Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 65.

Bellatrix złapała w dłoń swoją różdżkę i zaczęła nią machać nad stolikiem. Po wykonanej pracy, chwyciła dzieło i obrzuciła je oceniającym wzrokiem.

-Co myślisz Cyziu?-zapytała siostry, która stała z tyłu i układała sobie idealną fryzurę.

-A co tam masz?-zapytała druga kobieta podchodząc do Black.

-Czarny Pan stwierdził, że trzeba już rozesłać zaproszenia na ślub, więc właśnie je zaprojektowałam-pokazała dzieło młodszej, która uśmiechnęła się.

-Będzie ślicznie. Jesteś artystką-mrugnęła Narcyza. Obie zachichotały i wróciły do wcześniejszych zajęć-Zapomniałam, że przychodzi dziś do mnie projektantka i krawczyni. Może chciałabyś zamówić u niej suknię ślubną?

-Mhm, dobry pomysł. Nie będę musiała tyle chodzić-Bella zaczęła wykonywać kolejne zaklęcia, aż stół zapełnił się wieloma kopiami zaproszenia-Skończyłam.

-Wyśmienicie-odparł Narcyza, która uporała się z włosami-Jaki będziesz chciała kolor sukni?

-Czarny, oczywiście-obruszyła się Bella, a jej młodsza siostra prychnęła rozbawiona.

-Czego mogłam się spodziewać. W końcu ty uważasz ten ślub raczej za pogrzeb swojej wolności.

-Żebyś wiedziała.

-Severus jest dobrym człowiekiem-Narcyza spoważniała, a Bellatrix opuściła głowę.

-O to chodzi. Ja nie jestem dobrą kobietą.

***

Severus zaczął zajęcia lekko znudzony tym, że na poprzedniej lekcji nic się nie stało, więc nie mógł wszcząć awantury. Teraz nakazał drugorocznym przyrządzić jedną z prostszych mikstur, ale z ich poziomem wiedzy spodziewał się większej rozrywki jeśli chodzi o odbieranie punktów i szlabany. Przez pierwsze dziesięć minut wytrwale sprawdzał eseje czwartoklasistów, ale potem uważnie obserwował uczniów.

Podobierał ciekawe pary do pracy. Chociażby Granger i Malfoy, Weasley i Longbottom oraz Potter z Parkinson. Przyznał, że miał ogromny ubaw patrząc na starania Nevilla i Rona, czy też zakłopotanie Pansy i Harry'ego. Dla Hermiony i Dracona nie był to problem-lubili się, a poza tym zależało im na dobrych ocenach.

Lekcja przebiegała nadzwyczaj spokojnie, co zwiastowało nadciągające kłopoty już niedługo.
Faktycznie, chwilę później kociołek Longbottoma i Weasleya zabulgotał zwracając na siebie uwagę.

-Padnij!-Snape wydał komendę, a wszyscy na wznak się położyli. Sekundę później rozległ się ogłuszający wybuch, a Severus podniósł się zza biurka, by ocenić sytuację-Sześćdziesiąt punktów od Gryffindoru. Nawet nie chce mi się już brać was na szlabany, jestem tak załamany stanem waszej intelektualności-mruknął znudzony-Ale zostaniecie posprzątać klasę. Reszta może iść.

Szybkim zaklęciem oczyścił eseje uczniów, które leżały na jego biurku i wrócił do ich sprawdzania podczas gdy chłopcy mamrocząc coś pod nosem, zaczęli sprzątać.

-Wasza wiedza z eliksirów jest naprawdę mierna-powiedział nagle Snape. Przerwali zbieranie odłamków kociołka i spojrzeli skruszeni na nauczyciela-Albo rzekłbym inaczej. Moglibyście być dobrzy z tego przedmiotu, ale dla was nie jest ważna kolejność dodawania składników, czy też najmniejsze szczegóły jak ilość obrotów w mieszaniu lub siekanie i miażdżenie. To sprowadza się do zbyt wielu wybuchów i niebezpiecznych sytuacji w tej klasie-warknął-Nie mogę pomóc brakowi mózgu, ale może uświadomię was jak niebezpieczne mogą być najmniejsze pomyłki. Dam wam książkę w tym właśnie temacie. Przeczytacie ją i za dwa tygodnie chcę widzieć ładne, dwudziesto calowe eseje na moim biurku. Przypominam, że to nie dla waszego dobra, ale po to byście nie zniszczyli mi klasy, bądź nie pozabijali uczniów-warknął i wcisnął Nevillowi do ręki książkę-Wyjdźcie.

Chłopcy uciekli bez słowa, a Severus rzucił jedno zaklęcie, po którym sala stała się na powrót czysta i uporządkowana.

-Żenujące-mruknął jeszcze.

***

Harry z Hermioną roześmiani wyszli na dziedziniec i zaczęli rozmawiać o nowej organizacji, którą założył Rowley McLevis. Miała przygotować dzieciaki do samoobrony, był to pewnego rodzaju klub pojedynków.
Wiele osób w różnym wieku zapisało się do niego, by choćby poćwiczyć swoje umiejętności walki czy też zwinność w unikaniu zaklęć. Hermiona zrezygnowała nawet w czwartki z godziny pomocy bibliotekarce, pani Pince, a przecież było to jej ulubione miejsce w Hogwarcie.

-Biedny Ron i Neville-mruknęła dziewczyna smutno-Akurat im się trafiło pracować razem.

-To raczej nie był przypadek-westchnął Harry, krzywiąc się lekko-Ojciec specjalnie ich dobrał. Zresztą widziałem jaki miał ubaw widząc mnie i Pansy.

Granger stłumiła chichot.

-To akurat było zabawne-powiedziała. Potter spojrzał na nią nieco zażenowanym wzrokiem i westchnął.

-Chyba tylko dla ciebie.

-No proszę! Chłopiec, który zawsze wpada w tarapaty!-rozległ się za nimi wesoły głos. Obrócili się jednocześnie, a twarz Harry'ego od razu się rozpromieniła.

-Remus!-krzyknął i natychmiast przytulił się do Lupina.

-Och, oczywiście, że to ja. Jakbym mógł nie przyjść do ciebie po takich niesamowitych przeżyciach i nie wypytać cię o szczegóły?-zapytał mierzwiąc włosy chłopaka-Witaj Hermiono, miło cię widzieć.

-Dzień dobry-odparła wesoło dziewczynka-Może pójdę do Rona? Pewnie już skończył sprzątać!

-Och, jeśli chodzi ci o jakąś karę, którą odbywał razem z Nevillem w lochach, to zaręczam iż już skończył. Widziałem ich biegnących jak najszybciej mogli, w stronę schodów-mrugnął Lupin i razem z Harrym skierowali się do zejścia na błonia-Pójdziemy do kogoś, kto chciałby cię zobaczyć.

-Jest tutaj?!-wkrzyknął Potter.

-Cicho głuptasie!-zaśmiał się życzliwie wilkołak-Tak, tam gdzie zawsze.

Harry zatrzymał się na chwilę.

-Ojciec wie?-zapytał-Nie chciałbym, żeby się martwił.

-Tak, on sam już tam się udał.

Pospiesznym krokiem ruszyli do Wrzeszczącej Chaty, a kiedy w końcu się tam znaleźli, Harry nie mógł powstrzymać się od biegu do głównego pomieszczenia.

-Syriusz!-zawołał widząc mężczyznę siedzącego i rozmawiającego ze Snapem. Mistrz Eliksirów przewrócił oczami.

-Cześć Rogasiu-zaśmiał się Black-Dawno żeśmy się nie widzieli. Siadaj.

-Dyskutujemy właśnie o niebezpieczeństwie, które jest teraz w Hogwarcie-Mistrz Eliksirów wprowadził Remusa w temat-Uważam iż oczywiste jest, że to ktoś z wewnątrz musiał podać Seamusowi miksturę.

-Ale kto? Nauczyciel? Uczeń?-Lupin zmarszczył brwi-Można sobie gdybać, nie mamy ani dowodów, ani tropu.

-Racja, co jeśli ktoś jest pod całkowitym wpływem chociażby eliksiru wielosokowego? Jest nieuchwytny.

-Właściwie to nie do końca-wtrącił nagle Syriusz-Jest jeden sposób, by sprawdzić, czy ktoś niepokojący nie działa w szkole pod przykrywką.

-Co masz na myśli?-zapytał zaciekawiony Harry, ładując się Snape'owi na kolana. Mężczyzna usadził go wygodnie i z przyzwyczajenia zaczął głaskać po plecach, jednocześnie słuchając Kundla.

-No cóż, myślę, że kilka osób słyszało o naszej wspaniałej samozwańczej grupie Huncwotów-powiedział animag i zmrużył marzycielsko oczy-Nie bierz tego do siebie, Snape, ale cóż, Mapa była najwspanialszym dziełem jakie czarodziejski świat widział, nieprawdaż?

-Szczególnie, jak bliźniacy znaleźli ją u Filcha i prawie ukradli-prychnął Mistrz Eliksirów-Nienawidzę tego szataństwa, ale może w końcu użyłeś swojego mózgu do racjonalnego myślenia.

Remus tymczasem stał z boku, opierając się o stolik i zastanawiał się nad propozycją Blacka. Nie było to wszystko znowu takie głupie, jak mogło się wydawać. W końcu mapa pokazuje prawdziwe dane.

-Zróbmy to-wydusił w końcu-Weźmy mapę, Severusie i posłużmy się nią. Jeśli chcemy chronić Harry'ego i inne dzieci, to może być jedyne wyjście.

-Nie powiedziałem, że się nie zgadzam-obruszył się Mistrz Eliksirów-Przyznałem Kundlowi rację i nikt tego nie widział?

Harry zachichotał i obrócił się w stronę taty, za którego sztywnym spojrzeniem kryło się rozbawienie.
Czarnowłosy potargał włosy syna i wrócił do rozmowy.

-Musimy to zrobić jak najszybciej, by nie było kolejnego ataku.

-Och, oczywiście, bawcie się dobrze-mruknął Syriusz.

-Nie miej problemu do nas, że nie możesz iść. W końcu to ty jesteś sobie winien-Snape wzruszył ramionami.

-Że co?! Ja ich nie zabiłem-Black wstał i rzucił się w stronę nauczyciela eliksirów. Ten jedynie jakby rozbawiony zasłonił ręką oczy Harry'ego.

-Starczy!-krzyknął Remus-Syriuszu, tu są dzieci, włącznie z tobą-mruknął-Severusie, masz się uspokoić.

Obaj mężczyźni zamilkli i odwrócili obrażone spojrzenia. Harry również spochmurniał.

-Ron znów dziś rano mówił, że Hades z pewnością zjadł Parszywka, tato-powiedział smutno-Muszę pomóc mu go szukać, więc lepiej będę wracał.

-Co to ten Parszywek?-zapytał Syriusz.

-To jego szczur. Bardzo głupi, stary i ciągle się gubi, a Ron myśli, że to mój Hades lub Krzywołap Hermiony stoi za jego pożarciem za każdym razem, gdy ten ucieka. No ale cóż, Ron ma Parszywka w swojej rodzinie od dawna, są do niego przywiązani.

Syriusz zmarszczył brwi.

-Ah, ciekawe. No nie istotne, każdy ma swoje dziwactwa!-mruknął, po czym odwrócił się w stronę Severusa-Snape, czemu nie dostałem zaproszenia na twój ślub z moją kuzyneczką?

-Zamknij się, idioto-Mistrz Eliksirów fuknął zirytowany.

-Och, to już niedługo, prawda? Co zamierzasz zrobić z Harry'm i twoją drugą podopieczną, hmm?-droczył się Black. Remus znów okazał się być mediatorem tej dyskusji.

-Na pewno Severus znajdzie jakieś rozwiązanie-wtrącił-Sądzę, że powinieneś w to mniej ingerować, mój drogi.

-Ale to istotne!-bronił się Syriusz i nagle przyciągnął do siebie zaskoczonego Harry'ego-Nie pozwolę, by mój chrześniak był zaniedbany.

-Dobra, starczy-Lupin wyswobodził Gryfona z ramion animaga, a przestraszony chłopak od razu schował się za swojego ojca. Pierwszy raz był świadkiem tak dziwnego zachowania swojego chrzestnego i wcale mu się to nie spodobało. Mistrz Eliksirów odwrócił się w jego stronę i westchnął ciężko.

-Potter, nie zachowuj się jak dziecko-warknął chwytając go za ramiona i przyciągajac przed siebie. Dzieciak przylgnął do niego i najwyraźniej nie miał zamiaru się odkleić, więc zdegustowany Snape burknął jedynie coś pod nosem i wkurzony spojrzał na Syriusza.

-Następnym razem pomyśl, idioto-syknął, po czym zaczął wyprowadzać Harry'ego z Chaty-Wiem do kogo na pewno go nie oddam na wakacje. Tą osobą jesteś ty, Black.

-Nie masz prawa!

-Ale Dumbledore owszem.

-Severusie-wtrącił się Remus lekko zaniepokojony. Snape przystanął-Nie mów Albusowi o Syriuszu. Najpierw musimy go w jakiś sposób ułaskawić, wtedy świat będzie mógł o nim usłyszeć.

-Dobrze wiem, co mogę, a czego nie, Lupin-mruknął i położył dłoń na ramieniu Harry'ego-Pójdziemy już.

-Będziemy rodziną-prychnął jeszcze animag z daleka. Severus stanął z Potterem przed tunelem i przycisnął go do siebie. Chwilę nic nie mówili, dzieciak mógł się nacieszyć odrobiną czułości i miłości, której już niedługo prawdopodobnie będzie mu brakować.

-Wracamy-zadecydował w końcu i w ciszy ruszyli dalej. W końcu Harry zadał nurtujące go pytanie.

-Oddasz mnie, prawda? Nie będziesz mógł być już moim ojcem, nie będziemy się widywać-wyszeptał. Mistrz Eliksirów zmartwił się jego słowami, ale nic po sobie nie pokazał. Zamiast tego przyklęknął przy chłopcu i pocałował go w czoło.

-Zawsze będziesz moim synem-mruknął łagodnie-To będzie tylko chwilowy stan, a dostaniesz tyle szlabanów, że się nie pozbierasz, dobrze?

-Fajnie-odparł Harry lekko speszony.

-Po całej tej akcji ze ślubem, to Dumbledore zadecyduje co z tobą zrobić, może zostaniesz w Hogwarcie, jeśli będę zmuszony zamieszkać u Bellatrix? Nie wiem-Snape pomyślał głośno, po czym wstał i znów przybrał bojową postawę-Jakby co, znalazłem cię właśnie błąkającego się koło Zakazanego Lasu, więc naturalnie postanowiłem odjąć ci punkty i sprowadzić z powrotem do szkoły. No, ruszaj się!

***

Albus Dumbledore uśmiechnął się i dostojnie przeszedł przez kominek wprost do salonu państwa Weasley. Członkowie Zakonu Feniksa już czekali, rozmawiając żywiołowo. Razem z jego przybyciem, gwar lekko ucichł.
Dyrektor przywitał się z towarzyszami i zajął jedno z honorowych miejsc. Zerknął na Severusa, który wyglądał jakby zaraz miał zasnąć. Sugerowały to nawet jego zamykające się smętnie oczy.

-Witajcie kochani-powiedział Albus życzliwie-Poproszę wasze ostatnie raporty. Może ty zaczniesz, Arturze?

Wszyscy po kolei mówili to, czego się dowiedzieli, bądź wypowiadali słowa krytyki, poparcia i wątpliwości.
Snape nie powiedział zbyt dużo. Napomknął coś o ostatnim gniewie Voldemorta związanego z odkryciem Komnaty i ujarzmieniem bazyliszka, a potem chciał wycofać się z rozmów.

-Och tak, biedny Harry jest teraz w niebezpieczeństwie!-stwierdziła Molly zatroskanym głosem-Trzeba go chronić.

-Zawsze był w niebezpieczeństwie i cały czas go chronimy-prychnął Severus, znacząco patrząc na kobietę-Nic mu nie grozi, dopóki będzie posłuszny.

-Komu? Może tobie, Snape?-Alastor Moody zerwał się z siedzenia-Śmierciożercy, który powinien gnić w Azkabanie?!

Kilka osób próbowało bronić Mistrza Eliksirów, ale ten jedynie ciężko westchnął.

-Nie mam dziś ochoty na takie dyskusje-mruknął i potarł skronie. Dumbledore chciał jak najszybciej powstrzymać nadchodzącą kłótnię, więc szybko uśmiechnął się i podjął nowy temat.

-A co z kuzynostwem Blacków?-zapytał. Wzrok Snape'a jakby nieświadomie uciekł w stronę Lupina.

-A co ma być?-wzruszył ramionami-Z Bellą biorę ślub, a ten idiota jeszcze się nie ujawnił. Może umarł gdzieś w krzakach i wszyscy o nim zapomnieli? Bardzo prawdopodobna wizja. Co do innych uciekinierów, to dalej są w łaskach Czarnego Pana.

-Voldemort go nie przyjął? W sensie Syriusza?-wtrąciła McGonagall-Myślałam, że powita go z otwartymi ramionami.

-Oczywiście-sarknął Mistrz Eliksirów-Co jeszcze? Może konfetti?

-Opowiedz coś jeszcze o twojej ostatniej wizycie u Voldemorta-powiedział nagle Dumbledore. Severus spojrzał na niego niepewnie. Miał wszystkim obwieścić o torturach niewinnego dziecka, które działy się na jego oczach? Wydawało się to nieprzyjemną perspektywą, ale Albus zachęcił go wzrokiem.

-Cóż-odchrząknął-Przedwczoraj miejsce miało okropne w moim mniemaniu zdarzenie. Mianowicie Voldemort postanowił ukarać Dracona Malfoya za pomoc Potterowi-Molly wciągnęła gwałtownie powietrze i przycisnęła dłoń do ust-Dzieciak był torturowany przez samego Czarnego Pana, po czym zaszczyt rzucenia ostatniej klątwy dostał Rudolf Lestrange. Padło na paskudną klątwę Igne Inferiori i gdyby nie natychmiastowa interwencja moja i Bellatrix, już by nie żył.

-A komu by to zrobiło?-zakpił ktoś cicho-Przecież to Malfoy.

Snape ścisnął rękaw szaty, powstrzymując się od wyciągnięcia różdżki. Jedynie Dumbledore go od tego odwiódł, posyłając szybkie spojrzenie, jedno z tych upominających. Na szczęście Artur również się oburzył.

-To tylko dziecko, nie zapominajmy o tym. Nikt nie zasługuje na taką karę, poza tym pomógł Harry'emu dostać się do Komnaty. Powinniśmy być mu wdzięczni-Weasley wstał i zacisnął zęby pod koniec swojej przemowy-Nie oceniajmy dzieci przez pryzmat ich rodziców, a przede wszystkim każdy zasługuje na drugą szansę.

Rowley McLevis był prawie zapomniany na tym spotkaniu. Zwykle gadatliwy, młody mężczyzna teraz usiadł gdzieś na tyle i nie odzywał się prawie cały czas, ale gdy przeszło na temat Draco, od razu się rozbudził.

-Możecie wierzyć lub nie, ale to Malfoy doniósł o tym, gdzie dokładnie znajduje się Komnata i co tam jest-powiedział-To tylko dziecko, a doskonale widać, że jego serce jest rozdarte na kilka stron. Za dużo wpływu otoczenia. Jednocześnie grożący mu Czarny Pan i dobro jego rodziców, z drugiej strony pomocny Albus, ale też jego przyjaciele. Granger, Weasley czy Potter...

Alastor Moody zaniósł się śmiechem.

-Chcesz mi powiedzieć, młody smarkaczu, że wielki Chłopiec, Który Przeżył, przyjaźni się z synem sługusów mordercy jego rodziców?

-Znasz w ogóle pojęcie przyjaźni, Szalonooki?

-Mogę zatwierdzić-mruknął Remus-Poranka, którego Draco został zabrany do szkoły, chciałem odwiedzić Harry'ego. Kiedy prawie wszedłem do Skrzydła Szpitalnego, okazało się, że rozmawiają ze sobą, jak starzy przyjaciele. Severus mi wszystko wyjaśnił.

-A co Severus miał do tego?-zapytał podejrzliwie Alastor, a Snape wiedząc, że rozmowa sprowadza się na złą drogę, postanowił szybko to uciąć swoim wyjściem.

-W każdym razie, Albus chciał wam dziś powiedzieć, że Lucjusz i Narcyza przyszli do niego prosząc o pomoc i radę, w zmianie stron-warknął-Ale skoro niektórych z was bawi cierpienie dziecka, to nie sądzę, żeby mówił wam szczegóły!

-Ty to mówisz, Snape? Ty, który lata torturowałeś niemowlaki?

-Starczy!-krzyk Minervy był przerażająco głośny, więc wszyscy od razu się uciszyli. Na twarzy kobiety malowała się furia i wściekłość-Zachowajcie te paskudne komentarze dla siebie! Ani ja, ani on-wskazała na Mistrza Eliksirów-Nie będziemy tu dłużej przebywać! Chodź, Severusie.

Wyszli, zostawiając Zakon w wielkiej konsternacji. McGonagall objęła przyjaciela jednym ramieniem i poprowadziła go na kanapę w jego komnatach. Podeszła do barku i wyciągnęła dwie butelki Ognistej.

-Miały być na czarną godzinę, zapomniałaś?-Snape uniósł brew z kpiną.

-Podziały i kłótnie to najgorsze co mogło nas wszystkich spotkać. Przyszła ta godzina.

°°°°
Zostaw komentarz dobry człowieku haha

Jej, jadą po Snape'ie, bo czemu niby nie.

Mam nadzieję, że się podobał.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro