Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 28.

-Severusie. Błagam, powiedz nam o co chodzi-Molly Weasley odłożyła wałek do ciasta na komodę i podeszła bliżej Snape'a.

-A co chcielibyście usłyszeć, hmm? Mam dwie wersje-prychnął mężczyzna i chciał wyjść, ale silna ręka Remusa Lupina zatrzymała go.

-Mów, albo pożałujesz-warknął wilkołak. Snape wyszarpnął się z jego uścisku i otrzepał rękaw.

-Niech wam będzie. Black jest niewinny, choć wiem jak trudno w to uwierzyć. Dureń dał się wrobić i bredzi, że to ten przygłup Pettigrew zdradził Potterów-zaczął tłumaczyć czarnowłosy, a małżeństwo Weasley'ów i Remus słuchali go z ciekawością i istnym przerażeniem-Zadowoleni?-uśmiechnął się sztucznie.

***

Pierwszym co zobaczyło całe rodzeństwo Weasley'ów, gdy drzwi ich domu otworzyły się, byli Harry i Hermiona. Wszyscy zadowoleni rzucili się, by się przywitać, ale wtedy ujrzeli, że Potter i Granger kogoś za sobą prowadzą. Ronowi zrobiło się słabo, gdy ujrzał blond włosy, tak bardzo znajome.

-Cześć, Ron!-krzyknęła Hermiona już z daleka-Wszystkiego najlepszego!-zamachała prezentem, który trzymała w dłoni. Jednak chłopaka to nie interesowało. Spojrzał jeszcze raz na Malfoya, który szedł gdzieś smętnie z tyłu i miał iść do przodu, ale ktoś go złapał za rękę.

-Ron, nie denerwuj się. Nie wiadomo co się stało-powiedziała cicho Ginny.

-Mam to gdzieś, to moje urodziny, a on je zniszczy!-krzyknął chłopiec i pierwszy raz w życiu poczuł się tak wkurzony. Rzucił się do przodu wprost na całą trójkę-Co on tu robi? Co to ma znaczyć?!

-W sumie to nieplanowane... Ale w jego domu powstała ciężka sytuacja i musieliśmy go wziąć ze sobą-powiedział Harry kładąc Malfoyowi rękę na ramieniu-Jest tam bardzo źle, Ron. Wolałbyś nie być teraz w jego skórze.

-Mam to gdzieś, nie chcę go w moim domu!-ryknął rudzielec, a bliźniacy odciągnęli go do tyłu-Mówił źle o was wszystkich, nie pamiętacie?

Harry zaśmiał się podenerwowany, a Hermiona parsknęła.

-Doprawdy, Ronaldzie?-zapytała dziewczyna-Z tego co wiem, to poszło o zupełnie inną sprawę, gdyż razem z Seamusem przezywałeś profesora Snape'a, a Draco zaczął go bronić. Każdy może złożyć fałszywe zeznania.

Najmłodszy syn Weasley'ów poczerwieniał na twarzy ze wstydu i złości.
-No i co? Mówiłem prawdę!

-Ron, jak mogłeś nas okłamać? A ja i Hermiona uwierzyliśmy, że Draco cię wyzywał!-powiedział Harry z bolesnym wyrazem twarzy. Fred i George puścili brata i spojrzeli na niego krytycznym wzrokiem. Percy, który stał gdzieś z tyłu otworzył usta, żeby coś powiedzieć, ale ubiegła go Ginny.

-Ron, nie spodziewałam się tego po tobie-oświadczyła i przeszła na stronę po której stali Potter, Granger i Malfoy. Fred i George pokręcili głowami i zrobili to samo co ich siostra. Jedynie Percy uśmiechnął się złośliwie.

-A ja uważam, że bardzo dobrze zrobiłeś. Snape jest okropnym, podłym dupkiem z lochów. Nie oszukujmy się-wzruszył ramionami-Odbiera punkty za nic i daje szlabany, gdy ktoś tylko się poruszy. A wy, Malfoy'owie, jesteście tego samego pokroju. Arystokraci-splunął-Myślicie tylko o swoich potrzebach, twój ojciec psuje w Ministerstwie, a do tego jesteście podłymi Śmierciożercami czekającymi na powrót swojego pana!

Zapadło milczenie. Nikt nie odważył się odezwać, trawili słowa Percy'ego w ciszy, bo nie do wszystkich one dotarły. Nagle Harry pochylił się do przodu z głośnym sykiem i złapał się za bliznę. Wybraniec poczuł pod palcami krew.

'Nie znowu!'-pomyślał, ale co on mógł zrobić. Poczuł jak powoli osuwa się w ciemność. Nagła wizja rozdarła mrok.
Narcyza Malfoy klęczała przed Voldemortem, a po jej bladych policzkach spływały potoki łez. Wargi miała rozchylone, drżące.
Gdzieś kawałek dalej stał Lucjusz Malfoy. Zaciskał zęby, co było widać z daleka. Jego pięści miętoliły szatę, było oczywiste, że starał się trzymać, ale nie mógł patrzeć na cierpienie żony.
Voldemort obracał w swych kościstych palcach różdżkę.

-Cóż mam z tobą zrobić, Narcyzo? Twoje nieposłuszeństwo wobec mnie, było gorzej niż karygodne-syknął-Po pierwsze, wytłumacz mi, co chciałaś udowodnić wysyłając Bellę do Munga?

-Ja... Nie wiem, Panie-wyjąkała kobieta patrząc tępo w podłogę.

-Skoro już tam jest, to niech zostanie. Jednak z tobą trzeba coś zrobić-Voldemort uśmiechnął się wyszczerzając zęby-Przeszłabyś się ze mną, Narcyzo? Poproszę, by nikt nam nie przeszkadzał. Również ty, Lucjuszu-ostatnie zdanie wypowiedział do pana Malfoya, bladego jak ściana o którą się opierał. On dobrze wiedział co oznacza taki rodzaj kary.
Ten, Którego Imienia Nie Wolno Wymawiać podszedł do Narcyzy i brutalnie pociągnął ją do góry. Kobieta sapnęła przestraszona.

-Nie, Mój Panie, błagam-wzdrygnęła się kobieta, a jej ręce usilnie próbowały uwolnić się z uścisku Voldemorta, który miał to za nic. Szarpnął ją w stronę wyjścia z salonu, nie zwracając uwagi na jej krzyki i błagania. W końcu kobieta odpuściła i pustym wzrokiem pożegnała męża, który gdy tylko wyszli, rzucił się na kolana i zaczął głośno płakać. Tak, Harry pierwszy raz widział tak szlochającego mężczyznę, ale nie dziwił mu się. Powoli wizja zaczęła się rozmywać, a Harry wracał do rzeczywistości. Słyszał podniesione głosy, a pierwszą twarzą, którą zobaczył, była Hermiona.

-Już dobrze, Harry-powiedziała dziewczyna i pogłaskał go wolno po policzku-Fred poszedł po profesora Snape'a.

-To był George!-krzyknął jeden z bliźniaków, który stał gdzieś dalej. Okazało się, że stał zasłaniając roztrzęsionego Dracona. Harry powoli z powrotem opuścił głowę i westchnął.

***

Severus Snape właśnie tłumaczył kluczowy moment historii z Blackiem, gdy do salonu Weasleyów wbiegł zdyszany i przestraszony George. Zaczął coś tłumaczyć i gestykulować, ale Mistrz Eliksirów zrozumiał tylko, że Harry'emu i Draconowi coś się stało. To wystarczyło, by momentalnie zerwał się z siedzenia i podążył do drzwi wyjściowych. Gdy tylko je otworzył, oblał go promień marcowego słońca i przez moment widział na niebiesko, ale od razu zobaczył grupkę osób stojącą gdzieś w oddali, więc tam podążył.

Gdy dzieliło go kilka dużych kroków, ujrzał leżącego Harry'ego, nad którym siedziała Hermiona. Odepchnął lekko Granger i sam przykląkł koło wychowanka. Panna Wiem-To-Wszystko zaczęła mu tłumaczyć co dokładnie się stało, nie omijając historii z Ronaldem i Percy'm. Snape, gdy tylko upewnił się, że Potter jest przytomny, wstał i powoli, ale stanowczo ruszył w stronę dwóch Weasleyów.

-Nie macie prawa tak traktować mojego chrześniaka-wysyczał przez zaciśnięte zęby-A co do Harry'ego, nie zdziwiłbym się, gdyby zasłabł właśnie przez was. Więc łaskawie was proszę, żebyście odwalili się od mojego syna!

Molly Weasley, która rowniez usłyszała od Hermiony pełną wersję zdarzeń, zasłoniła usta dłonią, a na jej twarzy pojawiły się zdecydowanie zdenerwowane rysy.

-Percy, Ron!-warknęła-Chodźmy porozmawiać-uśmiechnęła się sztucznie-Potrzeba wam czegoś? Pomóc w jakiś sposób?-zapytała, a gdy Severus zaprzeczył, złapała męża za rękę, by potem podążyć do domu. Z dorosłych zostali tylko Snape i Lupin. Mistrz Eliksirów pomógł Harry'emu wstać i razem podeszli do Dracona, który pustym wzrokiem wpatrywał się w trawę. Wybraniec nagle przypomniał sobie wzrok matki Malfoya, gdy Voldemort wyprowadzał ją z salonu, a wtedy zrobiło mu się niedobrze. Jednak nie dał po sobie tego poznać i skupił się na teraźniejszości.

-Draco?-zapytał cicho Snape. Chłopiec wstał i odwrócił się, by sobie pójść-Co to ma znaczyć? Odpowiadaj, jeśli się do ciebie mówi!-warknął Severus, choć tak naprawdę bardzo nie chciał, ale wiedział, że inaczej nie przemówi do dzieciaka.

-Znowu wszystko zepsułem. Jak zawsze-powiedział rozpaczliwie-Najpierw sprawiłem, że powstał konflikt pomiędzy moją rodziną, a teraz tutaj...

-Draconie, kłótnia w święta nie była w żadnym stopniu twoją winą-westchnął Snape-Co do tego zdarzenia, pewnie i tak by się dziś coś stało.

Malfoy opuścił głowę.

-On miał rację. Jestem taki jak Śmierciożercy, będę zdrajcą...-zaczął powtarzać jak mantrę. Wtem ktoś położył mu rękę na ramieniu. Był to jeden z bliźniaków. Drugi stał obok i uśmiechał się pokrzepiająco. Jakaś ruda czupryna mocno go przytuliła na pocieszenie. Była to Ginny. Ginewra oderwała się od niego na chwilę i delikatnie uśmiechnęła. Harry i Hermiona zaczęli mówić, że nie ma tego, co by na dobre nie wyszło.

Tymczasem Severus Snape niespostrzeżenie wycofał się do Lupina. Mężczyźni stali chwilę, obserwując tą dość niespotykaną scenę. Remus uśmiechnął się pod nosem i szturchnął Snape'a łokciem.

-To kiedy mogę spotkać Syriusza?

***

Lucjusz Malfoy mimo bardzo późnej pory, nie zmrużył oka. Była już czwarta nad ranem, a on dalej czekał na swoją żonę. Z wyrzutem i wściekłością liczył każdą minutę, sekundę. Nie wierzył, że pozwolił Voldemortowi zabrać do siebie jego żonę. Wyrzuty sumienia targały jego i tak skruszone serce. Schował twarz w dłoniach i spróbował uspokoić oddech. Wtem drzwi otworzyły się z cichym skrzypnięciem. Lucjusz wstał, a ktoś powoli wszedł do jego sypialni. Była to drobna, skulona postać, owinięta prześcieradłem. Jasne loki były poczochrane i rozsypane na ramionach w nieładzie. W świetle księżyca na jej twarzy błyszczało kilka łez.

-Cyzia...-starał się powiedzieć Lucjusz, ale głos mu się załamał w połowie-Cyzia, gdybym tylko mógł... Ja... To by się inaczej skończyło...

Kobieta usiadła na skraju łóżka i zaczęła drżeć z zimna. Malfoy powoli podszedł do niej i jak najdelikatniej mógł, owinał ją kołdrą. Wzdrygnęła się, a jej twarz mówiła wszystko. Cierpiała.

-Ja tak bardzo chciałbym tego uniknąć, Cyziu, moja najdroższa...

Wtedy kobieta przełamała się i porządnie się popłakała. Wtuliła się w tors męża, który całą siłą przycisnął ją do siebie, by pokazać, że już nigdy nikomu jej nie odda. Resztę nocy spędzili w ciszy, przytuleni do siebie i to im wystarczyło. Ich wspólna obecność.

Komentarze-standardzik!

Ten rozdział był... Był dość dziwny w sumie 😂 Tak nieswojo mi się go pisało, ale myślę, że o dziwo nie wyszło tak źle.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro