym z nią wyprawiał? - mówi Piotrek.
- Twój stary, to szczęściarz, ale pewnie jemu już nawet nie staje. - odzywa się Romek, a ja wybucham śmiechem.
- Człowieku! Chciałbyś tak pieprzyć w tym wieku, jak mój stary.
- Co ty chrzanisz?! - odzywa się Piotrek.
- Co noc to robią, a ja czasami nie mogę ich słuchać. Myślą, że jak mam daleko sypialnie, to nic nie słychać.
- Ja pierdzielę, ale jazda. - dziwią się chłopaki, a ja mam z nich niezły ubaw.
- Ale bym zahaczył twoją mamuśkę swoim zębem. - mówi Romek.
- Ta! Ty i twój ząb! Chyba zgniły ząbek czosnku! - śmieję się z kolegi, trzymając się za brzuch.
- Wal się! To, że ty już ciupciałeś, to nie znaczy, że możesz się z nas śmiać. - krzywi się Piotrek, a ja tylko wzruszam ramionami.
- Powiedz z kim straciłeś cnotę? - pytają jednocześnie, a ja wcale nie zamierzam się tym chwalić.
- Sory, ale to moja prywatna sprawa i nie będę się tym chwalić. - odpowiadam i idę do lodówki po piwo.
Kiedy wracam z alkoholem dla siebie i kolegów, do drzwi dzwoni dzwonek.
- To pewnie wujek z Olkiem. - mówię, kładę piwo na stolik i idę otworzyć.
- Siema wujek! Olek, cieszę się, że przyszedłeś! - przebijam piątkę z wujaszkiem i zabieram od niego torbę z alkoholem, po czym biegnę i chowam ją w łazience na dole, obok siłowni ojca.
Zadowolony wracam do wujaszka i teraz zaczynają się kazania.
- Pamiętaj, jak spierdolisz, to mnie w to nie mieszaj. - mówi wujek i uśmiecha się do mnie.
Po chwili uderza syna w plecy, wyjmuje z kiszeni paczkę prezerwatyw, wciska mu do ręki i mówi.
- Załóż to, jeśli nie chcesz mieć dzieci. Ja jestem za młody na dziadka, więc opakuj go w to. - parskam śmiechem, bo widok mojego kuzyna w tym momencie jest bezcenny.
Stoi taki ciotowaty i wytrzeszcza gały na ojca, nie wiedząc, co odpowiedzieć. Zabieram kuzynowi gumki, chowam do kieszeni spodni i mówię.
- Mnie się bardziej przydadzą.
- Widzisz? Bierz przykład z kuzyna synu! - mówi wujaszek i śmieje się na cały głos.
Czasami się zastanawiam, jak taki zajebisty i wyluzowany facet, jak mój wujek, mógł spłodzić taką cipkę, jak mój kuzyn?...
Wzdycham i kręcę głową, kiedy to z góry schodzą moi rodzice, wyszykowani i gotowi do wyjścia.
Ojciec jak zwykle nienaganny strój, czyli czarna koszula, marynarka i spodnie szyte na miarę, a mamuśka wypacykowana, jakby szła na wybieg. Wyglądają, jak moje starsze rodzeństwo, a nie rodzice, ale to akurat mi nie przeszkadza. Cieszę się, że dbają o siebie i są szczęśliwi.
- Gotowi na imprezę? - pyta wyluzowany wujek i jak zwykle uśmiech nie znika z jego twarzy.
Ciocia Lea, to ma z nim zajebiste życie, bo to całkowity wariat i odpał. Też taki będę... otwarty, bezpośredni i spontaniczny... dokładnie, jak mój wujek.
Rodzice po raz ostatni prawią mi kazania i ostrzegają, że jak coś zmaluję, to mnie powieszą za jajka, po czym razem z wujaszkiem wychodzą i zostawiają mi chatę wolną.
- Impreza! - krzyczę, po czym biegnę do łazienki po torbę z alkoholem.
Muzyka dudni, a w mieszkaniu przybywa ludzi. Wszędzie alkohol i gorące dupeczki, a ja jestem szczęśliwy, jak cholera.
Siedzę wyluzowany na kanapie w salonie i popijam sobie piwko, a obok mnie moja śliczna dziewczyna. Chłopaki tańczą i gadają z dziewczynami, śmiejąc się i pijąc kolorowe drinki, tylko mój kuzyn siedzi na fotelu, jakiś sztywny, jak mój fiut podczas wzwodu.
- Czekaj myszko, pójdę do Olka, bo mi tu zaraz zaśnie. - mówię do Pati, całuję ją w usta i wstaje z kanapy.
Podchodzę do kuzyna, siadam obok niego i podaję mu piwo.
- Nie chcę. - odpowiada i tylko kręci głową.
- Olek, wyluzuj. Są moje urodziny. Napij się, przecież nic ci się nie stanie. - namawiam kuzyna, ale ten, jak osioł nadal odmawia.
- Co z tobą? - pytam.
- Nie czuję się tu dobrze. Ja nie jestem taki, jak ty. Nie potrafię się wyluzować. Wszyscy się ze mnie śmieją.
- Nikt się z ciebie nie śmieje! Popatrz. Każdy się dobrze bawi i świętuje moje urodziny. Ty zrób to samo i uśmiechnij się w końcu. Zobacz tam. - pokazuję palcem w stronę koleżanki, która tak, jak mój kuzyn siedzi sama.
- Widzisz tą foczkę na dwunastej? Patrzy na ciebie. Podobasz się jej. Idź do niej i zagadaj.
- A w życiu! Już wolę się napić! - kuzyn wyrywa mi piwo z dłoni i na raz wypija połowę butelki.
- Wow! I o to chodzi! - krzyczę i trącam Olka w bok.
Siedzimy z Olem i popijamy kolejne piwo. Nie wiem, które z kolei, ale mam już nieźle w czubie, a Olek zaczyna bełkotać.
Śmiejemy się, a świat tak fajnie wiruje, kiedy do salonu wpada Piotrek nawalony w trzy pizdy. Ma na sobie ciuchy mojej mamy, a w dłoniach trzyma jej bieliznę. Stoi nawalony, przykłada majtki do nosa i krzyczy na cały dom.
- Pachną obłędnie! - wszyscy zaczynamy się śmiać, a ja ledwo podnoszę się z fotela i chwiejnym krokiem idę zabrać debilowi bieliznę mojej matki.
- Zostaw to baranie i nie wchodź nigdy więcej do pokoju moich rodziców, bo ci urwę jaja!
Piotrek nawiany ląduje na dywanie i momentalnie usypia.
- Jednego mniej. - śmieję się, po czym zaczynam krzyczeć.
- Kto gra w butelkę? - nagle słychać okrzyki chętnych do zabawy, więc opróżniamy szybko koleją butelkę wódki i siadamy wszyscy po środku salonu na podłodze i zaczynamy zabawę.
Olek siedzi obok mnie i kiwa się na boki, ledwo patrząc na oczy, a ja się śmieję z niego w niebogłosy.
Moja Pati pierwsza kręci butelką i wszyscy czekamy, na kogo wypadnie. Szkło zatrzymuje się szyjką w moim kierunku, więc szczęśliwy wpijam się dziewczynie w usta.
Kolejno teraz kręcę ja, ale kiedy butelka zatrzymuje się na Olku, zaczynam pluć i krzywic się, bo nie mam zamiaru całować kuzyna.
Wpadam na pomysł i mówię.
- Swojego całusa oddaję Agnieszce. - dziewczyna się uśmiecha i puszcza mi oczko.
Wiem, że mój kuzyn się jej podoba, bo nie raz mi o tym mówiła i nawet prosiła, bym jej pomógł z Olkiem. Teraz nadarzyła się super okazja, by mój kuzyn pocałował laskę.
Agnieszka podchodzi do zalanego Olka, klęka przed nim, ujmuje jego twarz w swoje dłonie i składa na jego ustach delikatny pocałunek. Wszyscy wstrzymują oddech i czekają na reakcję mojego kuzyna, a ten uśmiecha się i mętnym wzrokiem spogląda na roześmianą twarz dziewczyny, a następnie krzyczy.
- Chcę jeszcze! - Kuzyn rzuca się na dziewczynę i przygniata ją swoim bezwładnym ciałem.
Aga leży powalona na ziemi i woła o pomoc, a ja przybywam na ratunek koleżance.
- Spokojnie Reksio! Jeszcze zasmakujesz tej kości. - odciągam kuzyna na bezpieczną odległość i bawimy się dalej.
Kiedy nudzi się nam gra w butelkę, wracamy do tańca i picia. Olek się rozkręca i zaczyna podrywać Agnieszkę. Ta jest w siódmym niebie, ale niestety musi wracać do domu, z czego mój kuzyn jest niepocieszony.
Kilka koleżanek wraca do domu, a chłopaki nawaleni pałętają mi się po całym domu.
- Max, może skoczymy do ciebie na górę? - Pati proponuje mi małe bara, bara, a ja nie śmiem jej odmówić.
Mówię, żeby poczekała na mnie w mojej sypialni, a sam zbieram chłopaków do kupy i włączamy Olkowi pornola. Kuzyn siedzi i patrzy w telewizor, jak zahipnotyzowany, a ja dosłownie dławię się śmiechem.
- To wy się tu bawcie, ja zaraz wracam. - mówię do kumpli i pędzę do sypialni, zaspokoić moją foczkę.
Kiedy po wszystkim wracamy do salonu, żegnam się z dziewczyną i odprowadzam ją do drzwi, a następnie biegnę do kumpli.
Olek śpi przytulony do Piotrka, a Romek siedzi, patrzy w ekran i popija browara.
- Gdzie wszyscy? - pytam.
- Zaliczyli zgon. - odpowiada przyjaciel i pokazuje palcem na śpiących na podłodze kumpli.
Rozglądam się po pomieszczeniu i łapię się za głowę.
- Będę miał przejebane! - mówię i załamany siadam obok kumpla, otwieram kolejne piwo i dobijam się nim na amen...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro