Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rosja x Toshiko - Wesoła Ekipa


-Martynaaaaa - Zawołała Toshiko, siedząc z niecierpliwością w Vanie. -Daleko, jeszcze?

-No wiesz, jesteśmy w Meksyku a jedziemy do Stanów Zjednoczonych. Więc tak jeszcze troszeczkę.

-Zdrzemnij się, czas szybciej ci minie. - Powiedziała Yuko. -Niki, i jak się prowadzi?

-Nawet dobrze ale, jestem już zmęczona.

-Nie martw się, za chwilę postój, i Martyna prowadzi.

-Zabiję się, jeśli ona będzie prowadzić. - Ożywiła się dotychczas, śpiąca Kasia.

-To jeśli chcesz to ty będziesz prowadzić. - Obróciła się do tyłu, siedząca koło kierowcy, Martyna. Po tych słowach zielono oka poszła dalej spać.

-Okej.

Od kąt wszystkie ukończyły 18 lat, razem jeżdżą sobie po świecie. Mają znajomości w Azji, Europie, a nawet Afryce. Teraz, jadą do U.S.A a na razie wyjeżdżają z najbliższego, portu w Meksyku. Właściwie to jadą do chłopaka Yuko, Alfreda. Tam zostają na 5 dni aby odpocząć. Ale chyba właśnie coś poszło nie tak jak chciały:

-Kurna! Głupi grad!- Powiedziała wychodząc z samochody Nikola i kopnęła go w oponę.

-Hym? co się dzieje?- Zapytała się Kasia, słysząc krzyki jej siostry.

-Chyba, złapaliśmy gumę. No nic trzeba coś z tym zrobić.- Powiedziała odpinając się i wychodząc z Vana, czarnowłosa i dzwoniąc gdzieś.

-Gdzie dzwonisz Yuko?

-Do Alfreda, Toshiko.- Tym czasem mądra Martynka wyciągnęła mapę.

-Dobra, ktoś wie gdzie jesteśmy?

-Niby jak mamy to wiedzieć jak jesteś w samym środku polu kukurydzy, geniuszu?

-Nie wiem Kasia, nie wiem. Yuko! A masz numer do personifikacji Meksyku?

-Raczej nie, ale Alfred powinien mieć. Spytam się go.

-Zgłodniała. Wyciągniemy sobie kocyk i żarcie?

-Właściwie to chyba wszystkie jesteśmy głodne, Toshiko. Wyciągnę żarcie i koc, a ty obczaj jakieś miejsce, ok?

-Ok. - Martyna wyciągnęła wszystkie potrzebne rzeczy i czekała aż Toshi-Chan wskaże jakieś miejsce na rozłożenie koca. Toshiko dosyć długo szukała miejsca zacienionego, w końcu jednak zdecydowała się na polną drogę.

-Tu?

-Tu.- Martyna wręczyła jedzenie dla Toshiko a koc dla Kaśki, która posłusznie rozłożyła go na drodze.

- Yuko? Masz ten numer do Meksyku?

-Tak. Pisaj. - Yuko podała numer a potem sama zaglądając do karteczki i sprawdzała czy wszystko jest zapisane poprawnie. Po chwili upewniania się czy wszystko jest dobrze, zadzwoniła.

-... Halo? Meksyk? Tu Yuko. Alfred musiał Ci mówić o mnie. ... No to dobrze. Wiesz o wszystkim?... Yhym. ... Na taiem dużym polu kukurydzy. Zaraz po Matamoros. ... A okej. To czekamy do zobaczenia~

-I jak? -Zapytała się Toshi-Chan

-No mamy szczęście bo jest niedaleko i gdzieś tak za 40 minut będzie.

-No to mamy szczęście. Martyna! Idziesz jeść? Mamy już wszystko załatwione! - Nic pustka. Nikt się nie odezwał.

-Idę po nią. Pewnie jest zafascynowana mapą. - Kasia poszła po Martynę.

-Martyna! chodź tu! Nie wygłupiaj się! Idź jeść! No oddaj mi tą mapę!!

-Ziu!!!! Ziu!! Ziuuuuuuuu!!!!! - W oddali dało się słyszeć rozpaczliwe "Ziu!" Martynki, co świadczyło o tym, że jak najbardziej była zafascynowana mapą, a Kaśka postanowiła temu zapobiec. Gdzieś można też było usłyszeć głos Kaśki wyrywającą jej mapę.

-Chwała jej za to, że jej się udało wyrwać Martynie tą mapę. Mam nadzieje, że nic nie jest Kaśce. -Zaśmiała się Nikola.

-Ziuuuu.- Wydała z siebie Martyna idąc przed Kaśką.

-A mówiłam, że jak nie po dobroci to będzie boleć.- Po tych słowach wszystkie wybuchły śmiechem. Zaczęły rozmawiać i jeść. Po chwili Meksyk już dotarł, z liną i swoim autem. Zapakowały koc i papierki do auta.

-Dobra. To jedziemy do Ameryki? Okej. Tylko trzeba przywiązać linę do waszego i mojego samochodu.- Zawiązali linę i ruszyli. Nikola i Yuko poszli do auta Eduarda (Nie wiem jak on ma na imię, ale chyba tak) a Kasia, Martyna i Toshiko zostały w Vanie. Jechali tak chyba z parę godzin, aż w końcu dojechali.

-Yuko!

-Alfi! - Alfred tak się ucieszył, ze aż wziął Yuko na ręce.

-Alfreeed możesz mi powiedzieć gdzie będę spała? Jestem straaasznie zmęczona. -Ziewnęła Martyna.

-No niestety, ale nie mam już wolnych pokoi. Jedynie co wiem to to, że Kaśka będzie spała z Nikolą.

-... Nie chcę.

-Ale mam tylko 1 wolne łóżko.

-Ona może spać na podłodze. -Powiedziała Toshiko.

-Mnie to nawet pasuje.

-Mi też. -Potwierdziła Kaśka.

- Okej to może wejdźmy do środka. Robi się chłodno.- Zaproponował nam Ameryka. Wszystkie przystałyśmy na tę propozycje. Gdy już weszłyśmy do środka było tam pełno przyjaciół Alfreda.
Przywitały się z nimi i ustaliły, że Kasia będzie spać na podłodze, Yuko oczywiście z Alfim, Nikola z Kaśką tyle, ze ona na łóżku, Martyna z Dimitrim, bratem pewnego Rosjanina, któremu Toshiko wpadła w oko, co za tym idzie Toshiko i Ivan, bo tam miał na imię owy Rosjanin, będą spać razem. Gdy już wszyscy spali, a Toshiko dopiero skończyła się myć, poszła do sypialni, gdzie czekał na nią Ivan.

-Hej- Zagadała Toshiko do Ivana

-Hej. Co u ciebie?

-Dobrze. A u ciebie?

-Też dobrze przez pewna osobę, która niedawno tu przyjechała~- Powiedział po czym podszedł to Toshiko i przyciągnął ją do siebie. Brązowowłosa, zarumieniła się lekko. Ivan specjalnie złapał ją za podbródek i kazał patrzeć w jego fioletowe oczy.

-Lubie patrzeć jak się rumienisz, Toshi-Chan.- 18- latka chciała jakoś wybrnąć z tej sytuacji, choć podobało jej się to.

-A ja lubię patrzeć na słoneczniki. Martyna, ma kwiaciarnię w której są prześliczne słoneczniki.

-Ja też je lubię. - Powiedział widocznie szczęśliwy wypowiedzią zielonookiej.
Toshiko korzystając z chwili nieuwagi Rosjanina, puściła go i położyła się na łóżku.

-Ivan, choć spać. - Tylko... był jeden problem. A ty problemem było łóżko. Było tylko jedno. Mimo to Ivan zgodził się na tą propozycję. Położył się twarzą do Toshiko.

-Toshi-Chan, masz przepiękne zielone oczy.- Rozmarzył się fioletowo oki. Gładził dłonią jej policzek, po czym Toshiko obróciła się tak aby być nad Ivanem. Schyliła się do niego a on pocałował ją długo i namiętnie. Ich pocałunki zaczęły przeobrażać się w coś więcej,ale nie w coś TAKIEGO. 

-Toshiko?

-Tak?

-Ja Tjebja lublju.

-Ja Ciebie też, kochanie. - Po czym znów Ivan zasypał Toshiko namiętnymi pocałunkami.

                                                                                          Koniec~

Kurde jestem z siebie dumna. Prawie 1000 słów. Mam nadzieję, ze mi wybaczysz Toshi-Chan~


Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro