Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 46.

Gdy tylko Lucjusz po kilkudniowej 'kuracji' pojawił się w drzwiach swojego domu, Narcyza nie wypowiedziała ani jednego słowa. Jego małżonka wyglądała na zmęczoną i zmartwioną, a on delikatnie objął jej smukłe ciało. Kobieta westchnęła wciągając jego męski, znajomy zapach.

-Wróciłeś...-mruknęła uśmiechając się delikatnie.

-Wróciłem-odparł na potwierdzenie jej słów-Byłem tam o kilka dni za długo, już cię nie zostawię.

***

Severus zjadł smaczny obiad i zrelaksował się czekając, aż inni nauczyciele również skończą. Tymczasem obserwował swoich uczniów, a gdy tylko jakiś zabłąkany wzrok spojrzał na niego, od razu przestraszony odwracał się od czarnych oczu Nietoperza z lochów.
Mężczyzna z satysfakcją rozsiadł się wygodnie w krześle i zobaczył, że jedno spojrzenie wcale się go nie przestraszyło.
Ah, no tak.

Zielone oczy wpatrywały się w Mistrza Eliksirów z czymś na kształt nadziei. Cóż dzieciak znów chciał?
Ten jego wzrok był tak podobny do Lily... Czasem miał nieodparte wrażenie, że Potter o tym wie i wykorzystuje słabość Snape'a do swojej matki. Wystarczyło jedno spojrzenie, a już mógł dużo ugadać.

Severus nagle zmienił tor myśli.
Przecież kiedy dzieciak obrzuci takim spojrzeniem Voldemorta, ten go wyśmieje. Mężczyzna zacisnął zęby i skupił się na swoim pust talerzu. Znudzony chwycił jeszcze jedną kanapkę.

Po skończonym obiedzie Snape udał się do swoich komnat chcąc uniknąć rozmowy z nauczycielkami i Albusem.
Znajdując się w swoim salonie, chwycił księgę i wczytał się w jej pożółkłe stronnice. Nie była zbyt ciekawa, ale musiał ją przeczytać dla samej zasady.

-Zgrzytek!-zawołał, a w salonie z nagłym trzaskiem pojawił się drobny skrzat pokornie uśmiechając się.

-Wzywałeś, sir-powiedział wesoło.

-Tak, proszę, żebyś przyniósł mi czarnej kawy.

-Tej co zawsze, sir? Bez cukru i mleka?-dopytał skrzat, a czarnowłosy potwierdził skinieniem głowy i wrócił do lektury. Już po, chwili stworzonko pojawiło się z powrotem i dało Snape'owi kubek.

-Dziękuję Zgrzytku-mruknął nauczyciel i upił łyk-Jak zwykle wyborna.

-Dziękuję sir Mistrzu Eliksirów-skrzat skłonił się nisko.

-Możesz już odejść.

Zgrzytek zniknął z cichym pyknięciem, a Severus westchnął ciężko. Z ociągnięciem przewrócił księgę na kolejną stronę i zatopił w niej wzrok. Powoli treść zaczynała go zaciekawiać, gdy rozległo się ostre pukanie do jego drzwi.

-Proszę-powiedział zdenerwowany i ujrzał Harry'ego wchodzącego do jego kwater. Chłopiec wyglądał na sfrustrowanego.

-Wydaje się, że muszę ci przypomnieć jak powinieneś się zachować wchodząc do kogoś. Wyjdź, zapukaj jak człowiek i gdy przekroczysz próg powiesz choćby 'dzień dobry'-warknął Snape i patrzył jak dzieciak fukając pod nosem wychodzi zamykając za sobą drzwi. Niestety Severus nie mógł pozwolić na takie zachowanie Pottera, tym bardziej w jego obecności. Po chwili rozległy się cztery miarowe puknięcia, a drzwi uchyliły się ukazując na powrót rozczochraną czuprynę Harry'ego.

-Cześć tato-mruknął chłopiec. Snape wykrzywił twarz w grymasie zadowolenia.

-Witaj Harry, co cię do mnie sprowadza?

-Mam duży problem.

-Jaki?

Potter wyciągnął z torby kilka podręczników i rzucił je ociężale na stół.

-Taki-odparł-Totalnie nie umiem się skupić na nauce! Nie wiem już co robić.

-Może przede wszystkimi odrabiać lekcje w ciszy, a nie spiskując z przyjaciółmi-prychnął Snape z kpiną, a zielone oczy Harry'ego prawie go zabiły-Powiedz z czym dokładnie masz problem?

-Z transmutacją i... Zielarstwem-przyznał Harry pochylając głowę.

-Co się smucisz? Ja na drugim roku też miałem problemy z niektórymi przedmiotami. Ja sam musiałem wkuwać, no, czasem Lucjusz jako ten starszy trochę mi pomagał-w komnacie zrobiło się zbyt nostalgicznie, więc Snape kontynuował-Także ja też oferuję ci moją pomoc.

-Naprawdę?-ucieszył się Wybraniec, a jego oczy zabłyszczały.

-Tak, tylko chodź tu już i pokaż mi o co dokładnie chodzi.

-Proszę, transmutacja międzyrzeczowa-Harry dał mu otwarty podręcznik.

-Ha! W końcu zaczynacie się bawić transmutacją, a nie uczyć się teorii-Snape uśmiechnął się wspominając swoje nieudolne początki i korepetycje u Minervy, które zresztą bardzo się opłaciły-Wiesz na czym polega ten rodzaj transmutacji?

-Nie za bardzo-odparł skruszony chopiec.

-Widzisz ten długopis?-Snape złapał 'pisadło' w palce i pokazał je Harry'emu z bliska-Pomyśł o czymś co chciałbyś tu zobaczyć, cokolwiek. To może być coś czego teraz potrzebujesz, co lubisz.

Potter przygryzł wargę ewidentnie ciężko myśląc.

-Miotła wyścigowa?-zaproponował w końcu, a Snape zaśmiał się dźwięcznie.

-Trochę za duże, zmarnowałbyś swoją siłę-odparł mężczyzna, a jego przybrany syn zmarszczył brwi.

-Chce mi się pić, więc może być butelka z wodą.

-Dobrze. Weź teraz swoją różdżkę i nakieruj na długopis, który odłożę na stół-chłopiec wykonał polecenie-Teraz lekko unieś nadgarstek i złap różdżkę chwytem alfa. Powiedz mi co to za chwyt?

-Trzymam różdżkę między kciukiem a resztą palców, a łokieć mam prosty.

-Brawo! Czegoś się nauczyłeś! Więc teraz poćwiczymy ruch, musisz jednokrotnie puknąć różdżką w substrat i wypowiedzieć zaklęcie, które zaraz ci podam. Co najbardziej liczy się w transmutacji?

-Siła naszej woli tato-odparł Harry, a Severus skinął głową.

-Zaklęcie to Invento* -poważny wzrok Snape'a śledził poczynania syna.

-Inveto!-zawołał chłopiec, ale nic się nie stało, spojrzał rozżalony na ojca.

-Delikatniej puknij w długopis, skup się i daj mocniejszy akcent na 'ven'-Severus pierwszy raz czuł się tak odpowiedzialnie w roli korepetytora.

-Invento!

Teraz przed oczami obojga pojawiła się szklana butelka z wodą. Harry'emu zaświeciły się oczy.

-Udało się tato!-krzyknął i przytulił do Severusa, który poklepał go nieudolnie po głowie.

-Owszem, teraz zobaczmy co ci wyszło-Mistrz Eliksirów chwycił butelkę, odkręcił ją i łyknął. Natychmiast rozszerzyły mu się oczy i wypluł zawartość z powrotem-Pozostawię to bez komentarza. Musisz popracować nad siłą woli, żebyś tak przy Minevrze nie stworzył wódki.

Harry zbladł, a Severus znów zaczął się śmiać i poczochrał włosy syna.

-Nie przejmuj się, zdarzają się takie przypadki. Jeszcze nad tym poćwiczymy, dobrze?-zaproponował Snape, a Harry kiwnął głową.

-Dobrze tato-odparł chłopak i usiadł na kanapie.

-Poczekaj chwilę. Zgrzytku!-Snape ponownie zawołał skrzata, który od razu pojawił się obok-Przynieś jeden kubek kakao, dobrze?

-Tak jest, sir-odparło stworzonko i zniknęło.

-To co dziś robimy tato?-zapytał Harry, a Snape chwycił swoją grubą księgę i machnął nią przed twarzą syna. Dzieciak zachmurzył się i fuknął pod nosem.

-Wolałbym już poćwiczyć transmutację...

Trochę krótszy, ale mam nadzieję, że w porządku. Chcecie potem jakiś świąteczny? 😘🌲❄

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro