Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 25.

Gdy Severus Snape podążał do swoich lochów, od początku wiedział, że coś jest nie tak. Z okolic jego kwater, jak nie z nich samych, brzmiały niepokojące dźwięki. Mężczyzna im bliżej podchodził, tym był coraz bardziej przekonany, że był w tym udział osób trzecich.
Z jego prywatnych kwater, na pół lochów rozbrzmiewała rockowa muzyka. W Mistrzu Eliksirów zacisnął się ze złości każdy mięsień. Wparował do pokoju i ujrzał tam udającego, że gra na gitarze Rowleya i śmiejących się Rona, Harry'ego i Hermionę. Nuty "Highway to hell" wybrzmiewały z wyczarowanego mugolskiego radia. Jednym ruchem Severus ściszył je.

-Co to ma znaczyć?!-warknął z wyrzutem.

-Demonstruję dzieciakom co to dobry Rock. Niech poznają klasykę-odparł wyniośle McLevis. Mistrz Eliksirów spojrzał się na niego groźnie-Tobie też przydałoby się posłuchanie dobrej muzyki. Czy ty w ogóle kiedyś to robisz?

-Wynoś mi się stąd, bo nie ręczę za siebie-Severus przymknął oczy próbując się uspokoić przez tą dziwną sytuację.

-Okej, ale zostawiam ci radio. Idziemy na dodatkowy OPCM, co dzieciaki?-zapytał Rowley i wyszczerzył białe zęby, a trójca od razu za nim poszła. Snape usiadł na fotelu i westchnął. Prawdopodobnie dziś mógł być wezwany, czego bardzo chciał uniknąć. No ale skoro już, to powinien się trochę odprężyć przed 'herbatką u Voldemorta'. Wyjął Ognistą i wymownie spojrzał na radio stojące na stoliku koło fotela. Włączył je. Rock faktycznie pozwolił mu chwilę się zastanowić.

'Autostrada do piekła'

To była jego droga do Czarnego Pana.

***

Jego podejrzenia sprawdziły się, nie musiał długo czekać po kolacji. Czarny Znak zapłonął żywym ogniem, a jemu nie było do żartów. Poszedł zobaczyć, czy gdy cisza nocna się zaczęła, wszyscy jego Ślizgoni byli już w lochach. Jedynie to go zadowoliło, gdy wychodził na błonia i dotykał Znaku ręką, domyślając się, że McLevis też przed chwilą tu stał. Rekacja była natychmiastowa. Zawirowało, zahuczało, ale nagle znalazł się przed dworem Malfoyów. Pawie przechadzające się w ogrodzie, przy ścieżce, dumnie eksponowały swe kolorowe ogony.
Severus wszedł do salonu w którym spotkanie się odbywało i od razu zauważył, że Voldemort miał dziś dość dobry humor. Rowley faktycznie już tam był i wesoło flirtował z jakaś Śmierciożerczynią, która nie zdjęła jeszcze maski. Snape mentalnie pokręcił głową i w następnej chwili poczuł czyjś dotyk na ramieniu.

-Bellatrix?-raczej stwierdził niż zapytał, gdy patrzył na zmęczoną, ale mimo wszystko niepokojącą twarz kobiety.

-Sever, w końcu udało mi się pozbyć nazwiska!-powiedziała szczerząc zęby. Mężczyzna spojrzał na nią pytająco-No nie udawaj głupiego! Wzięłam rozwód z Rudoooolfem-przeciągnęła imię byłego męża-Wróciłam do Black!

-To gratuluję-odburknął Mistrz Eliksirów i wtedy ujrzał znajome sylwetki Lucjusza i Narcyzy. Oboje trzymali się bardziej z boku. Najlepiej czuli się w swoim towarzystwie, choć jeszcze niedawno było to nie do pomyślenia. Pani Malfoy w końcu wychwyciła jego wzrok i skinęła głową na drzwi. Od razu wiedział co robić.

-Wybacz mi, Bello, ale muszę cię teraz zostawić-powiedział nonszalancko, odchrząknął i wyszedł. Narcyza czekała na niego w jednym z cichych korytarzy.

-Severusie, jak dobrze, że jesteś-zaczęła-Chodzi o Bellę.

-Zamieniam się w słuch-Mistrz Eliksirów wzruszył ramionami i oparł się o ścianę.

-Ona... Może wydaje się, że zawsze taka była. No wiesz, szalona. Jednak ja znam ją prawdziwą-Narcyza zawahała się-Chodzi o to, że podejrzewam, że ktoś rzucił na nią Imperiusa.

Po tym zdaniu na korytarzu zapadła cisza, przerywana tylko głębokim oddechem kobiety. Severus spojrzał na nią i ujrzał łzy na twarzy, mimo tego, że wokół panował półmrok.

-Skąd te podejrzenia?-zapytał po niezręcznie długiej chwili.

-Znałam ją jak nikt i ona naprawdę była inna. Dopiero ostatnio ujrzałam jej oczy w pełni. Jak nie jej. To, co ona delikatnie mówiąc wyprawia, ta cała obsesja, każdy jej ruch, może być pod kontrolą. Myślę, że to Czarny Pan miał z tym coś wspólnego-Narcyza wzięła drżący oddech.

-Jak chcesz to sprawdzić?

-Święty Mungo.

-Czy ty oszalałaś?!-Snape poderwał się ze ściany-Jak tylko ją tam przyprowadzisz, wezwą dementorów!

-Chyba, że zmodyfikuję troszkę ich pamięć. Poza tym, jeśli w jakiś sposób wykryją Imperio na Belli, zostanie uniewinniona. Nie będą mogli nic zrobić-Narcyza wyglądała na przygotowaną i pewną siebie. Jej oczy przeszywały go-Co o tym myślisz, Severusie?

Snape milczał. Również znał siostry Black i jak dla niego, Bella zawsze wyjawiała objawy psychozy. Jej dziwne natręctwa, zainteresowania... To od razu wzbudzało brak zaufania ze strony Hogwarckich nauczycieli. W tamtym czasie dziewczyna, wzbudzała respekt i była 'królową'.
Tak naprawdę z nikim nie trzymała. W późniejszych latach od niechcenia wyszła za Rudolfa Lestrange'a, bo tak nakazywała jej rodzina. Co z tego, że mężczyzna był młodszy-ważne, że czystej krwi.
Od zawsze zgadzała się na wszystko nakazywane przez rodzinę. Snape ocknął się.

-Czy Lucjusz wie?-zapytał. Pokręciła głową i przygryzła wargę zdenerwowana-Pff... Możesz spróbować, ale nie oczekuj, że znajdą ślad jakiegokolwiek Imperiusa. To złudne nadzieje.

Narcyza wydęła policzki, jakby była małą, obrażoną dziewczynką. Mistrz Eliksirów uśmiechnął się z kpiną.

-Chodź, pewnie zaraz Czarny Pan zawoła nas do stołu. Ma dziś dobry humor, aż się boję czemu.

Severus miał rację. Wszyscy powoli siadali do stołu. On jak zwykle bardzo blisko Voldemorta. Patrzył na Rowleya, który siedział gdzieś hen, hen daleko i zazdrościł mu. Presja bycia gdzieś przy boku Wężomordy wiązała się z ryzykiem, że jeśli on się wkurzy, to rzuci Crucio. Tak po prostu. Sprawiało mu to dziką satysfakcję i przyjemność, był wtedy jak zwierzę-dzikie, nieoswojone i polegające na sobie.

-Moi drodzy!-zaczął Voldemort-Mam dla nas bardzo dobre wieści o naszym postępie. Dziś jeden z was odkrył gdzie dokładnie mieszkają krewni Harryego Pottera. To cudowne, czyż nie? Teraz mamy totalną władzę. Gdy dzieciak wróci na wakacje do domu, nikt nie będzie się niczego spodziewał. Ten głupiec Dumbledore nawet się nie dowie, że jego Chłopiec, Który Przeżył, będzie martwy.

Severus zacisnął zęby. Ciekawe czy Śmierciożerca, który znalazł Dursleyów zrobił im coś lub chociaż zastraszył. Przydałoby się. Snape uniósł wzrok na Voldemorta, który szczerzył zęby. Wszyscy potakiwali jaki to ten plan jest dobry i niesamowity. A Mistrz Eliksirów myślał tylko o Harrym. Na wakacje najpierw pośle go do Weasleyów potem może zostaną w Hogwarcie, jak Stary Drops się zgodzi.

Spotkanie trwało nie długo. Właściwie Voldemort nikogo dziś nie karał, o dziwo chwalił. Potem oddalił się spać, a wszyscy również wychodzili. Severus też miał już opuścić dwór, ale ktoś złapał go za bark i wcisnął mu coś w rękę.

-Przyjrzyj się tym oczom. Zobaczysz różnicę-Narcyza Malfoy puściła go i zostawiła z małą fotografią w dłoni. Bał się na nią spojrzeć. Mimo wszystko delikatnie rozchylił palce. Było to zdjęcie młodej Belli. Mogła mieć z piętnaście lat. Była bardzo deliakatna i subtelna. Inna.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro