Część 70.
Severus obudził się nad ranem trzymając w ramionach niegdyś znienawidzoną kobietę. Przez długi czas w ciszy obserwował jej spokojnie śpiące oblicze, po czym zaczął bawić się kosmykami rozczochranych włosów rozrzuconych na poduszce i jego torsie.
Sytuacja trochę się zmieniła, a Severus nie miał pojęcia co począć. Bellatrix okazała się tak naprawdę niepozorną osóbką, nie wiedzącą co ma ze sobą zrobić i cały czas szukającą miejsca dla siebie. Snape wiedział, że byłaby dobrą sojuszniczką i jej pomoc mogła okazać się niezbędna w próbie wygrania wojny przez Dumbledora. Gdyby tylko starzec tak wszystkich do siebie nie zrażał...
Poza tym próba uzyskania jakiejkolwiek pomocy ze strony siostry Narcyzy mogła okazać się śmiertelna. Co jeśli to wszystko zostało ustawione przez Voldemorta? Jeśli Snape chciał ją po swojej stronie, czekała go długa praca.
Czarnowłosy wzdrygnął się i zerknął na Bellę, która bardziej się w niego wtuliła.
Mimo, że w głowie Mistrza Eliksirów pojawiła się krótka myśl o Lily Evans, ten szybko ją zignorował.
Bellatrix była dla niego idealna i nie mógł zaprzeczyć. Starała się dominować w każdej minucie, choć z niczym się nie spieszyła. Teraz ułożyła się na boku i powoli uchyliła oczy.
-No witaj-szepnęła.
-Dzień dobry-odparł równie cicho Severus-Jak się dziś czujesz?-zapytał nie wiedząc od czego zacząć.
-Mam wrażenie, że świetnie-powiedziała dość wesoło-Przy takim kimś mogłabym się budzić codziennie-dodała.
-Jakby nie było, wczoraj złożyliśmy przysięgi, więc nawet jeśli byśmy chcieli, to przed Czarnym Panem nie będziemy mogli się rozstać-stwierdził Mistrz Eliksirów dość sceptycznie-Ale zawsze możemy spać osobno.
Bella mruknęła coś ledwo słyszalnie i wtuliła się twarzą w szyję męża.
-Nie znałem cię od tej strony-poowiedział Severus i przyciągnął kobietę bliżej. Może oddał się tylko chwili przyjemności i to wszystko? Może wcale nie myślał o Belli jak o żonie czy też potencjalnej sojuszniczce, ale chciał korzystać z tego co mu dał los. Byłoby to podłe i okropne, ale czyż on taki właśnie nie był?
-Musimy iść zarejestrować się do Ministerstwa-Bellatrix w końcu przestała się do niego kleić i położyła głowę na poduszce, cały czas patrząc mu w oczy.
-Cóż, mamy dziś niedzielę, więc zrobimy to dopiero jutro-odparł-A od wtorku będziesz mogła przenosić do mnie swoje rzeczy.
-Jak sobie życzysz-szepnęła.
-Ja chyba już wstanę-Snape odchrząknął i usiadł.
-Sever-zaczęła siostra Narcyzy. Spojrzał na nią-Dziękuję ci za to wszystko.
-Niby za co?
-Za... No sam wiesz, wyrozumiałość i tak dalej.
-Wszystko może się jeszcze zmienić, pamiętaj o tym.
-Tak, tak, tak... Zachowaj przed wszystkimi swój mroczny image. Super pomysł.
***
Około południa, kiedy wszyscy szykowali się do tak zwanych 'poprawin', czyli drugiego dnia świętowania, do Severusa dostarczony został list. Treść oznajmiała o kolejnym spotkaniu Zakonu. Prawdopodobnie Dumbledore przypomniał sobie o nim i nagle zapragnął wyciągnąć go z opresji, przy czym pokazałby wszystkim jakim jest dobrym i szlachetnym człowiekiem. Snape pokręcił głową z niesmakiem, ale od razu złożył raport Voldemortowi. Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać nie mógł przepuścić okazji, by gdzieś nie wysłać swojego szpiega, więc kazał mu zjawić się na miejscu spotkania nawet przed czasem. Czarnowłosy nie zwlekał i aportował się w okolice Nory. Znajome widoki zamajaczyły przed nim, kiedy pierwszy raz od kilkunastu lat zakręciło mu się w głowie przy teleportacji, ale ktoś wybiegł mu na spotkanie.
-Witaj Severusie!-usłyszał znajomy głos Remusa.
-Żyjesz, profesorze? Nie zjedli cię tam?-dodał ktoś wesoło. Snape zmusił się, by podnieść głowę i zobaczył roześmiane twarze Billa oraz Charlie'ego.
-Williamie, Charlesie, zdajecie sobie sprawę, że gadacie teraz na własną niekorzyść?-czarnowłosy posłał im złośliwy grymas-Kto już jest?
-Na razie tylko my, Syriusz i Rowley-odparł Lupin-Tak z ciekawości, dlaczego McLevis nie został zaproszony na twój ślub? Myślałem, że jest w Wewnętrznym Kręgu.
-Czarny Pan dał nam listę kogo mamy zaprosić. Nie mieliśmy nikogo do niej dodawać-Snape wzruszył ramionami-Może lepiej, że go tam nie było. Ta dzicz i hołota trochę przesadziła z alkoholem.
-Merlinie, masz żonę! Jak się z tym czujesz, profesorze?-zapytał Bill.
-Przestańcie gadać już na mnie per profesorze, bo to idiotyczne-fuknął mężczyzna-A czuję się tak jak w każdy inny dzień. Choć trzeba było przyznać, że dawno nie obudziłem się mając kogos koło siebie... Zresztą co was to obchodzi. Nieistotne.
Weasleyowie zachichotali cicho, a Remus przewrócił oczami.
-Oby to wszystko jak najszybciej się skończyło-podsumował wilkołak, nie wychwytując rozdrażnionego spojrzenia Mistrza Eliksirów. Weszli do Nory, od razu natrafiając na zaniepokojoną Molly. Severus musiał przez pięć minut zapewniać ją, że nic mu się nie stało i ślub był niczym zwykły ślub, bez żadnych mrocznych rytuałów. Dalej nieprzekonana kobieta obserwowała go przez resztę rozmowy.
Rowley McLevis podszedł do Snape'a z delikatnym uśmiechem i szybko się przywitali.
Powoli zaczęli się schodzić inni członkowie Zakonu, z Dumbledorem na czele. Wszyscy patrzyli na Mistrza Eliksirów dość scpetycznie i podejrzliwie. Ten jednak popijał mocną kawę, którą otrzymał od Molly i nic sobie z tego nie robił. Albus zdawał się unikać tematu ślubu jak tylko mógł, dość sprytnie omijając pytania niektórych osób. Ukradkiem jednak posyłał Severusowi urywane spojrzenia pełne niepokoju i zaciekawienia. Czarnowłosy nie odzywał się przez cały czas, choć uważnie słuchał co się działo.
Jednocześnie myślał o Voldemorcie i Belli. Miał ogromną ochotę w jakiś sposób ją chronić. Czy Dumbledore będzie mu dalej ufał?
Gdy spotkanie umownie dobiegło końca, ale większość osób została na herbacie, dyrektor położył rękę na ramieniu Snape'a i powoli wyprowadził go do pustego, oddalonego od zgiełku pokoju.
-Dajesz sobie radę?-zapytał siadając na jednym z krzeseł.
-Teraz sobie przypomniałeś?-zakpił Mistrz Eliksirów, a Dumbledore pokręcił głową z dezaprobatą.
-Severusie, próbowałem to złagodzić. Ty nie chciałeś. Mogłeś się nie zgadzać na małżeństwo-stwierdził staruszek.
-Albus, gorzej ci?-Snape wstał-Presja ze strony dwóch panów to za mało, prawda? Mogłem się sprzeciwić, obaj byliby szczęśliwi.
-Drogi chłopcze, nie chcę twojej zguby-szepnął dyrektor-Chciałbym, żebyś też miał normalne życie.
-Nieistotne. Nie możemy zmienić tematu?-warknął Snape i usiadł. Dumbledore natychmiast rzucił zaklęcia wyciszające i przeciw podsłuchiwaniu, a wtedy zajął miejsce obok.
-Znów byłem u Slughorna-powiedział cicho.
-Czego ty od niego chcesz?
-Próbowałem się dowiedzieć czegoś niesamowicie istotnego i udało mi się tą wiedzę zdobyć.
-W takim razie słucham-powiedział lekko znudzony Mistrz Eliksirów.
-Kiedy Tom Riddle był jeszcze młodym chłopcem, czytał wiele z działu Ksiąg Zakazanych-zaczął Albus-A ja otrzymałem od Horacego pewne istotne wspomnienie, które trochę by oświeciło naszą drogę do pokonania Voldemorta. Niestety miało lukę. Długi czas przekonywałem Slughorna by mi pomógł. Był nieugięty. Wtedy pokazałem mu Harry'ego, który jest młody i bezbronny, praktycznie sam. Nie mógłby nic zrobić Voldemortowi w pojedynkę i dlatego potrzebuje wszystkich wokół. Horacy dał mi resztkę wspomnienia i... To są bardzo złe wieści.
-Mów jaśniej-pospieszył zaniepokojony Snape.
-Tom szukał informacji o Horkruksach, Severusie. Prawdopodobnie również je stworzył-wydusił dyrektor, a Snape zamarł.
-Chcesz mi powiedzieć, że ten szaleniec rozszczepił swoją duszę? I na razie jest nieśmiertelny?-mężczyzna zbladł mimo jasnej cery.
-Owszem-Albus westchnął i przeczesał palcami siwą brodę-Ale nie możemy z miejsca się poddawać. Trzeba zacząć ich szukać oraz odnaleźć sposoby na ich unicestwienie.
-Merlinie, przecież nikt nie poradzi sobie z tak slinym przeciwnikiem-szepnął Severus-To bydle jest niezniszczalne!
-Uspokój się, chłopcze-Dumbledore położył rękę na ramieniu młodszego nauczyciela-Nie możemy panikować.
-Nie możemy? To nie ty musisz średnio raz w tygodniu się z nim widzieć!-warknął czarnowłosy-Mam tak mieć do końca życia?
-Harry go pokona, nie martw się.
Snape słysząc słowa Dumbledora, zaśmiał się histerycznie i stanął przed starym mężczyzną.
-To co, teraz czas wysłużyć się dzieckiem? Taki był twój plan? Zebrać wszystkich wokół siebie i każdego po kolei wysyłać na śmierć, rozumiem.
-Severusie przestań.
-A nie mam racji?
-Nikt nie zginął-odparł Albus z wyrzutem.
-No ale to kwestia czasu, nie sądzisz?
-Uspokójmy się obaj, bo do niczego to nie doprowadzi-dyrektor wziął głęboki oddech, ale Snape dalej zabójczo na niego patrzył-Musimy się jednoczyć. Jutro jakbyś wieczorem przyszedł do mnie, to pomyślelibyśmy o potencjalnych Horkruksach.
-Dobrze opowiedział Severus, gdy ochłonął-Od wtorku Bella się do mnie przeprowadza. Myślę, że należy wzmożyć naszą czujność, bo to sprytna i mądra kobieta wbrew pozorom.
-Było dziś aż tak źle?
-Tego nie mówiłem. Zresztą z tych spraw nie muszę ci się spowiadać, nie było tego w przysiędze-burknął pod nosem i odwrócił się w stronę wyjścia-Muszę już wracać, pewnie na mnie czekają.
***
Bellatrix słuchała co mają jej do powiedzenia goście, którzy od nowa się upijali. Przyjęcie 'poprawinowe' było tradycją, ale zawsze miało jakieś tragiczne skutki. Kobiecie zostało czekać. Chyba nikt nie zauważył, że nie ma jej męża, który przez Czarnego Pana został wysłany na spotkanie Zakonu Feniksa. Sam Voldemort rozmawiał właśnie z jakimiś młodymi dziewuszyskami, które kleiły się do jego boku. Snape przewróciła oczami na tą scenę i wstała, chcąc udać się do łazienki. Ktoś jednak mocno złapał ją za ramię i przyciągnął do tanecznej pozycji. Znała zapach tej osoby.
-I jak było?-zapytała, podnosząc wzrok wprost w czarne tęczówki Severusa.
-A jak miało być-mruknął niezadowolony mężczyzna, delikatnie kołysząc się przy wolnej melodii-Cały ten Dumbledore ma jakąś demencję starczą, więc powoli mam go dość.
-Pewnie cieszy się, że będę z tobą mieszkać w Hogwarcie?
-Tak, bardzo. Powiedział, że dorobi ci drugą komnatę na garderobę-prychnął Mistrz Eliksirów. Bella pokręciła głową i wychwyciła z daleka lekko zmęczony wzrok siostry. Jej szare oczy wydawały się przekrwione.
-O nie...-kobieta zatrzymała się-Wydaje mi się, że Voldemort był dziś lekko pijany.
-I co z tego?
-Nie rozumiesz? Narcyza-szepnęła ciemnowłosa i pociągnęła Snape'a za rękę, wprost do siostry-Cyzia, jest w porządku? Zrobił ci coś?
-Nie, nic się nie stało-pani Malfoy starła z policzka samotną łzę i posłała im delikatny uśmiech-Zaczęłam trochę wspominać. Wzruszyłam się.
-A gdzie Lucjusz?
-Musiał gdzieś pójść, chyba jakiś problem w Ministerstwie-wzrok kobiety sugestywnie skierował się na Severusa-Nie wiem kiedy wróci.
***
Po długiej rozmowie, Lucjusz w końcu usiadł naprzeciwko Albusa Dumbledora, który właśnie wkładał do ust kolejnego cytrynowego dropsa.
-Co chcesz żebym zrobił?-spytał mężczyzna wzdychając.
-Harry Potter nie wygra sam, bez naszej pomocy. Potrzebujemy odpowiednich ludzi, o odpowiednich moralach-zaczął staruszek.
-Sugerujesz, że razem z moją żoną się nie nadajemy?-Malfoy popatrzył gniewnie na dyrektora.
-Skądże!-siwobrody zaśmiał się i machnął ręką-Właściwie to będziecie teraz bardzo przydatni. Skoro już wiesz o Horkruksach, zaczniecie ich szukać.
-Niby w jakis sposób?
-Panie Malfoy, nie jest pan Ślizgonem?
-Nie rozumiem co masz na myśli dyrektorze-burknął Lucjusz pod nosem.
-Horkruksami będą przedmioty, które są w bliskim otoczeniu Voldemorta, poniekąd z nim związane. Macie go obserwować i wychwytywać każdy najmniejszy sygnał, od razu zgłaszając to do mnie lub Severusa. Jeśli coś się stanie, musicie sami reagować, nawet jeśli groziłoby to waszym ujawnieniem-powiedział Albus-Nawet jeśli śmiercią lub torturami.
-Wybacz dyrektorze, ale taka przemowa nie zachęca.
-Nie ma zachęcać-twarz staruszka nagle się zmieniła. Łagodne rysy się wyostrzyły i zacisnął zęby-Bo chyba chcesz wychowywać syna, a nie resztę życia spędzić w Azkabanie?-wycedził. Zaskoczony Lucjusz wstał.
-Słucham?-zapytał niedowierzając-Czy ty mi grozisz? Co do tego wszystkiego ma Draco? Mieliśmy nie mieszać w to dziecka.
-Może Draco wolałby inną, zastępczą rodzinę podczas waszego pobytu w więzieniu, niż twoich krewnych, co?-Albus zdawał się nie być tym samym miłym dziadkiem co dziesięć minut temu, a Malfoy zbladł. Jego oddech przyspieszył.
-Zwariowałeś, prawda? Chcesz nas wsadzić do Azkabanu? Za co? Bo zmieniliśmy stronę i chcemy pomóc?
-Ja nic nie mówiłem. Wcale-dyrektor mrugnął niczym rozbawiony i wzruszył ramionami-Dopóki nie otrzymam od was racjonalnych pokazów lojalności, nie będziecie kontaktować się z synem ani listownie, ani twarzą w twarz.
-Dumbledore, postradałeś zmysły! Zabraniasz nam kontaktu z własnym dzieckiem!-Lucjusz oparł się o biurko Albusa, po czym pochylił się do przodu-To chore!
-Pan wybaczy, panie Malfoy-westchnął dyrektor-Każdy musiał coś poświęcić. Wszystko to w imię wyższego dobra.
~^~
OPINIE XD
'50 twarzy Albusa Dumbledora'
A może
'Albus, człowiek o wielu twarzach'
Czy też
'Wszystkie oblicza Dumbledora'
XDDDDD
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro