Chào các bạn! Vì nhiều lý do từ nay Truyen2U chính thức đổi tên là Truyen247.Pro. Mong các bạn tiếp tục ủng hộ truy cập tên miền mới này nhé! Mãi yêu... ♥

Rozdział 20

Regulus spał już na Evie kolejną godzinę co właściwie zaczęło już trochę męczyć nastolatkę. Chciała żeby się wyspał, bo widziała, że był zmęczony, ale już powoli naprawdę ciężko jej się oddychało.

Delikatnie odsunęła od siebie Blacka i chciała wstać aby rozprostować kości, ale zaraz usłyszała głośny jęk niezadowolenia Regulusa.

— Gdzie idziesz? — zapytał od razu chłopak, łapiąc dziewczynę za rękę. Westchnęła patrząc w jego lekko przekrwione oczy. Nie wiedziała co się z nim działo, ale ewidentnie nie wpływało to dobrze na jego zdrowie.

— Muszę rozprostować kości — odpowiedziała Evie. Chłopak cicho burknął coś niezrozumiałego pod nosem, ale puścił ciemnowłosą obserwując jak zaczyna wstawać.

— Vie — powiedział chcąc zwrócić na siebie jej uwagę co mu się udało, bo przeniosła wzrok na jego szare oczy.

— Tak? — zapytała dziewczyna delikatnie nachylając się w stronę chłopaka.

— Nie pójdziesz sobie? — zapytał Regulus, a Evie pocałowała go w czoło. Miejsami nie wierzyła, że on był tym samym chłopakiem, który kazał jej się do niej nie zbliżać i wyzywał od szlamy.

— Gdzie bym miała iść i po co? — zapytała brunetka. W sumie to były trafne pytania, ale chłopak zbył je wzruszeniem ramionami i dalej się ją obserwował, gdy przechadzała się po sporym pokoju. — Idź spać — westchnęła dziewczyna podchodząc do niego ponownie. Chłopak wyglądał odrobinę lepiej, ale dalej był ewidentnie śpiący.

— Nie chcę — powiedział chłopak, a dziewczyna zmarszczyła brwi.

— Dlaczego? — zapytała Evie przejeżdżając dłonią po jego włosach, a Regulus cicho westchnął. Czuł się dalej dziwnie z tym wszystkim. Wiedział, że nie powinien tutaj być. Nie z nią. Ale problem był taki, że chciał bym z nią i pierwszy raz w życiu nie interesowało go zdanie rodziców.

— Nie chcę już spać — powiedział chłopak, a dziewczyna westchnęła. Położyła się na klatce piersiowej ślizgona, który wciągnął jej zapach. — Lubię Cię — powiedział chłopak. Nie wiedział dlaczego. Te słowa wyrwały mu się z gardła. Chciał jej to powiedzieć przed tym, jak miał jej oświadczyć, że jest śmierciożercą.

— Ja Cię też lubię, Black — powiedziała dziewczyna, a na jej ustach błąkał się lekki uśmiech. Delikatnie uniosła się i pocałowała go w czoło. — Nawet bardzo — powiedziała po chwili, co wywołało uśmiech na twarzy chłopaka. Jednak zaraz on zniknął i został zastąpiony przez grymas. Musiał jej powiedzieć to jak najszybciej. Póki miał jeszcze ku temu szanse i ona sama tego nie odkryła.

— Vie? — zapytał ciszej niż dotychczas.

— Tak? — zapytała lekko zaniepokojona Evie, delikatnie przejeżdżając dłonią po ramieniu Regulusa. Black przełknął gorzką ślinę.

— Obiecaj mi, że nie zostawisz mnie, pomimo tego, co Ci zaraz powiem — powiedział zaciskając szczękę. Nie chciał jej tego mówić. Cholernie, ale wiedział, że dziewczyna jest na tyle inteligentna, że sama by zauważyła. Miał nadzieję, że jak powie jej o tym sam, jej reakcja będzie łagodniejsza.

— Postaram się — powiedziała dziewczyna lekko przestraszona jego słowami. A chłopak delikatnie zdjął z siebie dziewczynę podnosząc się do siadu. Westchnął po czym uniósł kawałek szaty ukazując to czego tak bardzo nie chciał pokazać, a dziewczyna zamarła.

Rok 1970, lipiec

Dziewięcioletnia dziewczyna ruszyła w stronę znanej jej rzeczki od lat. Zawsze gdy tylko miała czas, podczas pobytu u babci, przychodziła właśnie w to miejsce. Zdala od narzekającej Zoe, rodziców, którzy zamiast się cieszyć się tym co mają wiecznie narzekali na swoje życie, które było dla nich beznadziejne i gdy tylko mieli powód zaczynali się kłócić. Evie miała nieodparte wrażenie, że jest od nich inna. Z uśmiechem wpatrywała się w otaczające ją miejsce, ciesząc się tym co mogła widzieć. Oglądała latające motyle, skaczące żabki oraz jaszczurki, siedząc w cieniu wysokiego dębu. Uwielbiała ten widok. Był przepiękny.

— Na co patrzysz, Vie? — zapytała strasza kobieta z uśmiechem, powoli siadając obok niej.

— Na motylki i żabki — odpowiedziała wesoło wskazując na przedstawicieli tych gatunków. Babcia z uśmiechem pokiwała głową i również zaczęła obserwować zwierzęta.

Wtedy przyleciał bocian, który szybkim ruchem złapał żabkę w dziub.

— Hej! — krzyknęła Evie lecąc w pogoń za bocianem łudząc się, że może uratował żabę, ale wtedy bocian odleciał, a oczy dziewczyny zaszły łzy.

— Głupi! — krzyknęła dziewczynka za bocianem, uważnie rozglądnęła się czy nie ma żadnego stworzenia na kamieniu, który znajdował się w rzeczce i usiadła na nim nie przejmując się, że cała jej niebieska sukienka będzie mokra. Zaczęła płakać, chowając twarz w swoich rękach. Usłyszała ciche westchnięcie, po czym cichy plusk wody. Ophelia usiadła na drugim kamieniu, który znajdował się obok dziewczynki.

— Niestety kochanie, krąg życia — westchnęła na co dziewczyna zaczęła mocniej płakać. — Jak chcesz możesz próbować ratować te żabki — zaproponowała kobieta, na co Evie uniosła na nią delikatnie oczy. — Każdej nie pomożesz, bo się nie da, ale zawsze znajdą się takie, którym będziesz w stanie pomóc. Każdemu można spróbować pomóc, tylko nigdy nie jest się pewnym, czy ta istota da radę przyjąć pomoc. Działa to tak samo u żabek, jak i u ludzi — powiedziała kobieta. Chciała pocieszyć płaczącą wnuczkę, co raczej się jej udało. Jej zielone oczy ożywiły się i zaczęła szukać drzewa, a babcia przyniosła jej sznurek. Zaczęła robić wiązankę z gałęzi. Nie była ona w stanie zrobić krzywdy bocianowi, ale powstrzymywała przed spożyciem stworzenia i po jakimś czasie sama się rozpadała.

Dziewczyna siedziała cierpliwie wraz z babcią i wtedy po jakimś czasie przyleciał bocian. Evie rzuciła w bociana klatką, która jednak trafiła w ziemię, ale zaraz podleciała do góry i założyła się na dziób. Dziewczynka uśmiechnęła się z satysfakcją, że bocian nie może zjeść żabki, kiedy kobieta wpatrywała się we wnuczke z szokiem wymalowanym na twarzy.

— Evie... Jak ty to zrobiłaś? — zapytała zaskoczona Ophelia oczekując odpowiedzi.

— Ale co? — zapytała Evie nie rozumiejąc o co jej babci chodzi. Przecież mówiła, że chcę ona chronić bezbronne żabki.

— Jakim cudem założyłaś tą klatkę? Przecież spadła na ziemie — powiedziała kobieta nie rozumiejąc całej sytuacji.

— Normalnie — powiedziała wzruszając ramionami. — Czasem mi się tak robi. Kiedyś zdenerwowałam się na Zoe i piłka walnęła ją w twarz, pomimo, że jej nie dotknęłam. To było bardzo zabawne, ale dostałam szlaban — dodała, na co babcia zmarszczyła lekko brwi.

— Dlaczego mi o tym nie powiedziałaś? — zapytała zaskoczona kobieta.

— Po co miałam mówić? — odpowiedziała pytaniem na pytanie, na co Ophelia westchnęła.

— Następnym razem jak dojdzie do takiej sytuacji, powiedz mi o niej proszę — powiedziała babcia, a ciemnowłosa pokiwała głową na znak zrozumienia.

Teraz

Evie od razu wstała z łóżka, sięgnęła po torbę po czym skierowała się do ściany w której pojawiły się drzwi.

— Vie! — zawołał Regulus idąc za nią i łapiąc ją za rękę aby się zatrzymała.

— Nie Viewuj mi tu! — krzyknęła zdenerwowana dziewczyna wyrywając rękę z dłoni chłopaka. — Dlaczego? Dlaczego chcesz zabijać takich jak ja? — zapytała z nieukrytym wyrzutem i spojrzała na niego ze łzami w oczach, a jedyną rzeczą jaką nie pasowała do tego wszystkiego było radyjko. Urządzenie widocznie nie wyczuwało tej okropnej atmosfery gdyż grało sobie spokojną, romantyczną melodię, a Regulus postanowił to wykorzystać.

Ze łzami w oczach, podszedł do radia, po czym podgłośnił je tak, że melodię było słychać w całym pokoju życzeń, a krukonka zmarszczyła brwi nie do końca wiedząc jak to odebrać w przeciwieństwie do chłopaka, który zdawał się doskonale wiedzieć co robić.

Podszedł spokojnym krokiem do brunetki po czym objął ją w talii, przyciągając do siebie tak, że ich ciała się ze sobą stykały, co sprawiło że Evie speszyła się, nie do końca wiedząc co zrobić, a Black nachylił się delikatnie w stronę jej ucha.

— Nigdy nie chciałem Cię skrzywdzić — szepnął, a jego oddech delikatnie musnął jej ucho, a ją przeszły ciarki. Czuła że zaraz odpłynie i po raz kolejny mu wybaczy, ale pewny wzrok chłopaka nad tym co mówił, wręcz nie dawał jej innej opcji. Nie chciała mu wybaczyć. —  Sama mówiłaś że w każdym gatunku są wyjątki.

— Ale na pewno nie chodziło mi o zabijanie — powiedziała zdenerwowana dziewczyna, odsuwając od niego głowę tak, aby spojrzeć mu w oczy w których jakby szukała wyjaśnienia.

— Nie znałem Cię wtedy jeszcze — przyznał Regulus patrząc jej głęboko w oczy. — Nie chcę Cię skrzywdzić i tego nie zrobię. Mogę Ci to obiecać tu i teraz.

— Mówisz o ranieniu fizycznym czy psychicznym? — zapytała dziewczyna spoglądając mu przez ramię aby nie musieć patrzeć mu w oczy, lecz brunet miał inne plany gdyż uniósł jej podbródek i spojrzał ponownie w zielone tęczówki.

— Obu — powiedział chłopak zaczynając dłonią delikatnie jeździć po jej policzku.

— Kocham Cię, ale i tak kiedyś tego pożałujesz — powiedziała Harris wtulając się w jego rękę, a chłopaka zamurowało i nie wiedział co powiedzieć.

Nie chodziło o drugie zdanie, a o pierwsze - słyszał je ostatnio parenaście lat temu od Syriusza. Kiedyś mieli takie dobre kontakty wraz z ich siostrą Hydrą, a terez? Teraz jego starszy brat go nienawidzi, a starsza siostra nie chcę go znać. Przez to wszystko miał ochotę się rozpłakać - niby taki twardy, a co? Na wspomnienie głupich słów kocham Cię od rodzeństwa miał ochotę płakać, wiedząc, że to już nigdy nie wróci.

Objął ją mocniej chowając twarz w jej włosach, milczał przytulając ją jak najbardziej tylko potrafił, aby czasem mu nie uciekła. Nie mógł i jej stracić.

— Nie wiem, jak ty ze mną wytrzymujesz — powiedział chłopak i w końcu nie wytrzymał. Po jego policzku spłynęła samotna łza, co Evie poczuła praktycznie od razu na głowie, przez co delikatnie odsunęła się i przetarła kolejną łzę, których z każdą sekundą było coraz więcej. — Jestem okropny. Jestem idiotą, zadaje się z mordercą i go popierałem... Jestem potworem — dodał, wybuchając płaczem. Evie poczuła, że sama zaraz się rozpłacze. Mocno przytuliła chłopaka do swojej piersi, po czym pociągnęła go na łóżko, aby mógł w spokoju odpocząć.

— Popełniłeś błąd. Okropny błąd, ale to nie oznacza że nie możesz zrobić czegoś dobrego, lecz nie oznacza też że za to nie zapłacisz, ale myślę, że jestem w stanie Ci pomóc — powiedziała dziewczyna głaszcząc go po głowie. Każdemu można spróbować pomóc, tylko nigdy nie jest się pewnym, czy ta istota da radę przyjąć pomoc. — Ale mam pewien pomysł - szepnęła brunetka, a Black uniósł na nią lekko czerwone już oczy.

— Co wymyśliłaś? — zapytał chłopak, patrząc na dziewczynę ze zmarszczonymi brwiami.

— Dobrze wiemy, że nie będziemy mogli się spotykać normalnie, bo tyś głupi — stwierdziła dziewczyna dokładnie analizując w myślach, co powiedzieć, a Black potwierdził skinięciem głowy. — Więc będziemy się spotykać, gdy nikt nie widzi to z pewnością, ale wtedy będziesz mógł mi mówić, co, jak i gdzie ma się odbywać. Mój przyjaciel ma siostrę która jest w Zakonie, czego nie powinnam Ci mówić. Nic nie mówiłam, ale w każdym razie chodzi o to, że będzie łatwiej się pozbyć tych Śmierciosmrodów.

— A co jak się zorientują?

— Jak się zorientują? Nie masz kontaktu z nikim z Zakonu, gardzisz mugolami i mugolakami, więc jak mieliby się domyślić? — zapytała dziewczyna, na co chłopak zastanawiał się nad odpowiedzią.

— W sumie to racja — mruknął Regulus w końcu. Nie lubił przyznawać jej racji, a najgorsze było to, że praktycznie zawsze ją miała.

— No własnie! Widzisz? Znowu mam rację! — krzyknęła dziewczyna z tym samym wszechwiedzącym uśmiechem. — Ale musisz uważać, aby nic nie wydać. Milczysz, jasne? — zapytała krukonka, na co chłopak skinął głową.

— Nawet jak tego nie wie, jest częścią planu, więc nie powiem nic — powiedział ślizgon, na co dziewczyna skinęła głową na znak, że rozumie, a chłopak wtulił się w jej brzuch. Evie cicho się zaśmiała delikatnie głaszcząc Regulusa po włosach i obejmując go nogami. Głupstwem było mu wierzyć, że chciał z tego wyjść, ale i tak wierzyła.

— Dalej jestem na Ciebie wściekła, ale dam Ci radę — powiedziała krukonka, na co ślizgon uniósł na nią wzrok.

— Ale mnie nie zostawisz? — zapytał chłopak błagalnym tonem, a krukonka spojrzała w zielonoszare oczy, przez co odpowiedź sama nasuwała się jej na usta.

— Nawet jakbym chciała nie byłabym w stanie — westchnęła Evie spuszczając wzrok, a brunet rozstawił ręce po jej bokach unosząc się na nich i pocałował ją delikatnie w usta. — Ale ty się teraz podlizujesz.

— No nie powiesz mi że Ci się nie podoba — odparł chłopak odzyskawszy dobry humoru i z delikatnym uśmiechem ponownie musnął jej usta.

— Nie powiedziałam, że mi się nie podoba, tylko że się podlizujesz — mruknęła dziewczyna delikatnie odwracając głowę, gdyż na jej twarz wkradł się lekki rumieniec, czego ślizgon już nie zauważył bo wrócił na swoje miejsce dalej uśmiechając się szeroko.

— Niech Ci będzie panienko mego życia, a teraz czyż mogę wysłuchać twoich jakże mądrych słów? — zapytał Black takim tonem, że dziewczyna zaczęła się zastanawiać, czy on czasem nie zaczynał wariować.

— Dziwnie się czuje jak tak do mnie mówisz, ale tak możesz — powiedziała w końcu Harris, a Regulus obserwował ją pilnie, jakby nie wiadomo co miała zrobić. — Reg uspokój się. Chciałam powiedzieć żebyś nie podejmował pochopnych decyzji. Lepiej przemyśleć coś sto razy, a nawet sto jeden, ale mieć pewność że jesteś pewien tego co robisz — powiedziała brunetka, a chłopak lekko skinął głową, aby czasem nie wbić jej brody w brzuch.

— Obiecuje, że tak będę robił jak mówisz — powiedział chłopak podciągając się ponownie, aby złożyć na jej ustach krótki pocałunek.

— No weź! — powiedziała Evie zdenerwowana, ku kompletnemu zdezorientowaniu bruneta. — Co tak krótko? — zapytała z wyrzutem, a na usta Blacka wpłynął szeroki uśmiech i ponownie ją pocałował tym razem dłużej oraz czulej, niż można by się po nim spodziewać, a oderwali się od siebie dopiero gdy zabrakło im powietrza.

— Nie ma za co — powiedział chłopak kładąc się obok niej z ugiętymi kolanami i złapał jej chłodną rękę, a dziewczyna wdrapała się na bruneta, chcąc więcej bliskości.

— Co ty dzisiaj tak się kleisz? — zapytał chłopak marszcząc lekko brwi.

— Nie powiesz mi, że Ci się nie podoba — powiedziała dziewczyna z wszechwiedzącym uśmiechem, po czym przytuliła go kładąc podbródek na jego głowie, a brunet schował głowę w jej szyi.

— Nie powiem — mruknął chłopak, po czym mocno objął brunetkę, chcąc się nią nacieszyć jak najwięcej tylko mógł. Nie myśląc o trudach, które będą na niego czekać tuż po wyjściu z Hogwartu.

Bạn đang đọc truyện trên: Truyen247.Pro