Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 72.

Ciągłe, niekończące się zmiany humorów Bellatrix nie tylko irytowały Snape'a, ale też niepokoiły. Kobiecie z dnia na dzień zwiększał się apetyt i po dwóch tygodniach jej obiadowa porcja była trzy razy większa od przeciętnej. Do tego ciągle błagała Zgrzytka o słodycze.

-Za dużo przytyjesz i będziesz potem narzekać-mruknął Mistrz Eliksirów patrząc, jak jego żona bierze do ust kolejnego żelka. Kobieta wzruszyła ramionami i sięgnęła po następnego-To nawet nie jest zdrowe. Nie chcesz jeść tyle owoców albo warzyw?

-Będziesz mi teraz wypominał wagę?-wstała-Mówiłam Narcyzie, że ten cały wymuszony ślub się tak skończy-z jej policzków zaczęły lecieć łzy. Snape uniósł brwi, nie ruszając się z miejsca-O jeny przepraszam, nie powinnam mówić takich rzeczy!-wyszeptała i mocno wtuliła się w tors czarnowłosego.

-Masz w ciągu tego tygodnia odwiedzić Poppy razem ze mną, jasne? Żadnych wymówek. Nie będę tego znosił-powiedział mężczyzna i pokręcił głową z zażenowaniem. Ona tylko przytaknęła cicho i wróciła do jedzenia żelków.

Przełom nastąpił w trzecim tygodniu po ich ślubie, kiedy to Snape prowadził swoją lekcję. Czarnowłosy uwielbiał dręczyć czwartoklasistów, szczególnie Puchonów, którzy akurat w tej klasie byli szczególnie wrażliwi. Mężczyzna uniósł kąciki ust w bardzo złowieszczym uśmiechu, chcąc właśnie ochrzanić jednego z uczniów, kiedy do sali wpadła zdyszana Cecile Davis, z siódmego roku. Puchonka pyskata i wyszczekana, ale dobra z eliksirów.

-Davis, mogę znać powód dla którego wpadasz bez zapowiedzi do mojej klasy, nie wiedząc, że mógł wybuchnąć choćby jakiś eliksir?-zapytał ostro-To już drugi raz w tym roku.

Cecile wyglądała na zamyśloną, jakby liczyła coś w głowie, po czym skinęła głową.

-Faktycznie, drugi-potwierdziła-A ta sprawa nie może czekać i myślę, że musi pan pójść ze mną.

-Słucham?-Mistrz Eliksirów przymknął oczy-Czy zawsze coś wypada akurat kiedy mam lekcje?

-To naprawdę ważne.

Uczniowie słuchający tej dziwnej wymiany zdań, na skinienie ich profesora natychmiast się spakowali i opuścili salę.

-Mów. O co chodzi?-zapytał Severus.

-Chodzi o pana żonę, profesorze-Davis była wyjątkowo przejęta, a burzliwe emocje emanowały od niej na wszystkie strony.

-Chyba ta wariatka nikogo nie zabiła, co?-Snape spodziewał się wszystkiego.

-Nie dzisiaj, profesorze-odparła złośliwie-No chyba że pan padnie jak to wszystko usłyszy.

-A życzysz mi tego, Davis?-zapytał Mistrz Eliksirów zamykając salę. Dziewczyna zaśmiała się.

-Ja nie, ale ja jestem w tej nielicznej grupie pana zwolenników-Puchonka uniknęła książki, którą  dostałaby w głowę-To nie było uczciwe. Ja przychodzę z ważną sprawą, a pan chciał mnie uderzyć.

-Zamknij się wreszcie, a już nie będę próbował-warknął mężczyzna-Jesteś jak McLevis. Identyczna. Ten idiota też taki nigdy nie wygadany wystarczająco. Z kim przyszło mi żyć?

-Z Bellatrix Black, gdy powiedział pan sakramentalne 'tak'-tym razem Cecile nie uniknęła bolesnego ciosu.

-Zamknij się i idź wreszcie-burknął ostro, a dziewczyna chichocząc pod nosem ruszyła w stronę skrzydła szpitalnego-Chcesz przybliżyć mi co właściwie się stało z Bellą?

-Nie-odparła Davis wzruszając ramionami, a Snape zacisnął zęby.
Gdy dotarli, Poppy czekała na nich w drzwiach.

-Wejdźcie-zaproponowała szybko pielęgniarka. Jej oczy błyszczały, jednocześnie wyglądają na zaniepokojone i niemało zaskoczone.
Na jedynym zajęty łóżku leżała Bella, blada jak ściana i patrząc się w pościel.

-Panna Davis zacznie ci może opowiadać co się stało, dobrze?-Severus wzruszył ramionami i tak nie mając wyboru.

-No więc gdy tak sobie uciekałam z lekcji-zaczęła dziewczyna-Rozumie pan. Historia Magii. Kto to lubi? To zauważyłam pańską wybrankę zataczającą się na korytarzu. Pomyślałam se, że musiała być chyba ostra impreza i lekkie przedawkowanie alkoholu, ale gdy podeszłam bliżej, próbując może uzyskać trochę więcej informacji, nie wyczułam żadnego trunku. No i ta oto kobieta-Cecile wskazała na Bellę leżącą na łóżku-Straciła przytomność prosto na mnie. To wzięłam jakieś zaklęcie lewitujące i przetransportowałam ją tutaj, a resztę to powie madame Pomfrey, chyba że chce pan usłyszeć ciekawszą wersję.

-Niech Poppy mówi-Severus szybko przerwał gadatliwej Puchonce i zwrócił się do starszej koleżanki.

-Wykonałam profilaktycznie kilka badań w biorąc pod uwagę fakty, które ostatnio mi mówiłeś-westchnęła pielęgniarka-Nie ma się czym martwić.

-To chyba dobrze, prawda?-zapytał zdezorientowany Mistrz Eliksirów-Po co wam tu byłem potrzebny?

-Nie słyszał pan najlepszej części i to ja pozwolę sobie ją powiedzieć, jako przyszła studentka magomedycyny-powiedziała dumnie Davis. Snape uniósł brwi pytająco-Panie profesorze, zostanie pan tatusiem!-pisnęła z przesadzonym entuzjazmem i słodyczą. Czarnowłosy otworzył usta, zamknął i znów otworzył. Spojrzał na Poppy szukając potwierdzenia tych słów.

-To prawda, Severusie. Bellatrix jest w ciąży-Pomfrey lekko się uśmiechnęła-To bardzo dobra wiadomość.

-To takie niesamowite, że pod sercem pani Belli rozwija się cząsteczka waszej dwójki! Nie wiedziałam, że kiedyś tego dożyję!-krzyknęła Cecile.

-Davis, możesz już się uciszyć, ewentualnie na razie wyjść i nikomu nie mówić co się stało, jasne?-przykazała pielęgniarka, a Snape podziękował jej za szybkie działanie, bo sam był w taki szoku, że drżały mu ręce.

Bellatrix wyglądała jakby czekała na jego reakcję. Uniosła jedną brew pytająco.

-Może byś coś powiedział?-zaśmiała się-Ją tu chcę usłyszeć, aż jakoś okażesz swoje emocje.

-Nie spodziewałem się, że kiedyś doczekam się potomka. Po prostu jest to dla mnie dziwne-mruknął Snape i tysiąc myśli pojawiło się w jego głowie. Co z Harrym i Luną? Czy teraz już naprawdę będzie musiał ich zostawić? Czy będzie musiał się przeprowadzić? Co na to wszystko Albus i Voldemort?
A on? Nie miał pojęcia jak zajmować się niemowlakami!

-Severusie, chcesz wody?-zapytała Poppy, wydawać by się mogło, że trochę prześmiewczo. Bellatrix mrugnęła do niej i posłała wesoły uśmiech.

-Nie, dziękuję-odparł ponuro Snape-Który to tydzień?

-Trzeci.

Czyli incydent zdarzył się zaraz po ślubie. Mężczyzna szybko znalazł pozytywy. Potomek był mu potrzebny, chociażby do wzmocnienia pozycji u Czarnego Pana. Zawsze skrycie chciał mieć rodzinę-co nie znaczy oczywiście, że zapomniałby o swoich wychowankach. Właściwie ciąża Belli była mu na rękę. Może kobieta stanie się bardziej podatna i w czasie trwania stanu błogosławionego zmieni strony? Uśmiechnął się i pocałował Bellę w czoło, rękę kładąc na jej brzuchu.

-Cieszę się-oznajmił.

-Spróbowałbyś nie-prychnęła Poppy z tyłu-Bellatrix, będziesz musiała tu jeszcze trochę poleżeć. Wykonam resztę badań diagnozujących i rozpoczniemy rozpisanie karty ciąży, dobrze?

-Oczywiście, Poppy-odparła kobieta, a Severus jedynie zaczął się zastanawiać kiedy przeszły na 'ty'-Cecile może tu wrócić jak chce. Ja nigdy nie lubiłam Historii Magii. Jaki by nie był nauczyciel, ten przedmiot jest po prostu nudny.

Była zupełnie inną osobą.

***

Plotki rozchodziły się szybko, ale o dziwo nie rozpoczęła ich Cecile. Już chyba cała szkoła coś podejrzewała, ale nikt nie śmiał o tym mówić. Oprócz jednej osoby.
Gdy Bellatrix przechodziła właśnie najmniej uczęszczanym korytarzem, usłyszała znajomy głos. Draco siedział pod ścianą, rozmawiając z jakąś drobną blondynką. Lovegood.
Kiedy para ujrzała kobietę stojącą obok nich, przestała rozmawiać. Malfoy zbladł i spuścił głowę na dół, jakby oczekiwał że rozmowa okaże się zgubna, ale dziewczynka poczuła się jak w swoim żywiole.

-Dzień dobry, pani Snape-powiedziała wesoło.

-Lovegood-kobieta odparła obojętnie-Draco.

-Chciałam pogratulować-zaczęła nagle dziewczynka-Ciąża to niesamowite zdarzenie.

-Skąd wiesz że niby jestem w ciąży?-Bella wydawać by się mogła nawet urażona, kiedy cofnęła się krok do tyłu. Malfoy próbował powstrzymać przyjaciółkę przed dalszym mówieniem.

-Zmieniła się pani-oparła Luna i było to takie proste, że coś w tym urzekło Bellę. Wróciła do wygodnej pozycji i lekko uniosła kąciki ust.

-Masz rację z spodziewam się dziecka-oznajmiła kobieta, a Draco wyglądał jakby miał zaraz wylecieć przez okno. Jego oczy były szeroko otwarte, natomiast Luna odwzajemniła uśmiech i zaczęła ściągać coś z szyi.

-To dla pani-blondynka podała Belli mały wisiorek z muszelką-Mama mówiła mi, że jak była ze mną w ciąży, to zawsze go nosiła. Podobno odstrasza wszystkie złe myśli związane z urodzeniem dziecka. Niech i pani się przyda, bo ja na razie go nie potrzebuję.

-Dziękuję-powiedziała zaskoczona Bellatrix, ale ponieważ miała dobry humor, od razu założyła wisiorek na szyję-To bardzo miłe z twojej strony. Draco, będziesz chciał później wpaść do mnie na chwilę? Nie musisz się ukrywać za plecami przyjaciółki. I tak cię widzę. To chyba logiczne, bo jesteś od niej starszy i większy?

-Tak ciociu, mogę przyjść-odparł szybko blondyn, a Bellatrix skinęła głową i uśmiechając się, odeszła.

-Widzisz?-zaczęła Lovegood-Mówiłam ci że zmienia się na lepsze.

-Albo coś planuje-Malfoy zmrużył oczy patrząc w korytarz-Wiesz Luna, jak Harry się dowie, że ciąża to prawda, nie będzie tak fajnie. Pozwolisz, że cię opuszczę? Muszę kogoś odwiedzić.

-Oczywiście nie Draco. Widzimy się później-dziewczynka nachyliła się do niego i dała buziaka w policzek, po czym dodała-Jeszcze się wszystko ułoży! Cześć!

Dracon chwilę stał dotykając policzka w miejscu, w którym przed chwilą blondynka złożyła swój pocałunek, po czym otrząsnął się i chwycił z ziemi torbę. Droga do znajomego miejsca nie zajęła mu długo.

-Cześć Cassandra!-zawołał na przywitanie, a duch córki Slytherina wychilił się zza zakrętu.

-Hej blondasku-pomachała mu-Opowiadaj, co się ostatnio działo?

-Oj, dużo rzeczy-zaśmiał się Malfoy-Przede wszystkim moja ciotka i wuj Sev, będą mieli dziecko.

-Doprawdy?-Cass uśmiechnęła się-To wspaniałe,że tak im się potoczyło.

-Tsaa, tylko martwię się, że ciocia ostatnio nie jest taka jaką ją pamiętam. Stała się... Podejrzanie miła.

Potomkini Slytherina parsknęła śmiechem.

-Masz niesamowicie poważne problemy ostatnio, blondasku!-stwierdziła.

-Ehhh, ona coś knuje, jak dla mnie. Nie zmienię zdania. Uratowała mi życie i zdecydowanie ufam, że nasze relacje się poprawiły na lepsze, ale bez przesady. Ona nienawidzi Luny, a wzięła od niej wisiorek!

-Mówimy o tej Lunie?-Cassandra sugestywnie poruszyła brwiami-Jak postępy?

-Wyjątkowo dobrze. Pocałowała mnie dziś w policzek-stwierdził chłopak dumnie, dotykając naznaczonego miejsca.

-To super.

-Wiesz, Harry też nie czuje się dobrze w tych wszystkich wydarzeniach. Podejrzewam, że nie zostawi tak tego, iż wuj musiał go opuścić. Nie dostał ani jednego szlabanu i robi się zazdrosny, choć chce to ukrywać.

-Z pewnością. Musisz go obserwować, żeby nie zrobił sobie kłopotów. Biedaczek musi przyzwyczaić się do nowej sytuacji.

***

Hermiona siedziała zamyślona w bibliotece, podpierając się na łokciach. Już za dwa tygodnie był koniec roku szkolnego, a bardzo nie chciała opuszczać teraz Harry'ego. Ron chyba miał podobne przemyślenia, bo cały czas chodził jakiś przybity. W rezultacie cała niegdyś energiczna trójka, ledwo co się odzywała. Granger straciła nawet zapał na lekcjach.
Pytanie odnośnie Pottera brzmiało: gdzie umieszczą go na wakacje?

Ktoś przyłączył się do stolika dziewczyny. Była to Lovegood.

-Cześć Luna-westchnęła Gryfonka.

-Witaj. Co cię trapi?

-Właściwie wszystko-uśmiechnęła się delikatnie-Martwię się o to, co będzie działo się w te wakacje.

-Ja też-odparła Krukonka-Choć ja tu zostaję, pod opieką profesor Sprout, która na prośbę dyrektora zgodziła się mną zająć.

-A co dyrektor postanowi w sprawie Harry'ego?

To pytanie męczyło wiele osób, w tym Severusa Snape'a, który jeszcze tego samego dnia został wezwany do gabinetu Dumbledora.

-Witaj Albusie, chciałeś mnie widzieć-przywitał się i usiadł mierząc staruszka wzrokiem.

-Owszem-mężczyzna uśmiechnął się-Gratuluję, zostaniesz ojcem.

-Już jestem-warknął Snape. Dumbledore zmarszczył brwi.

-Pomona zgodziła się zostać tu na wakacje i zająć Luną-powiedział.

-To świetnie. A co z Harrym? Jaki masz plan na niego?-zapytał podirytowany Mistrz Eliksirów.

-Severusie, to może ci się nie spodobać, ale z góry mówię, że to jedyne wyjście-westchnął dyrektor i ostrożnie podjął temat-Harry...

-No wyduś to z siebie.

-Harry musi wrócić do Dursleyów-Albus powiedział to najszybciej jak się dało. Czarnowłosy wyglądał jakby jednocześnie miał komuś przywalić i paść. Ostatecznie po prostu wstał.

-Nie wierzę, że nawet śmiałeś to przy mnie powiedzieć!

-Posłuchaj, to jedyne rozsądne wyjście! Tylko tam będzie bezpieczny...

-Bezpieczny? Bezpieczny?!-ryknął Snape ściskając w dłoni różdżkę-Czyś ty postradał zmysły?!

-Tam działa magia krwi-Dumbledore w końcu się przebił-Jeśli nie chcemy, żeby zginął z rąk Śmierciożerców, nie może tu zostać pod opieką któregoś z nauczycieli. Poza tym byłoby to zbyt ryzykowne.

-Oni go zabiją-teraz w głosie Severusa przebijała się rozpacz-Jestem jego ojcem i ja o tym decyduję!

-Wybacz, mój drogi, ale prawnymi opiekunami Harry'ego są Petunia i Vernon-Albus wzruszył ramionami z rezygnacją.

-Nie waż się mówić do niego po imieniu-Snape starał się opanować oddech-To wszystko twoja wina!

-Och, gdybyś nie miał małżonki...

-Gdybyś nie kazał mi jej wziąć za żonę-odwarknął Mistrz Eliksirów.

-Gdybyś nie został Śmierciożercą-argument Albusa zdecydowanie wszystko przebijał, a sam dyrektor po prostu się zaśmiał-I kto jest winny?

-Nienawidzę cię. Nienawidzę-sapnął Severus-Poczekaj, a już niedługo wszyscy dowiedzą się jaki jesteś naprawdę. Karasz nie tylko mnie, ale i Lucjusza z Narcyzą. Czym oni zawinili? Są praktycznie mniej winni niż ja. Rozumiem, że chcesz bym odpokutował, ale nie w taki sposób. Może zaczniesz teraz powoli odwracać ludzi przeciw mnie? Nie zdziwiłbym się. W swoich planach żerujesz na dzieciakach, takich jak Draco. Jak mogłeś zabronić Malfoyom kontaktu z dzieckiem? Jesteś potworem!

-Skończyłeś?-zapytał Albus znudzonym tonem. Snape spojrzał na niego z niedowierzaniem-Może czas pomyśleć, że masz nową rodzinę. Nie przyszywaną.

-Nie chcę ci nic mówić, ale to ty uparłeś się, żebym wziął Harry'ego pod opiekę.

-Na tym zakończymy tą dyskusję. Nie sądzę, by miała w ogóle sens. Harry pojedzie do Dursleyów dla jego własnego bezpieczeństwa przed Voldemortem, czy ci się to podoba, czy nie.

-Kiedyś cię zabiją Dumbledore. Nie wiem, czy będę chciał być wtedy na twoim pogrzebie.

----------

Uwaga!!!!

Pytanie
Zrobić z powrotem dropsa dobrego dziadka, czy wolicie takiego dzikiego i mrocznego Albusa? Xdd

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro