Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 82.

-Chcę go zobaczyć-Alexander stanął koło krat i spojrzał prosto w oczy Voldemorta-Muszę zobaczyć syna.

-A raczej jego marniejące ciało?-zakpił czarnoksiężnik. Mężczyzna potarł czoło, a jego oddech przyspieszył. Od jakiegoś czasu był rozdzielony z Rowleyem, ale codziennie towarzyszyły mu jego zduszone krzyki-Wiesz, kusi mnie, żeby mu powiedzieć o waszym bliskim pokrewieństwie. Chciałbym, żeby poczuł inny rodzaj zaskoczenia nim umrze. Może coś miłego? Dla odmiany.

-Błagam cię, zostaw go-Alexander padł na kolana-On jest jak dzieciak, pogubił się w życiu. Beze mnie, tudzież Cass, nie miał wzorców. Ciężko mu było do kogoś się dostosować. Wcale nie chciał cię zdradzić, po prostu...

-Po prostu planował się zemścić za was-dokończył za niego Czarny Pan. Mężczyzna pochylił głowę-Ciesz się, że dane ci było go słyszeć. Nigdy więcej o nic mnie nie proś.

***

Aurorzy bardzo szybko dowiedzieli się o działaniach Śmierciożerców na terenach należących do Weasleyów. Severus zabrał Bellę i Dracona zdala od wszystkich wydarzeń-nie można było dopuścić, by ktoś połączył fakty-ale Harry musiał ujrzeć światło dzienne.

Już następnego dnia w Proroku dało się przeczytać artykuły o 'niesamowitym zmartwychwstaniu Złotego Chłopca'. Sam Harry został zabrany na dokładne badania do świętego Munga, gdzie jednoznacznie określono iż należycie zajęto się nim po okrutnym skatowaniu. Molly i Artur poniekąd stali się bohaterami czarodziejskiego świata, ale przecież nie chcieli czerpać z tego żadnych korzyści. Kochali Harry'ego właściwie jak jedno ze swoich dzieci.

Severus zabrał żonę i chrześniaka w dość nieoczekiwane miejsce. Spinner's End raczej nie było często przez niego odwiedzane. Za każdym razem wspomnienia z rodzicami wracały.
To właśnie tu spędził swoje dzieciństwo, a zarazem najgorsze lata. Ojciec nigdy nie dawał mu spokoju, nawet teraz już spory kawał czasu od jego śmierci, prześladował Snape'a w koszmarach. Gdy tylko wchodził do salonu, widział bezbronne ciało matki, która właśnie tam się powiesiła. Ten dom był jednak najlepszym miejscem ucieczki, a gdzieś żyć trzeba było. Wskazał Draconowi tymczasowy pokój, który on sam kiedyś zamieszkiwał, a Bella usiadła przy stole w kuchni nucąc coś pod nosem.

Severus od niechcenia rzucił jakieś zaklęcie czyszczące, a cały kurz i brud zniknął. Bellatrix spojrzała na niego z ukosa.

-Wszystko w porządku?-spytała unosząc brwi. Skinął głową ponuro-Nie zauważyłam.

-Wszystko w porządku, nie drąż tematu-odparł oschle Mistrz Eliksirów, wyciągając talerze z szafki kuchennej.

-Harry jest bezpieczny, powinieneś się cieszyć-kobieta nie dawała za wygraną, za co jedynie zgromił ją wzrokiem. W końcu wzruszyła ramionami-Idę poczytać.

Udała się wprost do salonu, w którym znajdował się regał. Nie miała ochoty zastanawiać się co konkretnego chce wziąć, więc chwyciła pierwszą książkę z brzegu i zawróciła na korytarz. Na samym końcu holu znajdowała się mała, ale dość przytulna sypialnia, w której mieli spać na kilka dni, nim nie zacznie się rok szkolny. Pokój utrzymany był w ponurych barwach. Ściany pokrywała brązowa tapeta w wyblakłe, białe kwiatki, a ciemne meble wcale nie dodawały lepszej atmosfery. Szczerze mówiąc cały dom wyglądał podobnie, kobieta nie była jedynie u Dracona, który właśnie oswajał się z nowym otoczeniem.

Na hebanowej komodzie znajdowało się zdjęcie-mały, czarnowłosy chłopaczek, obejmowany sztywno przez kobietę o wyniosłym, ale w miarę przyjaznym wyrazie twarzy. Oboje wyglądali na nieco zaniedbanych. Bellatrix chwyciła ramkę do ręki i przejechała po niej, pozbywając się kurzu. W tym samym momencie do pokoju wparował Snape.

-Odłóż to-zarządził-Albo schowaj do szuflady, nieistotne.

-Myślałam, że tylko twój ojciec robił ci krzywdę-szepnęła Bella odkładając zdjęcie.

-Owszem, ale ona mu na to pozwalała-Severus drgnął, a wyraz jego twarzy jasno sugerował, że lepiej nie drążyć tematu.

Kobieta skrzywiła się i minęła męża, swoje kroki kierując ku drugiej sypialni. Draco siedział na łóżku, tępo patrząc w jakiś rysunek zawieszony nad biurkiem. Bella oparła się o framugę, chcąc zawiadomić chłopaka o swojej obecności, jednocześnie go nie strasząc.

Słysząc skrzypienie drzwi, Malfoy odwrócił się w jej stronę z ponurą miną. Uniósł brew pytająco.

-Och, rozchmurz się trochę!-Bella westchnęła siadając koło niego-Już za kilka dni rok szkolny! To szybko zleci i nim się obejrzysz, nie będziesz miał styczności z Czarnym Panem-obiecała.

-Oczywiście-mruknął chłopiec sarkastyczna. Kobieta przewróciła oczami.

-Chyba mieliśmy o czymś porozmawiać, prawda?-zapytała po chwili krępującej ciszy. Malfoy wzruszył ramionami i oparł brodę na ręku-Nie możemy tego odwlekać. Mów.

-Ale co?-spojrzał na nią nie rozumiejąc.

-Wybacz, ale mnie nie zwiedziesz-stwierdziła Bellatrix unosząc brew-Widziałam już wiele dowodów, że jest z tobą źle. Dzieciaku, chciałeś się zabić na moich oczach!

-I co z tego?!-Draco zmrużył powieki i instynktownie się cofnął-Nie zrobiłem tego, prawda?

-Ale mogłeś. Mogłeś, gdybym się nie pospieszyła z wyjaśnieniami!-warknęła dość nieprzyjemnie-Myślisz, że ja tego nie przeżywałam? Merlinie, nie wiem co się dzieje w twojej nastoletniej główce, ale doskonale zdaję sobie sprawę kto miał na to wpływ. Jesteś synem mojej siostry, co czyni mnie w pewnym stopniu odpowiedzialną za ciebie.

-To przede wszystkim idiotyczne, a poza tym nie potrzebuję was-zbył ją, wstając i podchodząc do swojej małej walizki.
Bella spojrzała na chłopca z boleścią w oczach.

-Nie, Draco-szepnęła-Potrzebujesz pomocy, ale nie chcesz nikogo do siebie dopuścić. A ja i Severus właśnie po to jesteśmy.

Niespodziewanie Malfoy odwrócił się w jej stronę i rzucił zmiętą koszulą na ziemię.

-Wyjdź stąd! Proszę, zostaw mnie samego!

Zaskoczona Bella w pierwszej chwili naprawdę cofnęła się do drzwi, ale zanim opuściła pokój, zerknęła do tyłu. Draco po raz kolejny wpadł w jakąś histerię. Usiadł w kącie pokoju, podkulił nogi i szlochał głucho w rękaw. Kobieta poczuła potrzebę powrotu, ale Severus słyszący tą sytuację i stojący obok drzwi, delikatnie pociągnął ją za sobą. Mężczyzna objął ją ramieniem i wprowadził do kuchni.

-Potrzebuje czasu...-próbował powiedzieć, ale Bella wyrwała mu się i spojrzała na niego zdenerwowana.

-No właśnie nie! Próbował się zabić! Powiedz mi, ile on ma lat żeby w ogóle o tym myśleć, co dopiero zrobić! Widziałeś go w ogóle? Kiedy on mógł jeść ostatni posiłek? Zaniedbaliśmy go jak cholera.

Draco uspokoił się, gdy wypił trzeci łyk wody przyniesionej wcześniej w dzbanku przez Snape'a. Na spokojnie wstał, wziął kilka głębokich wdechów i usiadł na łóżku. Rozejrzawszy się po pokoju, uznał, że narobił sporego bałaganu przypadkowo przewracając walizkę, więc ociężale zebrał porozrzucane ubrania. Odczekał chwilę i z wahaniem otworzył drzwi. Korytarz był pusty, a jedyne odgłosy dochodziły z kuchni. Smętnie się tam skierował, a jego serce zabolało, widząc ciotkę pocierającą skronie i wuja, nerwowo stukającego palcami w stół.

Nagle Draco poczuł ogromny wstyd i żałość.

Jakieś dwa tygodnie temu również wpadł w histerię, tyle że przy samym Voldemorcie. Na początku Czarnego Pana to wyraźnie bawiło, ale gdy dawał Draconowi polecenia, a ten nie był w stanie się poruszyć, podchodziło to pod nieposłuszeństwo, które rzecz jasna kończyło się karą. Malfoy nie mógł liczyć tego dnia na rodziców. Zostali wysłani na jakąś akcję z innymi Śmierciożercami, a słuch o nich zaginął na dwie doby.
Był bezbronny, samotny i zły. Zdrada, którą mimowolnie wtedy odczuwał, była zakorzeniona w jego głowie przez samego Voldemorta.

Mogłoby się wydawać, że Harry i on są dwiema zupełnie innymi osobami, choć wcale tak nie było. W końcu Potter był nękany przez wujostwo od maleńkości, ale Malfoy również przeżył swoje z ojcem, później doszedł do tego sam czarnoksiężnik...

Tyle, że o pobiciu Gryfona wiedział już każdy, nawet wśród mugoli, a o nim wszyscy milczeli. Kto mógł wiedzieć jaki dramat rozgrywa się za ścianą tego dumnego, pięknego dworu?

Draco wszedł do kuchni i przyciągnął wzrok Snape'ów.

-Chciałem przeprosić, nie powinienem był się tak zachowywać-wymamrotał, a ze wstydu jak najszybciej odwrócił się z powrotem do wyjścia.

Severus był szybszy. Doskoczył do chłopaka i pociągnął go z powrotem, sadzając na krześle. Uniósł brew i pokazał na koszulkę.

-Zdejmij to-zarządał dość ostro, tonem nie znoszącym sprzeciwu. Blondyn zaczerwienił się, ale posłusznie ściągnął górną część ubrania. Nastała krępująca chwila ciszy-Kiedy ostatnio jadłeś porządny posiłek?

-Nie wiem-mruknął zgodnie z prawdą.

-Ale jak to możliwe, przecież wydawało mi się, że normalnie jadłeś u Molly-Bella stanęła obok zaniepokojona-Przecież to same kości-stęknęła załamanym głosem.

-Nie chce mi się jeść, a są różne sposoby, żeby wszystkim się wydawało iż to zrobiłem-odparł nastolatek wzruszając ramionami-Ale nic mi nie jest, naprawdę. Wszystko w porządku.

-Jasne, nie pamiętasz kiedy ostatnio zjadłeś coś konkretnego?-westchnął Snape podchodząc do chłopaka i kładąc mu rękę na chudym ramieniu. Ślizgon wyglądał, jakby coś sobie kalkulował w głowie, po czym pokręcił głową przecząco-A pozwolisz sobie pomóc?

-Tak-wydukał patrząc w podłogę. Severus skinął głową zadowolony.

-Więc będziesz musiał wszystko mi opowiedzieć. Najlepiej od początku.

Nikt nie widzi moich problemów.
Nikt nie zauważa moich zmagań.
Wszyscy dostrzegają moje porażki.

***

Minerva nerwowo postukała palcem w kolano, patrząc na Albusa siedzącego obok. W Ministerstwie siedzieli już dobre pół godziny, a kobieta zaczęła się niecierpliwić. Co jakiś czas rzucała komentarzem, że nikomu się tam nie spieszy i wszyscy mają ich w powiązaniu, aż w końcu w drzwiach stanął sam Knot.

-Witaj Korneliuszu-przywitał się ciepło Dumbledore, ale zdenerwowana McGonagall tylko skinęła głową.

-Albusie, Minervo, zapraszam do środka!-Minister wskazał im gestem fotele-Mam nadzieję, że nie czekaliście długo.

McGonagall chciała koniecznie coś powiedzieć, ale powstrzymywał ją fakt, że przyszli tam z prośbą. Nie mogła popsuć dobrych stosunków.

-Cóż, słyszałem, że nie udało wam się znaleźć pana McLevisa-oznajmił Knot z lekkim ubolewaniem w głosie-Przykro mi, bardzo pozytywny człowiek.

-Otóż to, a my nie mamy zamiaru kończyć poszukiwań-zasugerowała szybko McGonagall-Mam nadzieję, że rozumiesz o co chodzi, Korneliuszu.

-A i owszem-mężczyzna skinął głową-Spokojnie, umożliwię wam poszukiwania. A co ze stanowiskiem pracy. Jest wolne?

-Cóż, nie mamy jeszcze kandydata na nauczyciela-chrząknął Dumbledore-Może wziąłbym Severusa, a na eliksiry zatrudnił Slughorna?-pomyślał na głos.

-Zostaw Snape'a tam gdzie jest. Niech spełnia się w odpowiednim sobie zajęciu-powiedział Minister. Minerva czując delikatną sugestię, zmarszczyła brwi groźnie-Może dam swojego kandydata? Myślę, że to świetny pomysł.

-Skoro tak mówisz-Albus wzruszył ramionami, wiedząc już, że cokolwiek by nie zrobił, decyzja będzie zła. Knot zawołał skrzata i cicho coś mu powiedział.

-No cóż-chrząknął Knot-Za chwilę przyjdzie tu najlepsza na ten czas kandydatka, tak myślę. Tymczasem poczęstujcie się-podsunął im miseczkę landrynek-Te mugolskie dropsy są wyjątkowo dobrym wynalazkiem.

Siedzieli w ciszy, słysząc tykanie ogromnego zegara stojącego w rogu gabinetu oraz bicie własnych serc. Minerva zmarszczyła brwi zaniepokojona, kiedy emocje rosnące w jej myślach sięgnęły zenitu. Korneliusz próbował podjąć jakiś temat, ale każdy wydawał się wyjątkowo spięty.

Wreszcie nadeszła ta chwila. Drzwi gabinetu otworzyły się powoli, a wszyscy unieśli wzrok. Kobieta była wyjątkowo niska, a obcasy niewiele pomagały. Brązowe, krótkie pukle loków były ułożone pod różowym berecikiem. Sukienka w tym samym kolorze zdawała się opinać zaokrąglone ciało nowo przybyłej.
Albus doskonale ją znał, a Minerva nasłuchała się zbyt dużo.

Dolores Umbridge.

-Korneliuszu, wzywałeś mnie?

×××

Upseyyyy

SERDECZNIE WITAMY MOJĄ MAMĘ! Dołączyła do moich czytelników!
Ale mieszam w kanonie!

Za to właśnie kocham pisać ❤️

Ale i tak troszeczkę badziewny bo wenki brak.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro