Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 7

Ambicja, posłuszeństwo, niezdecydowanie. Te trzy słowa świetnie opisywały Regulusa, a ostatnie było w tym momencie widoczne. Myślał co chwila kładąc się i wstając, nie wiedząc co zrobić. Chciał zapytać się Evie, jak i skąd wysyła w jego stronę słowa, przez które zamiast spać, zastanawia się, albo nad ich znaczeniem, albo nad tym czy dziewczyna jest odważna, czy głupia. Pomimo wszystko wiedział jedno, a mianowicie, że chce się wszystkiego dowiedzieć jak najszybciej.

- Cholera! Diabli by tą babę wzieły! - krzyknął, nie wiedząc jak dostać się do dziewczyny tak, aby nikt nie zauważył, że w ogóle zwrócił uwagę na szlamę. Nie chciał wiedzieć jak skończyłby, gdyby ktokolwiek zauważył go w jej towarzystwie i twierdził ba, był pewien, że dostałby karę jakiej w życiu nie chciałby dostać.

- Co ty się tak drzesz? - zapytał współlokator Blacka, który miał ochotę się wyspać, a nie wysłuchiwać jego gadania. - Jak masz zamiar jakąś babę wyrywać, to po prostu to zrób, ale nie drzyj się.

- Stul mordę - warknął Black nie mając ochoty na konwersacje z nielubianym znajomym.

- Przecież życzę Ci powodzenia - prychnął chłopak, a Regulus już nie komentując, wpadł na pomysł. Sięgnął po kartkę i zaczął po niej pisać.

Harris
Czy chcesz czy nie skazałaś się na mnie. Dziś po kolacji zostań w Wielkiej Sali sama i czekaj. Nikt nie może Cię widzieć.
R.A.B

- To jest bezczelne! - zawołała Evie czytając ów liścik. - Jak ktoś może pisać do kogoś liścik, mówiąc po nazwisku, rozkazując komuś i jeszcze się porządnie nie podpisując! - krzyknęła wściekła jak osa krukonka.

- Nie wiem kto to, ale rzeczywiście wredne - przyznał Caleb, który zajadał się ciepłą grzanką.

- Może po prostu nie znał jej imienia? - zapytała Lina, która chciała zrobić co się tylko da, aby wybronić ów osobę.

- A nigdy w życiu. Ostatnia rzecz w którą uwierzę - powiedziała Alex, a Chase pokiwał głową zgadzając się z siostrą.

- Ale wredni jesteście w tym momencie. Dziewczynie nadzieję niszczycie - powiedziała Evie kręcąc głową z rozczarowaniem.

- Czyli, że się ze mną zgadzasz? - zapytała Lina z nadzieją.

- Tego nie powiedziałam - oświadczyła krukonka, a Eveline westchnęła głośno, lecz już się nie odezwała.

- A masz zamiar tu zostać? - zapytał Caleb. Evie tylko wzruszyła ramionami.

- Chciałabym wiedzieć, kto to jest i czego chce, ale muszę uważać, aby się nie okazało, że to Darren czy coś - mruknęła krukonka, a Caleb pokiwał głową.

- To zróbmy tak - zaczął Chase, zdając sobie sprawę z tego, że zaraz koniec kolacji. - Jak to będzie Sanders czy jakiś inny dręczyciel, krzyknij makaron, okej? - zapytał, a właściwie oznajmił Chase i zaczął się powoli zbierać, tak jak każdy.

- Nie najadłeś się wystarczająco? - zapytała Alex, a chłopak przewrócił oczami.

- Jakbyś w skrzydle szpitalnym dostawała takie obrzydliwe jedzenie, też byś tylko o tym myślała - wyburczał Chase i wyszedł.

- Jak dla mnie może wrócić do tego skrzydła - powiedziała Alex i wyszła, a wraz z nią Caleb. Została tylko Lina z niepokojem przyglądając się krukonce.

- Uważaj proszę - powiedziała Taylor i zaraz później również wyszła.

Harris cierpliwie czekała na osobę z którą miała się spotkać, czytając przy okazji książkę. Były dwa powody dla których wybrała te zajęcie. Pierwszym było to, że mogła zwalić na to, że się zaczytała gdyby ktoś pytał o to, dlaczego nie wychodzi, a drugim było to, że jej dręczyciele pierwsze co to by kpili z tego co czyta i wyrwali jej książkę, a wtedy by krzyknęła i zaczęła uciekać.

- Hej - usłyszała lodowaty głos Evie, a wraz z tym obróciła głowę. Osoba którą ujrzała, zdawała się jej wręcz nierealna, a przynajmniej nie przy niej.

- Cześć? - zapytała bardziej niż stwierdziła, rozglądając się, czy aby na pewno mówi do niej. Regulus stał wpatrując się gdzieś dalej.

- Nie jesteś głupia - powiedział Regulus, a dziewczyna spojrzała na niego, nie wiedząc jak to odebrać.

- No i co w związku z tym? - zapytała Evie nie wiedząc jak ma reagować. To była pochwała, czy podstęp, czy coś jeszcze innego?

- Ja... - zaczął ślizgon, a dziewczyna cierpliwie wyczekiwała odpowiedzi. Był rozdarty i nie wiedział co ze sobą zrobić, ale zapytanie się o to dziewczyny, a przede wszystkim tak szybko jej zaufać, zdawało się być co najmniej głupie. Wiedział, że potrzebował rady, ale bał się o to zapytać.

- Tak? Jeśli nie chcesz mówić, to nie mów - powiedziała dziewczyna, a Black był wtedy zdziwiony. Zaciągnął ją tam, prawdę mówiąc wbrew jej woli, a ona jeszcze mu mówiła, że nie on musi jej nic mówić? Coraz bardziej miał wrażenie, że ona jest chora na umyśle.

- Jesteś dziwna - przyznał, a dziewczyna zaskoczony zmarszczyła brwi.

- Słucham? - zapytała, nie mając pojęcia o co mu chodzi.

- Wyciągam Cię tu od tak, jak gdyby nigdy nic, nawet Cię dobrze nie znając, aby z tobą porozmawiać, powiedzieć Ci coś, a ty mi mówisz, że jak nie chce, to nie muszę z tobą rozmawiać? - zapytał, nie dowierzając w to co mówi dziewczyna.

- Nie mam zamiaru Cię zmuszać do rozmowy. Taka rozmowa mnie nie zadowoli, a ty nie będziesz miał ulgi. Widzę, że coś ukrywasz i jeśli potrzebujesz pomocy, to Ci pomogę, tak jak będę potrafiła - powiedziała Evie, a Black patrzył na nią jak osłupiały.

- EVIE WSZYSTKO DOBRZE?! - krzyknął zza drzwi Caleb, który zaczynał się niepokoić tak długim brakiem dziewczyny i postanowił wkroczyć o ile ona nie odpowie.

- WSZYSTKO DOBRZE! STARY ZNAJOMY! NIE CZEKAJCIE NA MNIE! PÓŹNIEJ PRZYJDĘ! - odpowiedziała dziewczyna, a Caleb wraz z rodzeństwem, spokojniej już skierowali się do siebie, ale krzycząca co chwilę Lina a nie mówiłam wcale nie pomagała w tym, aby się nie denerwowali.

- Stary znajomy? - zapytał Regulus próbując zmienić temat.

- A co miałam powiedzieć? Przyjaciel dręczyciela? - zapytała z irytacją Evie.

- Nie nazywaj tego matoła moim przyjacielem - wyburczał ślizgon, który naprawdę nie znosił Sandersa, pamiętając mu wszystko co kiedykolwiek zrobił. Nawet to, że jak był na pierwszym roku rozwalił mu loda.

- Czyli się nie lubicie? - zapytała Evie, ale nie oczekiwała odpowiedzi. - Czyli mamy progres - oznajmiła z zadowoleniem Harris.

- Nie jesteś taka okropna - mruknął cicho Regulus, tak aby nie usłyszała, ale krukonka i tak słyszała każde słowo dokładnie. Zaczęła się cicho śmiać pod nosem, a chłopak zmarszczył brwi.

- Diabeł nie taki straszny jak go malują - przyznała dziewczyna i zaczęła się rozglądać. - Ale muszę przyznać. Myślałam, że jesteś mądrzejszy.

- Słucham? - zapytał wściekły Black jej komentarzem.

- Nie bierz tego do siebie, ale wybranie tego miejsca było po prostu głupie. Każdy ty może wejść w każdym momencie - powiedziała, a ślizgon w myślach rzeczywiście przyznał jej rację. Nie myślał nad tym jak ktoś by ich zobaczył.

- Jeśli będziesz czuła się z tym lepiej, następnym razem wybiorę większe odludzie niż Wielka Sala zaraz po kolacji - wyburczał ślizgon, czując, że musi bronić swojego ego.

- Następnym? - zapytała lekko zaskoczona Evie, ale wstała stając zaraz na przeciwko Blacka.

- Może - powiedział tylko szybko i jeszcze szybciej skierował się do drzwi. Czego by nie mówił, naprawdę ją polubił, pomimo naprawdę krótkiej rozmowę.

Dziewczyna pokręciła głową i poczekała chwilę aż Regulus będzie wystarczająco daleko od niej. Nie chciała być wredna, więc po prostu poczekała.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro