Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 68.

Snape całą noc nie mógł spać. Wyobrażenie, że w pokoju jego dziecka jest zdrajca, a on musi trzymać się planu, przerażało go. Bał się, że w każdej minucie szaleniec Pettigrew mógł przemienić się w człowieka i zabić tego małego, niepozornego chłopca, albo przynajmniej porwać go do Czarnego Pana, gdzie zginąłby w jeszcze gorszych mękach. Czarnowłosy budził się przez liczne koszmary, które nawiedzały jego udręczoną duszę i miał wrażenie, że nie dożyje do rana. Nie miał już nawet siły iść po Ognistą, a była dopiero pierwsza w nocy. W połowie drogi opadł na fotel i potarł twarz dłońmi.

Ktoś nagle dość cicho zawołał jego imię przez kominek. Odwrócił się w stronę płomieni, by zobaczyć umartwioną twarz McGonagall.

-Och, Severusie, przepraszam że ci przeszkadzam, ale Harry obudził się ze strasznym bólem blizny. Nie wiedziałam co zrobić-kobieta weszła do środka, prowadząc za sobą ubranego w błękitną piżamę Gryfona. Jego syn miał skrzywioną z bólu minę i wyglądał, jakby zaraz miał się przewrócić. Snape wyciągnął do niego ramiona, w których dziecko od razu się znalazło. Mężczyzna wygodniej podciągnął go na kolanach i położył chłodną dłoń na jego czole.

-Minervo, otworzysz tamtą górną szafkę?-zapytał czarnowłosy pokazując jeden z regałów-Dziękuję. Weź ten pierwszy z brzegu eliksir, tak, ten zielony.

Kobieta machnęła w jego stronę jakąś buteleczką, a on skinął głową.

-Trochę sobie zaśniesz-mruknął Snape powoli wlewając miksturę w rozchylone usta Harry'ego. Po chwili chłopiec zwiotczał, a mężczyzna przyjrzał mu się dokładnie. Teraz przynajmniej Harry był zdala od tego potwora, który czaił się pod postacią szczura w jego pokoju. Snape tylko tego potrzebował. Ułożył syna na kanapie w wygodnej pozycji i spojrzał na Minervę. Zatroskany wzrok kobiety spoczął na nim.

-Nie mogę tego przed tobą ukrywać.

-Czego Severusie?

-Cała historia z Blackiem to jakiś żart-westchnął-Zrządzenie głupiego losu, kiedy nieodpowiedni człowiek pojawi się w nieodpowiednim czasie.

-O czym ty mówisz?-Minerva podeszła bliżej-Może masz gorączkę?

-Słuchaj, to nie Black zdradził Potterów-Snape wydusił z siebie-To Peter Pettigrew, który zmienił się w szczura i zwiał.

-Rozumiem, że albo próbujesz mnie nabrać, albo naprawdę się rozchorowałeś. W sumie początek maja, a skoki pogodowe są tragiczne...

-Minervo ja nie żartuję!-Snape uciął i położył dłonie na ramionach kobiety-Pettigrew ukrywa się pod postacią szczura w rodzinie Weasleyów od jedenastu lat, a od dobrych kilku jeździ z tymi rudzielcami tutaj.

-Skąd ty masz takie pomysły?-McGonagall skrzywiła się.

-Rok temu spotkałem się z Syriuszem. To zajście nie należało do najprzyjemniejszych, ale było przełomem-Mistrz Eliksirów podszedł do szafki w której trzymał Ognistą i wziął dwie butelki-Na trzeźwo tego nie przeżyjesz.

Kobieta chętnie przyjęła butelkę, zaintrygowana bzdurami, które opowiadał jej przyjaciel.

-Mam kontakt z Blackiem tak od roku. Harry i jego przyjaciele wiedzą o nim, a nawet co jakiś czas pozwalam im się z nim spotkać.

-Że co proszę?-Minerva cofnęła się oburzona-Z twoim wrogiem? Z mordercą?

-Minnie, tłumaczę ci coś od dwóch minut! Skup się-Snape powoli tracił cierpliwość do koleżanki, która usiadła w fotelu w totalnym szoku-Nie będę się powtarzał.

-Chcesz mi powiedzieć, że tak od roku masz konszachty ze zbiegłym więźniem, któremu uwierzyłeś w byle bajeczkę bez dowodów i do tego zabierasz do niego uczniów?-McGonagall odłożyła butelkę na stolik i spojrzała wymownie na śpiącego Harry'ego-Rozumiem, że wiesz co robisz.

-Mogę ci udowodnić, że Pettigrew żyje.

-Niby w jaki sposób?

Na twarzy mężczyzny zakwitł złośliwy uśmiech.
Po około piętnastu minutach do komnaty Snape'a wróciła Minerva z jakimś pergaminem w ręku. Rozłożyła go na stole i coś mruknęła, a na papierze pojawiać zaczęły się kontury mapy i wiele nazwisk.

-Spójrzmy do dormitorium Gryfonów-szepnął Severus jadąc palcem wprost do nazwisk takich jak Neville Longbottom, czy Seamus Finnigan. Nagle zatrzymał się wprost na przesuwającym się napisie.

-O mój Merlinie-Minerva straciła oddech-Czyli to prawda!

Imię Pettigrew właśnie 'wychodziło' z dormitorium Gryfonów wprost na korytarz.

-Zróbmy coś z tym, chodź!-nauczycielka transmutacji poderwała się do góry i przed pobiegnięciem na zewnątrz powstrzymała ją tylko silna ręka Snape'a.

-Oszalałaś? To trzeba planu-warknął-Na starość twój mózg przestał działać?

-Nie pozwalaj sobie-obruszyła się kobieta-A masz w ogóle jakiś plan?

-Myślałem nad tym bardzo długo. Chyba na coś wpadłem.

***

Wiadomość o palnowanym Dniu Zwierzaka wprawiła uczniów w zachwyt, ale informacja, że jednym z pomysłodawców był profesor Snape, spotkała się z wielkim zaskoczeniem i zdziwieniem. Dumbledore ogłosił, że nic nawet nie słyszał o takim pomyśle, ale skoro nauczyciele się zaangażowali, warto to wykorzystać. Święto pupili wszystkich uczniów miało się odbyć w sobotę i trwać prawie cały dzień. McGonagall powiedziała, że nie będzie zdradzać szczegółów.

Sobotni poranek rozpoczął się rozgardiaszem. Ron krytycznym wzrokiem spojrzał na Parszywka leżącego mu na kolanach, Hermiona chwyciła grzebień i ganiała Krzywołapa po całym salonie wspólnym, a Harry szukał Hadesa, który prawdopodobnie znów poszedł żebrać o coś do kuchni. Reszta uczniów też nie mogła uporać się z pupilami i tylko nieliczni byli gotowi.

Tymczasem McLevis przygryzał nerwowo wargę, słuchając planu Snape'a. Remus widząc jego lęk poklepał go po ramieniu.

-A jak to się stanie, to co z uczniami? Muszą być bezpieczni-stwierdził chłopak.

-Tym zajmiesz się ty, Rowle-mruknął -Będziesz musiał zapewnić im jak najspokojniejsze przeżycie tego. Rozumiesz? Odciągniesz tych, co stali najbliżej i będziesz musiał ogarnąć, żeby nikomu nic się nie stało.

Młody mężczyzna kiwnął głową.

-Jesteśmy gotowi? Chodźmy na śniadanie-zaproponował Remus-Trochę się wszyscy zdziwią, jak mnie zobaczą.

-Nie przeceniaj się-mruknął Severus i odchrząknął przed wyjściem.

Dzień upływał spokojnie. Wszyscy mogli przedstawić dziwne, nietypowe i zaskakujące umiejętności swoich podopiecznych, a potem odbył się ogólny spacer i tak dalej. Na dobrą sprawę Minerva wymyślała wszystko na poczekaniu, więc nikt nie wiedział co będzie się działo. Po powrocie do Hogwartu nadszedł czas na badanie każdego zwierzaka, w które zaangażowano Poppy. Pielęgniarka z cierpliwą miną wysłuchiwała co właściciele myślą o swoich pupilach oraz o ich zachowaniu, a potem rzucała szybkie zaklęcie diagnozujące. Trzeba było przyznać, że nawet sama McGonagall była zażenowana swoimi szybkimi pomysłami.

Ale wtedy przyszedł czas na Rona, który położył Parszywka na stoliku, a dziki szczur zaczął uciekać. Pomfrey nie chcąc się szarpać, rzuciła szybką Drętwotę. Severus odwrócił się w stronę Remusa, Minervy, a potem Rowleya. Wszyscy po kolei skinęli głowami, a Mistrz Eliksirów czuł gotowość. W jednej chwili ku zaskoczeniu każdego ucznia i większości nauczycieli w Wielkiej Sali, wyciągnął różdżkę, wypuścił zaklęcie, a w tym samym momencie McLevis szarpnął najbliżej stojących uczniów do tyłu i razem z Lupinem wyjęli swoje różdżki. Nim Dumbledore zdążył zareagować na to co się właśnie działo, na stole Poppy zamiast szczura, leżał potraktowany Drętwotą człowiek. Był dość otyły i niski, Rowley stwierdził, że nawet jego twarz wyglądała szczurzo. Zapadła cisza i tylko czwórka czarodziei podeszła bliżej.

-Mówiłem-Snape zwrócił się w stronę McGonagall i Lupina-Teraz zostaje wam tylko zawsze mi ufać. Może ktoś wezwać Ministerstwo? Zdaje mi się, że musimy złożyć nowe zeznania w nie zakończonej sprawie Syriusza Blacka. Pomona Sprout podeszła do przodu, za nią Albus. Sinistra i reszta nauczycieli jakoś nie kwapiła się, by znaleźć się choć odrobinę bliżej, ale prawdopodobnie przeżyli szok.

-Wyjaśnijecie-przemówił Dumbledore słabym, zachrypniętym, jakby wypranym z emocji głosem, a na sali wśród uczniów zapanowała panika. Wszyscy się przekrzykiwali i nic nie dało się zrozumieć. Dyrektor podniósł rękę do góry i z powrotem zapadła cisza.

-Powiem ci to, Albusie, ale myślę że nie teraz-mruknął Snape-Finite Incantatem!

Gruby człowieczek poderwał się do góry i rzucił naprzód, ale różdżka Remusa wbiła mu się w szyję.

-Nie próbuj.

Animag rozejrzał się wokol szukając deski ratunku i dojrzał McLevisa mocno trzymającego zaskoczonego Weasleya.

-Ron! To ja, pamiętasz mnie? Twój kochany szczurek!-to nic nie dało, oprócz odruchu wymiotnego u rudowłosego, do którego od razu podeszli bliźniacy i Percy-Harry! Harry! Byłem przyjacielem twoich rodziców, chyba nie pozwolisz, żeby ktoś coś mi zrobił!?

Potter otworzył szeroko oczy, gdy Pettigrew zaczął się czołgać w jego stronę. Sam nie wiedział co robić i szybko odnalazł wzrok Snape'a, który kazał mu stać w miejscu. Podszedł do niego Flint, starszy Ślizgon, który stanął przed nim i go zasłonił.

-Nie myślisz chyba, morderco, że pozwolimy ci zbliżyć się do Pottera-duża grupa osób dołączyła do niego, a Harry w głębi serca się uśmiechnął.

-Tak? Doprawdy?-Peter wybuchł psychodelicznym śmiechem-To dlaczego was wszystkich uczy mężczyzna, który pierwszy zdradził, hm?-wskazał tłustym palcem na mierzącego w niego Snape'a, który lekko zbladł, ale dalej stał niewzruszenie.

-Ty chyba nie wiesz o kim mówisz-na przód szeregu wyszedł Draco-Nie waż się obrażać profesora, bo nie masz pojęcia z kim zadarłeś-spojrzał na starszych znajomych.

-I pan Malfoy? Nieudane dziecko rodziców? Szczerze im współczuję. Coś takiego można cofnąć tylko jednym z niewybaczalnych. A nie, zapomniałem że oni boją się nawet tego-zachichotał, ale zanim zdążył kontynuować osunął się na ziemię pod wpływem uderzenia w głowę z buta Minervy.

-Denerwował mnie-kobieta wzruszyła ramionami. Albus Dumbledore stał bez ruchu, a jego mimika wyrażała konsternację.

-Myślę, że teraz możecie mi to wytłumaczyć.

Czerwony na policzkach Ron zwiotczał lekko pod rękami McLevisa, który pomógł mu usiąść i wyczarował kubek z wodą. Bliźniacy, Percy i Ginny ze strachem w oczach obserwowali Petera leżącego na podłodze.

-Mama będzie zła-stwierdziła dziewczynka. Koło nich pojawili się Harry, Draco i kilku innych ciekawskich uczniów.

W tym samym momencie przez drzwi Wielkiej Sali wbiegli jacyś ludzie, między innymi Lucjusz, Umbridge a nawet sam Minister. Od razu część podeszła do dyrektora, a część do nieprzytomnego. McGonagall i Remus zaczęli coś szybko tłumaczyć.

Snape rozejrzał się nerwowo wśród tego zamieszania. Pettigrew miał rację-to on zdradził pierwszy.




~•~

Okeeeeeej
Pisałam cały rozdział po kilka razy i ta wersja wydawała mi się najlepsza.

A wy co myślicie?

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro