Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 38.

-Czyli mówisz, że ojciec kiedyś cię nienawidził?

Draco oparł się o ścianę i uśmiechnął do siebie. Jeszcze nigdy nie znalazł osoby, z którą mógłby porozmawiać tak otwarcie i na każdy temat. Anastasia była wierną słuchaczką i zadawała co jakiś czas pytania. Wyglądała, jakby naprawdę była zaciekawiona życiem jakiegoś tam Dracona Malfoya. Chłopiec spojrzał na ducha.

-Tak. Tak myślałem.

-A potem cię pokochał?-Anastasia wykrzywiła twarz delikatnie  w bok.

-Zawsze mnie kochał, ale nie umiał tego okazać. To była presja, starał się na kimś wyżyć. Padało na mnie i matkę, która stawała zawsze w mojej obronie. Kiedyś prawie pobił mnie w szkole, ale profesor Snape zdążył na czas... No ale w każdym razie tata się zmienił. Stało się to w wigilię. Mam opowiedzieć? -zapytał chłopiec, czekając na pozwolonie kontynuacji.

-Momencik, Draco... Mógłbyś... Opowiedzieć mi nieco o tym profesorze Snape'ie?-spytała Anastasia nieśmiało. Malfoy zdziwił się jej prośbą, ale dla niego było to niemal rozkazem.

-Oczywiście. A więc...

***

Severus Snape był typem odludka, który nawet jak stało się coś ważnego, wolał przebadać to sam. Również w tej sytuacji do Skrzydła Szpitalnego, by odwiedzić Lunę Lovegood, poszedł dopiero jak wszyscy opuścili królestwo Poppy. Mężczyzna wszedł tak, by pielęgniarka go nie zauważyła i usiadł na brzegu łóżka szpitalnego, na którym leżała dziewczynka. Jej długie blond loki były porozrzucane na całej poduszce, a policzki miała zaróżowione od długiego płaczu. Snape sprawdził jej gorączkę, której na szczęście nie miała.

Przeklęty Dumbledore i jego pomysły! Chciał umieścić dziewczynkę w domu dziecka i to mugolskim! Severus był zbulwersowany decyzjami staruszka i coraz bardziej nie podobała mu się dyktatura dyrektora, który pozwalał sobie na coraz większe ingerowanie w czyjeś życie. Czarnowłosy westchnął i znów spojrzał na dziecko śpiące spokojnie na łóżku szpitalnym. Nie mógł tak tego zostawić, a jednocześnie zdawał sobie sprawę z wielkiej odpowiedzialności, jaka ciążyłaby na nim, gdyby zdecydował się przyjąć Lunę pod opiekę.
Groźba Czarnego Pana wisiałaby nad życiem jego bliskich i niego samego. Gdyby tylko jego 'narzeczona' się dowiedziała, długo nie musiałby czekać na odzew od Voldemorta. Severus wzdrygnął się myśląc o Bellatrix, choć był to dość przyjemny dreszcz. Najwyraźniej nienawiść do tej kobiety była tak silna, że już tylko przypomnienie sobie jej zimnych oczu wzbudzało w nim swego rodzaju strach.

-Severusie?-usłyszał za sobą i gwałtownie się odwrócił-Tak myślałam, że tu przyjdziesz-powiedziała Minerva-Jest jakiś problem wśród twoich Ślizgonów. Podobno Dracon znów zniknął-oznajmiła i podeszła bliżej przyjaciela-Chcesz to załatwić osobiście, czy mam poprosić prefekta o odnalezienie pana Malfoya i doprowadzenie go do porządku?-zapytała McGonagall troskliwie. Snape zastanowił się chwilę. Musiał porozmawiać z synem przyjaciela o jego nocnych wypadach, ale nie miał do tego teraz głowy.

-Mogłabyś poinformować prefekta? Muszę coś załatwić, więc raczej będę niedostępny-zadecydował. Nauczycielka transmutacji przytaknęła i skierowała się do wyjścia. Przy drzwiach odwróciła się i wyglądała, jakby chciała coś powiedzieć, ale w końcu zrezygnowała. Snape wrócił do rozmyślania.

Przecież nie mógł tak zostawić tego dziecka! Nienawidził bachorów, ale czuł że jest coś winny Ksenofiliusowi, a to go zżerało od środka. Na razie mógł tak jak Harry'ego, utrzymywać ją w tajemnicy, a później gdy Voldemort zginie, ujawnić się. Oczywiście jeśli Voldemort zginie. Mężczyzna był zmęczony. Wydarzenia tego dnia go przytłoczyły, a jedynym co chciał zrobić, to wziąć eliksir Słodkiego Snu. Przeszło mu nawet przez myśl ukraść jedną dawkę z magazynku Poppy, ale to były eliksiry ważone przez niego z wyjątkową precyzją, a te które miał w prywatnym składziku nie były idealne. Niektóre wręcz amatorskie, tak przynajmniej myślał, choć naturalnie jako Mistrz Eliksirów zawsze robił dobrą miksturę.

Mężczyzna skierował się powoli do wyjścia i obrzucił jeszcze Lunę spojrzeniem. Czekała go ciężka rozmowa z Dumbledorem i Zakonem. Dobrze wiedział, że dyrektor prawdopodobnie zwołał już zebranie, ale jak zwykle on dowie się ostatni.
Ruszył w stronę swoich komnat, gdy zatrzymał go niepokojący szmer gdzieś w głębi korytarza. Oświetlił go i spojrzał w miejsce hałasu. Jakże wielkie było jego zdziwienie, gdy ujrzał tam Dracona Malfoya mrużącego oczy przed ostrym światłem. W trzech krokach znalazł się przy chłopaku i złapał go za ramię.

-To teraz sobie porozmawiamy-warknął, a chłopiec syknął i potarł się po obolałym ramieniu-W tej chwili mi powiedz, gdzie się szwędasz po nocach inaczej zabronię ci wychodzić z dormitorium po kolacji!

Malfoy zbladł, ale dalej stał dumnie wyprostowany. Myślał nad wymówką.

-Wuju-zaczął odważnie-Muszę ci powiedzieć, że poznałem kogoś.

-Tylko błagam, nie Gryfonkę-pomyślał na głos Severus, po chwili gdy się zorientował, że te słowa wyszły z jego ust naprostował-W ogóle co to za wytłumaczenie! Kim ta osoba jest?

-Nie jestem jeszcze w stanie o tym mówić, przykro mi, ale myślę, że jej nie znasz. A teraz wybacz, wuju, ale udam się spać-powiedział nonszalancko, a Snape'em wstrząsnęło. Skąd w tym dzieciaku tyle pewności siebie i arogancji?! Był tak osłupiały, że puścił go wolno do dormitorium, a sam stał tam jeszcze chwilę. W końcu westchnął głośno i odwrócił się z powrotem w stronę w którą zmierzał, ku wielkiej irytacji oślepionych portretów.

***

Harry ruszył smętnie na śniadanie, a za nim powoli toczył się Ron. Byli zmęczeni, a ranek nadszedł zbyt szybko. Wszystko poszłoby normalnie, jak zawsze, gdyby nagle na środku korytarza na kogoś nie wpadł. Szybko zaskoczony podniósł wzrok.

-Jak łazisz Potter?!-warknął Snape otrzepujący swoją szatę, jakby chciał pozbyć się jakichkolwiek śladów dotknięcia bachora. Chłopiec spuścił wzrok i westchnął smutno-Pójdziesz teraz za mną-powiedział stanowczo, a Harry wykonał jego polecenie. Usiedli w pustej sali, w której nikogo nie miało prawa być, bo wszyscy uczniowie spożywali właśnie posiłek.

-Profesorze, co pan ode mnie chciał? -zapytał formalnie Harry, a Mistrz Eliksirów wyraźnie się zmieszał. Jego wzrok uciekł gdzieś na ścianę, ale po chwili się przemógł.

-Potter-odchrząknął-Słuchaj, to pytanie jest ważne i dość dziwne, ale bez względu na wszystko odpowiedz na nie, dobrze?

Harry spojrzał na opiekuna krzywo, ale przytaknął.

-A więc...-zaczął Snape powoli-Chciałbyś mieć siostrę czy brata?

Oczy Wybrańca rozbłysły zaskoczone, ale chłopiec starał się nie powiedzieć głupiego komentarza, więc się powstrzymał i ciężkim głosem odpowiedział na zadane pytanie.

-No... No brata tato...-szepnął, a Severus zaklął pod nosem.

-To będziesz miał siostrę-wydusił z siebie nauczyciel eliksirów i przez chwilę oboje siedzieli czekając na jakąkolwiek reakcję ze strony tego drugiego. To Harry przerwał ciszę.

-Ale jak?

-Dowiesz się niedługo, ale wiedz, że będziesz musiał być wyjątkowo opiekuńczy, przynajmniej tak mi się wydaje. Zależy jak ta dziewucha radzi sobie w życiu...-mruknął Severus bardziej do siebie niż do przygarniętego syna-W każdym razie musimy iść na śniadanie. Pamiętaj o grze aktorskiej.

***

Tym razem Severus został wyjątkowo powiadomiony o spotkaniu Zakonu. Do tego listownie! Ale oczywiście to nie tak, że Dumbledore napisał mu:

'No cześć, jest spotkanie Zakonu, będziesz?'

Tylko stary głupiec bawił się w jakieś zgadywanki, na szczęście prymitywne. No bo co mógł pomyśleć Snape, dostając od sowy liścik o treści:

'Severusie, Zaraz Ferie!!! :)'

Na pewno normalny człowiek najpierw zastanowiłby się nad przesłaniem notatki. Mistrz Eliksirów od razu wiedział, że chodzi o pierwsze litery wyrazów. SZF-Spotkanie Zakonu Feniksa. Ale po cholerę Dumbledore narysował na końcu liściku uśmiechniętą buźkę, to przerastało nawet umysł opiekuna Slytherinu. Severus przeszedł przez kominek do domu Weasley'ów w którym roiło się od ludzi. Snape z nikim się nie witał, po prostu zajął wyznaczone dla siebie miejsce.

Teraz nawet odmówił herbaty, bo po wcześniejszym incydencie z Moody'm, miał pewne obawy do tego co pije poza Hogwartem. Wkrótce podszedł do niego wyszczerzony Remus. Wilkołak promieniał, co Severusa wprawiło w jeszcze gorszy nastrój.

-Witaj, Severusie. Jak się trzymasz?-zapytał wesoło Lupin, a Snape wiedział, że zaraz nie będzie mu tak do śmiechu.

-Och widzę, że razem z... Hmm... Wróciliście z wakacji-zakpił czarnowłosy, a blondyn zaczął się zastanawiać.

-Skąd wiesz, że gdzieś byliśmy... Nikt nie mógł wiedzieć...

-Może dlatego, że przez ostatni tydzień codziennie dostawałem od tego kundla wasze zdjęcia sowią pocztą!-warknął Nietoperz ściszonym głosem, by nikt oprócz Wilkołaka go nie usłyszał-Jak mogliście wybrać się w taką podróż bez konsultacji ze mną, czy Weasley'ami! A jakby ktoś was widział, to za pewne oboje siedzielibyście już w Azkabanie!

Remus otworzył szerzej oczy i opadł na krzesło obok Snape'a. Potarł czoło zdenerwowany i odchrząknął.

-Syriusz wysyłał nasze zdjęcia?

Tak, tylko na tyle było go stać po całej gadce Severusa. Potrafił wypowiedzieć jedno zdanie. Mistrz Eliksirów był zbyt zdenerwowany, by drążyć temat więc odwrócił wzrok w stronę nowo przybyłych. Prowadził Flitwick, a za nimi Dumbledore lekko gładził McGonagall po plecach. W końcu wszyscy zajęli swoje miejsca i zapadła cisza. Dyrektor jako pierwszy zabrał głos.

-Niestety zebrały nas tu dziś niezbyt dobre informacje. Otóż wczorajszego wieczora zdarzyła się kolejna tak bardzo niechciana tragedia-miny wszystkich członków Zakonu zmieniły się w smutne i posępne. Dyrektor zaczął tłumaczyć, a wszyscy słuchawki go z przerażeniem. Kobiety płakały w tle, szczególnie Molly, a mężczyźni zapamiętywali szczegóły, by móc zadać jakieś pytania-Takim oto sposobem panna Lovegood została na tym świecie sama.

-Co teraz zrobimy, Albusie?-zapytała łkająca Molly-Przecież wszyscy chcemy pomóc!-zaproponowała, ale Dumbledore uciszył ją jednym gestem.

-Nie, moja droga. Odeślemy dziewczynkę do mugolskiego sierocińca, tam będzie bezpieczna-Kilka osób wyprostowało się gwałtownie, inni próbowali wyrazić jakoś swój sprzeciw, ale Dumbledore patrzył na nich bez uczuć na twarzy-Już? Mogę dalej?

-Nie pozwolę, by to dziecko zostało tak potraktowane! -warknęła zdeterminowana Molly, a Minerva zaraz ją poparła.

-Albusie, przykro mi to mówić, ale ostatnio nie świecisz dla nas przykładem. Tej dziewczynki nie można tak po prostu zlekceważyć, to jeszcze dziecko!

-I właśnie dlatego trzeba ją odesłać w tak młodym wieku. Musi się przyzwyczaić! -dyrektor próbował się wybronić, ale wokół powstał gwar i jedna wielka fala krytyki potoczyła się na Albusa, co sprawiało Snape'owi ogromną satysfakcję, ale musiał to przerwać.

-Zamknąć się! -wrzasnął, aż szklanki na stoiku zatrzęsły się. Postanowił grać na czasie-Ja ją wezmę. Mogę się nią zająć. 

Zapadła cisza, a wszyscy z konsternacją patrzyli na Mistrza Eliksirów. 

-Chyba cię Bóg opuścił-rzucił ktoś.

-Już bardzo dawno temu-odparł Snape nie przejmując się tym, że wszyscy patrzyli na niego jakby zwariował-Słuchajcie, pewnie większość z was nie wie,  chyba tylko kilka osób z tego grona jest tego świadoma, ale zajmowałem się już dzieckiem i zdaję sobie sprawę jak to wygląda.

-Mogę potwierdzić-powiedziała nagle Molly i wstała ze swojego krzesła,a razem z nią Artur, który również pokiwał głową-Może to dziwne, ale Severus bardzo dobrze zajął się tą... osobą.

-Czy możemy wiedzieć, o kim mowa?-warknął podenerwowany Moody.

-Niestety nie-odparł krótko Artur ostatecznie zamykając ten wątek. Dumbledore westchnął i spojrzał na Mistrza Eliksirów, który ze stoickim spokojem obserwował rozwój sytuacji.

-Wybacz Severusie, ale nie jestem pewien, czy jesteś na tyle kompetentny, żeby zająć się jeszcze drugą osobą i do tego dziewczynką-powiedział dyrektor, a McGonagall gwałtownie wstała.

-Czyś ty oszalał?!-wykrzyknęła oburzona-Działasz mi na nerwy! Najpierw zlecasz mu opiekę, nad tym kimś, kto jest zupełnie cięższym przypadkiem, a teraz... Ahhh!

Wszyscy zdziwili się nagłym wyskokiem Minervy, nawet sam dyrektor się tego nie spodziewał. Odchrząknął i poprawił się na krześle. Znowu zapadła cisza.

-Rozumiem, że decyzja podjęta-powiedział Severus po czym wstał, zostawił osłupiałych członków Zakonu i siecią Fiuu znalazł się w swoich komnatach. Tam standardowo wyjął butelkę ognistej, zaczął czytać książkę i w ten właśnie sposób minął mu cały wieczór pełen rozmyślań.


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro