# 14
Maciek
Ten gówniarz zmienił mi hasło w komputerze i bezczelnie schował moje ulubione dresy, kłamiąc, że potrzebował ich do szkoły.
Nie mam już do niego siły i zupełnie nie wiem, jak z nim rozmawiać. Żadne prośby i groźby nie działają... Jest bezczelny i pewny siebie. Pozjadał wszystkie rozumy, a w szkole jestem częściej, niż u siebie w gabinecie.
Róża załamuje ręce, ja również... Mam ochotę spuścić mu łomot i nauczyć pokory, ale na niego nic nie działa.
Wychowawczyni jest przerażona jego zachowaniem i odzywkami do pozostałych nauczycieli.
Ostatnio na lekcji religii, doprowadził księdza do szału i szewskiej pasji, mówiąc, że Maryja nie była dziewicą, że to bzdura i totalne kłamstwa.
Zaczął dyskutować z księdzem o seksie i o tym, że Józef musiał wkładać parówkę w bułkę kobiety, bo dzieci w kapuście się nie znajduje.
Potem kłócił się z nim, że wszyscy księża, to zboczeńcy w sukienkach i gwałcą dzieci. Stwierdził, że nie będzie chodził do kościoła, ani tym bardziej na religię. Powiedział księdzu prosto w oczy, przy całej klasie, że nie ma zamiaru spowiadać się ze swoich grzechów facetowi w spódnicy, który sam grzeszy bardziej niż ktokolwiek, kradnąc pieniądze z tacy i jeżdżąc na dziwki.
Ksiądz mało nie zszedł na zawał, po czym wyrzucił Maxa z klasy i oczywiście ponownie wylądowałem u dyrektorki. Próbowałem rozmawiać z synem o tym zajściu, ale akurat ja myślę w tej kwestii bardzo podobnie, więc jeśli chodzi o religię, to mu odpuściłem.
Jego pomysły mnie czasami przerażają i momentami boję się własnego jedenastoletniego syna.
Obiecałem sobie, że mu jednak nie odpuszczę i dostanie karę. Od kilku miesięcy chodzi podekscytowany dwudniową wycieczką szkolną do Warszawy, na którą miał jechać, ale niestety nie pojedzie. Jeszcze o tym nie wie, ale kiedy się dowie, że jako jedyny z całej szkoły nie pojedzie, to na pewno zmieni swój stosunek do głupich żartów i psot, po czym następnym razem zastanowi się dwa razy, zanim coś wywinie, albo komuś dokuczy.
Będę nieugięty i nie odpuszczę...
Róża próbuje mnie udobruchać i prosi, bym mu tego nie robił, bo jadą wszystkie czwarte i piąte klasy i dla Maxa to będzie totalny cios, ale ja już postanowiłem. Co prawda do wycieczki zostało trzy dni i może jeszcze zmienię zdanie, ale to wszystko zależy od mojego syna.
***
Od rana w gabinecie mam jakiś młyn i dosłownie Meksyk. Pacjentki wpadają do mnie z pretensjami, że jestem nienormalny i chory psychicznie, że czują się jak u ginekologa i pójdą na policję. Dostałem nawet kilka razy po twarzy od niektórych. Inne krzyczą, że już więcej do mnie nie przyjdą i narobią mi problemów. Było kilka pacjentek, które się dosłownie na mnie rzuciły i chciały zgwałcić, twierdząc, że od dawna czekały na jakiś znak z mojej strony.
Jestem w totalnym szoku i nie wiem, co jest grane.
Siedzę w gabinecie i czekam na kolejną pacjentkę, bojąc się jej reakcji na moją osobę. W głowę zachodzę, co się dzieje i dlaczego wszystkie są nastawione do mnie w taki agresywny sposób.
Kiedy do pomieszczenia wchodzi ostatnia pacjentka, modlę się, żeby czasem nie wyskoczyła z jakimś tekstem, ale i ta od progu ciska we mnie gromami.
– Pan jest zwykłym chamem i prostakiem!
– Dzień dobry pani Beato. – staram się być uprzejmy, ale zachowanie tych wszystkich bab, mnie dziś dosłownie wkurwia.
Czyżby one wszystkie w jednym czasie miały okres? Wyglądają normalnie, jak czarownice na miotłach.
– Dla kogo dobry, dlatego dobry! Dla pana to będzie ostatni raz, kiedy jest pan lekarzem. Pana powinni zamknąć w pudle za to, co pan robi! Pan jest niby taki najlepszy? Gówno prawda! Pan jest napalonym, starym zbokiem, któremu tylko cipy w głowie. Miałam pana za porządnego człowieka, ale...
– Chwila, kurwa mać! – krzyczę głośno wyprowadzony z równowagi, tym, co się tu dziś wyprawia.
– Może pani usiąść i powiedzieć, o co pani dokładnie chodzi?! To jakaś koszmarna pomyłka, a ja nie wiem, co tu się do jasnej cholery wyprawia! – kobieta purpurowa na twarzy wyjmuje jakąś kartkę ze swojej torebki, rzuca mi ją na biurko i krzyczy.
– O to mi chodzi panie lowelas! Nie przyjdę do pana nigdy więcej i bądź pan pewien, że pana załatwię. – biorę świstek papieru do ręki i czytam jego treść.
„... Proszę na jutrzejszą wizytę porządnie ogolić miejsca intymne i założyć seksowną bieliznę..."
Otwieram i zamykam usta, a moje oczy dosłownie wychodzą z orbit. Wpatruję się w kartkę i w jednej chwili dostrzegam, że to zwykły e-mail wysłany z mojej poczty, z mojego komputera.
Kurwa mać!!!!!
– Max!!!! – krzyczę, cały się trzęsąc i dosłownie wypadam ze swojego gabinetu, jak torpeda, potrącając kobietę w drzwiach.
Nawet nie fatyguję się, żeby założyć na siebie płaszcz, tylko wybiegam na zewnątrz, wsiadam do samochodu i z piskiem opon jadę do szkoły mojego syna, pozbawić go życia.
Jestem taki wściekły, że łamię po drodze wszystkie przepisy ruchu drogowego i jadę do szkoły, jak na złamanie karku. Wysiadam z auta i dosłownie biegnę do środka w poszukiwaniu tej cholery, kiedy to napotykam po drodze wychowawczynię syna.
– O pan Maciej! – woła radośnie kobieta, ale ja nie mam ani ochoty, ani czasu na rozmowę z debilką, więc pytam tylko w której sali obecnie znajduje się mój syn, a następnie biegnę pod wskazaną klasę.
Otwieram z impetem drzwi i dyszę, jak parowóz, kiedy mój syn siedzi sobie uśmiechnięty w ławce i stroi głupie miny.
– Dzień dobry, ja tylko przyszedłem, po syna. Jutro jego pogrzeb! Chętnych zapraszam na ceremonię, a potem na bibę do samego rana. – Nauczycielka patrzy na mnie, jak na wariata, a ja podchodzę do ławki w której siedzi Max i za szmaty wyciągam go z sali.
Ciągnę go do samochodu, nie pozwalając mu nawet założyć kurtki.
– O kurczaczki!!! To mam przechlapane. – mówi, a ja morduję go wzrokiem.
Wrzucam go do auta, jak szmacianą lalkę i zamykam drzwi z taką siłą, że wszystkie szyby w samochodzie się trzęsą.
Zajmuję swoje miejsce za kierownicą, spoglądam na przerażonego syna, a ten od razu zaczyna krzyczeć i się tłumaczyć.
– Tato, tato, ta naklejka na aucie, to taki żart. Przepraszam. – kuli się i przeprasza, a ja już całkiem wariuję.
Jaka naklejka, jaki żart?
Wysiadam z samochodu i obchodzę go dookoła w poszukiwaniu jakiejś naklejki, ale kiedy dostrzegam wielki napis na tylnym zderzaku, zaczynam krzyczeć, jak opętany przez diabła. Na całym tyle samochodu widnieje wielki napis.
„... Jestem doktorek i mam sflaczały worek..."
O jasna kurwa! Jeśli do tej pory miałem jakieś wątpliwości, co do wycieczki, to w tym momencie pozbyłem się ich, raz na zawsze.
Zrywam naklejkę z samochodu, po czym wsiadam z powrotem do auta i słychać już tylko mój wrzask.
– Zamknij mordę szczylu! – Max chce coś powiedzieć, ale nie pozwalam mu i ciągnę dalej.
– Znosiłem wszystko! Twoje wygłupy, popisy i szurnięte pomysły. Znosiłem dosłownie wszystko, ale kurwa to, co zrobiłeś teraz przechodzi ludzkie pojęcie!!! Czy ty sobie zdajesz sprawę z tego, że mogę stracić prawo do wykonywania zawodu?! Patrz na mnie, jak do ciebie mówię, do chuja ciężkiego! – wrzeszczę do syna i dosłownie pluję na niego w nerwach. Mam ciśnienie i zaraz trafię na intensywną terapię.
– Tato, to miał być żart. Ja nie chciałem, żebyś miał przeze mnie problemy. Chciałem napisać tego maila, tylko do jednej pacjentki, ale przez przypadek wcisnąłem nie ten przycisk i poszło do wszystkich, które miałeś umówione na dziś.
– Odszczekasz to gówniarzu, albo cię wrzucę do klatki z wygłodniałym gorylem i wtedy zobaczymy, na co się zdadzą twoje zajebiste pomysły!! Przeprosisz wszystkie moje pacjentki i jeśli chociaż jedna nie przyjmie przeprosin, to do końca życia będziesz poruszał się na wózku inwalidzkim, bo urwę ci nogi z dupy! – krzyczę do syna, a ten tylko wystraszony kiwa głową na tak, trzęsąc się, jak osika na wietrze.
Podjeżdżam do gabinetu, po adresy wszystkich klientek, które na dziś były umówione i odwiedzamy je w ich domach.
Max na kolanach przeprasza każdą po kolei, recytując wymyśloną przeze mnie regułkę.
„... Jestem upośledzony umysłowo i same ze mną problemy... Proszę o wybaczenie i nie robienie problemów mojemu kochanemu i zapracowanemu tacie. To ja wysłałem wiadomość z jego komputera. Obiecuję, że zrobię dla pani wszystko... Posprzątam dom, wyjdę z psem, ugotuję obiad, wytrzepie dywan..."
Kiedy przy dziesiątym z rzędu adresie, Max klęka i przeprasza moje pacjentki, humor mi wraca i bawię się przednio. Całe szczęście wszystkie kobiety przyjmują przeprosiny i żadna nie ma zamiaru zgłaszać sprawy dalej.
W drodze powrotnej do domu, Max jest wyczerpany i zaczyna płakać, z czego mam niezły ubaw.
Dodatkowo, kiedy powiem mu, że może pożegnać się z wycieczką, to dostanie szału. Poczekam do poniedziałku, kiedy, to wstanie skoro świt radosny i gotowy do podróży, a ja mu zakomunikuję, że pojedzie do dupy. Już widzę jego wyraz twarzy...
Jak Kuba Bogu, tak Bóg Kubie...
Wchodzimy do mieszkania, a w progu wita nas moja wystraszona i zmartwiona żonka.
– Co się z wami działo cały dzień? Max, jak ty wyglądasz dziecko?! Gdzie ty masz kurtkę, plecak?
– A ty?! W samej marynarce pojechałeś do pracy?
Całuję ją w usta, a następnie mówię.
– Max wybrał survival i od dziś chodzi do szkoły w samej bluzie. Ja biorę z niego przykład i wspieram go z całych sił. Kochanie idę pod prysznic, a potem muszę się napić! Bądź tak kochaną żonką i zadzwoń do Alana, żeby przyjechał.
– Coś się stało skarbie? – pyta przejęta Róża, a ja głośno wzdycham i przyciągam ja do swojego ciała.
– Miałem ciężki dzień. Nasz syn mało nie pozbawił mnie prawa do wykonywania zawodu. Opowiem ci wszystko jutro, a teraz pójdę wziąć gorącą kąpiel, a ty zadzwoń do Alana.
– Dobrze skarbie. To ja pojadę do Lei. – odpowiada i znika za drzwiami łazienki.
Siedzę w salonie i sączę trzeciego drinka, kiedy do domu wchodzi zadowolony kuzyn.
– Siema byku! Co jest? – spoglądam na kuzyna i pokazuję mu, żeby usiadł ze mną i się napił.
Alan siada na przeciwko mnie, robi sobie drinka i uśmiecha się do mnie od ucha do ucha.
– Z czego rżysz baranie?! – pytam i kończę swojego drinka.
– Wyglądasz, jak szmata wyjęta ze śmietnika. Mów, co znowu zrobił mój mistrz Maxiu?!
Kiedy opowiadam kuzynowi wszystko, ten łapie się za brzuch i płacze ze śmiechu.
Mam ochotę go zabić, ale w tym momencie nie dziwię się zachowania własnego syna, kiedy jego wujek, to chodzący klaun.
Jednak geny robią swoje.
– Max nie jedzie na wycieczkę! – bełkoczę do kuzyna i śmieję się, dumny ze swojej decyzji.
– Co?!
– Pstro! Upokorzył mnie i zrobił ze mnie maniaka seksualnego.
– Ale trochę ma racji, bo ty jesteś maniakiem seksualnym.
– Co ty mi tu plumkasz?! – pytam.
– Max mi opowiada, jak się pieprzycie co noc. Jak on to mówi?... Wkładasz parówkę do bułki i krzyczysz, jaki to jest smaczny hot dog.
– Jesteś debilem! – krzyczę i uderzam ręką w czoło...
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro