Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Część 1.

Ten dzień zapowiadał się dla Harry'ego co najmniej strasznie. Gdy rano Ron zdał raport ze wszystkiego, co działo się w nocy, wprawiając jednocześnie, Deana, Seamusa i Neville'a w zachwyt, jemu chciało się nie wychodzić z łóżka. Jeszcze żadna noc nie była przez niego dobrze przespana, a ta wczorajsza dała się we znaki. Jednak Harry musiał wstać, iść na śniadanie, a potem do Snape'a, by się nie narazić. Już wystarczyło mu w życiu wszystkich kar, zarówno tych, typu "nie będziesz jadł tyle i tyle czasu...", ale również tych cielesnych. Te ostatnie były wręcz jego codziennością. Wuj Vernon potrafił za nic przełożyć go przez kolano i mu wlać, bo mógł mieć po prostu gorszy humor.
Harry smętnie powlókł się do gabinetu tego nieprzyjemnego profesora i zapukał w drzwi.

-Wejść!-usłyszał i wykonał polecenie.

-Dzień dobry-mruknął patrząc w podłogę.

-O, Potter. Jesteś już. Wytłumaczysz mi o co chodziło wczoraj w nocy twojemu rozhisteryzowanemu koledze?-spytał złośliwie Snape.

-Nie, proszę pana-odparł w sumie zgodnie z prawdą, bo racją było iż Ronald sam wpadł na pomysł wyjścia z dormitorium podczas ciszy nocnej. Prychnięcie nauczyciela wyrwało go z rozmyślań.

-Słyszałem, że podobno nasz niespokojny sen, Potter-Mistrz Eliksirów spojrzał z kpiną na chłopca, który przygryzł wargę zdenerwowany. Siedział sztywno na krzesełku, ale wyglądał jakby miał się popłakać, co tym bardziej nakręciło Severusa.

-Jest w tym trochę prawdy, profesorze...-odparł cicho chłopiec-Ostatnio co noc mam koszmary.

-A czy wielmożny pan powie o czym te koszmary są?-sarknął Snape z satysfakcją.

-One są o... O moim wujostwie-odparł chłopiec i zamknął oczy.
Severus przerwał myślenie o tym, jak skutecznie zripostować i zastraszyć dzieciaka i przyjrzał mu się.

-Mam rozumieć, że się ich boisz?-spytał spod uniesionych brwi. Nim zdążył mrugnąć, bachor poderwał się jak oparzony z krzesła, zaprotestował i chciał wybiec, ale Snape był dużo szybszym człowiekiem, z doskonale rozwiniętym refleksem i złapał dzieciaka za ramię, sprowadzając z powrotem na krzesło, mimo jego licznych protestów.

-A teraz mów, Potter-warknął bardzo nieprzyjemnie. W końcu nie chciał być przyjaznym w stosunku do dzieciaka Jamesa. Jego odwieczny wróg, pewnie teraz skądś widział, jak jego syn, jego kopia, przeciwstawia się temu samemu człowiekowi, którego gnębił w szkole i czuł z tego powodu dumę. Snape wzdrygnął się na myśl o Potterze, ale jak jeszcze sobie uświadomił, że jego paskudny dzieciak był teraz w jego gabinecie i próbował uciec, targnęła nim wściekłość. Szarpnął bachora tak mocno, że usłyszał tylko jego cichy pisk.

-Nie traktuj mnie tak, Potter!-wrzasnął wkurzony i pociągnął chłopaka na swoje kolano. Dwa mocne klapsy wystarczyły, by skończyć zabawę. Zapadła cisza. Snape spojrzał już mniej zdenerwowany na dzieciaka, który zaciskał powieki, by nie płakać.

-Przepraszam, przepraszam, przepraszam... Tak bardzo pana przepraszam... To się więcej nie powtórzy-zaczął przerażony chłopiec.

-Mam nadzieję, Potter-syknął Severus i wyprostował się-Teraz pokaż plecy.

Harry podniósł zaskoczony wzrok, wprost na surowe spojrzenie nauczyciela.

-Mam powtarzać dwa razy?-warknął czarnowłosy. Harry drżącymi dłońmi zdjął koszulkę-Odwróć się do mnie plecami-mruknął Snape, a chłopiec wykonał to polecenie.

Wzrok Severusa utknął teraz w plecach bachora. Nie tak powinny wyglądać plecy jedenastolatka. Nie dość, że dało się policzyć żebra i kręgi w kręgosłupie, to były całe pokryte siniakami i zadrapaniami. Nastała cisza. Mężczyzna pierwszy raz nie mógł odnaleźć słów, które kłębiły się gdzieś w jego głowie.

-Co... Co to ma być?-wydusił w końcu. Harry odwrócił się zdezorientowany-Skąd te siniaki, Potter-sprostował jednocześnie przewracając oczami załamany głupotą dzieciaka.

-To... Wuj Vernon-odparł chłopiec lękliwe.

-Jak długo to trwa?-zapytał Mistrz Eliksirów.

-Ale co?-Harry nie mógł zrozumieć za bardzo o co chodzi jego nauczycielowi.

Snape złapał się za nasadę nosa, próbując nie stracić cierpliwości.
-Od kiedy cię bili?

-Aaa!!! O to chodzi! -Harry poczuł się w końcu oświecony, po czym machnął ręką-Od zawsze. Codziennie. Ale należy mi się, na przykład gdy przypadkiem nie dopilnuję jajecznicy, lub tosty mi się spalą. Albo, gdy źle wypielę w ogródku. Jeszcze czasem, gdy robię te dziwne rzeczy. Wuj mówi, że dziwacy tacy jak ja nie mają prawa żyć na wolności, więc powinienem się cieszyć.

-Co masz na myśli mówiąc "dziwacy tacy jak ty"?-powiedział Snape siląc się na spokój.

-No... Zawsze, gdy działy się te dziwne rzeczy, to wuj mówił, że jestem świrem i dziwakiem.

-Jakie rzeczy, do jasnej cholery?!

-Przepraszam.... Chodzi oczywiście o to jak na przykład sprawiłem, że szyba w zoo zniknęła, kiedy udało mi się lewitować książkę i takie tam-odparł chłopiec, jakby to było coś normalnego.

-Idąc twoim tokiem myślenia, każdy czarujący człowiek jest dziwakiem i powinien zostać gdzieś zamknięty-mruknął zdenerwowany Snape-Ja również, tak?

Harry gwałtownie podniósł głowę i zaczął zaprzeczać.
-Nie!  Pan jest zupełnie kimś innym! Pan jest mądry i... I wykształconym... Każdy stąd taki jest, oprócz mnie! To dowodzi, że wuj miał rację-powiedział Harry z ambicją wyczuwalną w głosie, a Snape zwalczył chęć rzucenia Avady na dzieciaka. Co on wygadywał?

-Potter, myślę, że dyrektor powinien cię zobaczyć-westchnął z rezygnacją, bo zdawał sobie sprawę, że bachor mógłby opowiedzieć o tym, co dziś Snape zrobił-wlał mu.

-Nie! Błagam, tylko nie do dyrektora!-nagły wybuch histerii bachora znów wytrącił go z równowagi.

-Ahhh... Czemu?-warknął zmęczony już tą dyskusją.

-Bo wuj i ciocia będą mieli problemy!-ten obrót spraw zaciekawił Severusa, który spojrzał na dzieciaka z nieukrywanym zaskoczeniem.

-Chcesz ich bronić? Za to co ci zrobili?

-Zasłyżłem na te kary!

-Czyli uważasz, że spalenie jajecznicy, to wielkie przestępstwo?-Snape uniósł jedną brew.

-Noo... Tak. W końcu jestem dziwadłem, należy mi się-odparł chłopak po chwilowym zastanowieniu się. Merlinie, pomyślał Severus, Jaką ten dzieciak musiał mieć zrytą psychikę...

-Ahhh, Potter. Nie sprzeciwiaj mi się. Idziemy-Mistrz Eliksirów stracił cierpliwość i pociągnął chłopca za ramię, wprost do gabinetu Dumbledora.

-Dyrektorze, mogę wejść?-zapytał uchylając lekko drzwi, gdy już gargulec ich przepuścił.

-Och, oczywiście Severusie, zapraszam!-dobiegł ich miły głos dyrektora. Weszli. Albus spojrzał przez chwilę pytająco na Harry'ego, jednak zaraz się uśmiechnął.

-Chcecie może dropsa?- spytał ich, podając paczkę żółtych cukierków. Harry nie podniósł nawet głowy, a Snape to Snape.
-Hmm... W takim razie co was do mnie sprowadza?

-To-mruknął nauczyciel i jednym ruchem pozbawił chłopca koszulki. Harry'ego wydał z siebie niezadowolony pisk. Dyrektor widząc plecy dziecka, usiadł z przerażenia i zbladł.

-Patrz na co go naraziłeś, wysyłając do tych mugoli, Dumbledore-warknął Snape z wyrzutem. Nagle drzwi z tyłu się otworzyły.

-Albusie, to ja! O,  Severus?-głos Minervy rozległ się po gabinecie. W połowie drogi do dyrektora zatrzymała się w bezruchu patrząc na poobijane plecy Harry'ego.

-Se... Se... Severussssie? Ty mu to zrobiłeś?!-wykrzyknęła i zaczęła do nich podchodzić, wyraźnie wściekła i zdenerwowana. Wyjęła różdżkę i wycelowała w Snape'a.

-Schowaj to, głupia kobieto, oczywiście, że nie ja! -warknął mężczyzna, który zaczął już tracić wiarę w ludzi których znał.
-Jak nie ty, to kto? -Minerva była bardzo dociekliwa.

-Dursley'owie. Ci "odpowiedzialni i kochający" go mugole-odwarknął i zwrócił się do Albusa-Zobacz co z nim zrobili!

Harry stał speszony, z pochyloną głową. Było mu wstyd, gdyż tyle problemów wszystkim narobił...

-Dobra Potter. Mów teraz, czy coś cię boli-powiedział do niego nauczyciel, dość spokojnym tonem.

-Przyzwyczaiłem się, boli tylko przez pierwsze dni, no ale to było tak, że po tych kilku dniach wuj znów to robił-odparł chłopiec nieśmiało.

-No widzisz? Od dziecka mu wpajano, że jest dziwolągiem, a bito go na przykład, gdy przypalił tosty, lub źle wypielił w ogrodzie, rozumiesz?-poziom złości Snape'a wzrastał coraz bardziej.
Albus siedział w ciszy, podtrzymując czoło ręką, a McGonagall stała z zakrytymi ustami.

-Jak to możliwe, że nie było mi o tym wiadomo?-spytała przerażona kobieta. Snape spojrzał na nią ze złośliwym uśmieszkiem.

-No właśnie, Minervo. Musisz się zastanowić, czemu ty, opiekunka domu, nie wiesz nic o swoich uczniach.

Nastała cisza, którą przerwał niepewnie Harry.

-Profesorze, przepraszam...

-Za co, durny bachorze? Za to, że cię bili?

-Za... Ymmm...-chlopiec zawahał się-że narobiłem takiego zamieszania-pochylił głowę i każdy obecny w tej sali popatrzył na niego z niedowierzaniem.

-Wiesz co, Potter, zakładaj koszulkę i leć do dormitorium. Później porozmawiamy-powiedział ostro Snape, ale Harry nie bał się go już tak bardzo, mimo, że ten go uderzył. Założył bluzkę i żegnając się ze wszystkimi, wyszedł.

-Severusie, co o tym myślisz?-zapytał Albus.

-Co ja myślę? Że byłeś i jesteś strasznie durnym starcem, Dumbledore!-odparł bez ogródek młodszy mężczyzna-Ten dzieciak jest zastraszony! Boi się własnego cienia! On nie chciał nawet wkopać swoich krewnych, mimo, że tak go traktowali, bo uważał, że na to zasłużył! Codziennie ma koszmary i nie przespał ani jednej nocy spokojnie!

-Widzę, że bardzo ci na nim zależy, Severusie-Dumbledore uśmiechnął się i przyjrzał młodemu nauczycielowi znad swoich okularów.

-Tak, do jasnej cholery! Dobrze wiesz, że Czarny Pan powróci i on będzie musiał stawić mu czoło, tylko w jaki sposób to zrobi, skoro boi się przypalić jajecznicę, co dopiero walczyć z kimś takim. Co jak nie da sobie rady i zginie?

Minerva spojrzała znacząco na Albusa.
-Nie przeszkadza ci, że to syn Jamesa?

-Mam to gdzieś, mógłby być synem kogokolwiek, ale to nie zmieni jego przeznaczenia! I mogę go nienawidzić, ale jest-kim-jest!!! I nie pozwolę mu zginąć!

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro