Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 27.

Dumbledore miewał różne pomysły. Dlatego nikogo nie zdziwiło, gdy na samym początku marca zarządził pięć dni wolnego-od środy do niedzieli. Dzieciaki skakały zachwycone, niektórzy nauczyciele też. Snape już mniej. Nie lubił tych dziwnych wyskoków dyrektora.

-Dzieci odpoczną przed testami, Severusie!-argumentował Dumbledore-Należy im się. Nam też.

-Tak, oczywiście-burknął Mistrz Eliksirów pod nosem-Ciekawe kto był pomysłodawcą?

-Emm... No ustaliłem to z Rowleyem, on również tak uważa-odparł Albus.

-Można było się tego spodziewać. Wiesz jak się czują dzieci, po których nie przyjdą rodzice, bo są na przykład mugolami i nie umieją się teleportować do Hogsmeade?-Snape zapytał z wyrzutem myśląc na przykład o Granger, czy wielu innych poszkodowanych uczniach. Dyrektor zmarszczył brwi.

-Zrobiłeś się podejrzanie ludzki, Severusie.

To ostatecznie zakończyło dyskusję, bo urażony Snape wyszedł i trzasnął drzwiami. Albus strasznie go ostatnio cisnął i poniżał, co wcale mu się nie podobało. Należało zrobić ze staruszkiem porządek raz, a dobrze, cokolwiek miało by to być. Snape szedł korytarzem wprost do lochów, gdy nagle ktoś na niego wpadł.

-Tato!-Harry krzyknął, gdy otrząsnął się po zderzeniu.

-Krzycz głośniej-warknął Severus, a dziecko popatrzyło na niego przepraszająco-Głupi bachor, co się stało?

-Dostałem zaproszenie na urodziny Rona, które są za dwa dni i bardzo chciałbym na nich być-powiedziało dziecko poważnym tonem. Severus spojrzał na Harry'ego i na myśl przyszły mu wydatki związane z prezentem. Oczywiście od razu wyrzucił je z głowy. Decydując się na opiekę nad Potterem, mógł liczyć się z wydawaniem pieniędzy na jego potrzeby.

-Oczywiście, że możesz. Co to za pytanie. Tylko powiedz mi co chciałbyś mu kupić, to udam się po to-odparł Snape.

-Tato... Ty też dostałeś zaproszenie. Tylko od pana Artura i pani Molly. Chcą, żebyś przyszedł na kawę-Harry spojrzał na niego, jakby chciał wyczytać emocje Mistrza Eliksirów. Tymczasem on był dość zaskoczony. Nikt go jeszcze nie zaprosił ot tak na kawę. Zawsze były to interesy, no może z wyjątkiem McGonagall, z którą dobrze piło się Ognistą.

-Doprawdy?-prychnął, choć tak naprawdę dość się ucieszył-Ale wracając do tematu. Co chciałbyś dać Ronaldowi?

-Myślałem nad czymś zupełnie innym niż widział w swoim życiu-odparł wesoło chłopiec-Może jakaś mugolską konsolę, taką, na której grał Dudley? Bardzo to lubił, myślę, że Ronaldowi bardzo by się to spodobało, a pan Weasley miał by kolejny obiekt do badań. Mogę mu też kupić piłkę do koszykówki, lub paletki do badmintona...

-Dobra, dobra. Nie rozpędzaj się tak-mruknął Snape, notując wszystko w myślach. Mężczyzna wiedział jedno. Coraz bardziej poświęcał się dla tego dzieciaka.

***

Dzień urodzin Rona nadszedł bardzo szybki. W szkole Severus zerknął na garstkę Ślizgonów, którzy zostali na 'długi weekend' i poszedł się przygotować. Harry rozmawiał z Hermioną, która trzymała w ręku prostokątny, gruby pakunek. Z początku chłopak myślał, że to kolejna książka do kolekcji dla Rona, ale mylił się. Był to zupełnie nowy egzemplarz szachów mugolskich.

-Idziemy?-zapytały dzieciaki, a Severus pokręcił głową.

-Jest dopiero czternasta, a zaproszenie było na piętnastą.

Tak więc czekali jeszcze czterdzieści pięć minut, gdy równo o czternastej czterdzieści pięć kominek ryknął niespodziewanie i wyszedł, a raczej wypadł przerażony chłopiec. Blondyn, który lubił pakować się w kłopoty.
Snape uniósł brwi pytająco. Malfoy był jeszcze bledszy niż zawsze, choć jego jeden policzek płonął szkarłatnym odciskiem dłoni. Dzieciak był zaryczany.

-Co znowu?-Snape podszedł bliżej-Czy to sprawka Lucjusza?-wskazał na policzek, chłopaka, który szybko zaprzeczył, a jego oczy jeszcze bardziej nasiąknęły łzami.

-T... To ON-Draco zachwiał się, ale Hermiona i Harry podtrzymali go-Mama... Mama coś zrobiła i on zaczął ją krzywdzić! Ja nie mogłem na to pozwolić!-Malfoy złapał rękaw szaty Severusa, a mężczyzna przyciągnął go bliżej-Taty też nie oszczędził... Potem kazał mi się stamtąd wynosić, a gdy odmówiłem, uderzył mnie w policzek i dosłownie własnoręcznie wsadził mnie tu przez sieć Fiuu. Wujku...

-Już w porządku. Voldemort nie zrobi nic twoim rodzicom-powiedział starając się brzmieć stanowczo, ale łagodnie.

-Voldemort jest w dworze Malfoy'ów?!-wykrzyknęła przerażona Hermiona.

-Myślałem, że jesteś na tyle inteligenta, Granger, by to wywnioskować z rozmowy-sarknął Snape, a blondyn skulił się i wtulił w obszerne szaty profesora.

Harry obserwował to z boku i jednocześnie był odrobinę zazdrosny, ale fala współczucia zalała go całkowicie, gdy usłyszał co się stało. Draco był jego przyjacielem, śmiało mógł to stwierdzić. A przyjaciele pomagają sobie w takich sytuacjach.

-Tato-wyszeptał chłopak-Weźmy go do państwa Weasley'ów. Zrozumieją.

-Jestem za-dodała Hermiona. Severus nie zastanawiał się nawet nad tym, tylko wskazał dzieciakom kominek. Wszyscy po kolei wchodzili do środka, by po chwili znajdywać się w Norze. Severus pchnął lekko do przodu roztrzęsionego Dracona i również skorzystali z sieci Fiuu.

-Och! Witaj Severusie!-usłyszał na wejście wesoły głos Molly-Widzę, że przyprowadziłeś gościa...

-Wytłumaczę-odparł Snape starając odkleić od siebie blondyna.

-Nie musisz! Lubię gości. Harry, Hermiono, drogie skarby, idzcie już na dwór, bo dziś jest na tyle ładna pogoda, że szkoda tego nie wykorzystać. Weźcie ze sobą Draco-zarządziła Molly, a dzieci od razu zaczęły wykonywać jej polecenia. Malfoy ledwo dał się zaciągnąć gdziekolwiek, był bardzo słaby. Zaraz jak wyszli, do salonu przybył zadziwiony Artur.

-Co w moim domu robi Malfoy?-spojrzał pytająco.

-Arturze! Zachowuj się-burknęła Molly i zdzieliła męża wałkiem, który trzymała w ręku.

-Słuchajcie. To nie jest prosta sprawa-zaczął Mistrz Eliksirów-Powinniście zdawać sobie sprawę, że teraz w domu Malfoyów siedzi Sami-Wiecie-Kto... -pani Weasley wciągnęła powietrze i spojrzała smutno, a Severus kontynuował-Także dzieciak poszedł wczoraj do domu, a przed momentem wyszedł z mojego kominka z całym czerwonym policzkiem. Okazuje się, że Czarny Pan chcial za coś ukarać Lucjusza i Narcyzę, a młody chciał to przerwać. Jest dziś z nim bardzo źle, więc zabiję jakieś twoje dziecko, jeśli mu coś głupiego powie.

-Przepraszam, co zrobisz Severusie?-nowy głos rozległ się w kuchni, a gdy Snape się odwrócił, ujrzał Lupina.

-A ten po co tu?-zapytał posępnie Mistrz Eliksirów.

-Musimy przedyskutowa ważną kwestię odnośnie Harry'ego-Remus odchrząknął-Całą czwórką. I razem z Arturem i Molly stwierdziliśmy, że musimy to zrobić jak najszybciej, dopóki młodzi są zajęci sobą.

-A więc słucham.

-Severusie-westchnął Artur-To dość ciężki temat. Chodzi o dobro Harry'ego...

Snape'owi szybciej zabiło serce. Chcieli mu go odebrać? Nie nadawał się jako opiekun?

-Więc tak-Lupin spojrzał na niego poważnie-Dobrze wszyscy wiemy, że Black odkąd uciekł z więzienia, nie pojawił się nigdzie ani razu. Co oznacza, że na pewno coś knuje. Taki był od zawsze-Snape zaśmiał się w duchu, że chodziło o taką błahostkę. On Blacka widywał codziennie, a trójca co kilka dni i nikomu się dotąd nic nie stało.

-Kiedy tak bardzo straciłeś zaufanie do swojego przyjaciela?-zaironizował.

-Dobrze wiesz, kiedy-Lupin przymknął oczy-Wydarzenie we Wrzeszczącej Chacie, lata temu, sprawiło, że moje zaufanie przerwało się. Potem wszystkie te jego inne sprawki nałożyły się, a na końcu to ci zrobił... Nie wybaczę mu tego.

-Dokładnie, musimy uważać na Harry'ego-dodał Molly, a w jej oczach zakręciła się łza. Snape uśmiechnął się drwiąco.

-Możecie być pewni, że oboje są bezpieczni.

-Oboje?-zapytał Artur.

-No Harry oczywiście i Black. Oboje-odparł lekceważąco i odwrócił się do wyjścia na dwór.

-Widziałeś Syriusza?!-krzyknął za nim Remus.
Wzruszył ramionami.

-Możliwie. I zapewniam was, że Harry'emu nic z jego strony nie grozi.

Komentarze standardowo 😍

Praca domowa zrobiona 😁 Zdążyłam!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro