Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 19.

Już nazajutrz odbył się uroczysty pogrzeb Alana Olsena. Jego rodzice, byli nieświadomi co tak naprawdę spotkało ich syna (Dumbledore dobrze potrafi zmanipulować innych) ale gdy Severus patrzył na łkającą matkę i obejmującego ją ojca chłopca, to czuł silną potrzebę by ich uświadomić. W końcu wszyscy chcieli znać prawdę. Chcieli wiedzieć.
O dziwo była bardzo ładna pogoda. Słońce odbijało się w białym śniegu, wręcz rażąc w oczy. Po skończonym pogrzebie, na cmentarzu zrobiło się pusto, zostali tylko rodzice Alana, Pomona Sprout, Dumbledore, Snape, McGonagall i McLevis.

Ten ostatni od razu podszedł do państwa Olsen'ów.
-Tak mi przykro...-powiedział i spuścił głowę. Pani Miranda (matka Alana) wzięła drżący oddech mieszający się ze szlochem.

-Blagam, znajdźcie winnego-jęknęła rozżalona i spróbowała zetrzeć łzy z policzków, ale na ich miejscy zaraz pojawiły się kolejne. Severus nie został tam dłużej. Teleportował się nie mogąc słuchać i oglądać tego wszystkiego. Podjął szybką decyzję, że uda się do jedynego odpowiedniego na teraz miejsca, z jedyną odpowiednią na teraz rzeczą. Wrzeszcząca Chata i Ognista wydawały się kuszącą propozycją. Jak dobrze, że była niedziela i nikt nawet nie śmiał mu przeszkadzać, nawet dyrektor. Znajdując się już w swoich komnatach, od razu skierował swe kroki do barku. Wziął co potrzebne i natychmiast wyszedł.

Wrzeszcząca Chata, była tym miejcem, w którym przebywał dość często jak był młody. Co prawda, później musiał tego zaprzestać, bo kręcili się tam przeklęci Huncwoci z przeklętym Potterem na czele.
Z tym miejscem wiązało się też kilka nieprzyjemnych wspomnień-na przykład, kiedy Black zwabił go tam w pełnię i prawie zginął z ręki Lupina. A raczej łapy Lupina. Co prawda mógł się nie dać tam doprowadzić, bo przeczuwał, że Remus jest wilkołakiem, ale ten dureń Black, do wszystkiego się przyczynił. To była jego wina!
Potem Severus zaczął to miejsce odwiedzać z powrotem, po śmierci Lily. Tam zapominał o smutkach i utrapieniach. A potem do reszty zamknął się w sobie i pokazywał jedynie skorupę sarkazmu i mroku.

A dziś postanowił tam wrócić. Wrzeszcząca Chata dosłownie go wołała, gdy już z daleka ujrzał przejście. Rozejrzał się dookoła, czy aby nikt go nie śledził.

Gdy był już w środku, od razu skierował się do salonu. Usiadł na podłodze, wyjął butelkę i otworzył ją zębami. Wziął pierwszy, jakże kojący łyk. Whisky delikatnie podrażniła jego gardło. Usatysfakcjonowany tym efektem, wziął kolejny łyk. I tak było jakiś długi, jak dla niego, czas, dopóki nie poczuł, że ktoś jeszcze jest w Chacie. Najpierw przestraszył się, że tak mało alkoholu już zaczęło na niego działać, ale potem naprawdę poczuł gdzieś wokół silną magię. Momentalnie odwrócił się w tył, by ujrzeć mężczyznę o długich do ramion włosach i obdartej szacie więziennej. Nawet nie zorientował się, że mierzy różdżką w jego stronę.

-Smarkerus!-wykrzyknął mężczyzna, jakby z wyrzutem i uniósł ręce w geście obronnym. Snape rzucił trzymaną przez siebie butelkę Ognistej w drugi kąt, a ona stłukła się.

-Black!-Severus gwałtownie wstał i nie przestał mierzyć w Syriusza różdżką-Ty szumowino, co ty tu do cholery jasnej robisz?!-warknął-Nie odpowiadaj, mam to gdzieś! Ważne, że teraz będę mógł się w końcu zemścić za to, co zrobiłeś Lily i nikt się o tym nie dowie! Nikt nie usłyszy wrzasków twojej agonii, gdy będziesz błagał o śmierć!-wysyczał i znalazł się z różdżką prz samej szyi zdrajcy. Ten uśmiechnął się chytrze i prychnął.

-Och, Smarku...-zaśmiał się-Gdybyś widział swoją minę, gdy tylko odkryłeś, że tu jestem! Bezcenna!

-Ty pchlarzu, nie pozwolę, żeby uszło ci płazem cierpienie Harry'ego!-syknął Severus, a w jego oczach zabłysła rządza mordu. Wtedy Syriuszowi zrzedła mina.

-Słuchaj, Smarkerus. To nie tak-zaczął powłoki, a Snape uniósł brwi z zaskoczenia, że ten zdrajca może jeszcze starać się usprawiedliwiać-To nie ja, to Peter ich zdradził-westchnął, a Severus zaśmiała się sucho.

-I uważasz, że w to uwierzę? Nie udawaj głupca, Black.

-Trafiłem na najgorszą osobę, na którą mogłem tu trafić, ale tak! Musisz mi uwierzyć!-Syriusz mocno gestykulował, więc Snape postanowił uspokoić go solidnym kopnięciem w brzuch. Animag skulił się i jęknął.

-Giń szczurze-warknął Severus i wycelował w mężczyznę na przeciw swoją różdżkę (po raz kolejny), by powalić go jakimś zaklęciem torturującym. Ale rozdrażnił go kpiący śmiech pchlarza.

-To Peter był szczurem, Smarku. Jeszcze się nie nauczyłeś?

Snape nie czekał dłużej. Inkantacja od razu zaświtała mu w głowie.

-Legilimens!

Severus doskonale zdawał sobie sprawę, że w takim stanie Syriusz raczej nie da rady wyprzeć go z umysłu, czy pokazać fałszywych wspomnień. Wiele lat zmagań z dementorami, wpłynęło jeszcze bardziej na jego już wtedy szalony umysł. Mistrz Eliksirów zaczął szybko przeglądać wspomnienia animaga. Wizje tłoczyły mu się przed oczami. Powtarzający się schemat-krzyki, wir, ciemność... Krzyki, wir, ciemność...

Snape wyszedł z umysłu Syriusza dość zakłopotany tym co tam znalazł. I nie chodziło tu o sytuację na ich siódmym roku, kiedy Black pocałował McGonagall. Chodziło o to, że według wspomnień, ten pchlarz i wariat, naprawdę może być niewinny. Snape spojrzał na niego. Leżał nieprzytomny.

-Widocznie użyłem zaklęcia ze zbyt wielką mocą-wzruszył ramionami Nietoperz, podszedł do zbiega i kopnął go w twarz-Wstawaj Black!

Syriusz poderwał się ze wściekłym wzrokiem i roztarł obolałą szczękę.

-Powiedzmy, że ci wierzę, czego tu szukasz?-zapytał Severus jakby od niechcenia.

-Mojego chrześniaka, Smarku... Muszę go bronić!-animag dumnie wypiął pierś. Snape prychnął.

-Nie udawja rycerzyka. Poza tym, dzieciak jest bezpieczny-odparł spokojnie, starając się pominąć niewygodne fakty.

-Obserwowałem trochę jego rodzinę, Wycierusie, to jacyś popaprańcy!

-No czego ty nie powiesz?-zaironizował Severus, nawet nie zwracając uwagi na to, że Black przezywał go w każdym zdaniu-Bachor Pottera jest pod dobrą opieką, nie u Dursley'ów.

-To u kogo do jasnej cholery?! U kogo jest to dziecko?!

-U mnie!-Severus przewrócił oczami. Syriusz przestał mówić na moment-Harry jest pod moją opieką.

-Czy Dumbledore zwariował?! Pozwolio ci?!-Animag poczuł się wręcz urażony-Przecież ty jesteś podłym Śmierciożercą! Tobie nie można ufać!!!

-I kto to mówi, hmm?-syknął zirytowany Snape-To nie ja spędziłem dziesięć lat w Azkabanie, a chyba Dumbledore musiał mieć powody, by mi wybaczyć! Harry mnie kocha, jestem dla niego jak ojciec, a on mnie za niego uważa. Tak trudno ci z tym faktem?

-Jak możesz wykorzystywać tak podle syna Jamesa?!-Syriusz wstał i podszedł bardzi blisko. Za blisko-Chcesz mieć jakąś namiastkę Lily, co? Weź przyjmij w końcu do wiadomości, że ona cię nigdy nie kochała!

Zapadła cisza. Severus zamknął oczy, a palce mocno ścisnął na różdżce.

-Nie zabiję cię. Zrobią to dementorzy-powiedział nad wyraz spokojnie-A może Czarny Pan, który tak bardzo poluje na Harry'ego, co? Może mam przestać być dla niego tą jedyną osłoną? Nie. Ja nie porzucam bliskich w potrzebie-odwrócił się do wyjścia.

-Cholera, Snape! -wymieniony mężczyzna przystanął wpół drogi do wyjścia-No uwierz mi. Po prostu to przemyśl. Nie będę stąd wychodził. Jeśli postanowisz zesłać na mnie dementorów, ja tu będę. Jeśli postanowisz porozmawiać, ja tu będę. Pamiętaj o tym, Smarkerusie.

Oł yess, Syriuszz 🐾🐾

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro