Część 86.
Harry, Ron i Hermiona z resztą Gryfonów podeszli prosto pod salę OPCM. Nowa nauczycielka bardzo wszystkich intrygowała po swoim wczorajszym wystąpieniu, które nie spotkało się z pozytywnym odbiorem. Potter myślał o niej całą noc, nie mogąc zasnąć.
Było w niej coś takiego... Może przesłodzony ton? Może zimne, brutalne spojrzenie? A może sam sposób wypowiedzi o powszechnie lubianej osobie? Wszystkie te czynniki sprawiały, że Harry wiedział, iż tej kobiecie nie mógł zaufać. Przelotne zerknął na zamyśloną Hermionę, która wpadła po rozpoczęciu roku w jakiś melancholijny nastrój. Jej gęste włosy nieco się przerzedziły w wakacje, więc mogła je prościej związać. Dziś zaplotła niedbałego warkocza.
Ron również na nią patrzył, choć wydawać by się mogło, że jego wzrok był nieco... Marzycielski? Harry uśmiechnął się pod nosem i odwrócił głowę. W tym samym momencie drzwi sali otworzyły się z hukiem i wypadła przez nie ogromna ilość uczniów.
-Ta kobieta to wariatka-warknęła jakaś Krukonka do przyjaciółki, która natychmiast to potwierdziła.
-Psycholka!-rzucił kto inny. Szepty i słowa protestów było słychać prawie od każdego. Trzecioroczni spojrzeli po sobie krytycznie, mając nadzieję, że po prostu starsi uczniowie robią sobie z nich żarty i Dolores wcale nie jest taka zła. Harry szczerze w to wątpił.
-Zapraszam do środka-rzuciła nagle nauczycielka, stając w drzwiach-No już! Szybciutko!
Wszyscy wpadli do środka, zajmując najlepsze, czyli tylne miejsca. Umysł Harry'ego niestety na moment przyćmiły przemyślenia, zamiast instynkt samozachowawczy i nim zdążył się zorientować, Hermiona siedziała z Lavender Brown, Ron z Deanem, a nawet Draco z Blaisem. Ujrzał miejsce, jedno z bliższych. Siedziała tam Pansy, znacząco na niego patrząc.
Chwycił podręczniki mocniej i niechętnie przysiadł się do dziewczyny.
-Och, czy to już wszyscy?-zapytała Umbridge. Nie otrzymując odpowiedzi od przestraszonych uczniów, wzruszyła ramionami-W takim razie zacznijmy! Witam was, moi kochani, na lekcjach Obrony Przed Czarną Magią. Mam nadzieję, że ten rok zaowocuje pogłębieniem waszej wiedzy w zakresie teoretycznym, bo właśnie tym się zajmiemy-Harry zmarszczył brwi-Po wstępnych ustaleniach z Ministrem, w tym roku stawiamy teorię, nie praktykę. Nie możemy pozwolić wam zrobić sobie krzywdy.
-Słucham?-wypaliła Hermiona. Wszystkie twarze odwróciły się w jej stronę-Rozumiem, że mamy nie uczyć się rzucania zaklęć?
-Jak masz na nazwisko drogie dziecko?-spytała Dolores.
-Hermiona Granger, proszę pani-Gryfonka odparła niechętnie.
-No no, panno Granger. Dokładnie tak jak mówiłaś! W tym roku nie będziemy uczyć się rzucania zaklęć.
-A to dlaczego?-wtrącił Draco.
-Już odpowiadałam na to pytanie. Nie chcemy, byście zrobili sobie krzywdę-nauczycielka wzruszyła ramionami w geście bezradności i uśmiechnęła się.
-To jakiś absurd-warknął nagle Harry. Nie mógł się powstrzymać.
-Hmmm... Panie Potter? Niech się pan podzieli swoimi uwagami co do mojej metody nauczania-sarknęła kobieta. Gryfon zmarszczył brwi groźnie, a w środku buzował.
-Zacznijmy od tego, jak Ministerstwo przewiduje naszą obronę, gdy armia Voldemorta z nim samym na czele nas zaatakuje?!-warknął. Umbridge spurpurowiała na twarzy, aż wydęła policzki.
-Proszę nie opowiadać takich bzdur! Nie ma żadnego Voldemorta, nie będzie żadnego ataku!
-Pani chyba nie ma nas za głupców-prychnął Seamus.
-Ha? No właśnie?-Harry poparł Finniganna. Wzrok Dolores skupił się na Potterze.
-Proszę, byś przestał rozsiewać głupie plotki.
-Wy jesteście ślepi w tym Ministerstwie?-zaironizował zdenerwowany Harry-Kogokolwiek się spytacie, powie wam że Voldemort żyje, ale wy dalej udajecie że nic się nie dzieje. Nie zamydlicie ludziom oczu.
-Potter!-wrzask purpurowej ze złości kobiety przerwał tyradę Gryfona-Dość tego, rozumiesz? Dziś o osiemnastej masz szlaban. U mnie w biurze, rozumiemy się?
***
Bellatrix weszła do Skrzydła Szpitalnego na swoje cykliczne, comiesięczne badania i od razu w oczy rzuciła jej się Cecil.
-No proszę, czyli jednak puścili cię na praktyki?-zapytała kobieta siadając na jednym z łóżek.
-Nie mogło być inaczej-odparła wesoło dziewczyna. W szarej sukience i białym fartuszku wyglądała zupełnie inaczej niż w szkolnym mudnurku. Dojrzalej.
-Cieszę się, no i gratuluję.
-Bardzo dziękuję! To było moje marzenie-zaśmiała się Davis. Po chwili jednak jej mina zmieniła się na konspiracyjną i rozejrzała się dookoła, czy nikogo nie ma-Słyszała pani o tej całej Umbridge?
-Oczywiście, już dawno-odparła Bella.
-Jest paskudna. Podobno zakazuje używania magii na jej zajęciach! Dopuszcza tylko teorię!-Cecil wyglądała na wściekłą, a jej oczy ciskały gromy-Jak takie dzieciaki mają się czegoś nauczyć?
-Zdecydowanie Rowley był lepszym nauczycielem-mruknęła kobieta.
-Nieporównywalnie-dodała Cecil-Myśli pani... Myśli pani, że profesor McLevis żyje?
-Ja...-Bellatrix zawahała się-Właściwie to nie wiem. Był bardzo pozytywnym człowiekiem. Na pewno wiele osób za nim tęskni.
-Na przykład profesor Snape?-zapytała dziewczyna. Bellatrix uśmiechnęła się.
-Jesteś bardzo dociekliwa. Ale to dobrze, czasem pytanie jest pożyteczne. Tak, Severus tęskni za Rowleyem. Wyrzuca sobie, że to jego wina, choć nie wiem o co konkretnie chodzi-westchnęła kobieta głaszcząc okrągły brzuch-Cóż, po nim tego nie widać.
-Mam nadzieję, że profesor się znajdzie-mruknęła Cecil wlepiając wzrok w podłogę-Żywy.
-Każdy ma taką nadzieję-Bellatrix wzruszyła ramionami, by nie za bardzo się rozczulać-Kiedy wróci Poppy?
-Za momencik, poszła tylko do łazienki. Chce pani coś do picia?
-Poproszę herbaty.
Cecil pstryknęła palcem i koło niej pojawił się skrzat.
-Panienka wzywał-skłonił się nisko.
-Poproszę trzy herbaty, jedną gorzką-mruknęła-Madame Pomfrey nie lubi słodzić.
Stworzonko zniknęło z cichym pyknięciem, a w drzwiach pojawiła się magomedyczka.
-Witaj-uśmiechnęła się-Zobaczmy co u twojego syna. Połóż się.
Bella wykonała jej polecenie, a pielęgniarka usiadła na krześle obok i machnęła różdżką. Po jakimś czasie, opuściła rękę.
-Wydaje się, że wszystko w porządku! Maluch rośnie jak na drożdżach-powiedziała radośnie-Zastanawialiście się już z Severusem nad imieniem?
-Jeszcze nie bardzo, on ma teraz dużo zajęć-mruknęła kobieta, nie za bardzo zadowolona-Dodatkowo Umbridge go ogranicza. Rozumiecie, cały czas się denerwuje.
-Nie takie rzeczy przeżywaliście, prawda?-Poppy spojrzała na nią znacząco, a Cecil zmarszczyła brwi nie wiedząc o co chodzi.
-Cóż, prawda-prychnęła Bellatrix.
***
Albus usiadł z Minervą w swoim gabinecie i machnął różdżką w stronę szafki. Z barku wyleciały dwie filiżanki i ciasteczka.
-Ta kobieta już mnie wykańcza!-warknęła McGonagall-Nie dam rady z nią pracować, nie tyle czasu.
-Uspokójmy się Minerwo-Dumbledore spojrzał na nią z politowaniem-To dopiero pierwszy dzień jej nauczania. Może wszystko wyjdzie na prostą.
-Nie sądzę-fuknęła pod nosem profesor transmutacji-Uczniowie już jej nienawidzą. No wiesz, za to co mówiła o McLevisie. Poza tym słyszałeś ten program nauczania?! Podobno ustalili z Knotem, że nie będą ćwiczyć zaklęć. Będzie tylko teoria. Przecież to bzdura!
-Słyszałem, ale zdaje się, że nie mogę zrobić za dużo. To rozporządzenie samego Ministra-dyrektor potarł skronie i spojrzał za okno. Coś leciało w stronę Hogwartu-Oho! Chyba zaraz dostaniemy pocztę-podszedł do szybki i ją otworzył. Ciemna sowa wrzuciła kopertę do gabinetu i natychmiast na powrót wyleciała. Dumbledore zmarszczył brwi zdziwiony, ale sięgnął po list. Zaciekawiona Minerva również podeszła bliżej.
-Co to?-zapytała.
-Nie wiem-mruknął Albus, po czym rozerwał kopertę jednym ruchem. Delikatnie włożył dłoń do środka, po czym wyjął zawartość. Zachwiał się na bok, a gdyby nie pomoc Minervy, prawdopodobnie by upadł.
-Co jest? Co się stało?!-krzyknęła nauczycielka transmutacji. Dumbledore jej nie odpowiedział, zamiast tego otworzył zaciśniętą w pięść rękę, ukazując to, co znajdowało się w przesyłce.
Na otwartej dłoni leżała złamana na pół różdżka.
-To... To Rowleya?-szepnęła Minerva, zamykając oczy.
-Niestety...-odparł słabo dyrektor-Zdaje się, że Voldemort otwarcie przyznał się do jego porwania.
***
Harry westchnął patrząc na przyjaciół z dotmitorium, którzy szykowali się na kolację, a sam chwycił torbę i zerknął na zegarek.
-Będę się zmywał-mruknął-Pewnie nie przyjdę na kolację.
-Wezmę ci coś!-obiecał Ron, dla którego odpowiednie wyżywienie było jedną z ważniejszych kwestii w życiu. Nevill zaśmiał się, a Dean rozpoczął kolejny temat. Potter zirytowany koniecznością pójścia na szlaban, miał ochotę rzucać zaklęcia na wszystkich których spotkał. Wizja siedzenia w jednej sali z tą łgającą kobietą nie należała do najprzyjemniejszych.
Wyszedł z dormitorium i kroki skierował wprost do jej nowego gabinetu. Już spod drzwi dało się wyczuć nadzwyczajnie słodki, mdlący zapach. Harry zmarszczył brwi i zapukał. Wejście odchyliło się samo, odsłaniając przeraźliwie różową strefę. Na ścianach znajdowały się talerze z wizerunkami kotów, a na stole portret Korneliusza Knota. Potter spojrzał nieco zażenowany na tą scenerię, ale przed nim już pojawiła się Umbridge, wskazując biurko w kącie.
-Usiądź tam-zarządziła-Dziś trochę popiszemy.
Rzuciła zrezygnowanemu chłopakowi pergamin przed nos i uniosła brew kpiąco, widząc jak schyla się, by wyciągnąć z torby pióro.
-Nie będzie ci potrzebne-mruknęła podchodząc do swojego stanowiska-Weźmiemy jedno z moich specjalnych.
Gryfonowi niezbyt podobał się ten pomysł, ale nic nie powiedział, jedynie głośno westchnął. Dolores chwyciła w dłonie pióro dość duże i uśmiechnęła się do siebie, kładąc je przed uczniem.
-Napisz 'Nie będę opowiadał kłamstw', rozumiemy się?
-Ile razy?
-Aż przemówi ci do rozsądku.
Potter uniósł brwi zabierając się do pisania. Naskrobał coś swoim niechlujnym pismem i już miał zabrać się do kolejnej linijki, gdy coś zaczęło go piec na wierzchu dłoni. Zdezorientowany spojrzał na zaognioną rękę, na której kreska przy kresce, milimetr przy milimetrze zaczął tworzyć się krwawy napis. Było to wyjątkowo bolesne i brutalne. W oczach chłopaka pojawiły się łzy wściekłości, gdy na skórze utworzył mu się dość spory napis 'Nie będę opowiadał kłamstw'. Już znał właściwości pióra nowej nauczycielki.
Odwrócił się w stronę Umbridge, w której oczach lśniły wesołe iskierki.
-Proszę pisać dalej, panie Potter. Im bardziej będziesz się ociągał, tym dłużej będziesz musiał tu zostać.
×××
Chcę mi się spać xD
Co sądzicie?
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro