Część 20.
Harry przez cały tydzień uważnie obserwował dziwne zachowanie swojego taty. Snape ciągle gdzieś znikał, zaraz po kolacji. Swoimi obawami podzielił się z Ronem i Hermioną. Trójka przyjaciół zaczęła się zastanawiać co może być przyczyną dziwnego zachowania profesora. Najpierw chcieli go śledzić, jednak potem uznali to za fatalny pomysł, gdyż jakby Snape się o tym dowiedział, źle by skończyli. Możliwość do tego typu działań pojawiła się dopiero później, kiedy Harry znalazł dziwną paczkę pod swoim łóżkiem. Otworzył ją w towarzystwie przyjaciół i ze zdziwieniem stwierdził, że to peleryna. Ron uśmiechnął się złośliwie i chciał puścić jakiś kąśliwy komentarz, ale jego mina zrzedła, kiedy Harry założył 'płaszcz'. Brunet zniknął, została tylko jego głowa.
-To peleryna niewidka!-wykrzyknęła Hermiona-Czytałam o niej!
-A o czym ty nie czytałaś-prychnął Ron-W każdym razie, nasz problem rozwiązał się sam! Wejdziemy tam wszyscy troje, Harry?
-Tak! To jest niesamowite! -powiedział chłopak i obkręcił się wkoło-Jest tu dużo miejsca. Dzis po kolacji... Idziemy za profesorem?
Hermiona westchnęła ciężko. Wciąż nie do końca była przekonana do tego pomysłu. Jeśli ktoś by ich nakrył, straciliby bardzo dużo punktów. Ale to dla Harry'ego. Skinęła głową, a chłopcy przybili sobie 'piątki'.
Po sytej kolacji zebrali się przed wyjściem, weszli pod pelerynę i czekali na pojawienie się Snape'a. Nie trwało to długo. Profesor rozejrzał się, czy nikt za nim nie patrzy, odchrząknął i wyszedł.
Szli za nim krok w krok, aż w końcu nie dokońca wiedzieli gdzie się znajdują. Może opuścili już teren szkoły? Hermiona wyraziła swoje niezadowolenie tym faktem, cichym prychnięciem, który jedynie chłopcy mogli usłyszeć.
Ujrzeli duże, ponuro wyglądające drzewo.
-To wierzba-szepnęła Hermiona, ale mało kogo obchodziło jaki to gatunek, bo Snape właśnie wchodził w jakaś dużą dziurę w pniu. Zaraz ruszyli za nim, ale wpadli do środka. Harry na Hermionę, a Hermiona na Rona.
-Ał! Zejdź ze mnie-szepnęła urażona dziewczynka. Gdy tylko Harry znalazł się już obok, stojąc, spostrzegł, że są w tunelu. Na szczęście profesor już był gdzieś dalej i ich nie zauważył. Gdy udalo im się zebrać 'w kupę' i znaleźli się pod peleryną, natychmiastowo ruszyli dalej.
-To Wrzeszcząca Chata-jęknęła Granger-Niezbyt ciekawe miejsce.
W końcu znaleźliśmy się na starych, zesputych schodach, które o dziwo nie skrzypiały, więc było im łatwiej. Przystanęli na ostatnim stopniu, gdyż z tamtąd widzieli już wszystko. W pokoju oprócz Mistrza Eliksirów, siedzial ktoś jeszcze. Hermiona zakryła usta, jakby bała się, że zaraz krzyknie.
-Witaj, Snape. Jak ci minął dzień?
-Black. Nie rób z siebie durnia. Przyniosłem ci to co zawsze-odparł oschle Mistrz Eliksirów i wyjął z kieszeni jakies jedzenie.
-No mógłbyś się chociaż raz postarać i urozmaicić mi trochę posiłek-prychnął drugi mężczyzna.
-Nie uważaj się za niewiadomo kogo. Myślę, że w Azkabanie lepszych posiłków nie było-odparował Snape i nastała cisza. Harry nie wiedzial kompletnie co to ma znaczyć. Kojarzył skądś nazwisko Black, było chyba w gazecie. Czy ten mężczyzna uciekł z największego więzienia czarodziei? Jak tak, to prawdopodobnie był Śmierciożercą, a Śmierciożercy służyli Voldemortowi, który zabił jego rodziców. Potter poczuł nagłą potrzebę użycia magii, ale silna ręka Hermiony go zatrzymała.
-Harry-szpnęła cicho, a jej głos był można powiedzieć przestraszony-To Syriusz Black, to on zdradził twoich rodziców... Błagam, nie idź tam...
Gdy tylko Potter usłyszał tą wieść, jeszcze bardziej w nim zawrzało. Nie zastanawiał się nawet, dlaczego jego tata przyniósł mu jedzenie. Wybiegł spod peleryny i z wymierzoną w Syriusza różdżką, zasłonił Snape'a.
-Nie zabijesz mi drugiego taty!
Hermiona i Ron poczuli, że nie mogą zostawić swojego przyjaciela w potrzebie, więc zrobili to co on. Spanikowanemu Weasley'owi drżała co prawda ręka, ale dzielna Granger zacisnęła zęby.
Severus, gdy ujrzał całą trójcę, stojącą przed nim i celującą w Blacka-powszechnie uznawanego za jednego z największych morderców-zebralo mu się na śmiech. Banda dzieciaków przeciw zabójcy. Istny kabaret. Ale wtedy uświadomił sobie, że tak właściwie nie powinno ich tu być. Wyjął swoją różdżkę.
-Expelliarmus-powiedział łagodnie w stronę Granger, która ze swoim wielkim mózgiem wydawała się najbardziej 'niebezpieczna'. Różdżka wypadła jej z dłoni i z łoskotem opadła gdzieś dalej. Zaskoczona dziewczynka odwróciła się i spojrzała na niego z wyrzutem. Gdy Weasley zobaczył co jest grane, powoli, dalej drżąc, opuścił rękę. Jedynie Harry dlaje trzymal rozdaje w górze.
-Pomogłeś zabić moich rodziców! Zapłacisz za to!-wykrzyknął, a w jego oczach zaczęły zabierać się łzy. 'Czyli dzieciak połączył fakty' pomyślał Severus i chciał przerwać Potterowi, ale ten kontynuował dalej-Nie pozwolę, żebyś skrzywdzili mi jeszcze drugiego tatę...-wyszeptał. Severus przyciągnął go do siebie i poklepał po głowie. Dzieciak dwrócił się w jego stronę z pytającym spojrzeniem.
Jednak Snape nie zdążył nic wyjaśnić.
-Ha! Jakbym widział Jamesa! Normalnie po nim odziedziczył ten upór!-Syriusz zatarł ręce zadowolony.
-Nie przypominaj mi o tym bałwanie-mruknął Severus i kucnął obok Harry'ego, któremu zbierało się na płakanie. Mężczyzna już tak znał przybranego syna, że z łatwością mógł ro przewidzieć. Jednak Harry spojrzał na niego urażony, za przytyk o prawdziwym ojcu, co nie zmieniło faktu, że z jego oka poleciało kilka łez-Dziecko mi wystraszyłeś, idioto!
Ron i Hermioma nie wiedzieli co powiedziec. Stali z boku i przyglądali się tej dziwniej scenie. Czyżby profesor Snape też zdradził? Była to niezbyt przyjemna wizja dla całej trójki. Nikt nie wiedział, jak mogłoby się to dla nich skończyć. Jednak, gdy Black zwrócił w końcu swoją uwagę na to, że nie są sami w pomieszczeniu, począł tłumaczyć.
-Słuchajcie. To nie ja zdradziłem Jamesa i Lily-zaczął powoli-To Peter Pettigrew. Stchórzył i wydał wszystko Sami-Wiecie-Komu. Po czym sprytnie z tego wybrnął, gdyż wszyscy myślą, że nie żyje. Wręcz przeciwnie. Obciął sobie jeden palec -Hermiona wzdrygnęła się, lecz słuchała dalej-By uznano, że brutalnie go torturowałem i zabiłem, co było kłamstwem. Oczywiście, trafiłem do Azkabanu. A resztę chyba znacie.
-Tato...-jęknął Harry wtulony w Snape'a. Czarnowłosy jeszcze mocniej go przycisnął, by młody się uspokoił. Nie było dobrze, gdy zbytnio się denerwował.
-To beszczeszczenie Jamesa-mruknął Syriusz patrząc na największego wroga ze szkolnych lat-Chociaż dla jego pamięci, niech dzieciak tak do ciebie nie mówi.
To wstrząsnęło zarówno Severusem jak i Harrym. Chłopiec odwróciła się do starszego mężczyzny.
-Profesor Snape zgodził się mną zająć! Zgodził się, żebym już nigdy nie wrócił do Dursleyów, mimo, że wziął na swe barki ciężar wychowania mnie. I jest dla mnie jak ojciec. On jest, moim ojcem-powiedział zdenerwowany-I mógł ci nigdy nie przynosić jedzenia i nie uwierzyć w twoje opowiadanie o tym, że niby nie zdradziłeś rodziców! I... I... I w ogóle-prychnął obrażany i odwrócił się od Syriusza, który otworzył szerzej oczy.
-Zgadzam się-wtrąciła się Hermiona-Profesor Snape bardzo pomaga Harry'emu.
-I troszczy się by nic mu się nie stało-dodał nieśmiało Ron-Bo jest teraz jego jedyną rodziną.
Syriusz zamilkł na chwilę. Nie wiedzial w sumie co ma na to odpowiedzieć. Właśnie jakieś dzieciaki go przegadały.
-Nie jest jedyną 'rodziną'-odezwał się w końcu-Jestem jeszcze ja. Harry, może to głupie, że dowiadujesz się tego w takich okolicznościach, ale muszę ci wyznać, że jestem twoim ojcem chrzestnym. Lily i James poprosili mnie o to po twoich narodzinach.
Chłopiec spojrzał najpierw na Snape'a, potem na przyjaciół, a dopiero wtedy na Blacka. W sumie nie wiedział co powiedzieć. Zaniemówił i to chyba było najodpowiedniejsze w tej sytuacji.
***
Gdy Severus Snape zaprowadził trójkę uczniowie z powrotem do szkoły, wygłosił im kazanie, dał szlaban i wytłumaczył o co chodzi z Blackiem, został w gabinecie sam. Na moment. Zaraz potem wpadła do niego Minerva, na umówione kilka dni temu picie Ognistej.
-Śmierdzisz psem-stwierdziła McGonagall i czekała, aż Snape wyjmie ze swojego barku butelkę. Mężczyzna uśmiechnął się pod nosem. Co miał powiedzieć? Na pewno nie prawdę.
Xddddd Miłego roku szkolnego!
Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro