Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

# 15

Alan

Leżę wtulony w ciało mojej cholernie seksownej żonki i zaczynam się o nią ocierać. Lea śpi, jak zabita, a ja mam ochotę na małe igraszki. Całuję oraz kąsam jej nagie ramię i szepce do ucha.

- Księżniczko, obudź się... Twój książę jest w potrzebie, a mały księciunio wariuje.

Żonka budzi się, przeciąga seksownie, wystawiając swoją cudowną pupcie w moją stronę i napiera nią, na małego terrorystę w bokserkach. Wzdycham głośnio, po czym przyciągam Leę mocniej do siebie i gryzę ją w szyję.

- Ty wariacie, niewyżyty. Nie dasz mi pospać nawet w niedzielę. - mruczy słodko i uśmiecha się do mnie. Widzę, że ma na mnie ochotę, ale droczy się ze mną.

Kocham tę kobietę, jak wariat i jestem szczęściarzem, że pojawiła się na mojej drodze.

- Nie moja wina, że śpisz prawie naga, a twoja dupka, to czysta ekstaza. Te twoje treningi na siłowni czynią cuda. - mówię i przewracam Leę na plecy, a następnie przygniatam ją swoim ciałem.

Całuję ją po obojczyku, niżej schodzę na jej cudowne piersi, brzuch, a po chwili przed twarzą mam jej słodką cipeczkę.

Nosem trącam jej muszelkę i drażnię jej guziczek przez cieniutki materiał koronkowych fig. Lea wzdycha i podnosi pupę bardziej do góry, drażniąc mnie jeszcze mocniej.

Odchylam skrawek materiału na bok i zatapiam język w jej fałdkach, smakując jej wilgotną kobiecość, delikatnie pomrukując. Żona zatapia dłonie w moich włosach i ciągnie za ich końcówki, dociskając mnie mocniej do siebie. Wygina ciało i jęczy, a ja poruszam językiem jeszcze szybciej, drażniąc jej czuły punkt. Dłońmi ściskam jej jędrne pośladki, i momentami wbijam w nie paznokcie.

- O tak, mój tygrysku. - sapie i porusza swoimi biodrami, nadziewając się na mój język.

Jest taka smaczna i cudownie mokra, że spijam cały nektar, jaki mi daje w tym momencie. Liżę, ssę i dmucham w jej rozgrzane łono, a palcami penetruję gorący środek.

Poruszam palcami energicznie, dając żonie upragnione spełnienie. Lea zaczyna pojękiwać i wiem, że zaraz dojdzie z głośnym krzykiem na ustach, więc nie czekam na nic, wyjmuję palce z ciasnej jaskini, wyciągam z bokserek twardego penisa i wchodzę w nią jednym, mocnym i zdecydowanym ruchem, miażdżąc jej usta swoimi, w namiętnym i cholernie natarczywym pocałunku.

Kilka mocnych pchnięć w jej rozgrzaną muszelkę, a żonka dochodzi, głośno sapiąc i stękając. Zawsze podczas orgazmu jest bardzo głośna, więc muszę zamykać jej usta.

Całuję ją za każdym razem, a ona dochodząc gryzie mnie w wargi, drapie po pośladkach i jęczy mi w twarz gorącym powietrzem, co doprowadza mnie do cholernej ekstazy.

Nie daję jej ani chwili odpoczynku po spełnieniu i nadal poruszam się w niej ostro i szybko, bo podnieca mnie teraz jak cholera. Jej rozczochrane włosy rozrzucone po poduszce, mętne i seksowne spojrzenie i wyraz twarzy doprowadzają mnie do pieprzonych dreszczy.

- O Boże!! Zaraz dojdę drugi raz! - krzyczy w moją twarz, a jak w amoku poruszam się w niej raz za razem.

Zachowujemy się, jak niewyżyte zwierzęta, ale w tej chwili nie zwracamy na to uwagi, tylko poddajemy się naszym żądzom i pragnieniom. Kiedy czuje, że jestem bliski spełnieniu, chrypię w jej usta.

- Dojdź dla mnie jeszcze raz kochanie, teraz!

Lea zaczyna krzyczeć i w jednym momencie wybuchamy w nieziemskim orgazmie.

- Jesteś boska! - mruczę i opadam na poduszki zmęczony i oszołomiony, po fantastycznym spełnieniu.

Żonka przytula się do mnie i całuje moje usta, a ja odwzajemniam jej pocałunek. Po porannym, dzikim seksie, idziemy pod prysznic i tam tez się kochamy i pieścimy swoje ciała, wyznając sobie miłość. Mówimy sobie codziennie, że się kochamy i to już nam się nigdy nie znudzi.

Odprężeni i szczęśliwi, możemy zacząć nowy dzień, który pewnie przyniesie mnóstwo wrażeń.

Ubieram na siebie spodnie od dresu, kiedy do naszej sypialni wchodzi zaspana i smutna Judysia.

Całe szczęście, że nie weszła chwilę temu, kiedy uprawialiśmy dziki seks, bo bym się chyba zapadł pod ziemię.

- Co się dzieję serduszko moje? - pytam córeczki, a następnie siadam na brzegu łóżka i klepię się po kolanie, dając jej znać, żeby na nie usiadła. Przytulam jej drobniutkie ciało do siebie i całuje w czoło.

- Jestem smutna. - odpowiada, robiąc swoją gorzką minę.

Lea stoi przy komodzie i spogląda na nas, kręcąc tylko głową.

Od zawsze mi powtarza, że przesadzam ze swoją opiekuńczością względem córki i jestem za miękki, bo Judyta wykorzystuje moją łatwowierność za każdym razem.

Co ja na to poradzę, że to moja mała księżniczka i stary ojciec zrobi dla niej wszystko...

- Czemu jesteś smutna? - pytam.

Córka spogląda na mnie tymi swoimi ślicznymi, wielkimi oczkami i mówi.

- Bo nie będę cię widzieć dwa dni. Będę za tobą tęskniła. - uśmiecham się do córki i przytulam ją mocno do siebie.

- Kochanie, to tylko dwa dni. Zobaczysz będziesz się świetnie bawiła. Jedziesz z Olkiem i Maxem, zobaczysz będzie super. Pozwiedzacie ciekawe miejsca, kupisz mnóstwo pamiątek i zanim się obejrzysz będziesz w domku, a ja razem z mamą będę na ciebie czekał. Poczekaj chwilkę. - sadzam córkę na łóżku, a sam podchodzę do szuflady i wyjmuję z niej pudełko, po czym podchodzę do córki i wręczam jej przedmiot.

- Telefon? Dla mnie? Tatku, jesteś najlepszy na świecie! - krzyczy radośnie i od razu otwiera pudełko, wyjmując z niego nowiusieńki telefon.

- To dla ciebie kochanie, żebyś mogła zawsze do mnie zadzwonić. - mówię i uśmiecham się do mojego aniołka, a moja żona robi wielkie oczy i zaczyna wymachiwać wściekła rękami.

- To ja mam starego grata, a ty dziesięciolatce kupiłeś najnowszy model smartfona? Ile to kosztowało? - pyta.

- Oj serduszko nie bocz się. Tobie też chciałem taki kupić, ale nie chciałaś. Olek ma, więc czemu Judysia ma nie mieć? - mówię i uśmiecham się do wściekłej żonki, a następnie wyjmuję z portfela plik banknotów, wyliczam po pięćset złotych dla córki i syna, po czym wręczam je Judytce i mówię.

- Tu masz kochanie drobne, na małe wydatki. Kupisz coś tatusiowi i mamusi na pamiątkę, dobrze? - córka robi wielkie oczy i zaczyna liczyć banknoty, ciesząc się przy tym niezmiernie, a ja jestem szczęśliwy jak cholera.

- Pomyślałem, że może później skoczymy na jakieś zakupy wszyscy razem i kupicie sobie jakieś nowe ciuchy? - na moje słowa, córka zaczyna piszczeć z radości, a moja żona wściekła podchodzi do córki, zabiera jej pieniądze z rąk i zaczyna na mnie krzyczeć.

- Czyś ty do końca postradał rozum, ty stary capie?! Po pięćset złotych na głowę, na zaledwie dwa dni?

- Kochanie w Warszawie jest wszystko cholernie drogie, więc myślę, że tyle wystarczy.

- Zwariowałeś?! Po sto złotych w zupełności im wystarczy! Co oni tam będą robić? Wycieczka jest opłacona i zapewnia im wszystkie atrakcje. Nie po to płaciliśmy ponad tysiąc złotych na osobę, żebyś ty im jeszcze dawał takie pieniądze! - Żona krzyczy na mnie, a ja wywracam tylko oczami i zaczynam dłubać palcem w zębach, na co moja córka wybucha śmiechem.

- A ty z czego się śmiejesz? Do pokoju marsz! Tyle razy mówiłam ci, że do pokoju nie wchodzi się bez pukania. A jak ja, albo ojciec bylibyśmy nadzy, to co? - Judyta idzie w stronę drzwi, obraca się do nas przy wyjściu i mówi.

- Powiedz lepiej, że dopiero co skończyliście się bzykać, a nie, że byłaś nieubrana. Słychać was było na korytarzu, więc ciesz się mamusiu, że poczekałam aż skończycie. Nie chciałabym mieć do końca życia z tego powodu koszmarów. - na słowa córki wybucham głośnym śmiechem i przewracam się na łóżko, a moja żonka robi wielkie oczy, jak makak i otwiera szeroko usta, nie wiedząc, co ma odpowiedzieć uśmiechniętej dziesięciolatce.

Judyta tylko kręci głową i zadowolona opuszcza naszą sypialnię, a ja śmieję się jeszcze głośniej.

- Z czego się śmiejesz stary deklu? Nic nie zmądrzałeś, nic, a nic.

- Wybacz kochanie. - odpowiadam, w dalszym ciągu zwijając się ze śmiechu.

Po wspólnym śniadaniu, dostaję telefon z mojego klubu, że jest jakiś problem, więc żegnam się z rodzinką i jadę załatwić sprawę, a w między czasie dzwoni Maciek, z zaproszeniem na obiad do nich. Po rozmowie z kuzynem, telefonuję do Lei i mówię, żeby nic nie planowała na obiad, bo jedziemy do Maćka.

Kiedy wracam z powrotem do domu, w salonie zastaję żonkę, która siedzi na kanapie i czyta książkę. Witam się z nią i pędzę do łazienki na dole, bo ciśnie mnie lanie.

Wpadam do kibla, a na muszli siedzi Olek i czyta gazetę. Przebieram nogami, powstrzymując się, by nie zlać się w majtki i mówię do syna.

- Walisz klocka? Długo jeszcze? Nie zdążę do góry do łazienki.

- Nie tato, robię siku, już kończę. - na słowa syna, otwieram szeroko oczy i mówię.

- Co ty kurwa lejesz na siedząco? Ty masz cipkę, zamiast fujary?

- Nie tato, ale tak mi wygodnie. Nie umiem sikać na stojąco, bo nigdy nie umiem trafić do muszli. - odpowiada, a ja łapię się za głowę.

- A trzymasz go chociaż w dłoni, jak lejesz? - syn robi do mnie zszokowaną minę, a ja tu zaraz zejdę na zawał.

- Zejdź mi z oczu człowieku! - mówię i pokazuję palcem na drzwi.

Kręcę głową na boki i jestem załamany... Co to za dziecko?... Nie wymagam od niego Bóg wie czego, ale on się zachowuje momentami, jak ciota i pedał. Ubiera się, jak stary chłop i te jego sweterki i pulowerki, doprowadzają mnie do szewskiej pasji. Muszę koniecznie jechać z nim na zakupy, bo wygląda, jak podstarzały belfer w okularach.

Postanawiam zabrać rodzinkę na duże zakupy, przed wizytą u kuzyna i ubrać mojego syna, jak należy.

Chodzimy po centrum handlowym i oglądamy ubrania. Lea, z córką zniknęły w sklepach z bielizną, a my z Olkiem idziemy do sklepu z męska odzieżą, po czym wybieram dla syna odpowiednie rzeczy. Olek robi kwaśnie miny i mówi, że to nie jego styl, ale ja nie zamierzam go słuchać i kupuję mu masę modnych i normalnych ubrań. Korzystając z okazji, że jesteśmy w sklepie sportowym, kupuję Maxowi rękawice bokserskie i dres do ćwiczeń.

Podczas obiadu u kuzyna i jego żony świetnie się bawimy, żartujemy i rozmawiamy na różne tematy, tylko Max jest jakiś milczący i małomówny, a to do niego nie podobne.

- Co ty Maxiu taki cichy jesteś? - pytam chłopaka i mimowolnie spoglądam na uśmiechniętego Maćka.

- A nic wujek.

- No pochwal się wujkowi ze swoich świetnych pomysłów. - odzywa się Maciek i trąca syna łokciem.

Spoglądam zdezorientowany to na kuzyna, to na Maxa i nic nie rozumiem.

- Nie chcesz mówić? - Maciek zwraca się do syna. - Ok, to w takim razie ja opowiem.

- Nie tato, nie ma o czym tu mówić naprawdę. - krzyczy zawstydzony Max.

- Otóż mój pomysłowy syn, napisał z mojego komputera maila do pacjentek, żeby na kolejną wizytę ogoliły cipki i ubrały seksowna bieliznę. - nie mogę słuchać dalszej opowieści kuzyna i wybucham głośnym śmiechem, Maxowi wraca humor, a ja dostaję w tył głowy od żony, która aktualnie morduje mnie wzrokiem.

Dławię się kawałkiem mięsa, które aktualnie próbowałem przeżuć i wypluwam wszystko z powrotem na talerz.

- Mało mnie nie wsadził do pierdla, za swoje głupie pomysły, więc na kolanach ze łzami w oczach przepraszał wszystkie moje pacjentki, mówiąc, że jest upośledzony umysłowo. Mało tego czekają go pracowite dwa dni, kiedy będzie maił wolne od szkoły na czas wycieczki. - mówi Maciek, a ja wtrącam się do rozmowy.

- Jakie pracowite dwa dni? Przecież jutro jadą na wycieczkę. Obiecałem, że przyjadę po Maxa i razem wszyscy pojedziemy na zbiórkę.

- Owszem, Max pojedzie, ale nie na wycieczkę, tylko odwiedzi mieszkania moich klientek i zrobi w nich porządek, umyje okna, odkurzy i spędzi miło ten czas.

- Co?! - krzyczy wściekły Max.

- To, co słyszałeś syneczku. - odpowiada zadowolony z siebie kuzyn i sięga po sok pomarańczowy, po czym wypija go jednym haustem.

Próbuję załagodzić napiętą sytuacje i mówię do Maćka.

- Zapłaciłeś ponad tysiąc złotych za ten wyjazd, a teraz Max ma zostać w domu?

- Stać mnie na to, a zdania nie zmienię. Nie zasługuje na żadne wycieczki, nie zasługuje na nic. Pomieszało mu się w dupie i dopóki nie zmądrzeje, jedynymi rozrywkami w jego życiu, to będzie nauka.

- Dupek się doigrał! - śmieje się moja córka i przybija przysłowiową piątkę z Maćkiem, a ja jestem w totalnym szoku.

Max podrywa się z krzesła i krzyczy do swojego ojca.

- Nienawidzę cię! - Ze łzami w oczach biegnie schodami do góry i zamyka się w swoim pokoju, głośno trzaskając drzwiami.

- Przyzwyczaiłem się już do tego. - śmieje się mój kuzyn, po czym niewzruszony kończy swój posiłek.

To się Maxiu doigrał... myślę sobie i robi mi się go cholernie szkoda...

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro