Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 6

- Jak się czujesz? - pierwsze słowa wydobyły się od razu, gdy krukonka przyszła odwiedzić Chase, który już był w pełni zdrowy. Ręce mu odrosły, lecz były słabe i łamliwe, przez co musiał siedzieć jeszcze w skrzydle szpitalnym.

- Znudzony - wyburczał ślizgon, mający gdzieś własne zdrowie. Najzwyczajniej w świecie miał już dosyć siedzenia w tym samym samym miejscu, nic nie robiąc, oprócz leżenia. No może ewentualnie jeszcze jadł.

- No weź nie przesadzaj. Na pewno nie jest tak źle - powiedziała Evie, która zdążyła przez niektórych ślizgonów, tak zaprzyjaźnić się ze skrzydłem, że już stało się to dla niej normalnością.

- To ty weź nie przesadzaj. Nie mogę nic robić - powiedział chłopak, a dziewczyna przewróciła oczami.

- Możesz czytać - zaczęła drażniąc się ze ślizgonem, który nie znosił czytania, a myśl o książce sprawiała, że miał już wolał siedzieć bezczynnie, wpatrując się w sufit.

- Czy ty chcesz w łeb? - zapytał nawet nie siląc się na bycie miłym. Miał rodzeństwo lubiące się z nim drażnić, a krukonka mimo, że nie zdawała sobie z tego sprawy, zachowywała się już jak jego siostra, chociaż znali się naprawdę krótko.

- Ależ ja się tylko o Ciebie troszczę! - odparła dziewczyna z niewinnym uśmiechem.

- Taką troskę to ty możesz sobie wsadzić w du...

- Cześć! - zawołała Lina, przerywając tym wypowiedź Chase, który nie zdawał się być z tego zadowolony. Nie znosił gdy ktoś mu przerywał, czy to było celowe, czy nie.

- Hej - mruknął Chase, który definitywnie nie cieszył się z przerwania mu.

- Coś ty taki oschły? Much się najadłeś? - zapytała Alex wchodząc za siostrą.

- Raczej mu do nosa wleciały i w mózgu namieszały, ale to już dawno - odparł Caleb, na co chłopak zaczął coś mruczeć pod nosem, co z początku zabrzmiało jak klątwa, a wraz z tymi słowami zaczęły się pojawiać rogi wszystkim gościom Chase'a, nie wlicząc w to Liny.

- Coś ty zrobił?! - zawołała Evie, zdenerwowana wyrośnięciem nowych przyjaciół.

- Ja? Ależ nic. Tylko Anteoculatia wam to zrobiła, a ja się odzywałam - powiedział Chase również z niewinnym uśmiechem.

- Jak ja Ci zaraz... - zaczęła Alex, która jeszcze nie do końca przetrawiła co się działo. - URWĘ CI TE ŁAPSKA ZNOWU CZARNOKSIĘŻNIKU PRZEBRZYDŁY! - wrzasnęła, gdy zrozumiała co się właśnie stało i gwałtownym krokiem zaczęła kierować się w stronę Chase'a, a wraz z tym przywołała panią Pomfrey.

- Panno Taylor! Proszę zostawić brata! - zawołała pierwsze co widząc, że ślizgonka zaczęła bić brata, który zaraz złapał jej ręce, ale przyłączył się do niej Caleb, przez co już chłopak sobie nie poradził. - PANNO TAYLOR! PANIE TAYLOR! - krzyknęła ponownie pielęgniarka usiłująca uspokoić dwójkę, których marzeniem widocznie nie było posiadanie rogów w przeciwieństwie do Evie, która zamiast wściekłości zdawała się być zaciekawiona nową ozdobą na jej głowie.

- Czy połamanie rogu by bolało? - zapytała siebie, dotykając rogów. - Czy te rogi w ogóle się da połamać? - zapytała ponownie, a po chwili sytuacja chwilowo ucichła i po kolei opowiedzieli pielęgniarce, co się wydarzyło. Nie poparła żadnej z wersji tam zgromadzonych, tylko powiedziała, że Lina dobrze zrobiła, próbując rozdzielić rodzeństwo i oświadczyła, że prawdopodobnie do jutrzejszego dnia, powinni tam zostać.

- No chyba nie - powiedziała Alex, która była umówiona z przyjacielem na korepetycje i była przekonana, że uzna to za kolejną wymówkę dziewczyny, spowodowany jej miłością do zaklęć.

- A właśnie, że tak - powiedziała tylko krótko pielęgniarka, widocznie nie zadowolona z takiego obrotu sytuacji. - Proszę pójść panno Lino już do doritorium - powiedziała, a najmłodsza dziewczyna, czy chciała, czy nie, poszła krótko się żegnając.

- Zabije Cię - wysyczała w stronę Chase'a, naprawdę mając ochotę go zabić. Nie chciała, aby Nick się na nią wkurzył, gdyż ostatnio i tak chłopak mimo swojej nerwowości, ostatnio o wiele łatwiej było go denerwować, na co dziewczyna mówiła, że jest teraz jak Susan. Tylko z tego co mi wiadomo mężczyźni nie mogą być w ciąży, powiedziała tak już kilka razy, a dziewczyna upewniła się, że Susan rzeczywiście jest w ciąży i że z pewnością ze starszym z braci Black, a to spowodowane było słowami Chase'a; Mam już dosyć Syriusza. Blackowie chyba naprawdę mają coś w sobie z wyglądu, bo inteligencją to on nie grzeszy to z pewnością, a jednak Susan coś w nim widzi. Syriusz, a właściwie Blackowie i osoby ich pokroju byli częstym tematem ich rozmów, ponieważ właściwie to ich połączyło. Evie się ich bała, bo ją dręczyli, a Taylorowie chcieli jej pomóc.

- Uspokójcie się już wszyscy - powiedziała Harris, której już cierpliwość zaczynała powoli się kończyć. - Najpierw wyjdziemy wszyscy ze skrzydła szpitalnego, gdyż ten idiota też będzie mógł już niestety wyjść, w wtedy mu strzelisz w łeb - powiedziała Evie, na co każdy przytaknął nie licząc Alex, która dalej chciała spotkać się z Nickiem.

- Nicka szlag ze mną trafi - powiedziała dziewczyna załamana chowając twarz w poduszce. - Nienawidzę Cię Chase - powiedziała, ale poduszka stłumiła te słowa.

- Oj uspokój się - powiedział Caleb. - Jak kocha to wróci, a że kocha to wróci - dodał, a dziewczyna spojrzała w stronę ślizgona.

- Jeszcze nie odszedł nawet - powiedziała dziewczyna, znów chowając twarz w poduszce, za jakiś czas zasypiając, a chłopak wtem pokręcił głową.

- Bab to ja nigdy nie ogarnę - powiedział Caleb, a Chase pokiwał głową.

- Są gorsze od książek, ale nadal przepiękne - oświadczył pewnie Chase, na co Evie spojrzała na nich oburzona.

- Ja nie wiem już nawet co ja mam wam powiedzieć - powiedziała po czym sama położyła się spać, po zjedzeniu okropnych lekarstw pielęgniarki.

▶☪◀

Leżała i wpatrywała się w sufit, czekając aż się chociaż trochę bardziej rozjaśni. Nie była już śpiąca, a tym bardziej zmęczona, ale nie chciała nikogo budzić. Kręciła się ciągle jak nienormalna, gdy zauważyła, że jej rogów już nie ma, ale w zamian ma tłustą głowę, co świadczyło o tym, że pani Pomfrey nakładała jakąś maść na jej głowę gdy spała. Nie długo myśląc wstała kierując się na śniadanie z nadzieją na zauważenie już na pełny stół. Pełna dobrych myśli wyszła ze skrzydła kierując się do kuchni.

Szła zwyczajnie i spokojnie, gdy przez swoje niedobudzenie wpadła na kogoś upadając na zimną podłogę, przez co uniosła głowę, aby zobaczyć dzięki komu miała bliskie spotkanie z ziemią. Spostrzegła tam chłopaka o ciemnych włosach i szarych oczach, który już chciał coś powiedzieć - a raczej zwyzywać - lecz brunetka była szybsza.

- Oh stul się Black - warknęła Evie w stronę Regulusa. - Tak wiem jestem głupią szlamą, oszczędź sobie gardła - dodała nie dając mu nawet nic powiedzieć i szybko skierowała się do siebie, nie mówiąc już nic poszła z planem zjedzenia śniadania, nie zdając sobie sprawy, że swoim wrednym zachowaniem, wpadła w paszcze węża z której tak łatwo nie wyjdzie.

Hejka!
Postaram się do was powoli wracać, tak jak wspomniałam na tablicy i wraz z tym macie rozdział Regulusa.

Mam nadzieję, że się spodobał! Miłego dnia/nocy.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro