Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 5

- Caleb? Halo? - zapytała Evie wchodząc do lochów przez co w jednym momencie zrobiło jej się zimno. - Ale zimno - wyburczała i jakby na zawołanie pojawił się Caleb który uśmiechnął się po czym złapał ją za dłoń prowadząc dokładnie do pokoju Slytherin'u.

- Panie przodem - oświadczył brunet przesuwając się, aby krukonka mogła wejść, a ta uśmiechnęła się do niego i weszła do pomieszczenia. Zaraz za nią wszedł i Caleb po czym skierowali się do kanapy w pokoju wspólnym.

- Hejka - powiedziała najmłodsza z grona, jak się zdawało, a krukonka odpowiedziała jej uśmiechem. - Jestem Eveline ale mów mi Lina - poprosiła dziewczyna, przez co Evie się uśmiechnęła jeszcze szerzej, uznając dziewczyna za uroczą.

- Ja jestem Evie miło mi. A wy? - zapytała jeszcze dwójki osób które praktycznie od razu odpowiedziały, przez co głosy się na siebie nałożyły i Harris nie zrozumiała.

- Jestem Alexandra, ale mów mi Alex, a to jest Chase - przedstawiła ich druga z sióstr.

- Sam umiem się przedstawić - oświadczył Chase, na co Alexandra spojrzała na niego ze złośliwym uśmiechem.

- A nie wygląda - oświadczyła dziewczyna, po czym spojrzała ponownie na Evie, która miała ochotę parsknąć śmiechem, lecz ze względu na kulturę siedziała cicho.

- Gdyby nie Evie, już byś dostała w łeb - odparł Chase, po czym swobodnie zaczęli rozmawiać, jakby znali się od lat i byłoby perfekcyjnie gdyby nie to, że byli jednak w pokoju ślizgonów.

- Was już do reszty powaliło? - głos tak dobrze niestety jej znany, odezwał się wyraźnie, przez co cała atmosfera prysła niczym bańka.

- Jaki masz problem Sanders? - zapytał Chase wstając i spojrzał chłodno na ślizgona.

- Taki że sprowadzasz szlamę... - powiedział Darren i chciał coś jeszcze mówić, ale przerwało mu prychnieńcie Chase'a. - Co prychasz Taylor? - zapytał zdenerwowany jak osa.

- Ten konflikt nie ma sensu - powiedziała Lina, która w żadnym stopniu nie rozumiała sensu tej rozmowy. Po co Darren zaczął się przyczepiać, a Chase po co mu odpowiadał? Dziewczyna nie rozumiała tego w ogóle. - Po co wy się w ogóle kłócicie?

- On dreczył pierwszorocznych i nadal to robi. Jest okropny Lina - powiedział Chase. Jego wzrok zdawał się próbować wywiercić w ślizgonie dziurę, a Evie usiłowała mu pomóc, zważając na to, że miał rację.

- Oni mają rację - powiedział Caleb również wstając i spojrzał wyczekująco na Alex, a dziewczyna wstała z poważną i twardą miną, której nikt nie potrafiłby zmienić.

- Odejdź stąd Darren. Zbędny tu jesteś - warknęła dziewczyna, groźnie patrząc na chłopaka, który w odpowiedzi prychnął.

- Czy ty myślisz że ja będę się Ciebie bać? Że będę się bać jakiejś zdrajczyni? - zadrwił chłopak, przez co Alex w jednym momencie, wyciągnęła różdżkę, którą przyłożyła mu do gardła, a w zamian dostała pięć innych różdżek, wycelowanych w jej stronę.

- Te! Pięć na jedną? Nie masz godności Sanders? - zapytała Evie wyrastając wręcz przed wściekłą Alex. Sama ślizgonka zdawała się w żadnym stopniu nie przejęta, że jest pięć na jedną. Wyglądała jakby miała zaraz walczyć, tu i teraz.

- Wyjdź. Stąd - wysyczała przez zaciśnięte zęby Alex, odsuwając od siebie Evie, a każdy z pozostałych wyciągnął różdżkę.

- Bo co mi zrobisz? Podrapiesz mnie tym patykiem? - zakpił chłopak. - Taka zdrajczyni nic mi nie zrobi. Twoja siostra identyczna. Wszędzie zadzierała nosa, a nic nie robiła - kontynuował chłopak, przypominając jej o niejakiej Susan, która już skończyła Hogwart.

- Slugulus Eructo! - krzyknęła Alex, a Darren praktycznie chwilę później zaczął wymiotować ślimakami, ale to nie był koniec. Jeden z przyjaciół Sandersa, zaraz uderzył w dziewczynę zaklęciem które Chase sprawnie odbił, przez co zaczęła się walka w pokoju wspólnym, pomiędzy dwoma grupami, nie licząc poszkodowanego, który wymiotował ślimakami.

- Locomotor Wibbly! - krzyknęła Lina, która, czy chciała, czy nie, zaczęła walczyć z wrogami rodziny zaklęciami, jakie tylko przyszły jej do głowy. Chłopak który oberwał od dziewczyny, szybko odpadł z gry, gdyż jego nogi stały się galaretowate, a zaraz po nim dostał drugi tym samym zaklęciem od dziewczyny. Ale później odpadł Caleb, który z zaklęciami widocznie, nie radził sobie, tak dobrze, a Chase chcący mu pomóc sam oberwał None Manus, przez co stracił ręce. Coraz gorsze zaklęcia zaczęły wchodzić w ruch.

- CO TU SIĘ WYPRAWIA?! - usłyszeli głośny krzyk, przez co momentalnie spojrzeli w jego stronę. Stała tam Mcgonagal, a zaraz za nią jakaś dziewczyna, która zdawała się być prefektem, wraz z Regulusem Blackiem, który szedł za nią. Prawdopodobnie, powiedzieli jej o co chodzi, dlatego tu przyszła.

- Coś co w końcu musiało się stać pani profesor - oświadczył Chase, który mimo braku rąk, uważał, że zrobił słusznie.

- Co musiało się stać, panie Taylor? - zapytała wściekła jak osa Mcgonagal.

- Wyzywał Mugolaków oraz osób które nie wyznają jego ideologii, a Mugolaki dręczy. To okropne i musiał ponieść za to karę - powiedział Chase, patrząc z odrazą na wymiotującego ślimakami chłopaka. Mimo braku rąk był dumny, że stanął w obronie Mugolaków, jak i swoich bliskich.

- Porozmawiamy o tym później, a teraz, trzeba się panem zająć, jak i pozostałymi - powiedziała Mcgonagal, a Lina wraz z Evie podniosły Chase. Puchonka złapała go za nogi, a krukonka w pasie, natomiast Alex zajęła się Calebem, który miał galaretowe nogi oraz kręciło mu się w głowie i coś mamrotał pod nosem, nieobecny. Grupka ślizgonów zajęła się swoimi, a w tym czasie Taylorowie oraz Harris zanieśli już swoich do skrzydła szpitalnego.

- I po co nam to było - wyburczała Lina, patrząc na poszkodowanych.

- Po to, aby nie uważał nas za do nic zdolne sieroty. Mocny jest tylko w gębie, a w reszcie? Ani trochę - powiedziała Alex, a Evie poczuła się jak niedojda, że dała się pokonywać Sandersowi.

- Ale po co mu to udowadniać, jak my o tym wiemy, a do niego i tak to nie dotrze? - wyburczała puchonka, przez co siostry zaczęły się kłócić, gdyż miały inne poglądy.

- Sędzia żyrafa mówi nie! - powiedział Caleb, który nie był świadom, tego co się dzieje.

- To taki ktoś istnieje?

- WIDZISZ?! Nawet on się ze mną zgadza!

- Przecież on nie jest świadomy tego co robi, ani mówi! - zaczęli przekrzykiwać siebie nawzajem, począwszy od Chase'a, który się zastanawiał, czy istnieje ktoś taki, jak sędzia żyrafa, kończąc na wściekłej Alex, która usiłowała wytłumaczyć, że Caleb jest nieświadomy, tego co robi.

- USPOKÓJCIE SIĘ! - wrzasnęła w końcu Evie mająca już powoli dość tych kłótni. - Możecie być ciszej? Chase'owi z pewnością to nie pomoże, tak jak Calebowi, więc po co, aż tak się kłócicie? - zapytała Harris. Lina zamilkła, a wraz z nią Alex.

- Ale istnieje ktoś taki jak sędzia żyrafa? - zapytał Chase, który dalej się nad tym zastanawiał, przez co z ust Alex, wydobył się pociąg przekleństw, Lina spojrzała na brata jak na osobę chorą co najmniej, a sama Evie nie wiedziała, czy ma się śmiać, czy płakać.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro